Imperium kontratakuje naprawdę

Złudzeniem jest myślenie, że członkostwo w NATO i Unii Europejskiej automatycznie chroni Polskę przed ekonomicznym imperializmem Rosji.

07.11.2004

Czyta się kilka minut

W powieści Michała Komara “Trzy" jest kapitalna scena, gdy iluzjonista z Europy przegrywa pojedynek z indyjskim fakirem na “pojawianie" zwierząt. Fakir odnosi zwycięstwo, “pojawiając" słonia. Rzeczywiste zwierzę, olbrzymie i z trąbą, stanęło w hotelowym pokoiku. Przegrany zaledwie “pojawił" owcę. Przypomniałem sobie ten fragment, gdy w zeszłym tygodniu Zbigniew Siemiątkowski w trakcie przesłuchania przed komisją śledczą ds. Orlenu “pojawił" rosyjski imperializm. Zwierzę duże i groźne nagle zjawiło się w Polsce, uruchamiając lawinę komentarzy i pytań. Zdumienie wywołał fakt istnienia czegoś, co wydawało się kwestią iluzji w kraju, będącym członkiem NATO i UE. Były szef Agencji Wywiadu stwierdził bowiem, że Rosjanie “zamienili tanki na ropę" i jesteśmy świadkami nowej odsłony ekspansjonizmu naszego wielkiego wschodniego sąsiada.

Otóż każdy, kto zwracał choć uwagę na to, co działo się w Rosji w ostatnich latach, nie mógł być zaskoczony tą diagnozą. Ekspansywna polityka Rosji ma umocowanie w “Doktrynie Bezpieczeństwa" i “Doktrynie Obronnej" Federacji Rosyjskiej (obydwie przyjęte w 2000 r. i podpisane przez obecnego prezydenta), gdzie wyraźnie pojawiają się wątki “ekonomizacji polityki zagranicznej", oraz w licznych oficjalnych wypowiedziach rozwijających tę ideę. Najgłośniejsza z nich to referat Anatolija Czubajsa (znanego liberała epoki Jelcyna), wygłoszony w Petersburgu w marcu tego roku. Czubajs postulował w nim misję Rosji i jej ideologię w XXI w. jako “liberalny imperializm". Rzecz była o tyle głośna, że referat napisano pod toczącą się wtedy kampanię prezydencką Władimira Putina, której motywem przewodnim były właśnie hasła tradycji Rosji imperialnej. A zwieńczeniem tej kampanii była ceremonia intronizacji prezydenta, której symbolika i oprawa nawiązywały wprost do imperatorskich poprzedników Putina na Kremlu.

Jednak rzecz nie w symbolach czy publicznych wypowiedziach, ale w faktach. A te są następujące: w ciągu ostatnich lat Rosji udało się zmonopolizować przesyłanie ropy i gazu z terytorium b. ZSRR. W dziedzinie energii elektrycznej państwowy monopolista RAO JES (kierowany przez Czubajsa) rozwinął działalność na zewnątrz Rosji zmierzającą do uzależnienia państw ościennych od monopolu dostaw - m.in. ofiarą tej polityki padła Gruzja.

Rosyjskie kompanie naftowe coraz częściej prowadzą swoistą “konkwistę" inwestycyjną zarówno w państwach WNP (złoża), jak i w Europie Środkowo-Wschodniej (rafinerie i sieci dystrybucji). Według ocen specjalistów z branży paliwowej, celem jest stworzenie systemu, w którym Rosjanie są nie tylko monopolistami w wydobyciu i przesyle ropy i gazy, ale również i w przetwórstwie tych surowców oraz w ich sprzedaży końcowej. Fragmentem tej strategii był niedawny spór o kierunek przesyłu ropy naftowej rurociągiem Odessa-Brody na Ukrainie: rosyjsko-brytyjskiej kompanii TNK-BP udało się (przy wsparciu Kremla) doprowadzić do poniechania planów przesyłu tym rurociągiem innej ropy niż rosyjska, wbrew interesom niezależności energetycznej Ukrainy (i Polski zresztą też).

Przykład ten daje asumpt do następnej kwestii: w grze, jaką prowadzą Rosjanie, zysk i udział w rynku nie są jedynym celem. Właśnie na Ukrainie widać to było wyraźnie: przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi obóz Kuczmy i Janukowycza - walczący o zwycięstwo z prozachodnim Juszczenką - zamroził ceny paliw w okresie kampanii wyborczej. Stało się to możliwe dzięki porozumieniu z rosyjskimi kompaniami naftowymi, które w ten sposób wsparły miłego Moskwie kandydata. Taka polityka nie dotyczy jednak tylko państw WNP. Zdaniem obserwatorów na Litwie za “operacją Paksas", która omal nie skończyła się osadzeniem na trwałe prezydenta związanego z Rosją, stały związki tegoż Paksasa z rosyjskim koncernem naftowym Łukoil. Tym samym, który niezmiennie aspiruje do kupna polskiej Grupy Lotos (dawnej Rafinerii Gdańskiej).

