Internauci okrzyknęli

Niby media społecznościowe są już z nami od lat, a wystarczą wybory, żeby pokazać, jak bardzo sobie z ich używaniem nie radzimy.

22.05.2015

Czyta się kilka minut

Fot. EAST NEWS /
Fot. EAST NEWS /

Już został okrzyknięty przez portale społecznościowe zwycięzcą” – ekscytowała się jedna z dziennikarek tuż po zakończeniu pierwszej debaty Komorowski-Duda w ubiegłą niedzielę. „Jednoznacznie zwyciężył, widzę to wśród swoich znajomych w internecie” – ekscytował się działacz przed dziennikarzem radiowym po drugiej, wczorajszej debacie.

Równocześnie coraz częściej słychać na Facebooku skargę, że w ostatnich dniach ciężko tam wytrzymać: we wszystkich postach kampania, a co gorsza w komentarzach jedna wielka kłótnia. Trudno poznać własnych znajomych, z którymi jeszcze niedawno wymieniało się krotochwilne uwagi o filmie, zdjęciu obiadu czy memie z kotem; z którymi jeszcze niedawno wspólnie litowało się nad tragedią w Nepalu albo ekscytowało wynikiem meczu. Jedni drugich wyrzucają ze znajomych, banują, albo przynajmniej serdecznie hejtują.

Wygląda na to, że w swoje społecznościowe życie w sieci jesteśmy tak emocjonalnie zaangażowani, że aż zapominamy o oczywistościach, elementarnych zasadach tego, jak działa komunikowanie się w sieci. Niezbyt dobrze świadczy to o naszej – jak to nazywa Don Tapscott – „cyfrowej dorosłości”. Niby życie większości z nas przynajmniej w znacznym stopniu upłynęło w towarzystwie cyfrowych mediów – przy czym dla wielu wyborców szczególnie cennych i trudnych do pozyskania, czyli tych młodych, jest to w zasadzie doświadczenie całego życia – a raz za razem okazuje się, że sobie z naszymi narzędziami komunikacji zupełnie nie radzimy.

Więc cóż to znaczy, że kandydat został okrzyknięty zwycięzcą przez portale społecznościowe? Przez facebookowych znajomych dziennikarki? A może przez dominujące na Twitterze głosy? Bo chyba nie na Instagramie.

Według danych portalu statista.com w czwartym kwartale 2014 r. z Twittera korzystało zaledwie 10% polskich użytkowników internetu. Według raportu Social Media Polska 2014 ośrodka IRCenter liczba osób dorosłych, które przynajmniej raz w miesiącu korzystały z Twittera, spadła w porównaniu z 2013 r. o 6 procent. Wśród młodych (18-25 lat) z wielkich miast było to nawet 9%. Na Twitterze dominują natomiast tzw. liderzy opinii. Trwa tam intensywna wymiana ćwierknięć i – by pozostać w ramach metafory – stroszenie piórek między publicystami, politykami, aktywnymi medialnie ekspertami i celebrytami. Trudno się dziwić wrażeniu, że wszyscy rozmawiają tam o polityce w spolaryzowany sposób. Bo kto ma rozmawiać o zwyczajnych rzeczach?

Bardzo dużo starań, informatycznej wiedzy i sprytu serwisy społecznościowe wkładają w to, które i czyje wpisy pojawią się nam na wallu. Tak łatwo zapomnieliśmy o słynnym „facebookowym algorytmie”? Ale co ważniejsze, przecież preselekcji znajomych dokonujemy my sami, wpuszczając albo nie wpuszczając kogoś do ich grona. Jeszcze na początku XXI wieku wierzono, że internet stanie się „globalną wioską”, znającą się wspólnotą, że dzięki sieci odkrywać będziemy społeczną różnorodność, przełamywać kulturowe bariery, i stawać się dzięki temu bliżsi i bardziej rozumiejący. Nic podobnego się nie stało, bardziej na miejscu byłaby metafora „globalnego miasta”: zamykamy się na grodzonych osiedlach podobnych do siebie ludzi, do sąsiedniej dzielnicy się nie zapuszczamy, bo słyszeliśmy, że czają się tam kibole. A gdy pojawi się ktoś, kogo bierzemy za kibola – bo się od nas trochę różni - czujemy się zagrożeni.

Wreszcie kolejne, z pozoru oczywiste zjawisko, dobrze opisane już wiele lat temu przez Patricię Wallace w książce „Psychologia internetu” (wydanie polskie 2001 r.): gdy komunikujemy się twarzą w twarz, nasze słowa wspomagane są przez wiele innych kanałów przekazu - mimikę, brzmienie głosu, wygląd, wszelkie te drobiazgi, które nie mają szans przecisnąć się przez wąski i zimny kanał przekazu tekstowego. Komunikując się samym tylko tekstem, odbieramy się nawzajem jako bardziej oschli, stanowczy, agresywni, a wszelkie nieporozumienia się pogłębiają.

Cyfrowa dorosłość wymaga przynajmniej odrobiny cyfrowego dystansu i cyfrowego opanowania. Porozmawiajcie Państwo o filmie, pośmiejcie się z memów z kotami. Jeśli bardzo chcecie, dyskutujcie nawet o wyborach, ale pamiętając, że emotikony nigdy nie zastąpią gry grymasów i gestów, których czytania ewolucja uczyła nas przez tysiące lat. Wybierzcie się na spacer, żeby odetchnąć i zobaczyć ile przyjemnych rzeczy dzieje się poza ekranem.

A po drodze koniecznie idźcie zagłosować.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej