Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ubiegłym tygodniu Netanjahu stracił mandat do utworzenia nowego rządu, a prezydent Reuven Rivlin przekazał go Ja’irowi Lapidowi – liderowi centrystów z partii Jesz Atid. Mówi się o utworzeniu tzw. rządu rotacyjnego z Naftalim Bennettem, przewodniczącym prawicowego sojuszu Jamina, jako premierem.
Politycy muszą się spieszyć, bo Netanjahu nie poddaje się bez walki i wykorzystywał już eskalacje konfliktów w kraju do ratowania własnej skóry. Ba, bywa nawet oskarżany o ich prowokowanie. Nie inaczej jest teraz: w Jerozolimie trwają zamieszki między Palestyńczykami, izraelskimi Arabami i policją, jakich miasto nie widziało od lat. Zaczęły się, gdy izraelska policja zamknęła plac przed Bramą Damasceńską. Muzułmańscy jerozolimczycy, świętujący Ramadan, uznali to za prowokację. Protesty wybuchły też w dzielnicy Szejk Dżarrah – powodem była planowana decyzja Sądu Najwyższego ws. wysiedlenia sześciu palestyńskich rodzin. Atmosferę podgrzewa dodatkowo trwające właśnie izraelskie święto, Dzień Jerozolimy, ustanowione na pamiątkę przejęcia kontroli nad starym miastem w 1967 roku. Kilka tysięcy Palestyńczyków ściera się z policją, broniąc dostępu do Wzgórza Świątynnego, a z Gazy lecą w stronę południowego Izraela rakiety. To będzie wyjątkowo niespokojny tydzień.