Impulsy i bariery

Czy społeczeństwo będzie sprzyjać skokowi cywilizacyjnemu, czy też będzie hamulcem modernizacji kraju?

29.06.2010

Czyta się kilka minut

Społeczeństwo polskie, mimo odwoływania się polskiej inteligencji do etosu szlacheckiego, ma w gruncie rzeczy chłopski rodowód. Pozostały zeń w mentalności pewnych segmentów społeczeństwa takie postawy, jak poczucie bezpieczeństwa wiązane z lokalnością, wstępna nieufność wobec obcych czy myślenie w kategoriach krótkoterminowego interesu osobistego. Ale innym, potężnym czynnikiem kształtującym postawy jest mitologia romantyczna, która niosła nadzieję w okresie rozbiorów i która nadawała dynamikę Solidarności. Nawet gdyby postulat Marii Janion ("Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi") nie padł, to i tak zostałby zrealizowany, bowiem doświadczenia przeszłości zakodowane w kulturze trwają w formie gotowych wzorów zachowań. Jednak dzisiaj przestrzeń działania romantycznego skurczyła się dramatycznie, szeroko zaś otworzyło się pole dla aktywności pozytywistów, którzy bez wielkich haseł budowaliby infrastrukturę techniczną i społeczną. Czy akces do cywilizacji zachodniej będzie miał twarz Kordiana, czy raczej Wokulskiego? W pierwszym przypadku bylibyśmy postrzegani przez naszych europejskich partnerów jako XIX-wieczny anachronizm. W drugim - jako solidny i obliczalny partner.

Akces do UE każe przedefiniować pojęcie sukcesu; chodzi już nie tylko o sukces Polski, ale także sukces Unii Europejskiej, bowiem jej sukces będzie także naszym. W zglobalizowanym świecie liczą się wielkie organizmy państwowe (USA, Chiny) albo spójne, duże federacje państw. Zdają sobie z tego sprawę liderzy europejscy i wiedzą, że w wyścigu tym wygrać może cała Unia, ale też cała może przegrać.

Dlatego wejście do UE jest dla nas najpotężniejszym impulsem modernizacyjnym. Po pierwsze ze względu na wsparcie finansowe. Po drugie zaś dlatego, że najbardziej rozwinięte kraje Unii są dla nas stałym wyzwaniem i punktem odniesienia.

Drugim impulsem modernizacyjnym jest boom edukacyjny - poziom kapitału ludzkiego podniósł się radykalnie. Trzecim - są mechanizmy rynkowe, a zwłaszcza wolna i uczciwa konkurencja, która zmusza do innowacyjności i rozwoju. Czwartym - Euro 2012. I nie chodzi jedynie o infrastrukturę, lecz też o efekt społeczny: o poczucie przynależności do centrum, a nie zapomnianych peryferii.

Piątym impulsem mógłby być wysiłek elit politycznych i kulturalnych nakierowany na wzrost zaufania społecznego, które jest u nas na katastrofalnie niskim poziomie. Tymczasem modernizacja jest niemożliwa w warunkach głębokich, dychotomicznych podziałów społecznych, z silną nieufnością do tych po przeciwnej stronie.

Szóstym czynnikiem jest promodernizacyjny układ sił politycznych w kraju, dla którego priorytetem będzie miejsce Polski w świecie, a nie cofanie jej do zwietrzałych koncepcji politycznych (określanie suwerenności w kategoriach XVII-wiecznego traktatu westfalskiego czy definiowanie patriotyzmu w kategoriach wrogich wobec innych nacji).

Bariery modernizacyjne można natomiast podzielić na instytucjonalne oraz strukturalne. Spośród pierwszych na czoło wysuwają się niedokończona prywatyzacja, przewlekłość procedur, brak osobistej odpowiedzialności urzędników. Jeśli do tego dodamy znamienną niewydolność wymiaru sprawiedliwości oraz brak symetryczności wobec prawa urzędników i np. przedsiębiorców, to otrzymujemy potężną kotwicę trzymającą na uwięzi marzenia o skoku cywilizacyjnym.

Nie można też oczekiwać skoku cywilizacyjnego, jeśli w nauce dominują archaiczne struktury, a nakłady na badania są zawstydzająco niskie. W nauce pozostali przede wszystkim pasjonaci i hobbyści. Dopóki decydenci nie potraktują poważnie postulatu przejścia do gospodarki opartej na wiedzy, dopóty nasze zdolności innowacyjne będą znacznie niższe niż potencjał intelektualny Polaków.

Pośród barier strukturalnych pierwszą są potężne grupy interesu w gospodarce, którym ulegają politycy, opóźniając reformy. Będzie tak, dopóki nie zostanie dokończona prywatyzacja. Drugą barierą jest mit, że jeśli coś jest finansowane z budżetu państwa, to jest bezpłatne.

Trzecią barierą jest romantyczny etos walki z zagrożeniami, personifikowanymi w postaci uogólnionego wroga. Kiedy takiego wroga realnie nie ma, to trzeba go wynaleźć, choćby poprzez stygmatyzowanie konkurentów politycznych. Taka interpretacja świata źle ukierunkowuje - i w efekcie marnuje - energię społeczną. Żeby umożliwić skok cywilizacyjny, potrzeba zaprzestać wykorzystywania takich postaw dla poparcia własnego ugrupowania i przeorientować zbiorową energię w zestaw celów strategicznych rozwoju Polski.

A ten powinien być wspólny dla wszystkich partii.

Prof. Edmund Wnuk-Lipiński jest socjologiem, rektorem Collegium Civitas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Polonia quo vadis (27/2010)