Przykład Litwy (a także Łotwy) pokazuje, że złudzeniem jest myślenie, iż członkostwo w NATO lub UE daje automatyczną polisę ubezpieczeniową przed takim zagrożeniem. Tam, gdzie pojawiają się rosyjskie kompanie energetyczne, pojawia się też rosyjska polityka. A to oznacza, że prędzej czy później związek ten staje się coraz bardziej niebezpieczny dla krajów, które nie mają innej alternatywy poza rosyjskimi paliwami. Przykładów na poparcie tej tezy można przytoczyć jeszcze wiele. Podobnie jak przykładów współdziałania kompanii rosyjskich ze służbami specjalnymi Rosji, w postaci oficjalnych porozumień albo obecności w tych kompaniach ludzi z tajnych służb (obecności na tyle licznej, że można mówić o pełnej symbiozie). Dobrze znany w Polsce pułkownik Ałganow, który odnalazł się nagle jako przedstawiciel spółki zależnej od RAO JES i jako rozmówca Jana Kulczyka (patrz tekst na s. 3 - red.), nie stanowi wyjątku, lecz potwierdza regułę.

Opisane powyżej tendencje nie zaczęły się wczoraj. Ich początki sięgają 1991 r. i tzw. doktryny Falina-Skwiecińskiego, w której pierwszy raz przedstawiono możliwość odzyskania przez Rosję pozycji w Europie, utraconej po przegraniu “zimnej wojny", właśnie przez politykę energetyczną. W latach 90., gdy z rozpędu często jeszcze straszono się rosyjskimi czołgami, znaczenie Rosji jako czynnika energetycznego rosło systematycznie i już wtedy można było zaobserwować kierunek tych przemian. Dziś, gdy Kreml wzmacnia kontrolę administracyjną i właścicielską nad własnym sektorem energetycznym, gdy ceny ropy szybują; gdy Rosja jest trzecim eksporterem tego surowca w świecie, a Gazprom największym posiadaczem złóż gazu ziemnego - możliwości polityczne Kremla stają się niepomiernie większe. Tym samym rośnie zagrożenie dla państwowości słabych i skorumpowanych, których energetyka jest zależna od Rosji.

Aby to wiedzieć, nie trzeba ani “służb tajnych i dwupłciowych", ani wiedzy tajemnej dostępnej wybrańcom. Wystarczy czytać bieżące doniesienia ze “źródeł otwartych" i wyciągać wnioski. Toteż najdziwniejsze jest poruszenie, jakie wywołała wypowiedź Siemiątkowskiego. Wygląda bowiem na to, że oczywiste fakty nie docierają do polskiej opinii publicznej i trzeba dopiero skandalu, kładącego się cieniem na części klasy politycznej, by temat powrócił w całej swej oczywistości. Dodajmy: powrócił jako element strategii obronnej jednego z polityków podejrzewanych o sprawstwo tej afery. Linia obrony Siemiątkowskiego przed komisją polega na wykazaniu, że w sprawie Orlenu działał w imię wyższej konieczności, chcąc ograniczyć wpływy pośredników w dostawach ropy do Polski i w trosce o bezpieczeństwo kraju. Nie mnie sądzić, czy Siemiątkowski ma rację, wskazując na firmę J&S jako przykład rosyjskiego ekspansjonizmu. Odpowiedź powinno przynieść zakończenie prac komisji, a jakiekolwiek formułowane sądy w tej kwestii są przedwczesne.

Ale w tej sprawie budzi niepokój płytkość zainteresowania w Polsce tym, co nasz największy sąsiad robi od lat. Brak jakiejkolwiek poważnej refleksji o ewolucji wewnętrznej Rosji i jej skutków dla polskiej racji stanu, skutkuje także tym, że nikt jakoś nie domaga się od władz państwowych czy partii aspirujących do władzy przedstawienia wyrazistej strategii postępowania wobec Rosji, jako czynnika coraz bardziej dominującego w naszym regionie.

Siemiątkowski pobudził na chwilę, jak trąbką na alarm, pytania o naturę procesów, których nasz kraj może być obiektem. Zdumienie z powodu jego słów dowodzi, że Polacy - wydawałoby się, rusofobi od kołyski, pełni nieufności wobec intencji rosyjskich aż po grób - najwyraźniej przysnęli.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2004