Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy istniała szansa na wspólnego kandydata lewicy? Nie. SdPl buduje tożsamość przez odcinanie się od SLD-owskich korzeni, więc musiała wystawić własnego kandydata. Sojusz nie mógł go zaakceptować, bo tak naprawdę, co ujawnił Marek Dyduch, Borowski dla SLD to “podwójny zdrajca".
Nie powiodła się też próba uzyskania poparcia dla Cimoszewicza ze strony Partii Demokratycznej. PD po romansie z Belką, Hausnerem i Ordynacką, nie chce dostarczać więcej argumentów na to, że jest tratwą ratunkową dla postkomunistów.
W tej sytuacji marszałek Sejmu i prezydent mogli dla towarzyszy zrobić już tylko jedno. Rozdzielić wybory parlamentarne i prezydenckie. Chociaż o dwa tygodnie. Może obolała po wrześniowych wyborach lewica zgodzi się w październiku na jednego kandydata na prezydenta, nawet gdyby miał nim być Marek Borowski? Może trzykrotne wybory w ciągu czterech tygodni zmniejszą frekwencję i zdemobilizują elektorat prawicy? Może wreszcie dojdzie do gorszącego wyborców sporu PO i PiS przy tworzeniu rządu?
Stara maksyma wojenna mówi, że prawdziwych wodzów poznaje się nie po ich zwycięstwach, lecz po skuteczności ratowania armii w dniu klęski. Cimoszewicz i Kwaśniewski właśnie starają się sprawdzić na tym polu.