Ironia, absurd i głębsze znaczenie

Nadżib Mahfuz: ROZMOWY NAD NILEM

"Małe poduszki do siedzenia, ułożone naprzeciwko balkonu, tworzyły zarys półksiężyca. W jego środkowym punkcie stała wielka miedziana taca, na której królowały nargile wraz z akcesoriami. Zachód słońca rozpływał się nad drzewami i wodą w atmosferze sennego spokoju. Chmary białych gołębi przelatywały nisko nad Nilem". Kair, mieszkalna barka przycumowana do brzegu rzeki, fajki wodne, w których pali się haszysz, bohater zamieniający wieczorami garnitur na białą galabiję - realia dla nas egzotyczne, ale w powieści egipskiego noblisty odnajdujmy klimaty dziwnie znajome.

Nadżib Mahfuz, zmarły przed dwoma laty w wieku blisko 95 lat, w roku 1988 został laureatem Nagrody Nobla jako pierwszy pisarz języka arabskiego. Był już wtedy autorem kilkudziesięciu książek, w tym wydanej w połowie lat 50. "trylogii kairskiej"; jej część pierwsza ukazała się po polsku jako "Opowieści starego Kairu". Przełożono też "Hamidę z zaułka Midakk", kilka nowel, a ostatnio "Złodzieja i psy". "Rozmowy nad Nilem", powieść oparta, zgodnie z tytułem, głównie na dialogach, pochodzą z roku 1966, powstały więc za rządów Gamala Abdela Nassera, promotora egipskiej odmiany socjalizmu, a potem wielkiego przegranego "wojny sześciodniowej" z Izraelem.

W rozmaitych komentarzach przeczytać można, że "Rozmowy..." zawierają "krytykę bezideowości egipskiej inteligencji". Nie jest to jednak na szczęście utwór satyryczny, a realia osadzające akcję w konkretnym czasie pojawiają się jedynie marginalnie; wspomina się o rewolucji, która obaliła w 1952 roku króla Faruka, o kryzysie kubańskim i wojnie wietnamskiej, a dziennikarze odbywają w celach instruktażowych wycieczki do fabryk. "Czy już kiedyś siedziała?" - pada znamienne pytanie, gdy jeden z bohaterów rekomenduje swoją znajomą. Inny mówi: "Ponieważ boimy się policji, wojska, Anglików, Amerykanów oraz rzeczy widocznych i ukrytych, doszliśmy do tego, że niczego się nie boimy".

Anis Zaki, urzędnik Ministerstwa Zdrowia, pędzi jałowe dni w znienawidzonym biurze, a po zmierzchu staje się mistrzem ceremonii osobliwych obrzędów. Wynajmowana przezeń barka służy za miejsce cowieczornych spotkań grupy przyjaciół. Są wśród nich: popularny aktor, krytyk sztuki, adwokat, pisarz, tłumaczka z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gospodyni domowa, która właśnie rozwodzi się z mężem. Podczas spotkań, a właściwie narkotycznych seansów, toczą się niespieszne i pozbawione konkluzji rozmowy ("w nastroju, który panuje na naszej barce, można mówić o wszystkim, ale z nutą ironii i absurdu"), czasem jakaś para znika w jednym z pokoi... Nad bezpieczeństwem uczestników czuwa stróż barki, olbrzymi starzec w nieokreślonym wieku, który prowadzi modły w zbudowanej przez siebie modlitewni, ale równocześnie jest dostarczycielem haszyszu, niekiedy zaś także prostytutek.

Pewne ożywienie w ustalony rytm spotkań wprowadza najpierw pojawienie się młodej studentki, przyprowadzonej przez przystojnego aktora, później zaś - znanej dziennikarki. Sammara Bahgat haszyszu palić nie chce i uważa, że pojęcie sensu można dziś - wobec zatraty dotychczasowych wartości i zasad - budować jedynie na woli życia, a człowiek, by pozostać sobą, powinien "buntować się chociaż raz na rok". Pragnie napisać dramat, a w bywalcach barki dostrzega materiał na jego bohaterów. Dramat istotnie się zdarzy, ale nie na papierze. Zburzy złudny spokój, wytrącając Anisa z haszyszowych wizji i rozmyślań nad scenami z wielkiej przeszłości Egiptu...

A co ze znajomymi klimatami? Na ich trop naprowadza sam autor, wspominając mimochodem, oczywiście ustami bohaterów, nazwiska Becketta i Geneta czy "Obcego" Camusa. Niepokoje rozbudzone nad Sekwaną dotarły, jak się okazuje, nie tylko nad Wisłę, ale i nad Nil. Talent Mahfuza i wisielczy nieco humor, jakim podszyta jest jego powieść, sprawiają jednak, że "Rozmowy..." nie stały się tylko zabytkiem tamtej epoki. (Świat Książki, Warszawa 2008, ss. 176. Z arabskiego przełożył Jacek Stępiński.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008