Imiona Boga

Nie wolno nawracać na siłę. Postawmy sobie za wzór polskich teologów na soborze w Konstancji: to Polska wniosła wtedy tolerancję religijną do światopoglądu chrześcijańskiej Europy.

26.11.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

MARCIN ŻYŁA: W tygodniku parafii na krakowskim Salwatorze natrafiłem na zdjęcie z 1996 r., na którym modli się Ksiądz razem z muzułmańskim księciem...
KS. JERZY BRYŁA: Turecki książę Andrzej Al Sofi Khan-Arpabili, niegdyś lider społeczności muzułmańskiej w Polsce Południowej, był wtedy w naszym kościele z okazji dnia ekumenicznego. Zaprosiłem go na wspólną modlitwę. Przyszedł wcześniej, aby sprawdzić, jak powinien stanąć, aby być zwróconym w stronę Mekki. Wyszło mu, że przy jednym z filarów – poprosiłem go wtedy, aby cofnął się na środek nawy i tam staliśmy już wspólnie. Pamiętam, że śpiewał u nas przepięknym, przejmującym głosem. Bardzo mu się tu podobało. Przed wejściem do kościoła zdjął buty. Ale kiedy napisał o tym do gazety muzułmańskiej wychodzącej w Londynie, bardzo go tam skrytykowano. Niektórzy współwyznawcy odsunęli się od niego, szykanowali jako tego, który za bardzo wyszedł w stronę jedności.
A jak Ksiądz czuje się w meczecie? Wiem, że to świątynia wzniesiona na cześć jedynego Boga. Mam świadomość, że Chrystus odgrywa w niej inną rolę niż w kościele chrześcijańskim. Kilka lat temu w naszej parafii nocowali studenci z Algierii. Pod koniec pobytu zaprosiłem ich na kolację. Rozmawialiśmy o wiszącym na ścianie krzyżu. Powiedziałem, że jest na nim Jezus – dla chrześcijan Zbawiciel, Syn Boży, który oddał za nich swoje życie. Odpowiedzieli, że było inaczej: Jezus był prorokiem, nie dałby się ukrzyżować. Kiedy chcieli go schwytać, uciekł, a zamiast niego pojmano i ukrzyżowano Judasza. Z kolei, kiedy zaproponowałem księciu Andrzejowi Al Sofi Khan-Arpabili wspólną modlitwę „Ojcze nasz”, powiedział, że ze strony muzułmanina byłoby bluźnierstwem, gdyby Boga nazwać Ojcem. Można go nazywać Wszechmogącym, Miłosiernym, Prawdą i Miłością itd. – muzułmanie mają 99 imion Boga – ale nie Ojcem. Z tych różnic należy zdawać sobie sprawę. Już Jan Paweł II widział potrzebę jednoczenia wszystkich ludzi po to, aby czuli się braćmi i takie idee jak prawda, dobro i pokój stały się uniwersalne. Mahatma Ghandi zaś podczas wizyty w Europie zwrócił uwagę na to, że chrześcijanom brakuje naśladowania Jezusa w jego cnotach i doskonałości oraz wyjścia naprzeciw innym religiom, od których również można czegoś się nauczyć. Bo w każdej religii jest coś z prawdziwego Objawienia Bożego. Jan Paweł II uznawał wszystkich ludzi – z takimi wyznaniami, w jakich wyrośli w zgodzie ze swoją tradycją. Nikt nie jest „winny” tego, że jest katolikiem, muzułmaninem czy żydem.
Od czego zaczyna się tolerancja? Od akceptacji i okazania drugiemu człowiekowi szacunku dla jego poglądów. Trochę jak w przedwojennej piosence: „widzę wszystkie twoje błędy i wady / lecz kocham cię, nie ma na to rady”. Chodzi więc o przyznanie wolności. Każdy ma prawo się wypowiedzieć, pokazać, w co wierzy, podzielić się sobą z innymi. Nie musi to oznaczać akceptacji jego poglądów – w sytuacji, gdy krzyżują się różne spojrzenia na etykę, tolerancja się kończy, ponieważ jej granice wyznacza prawo moralne. Bezgraniczna tolerancja jest możliwa tylko w czasie zabawy, której reguły sami ustalamy. Tolerancja odnosi się bezpośrednio do osób, darzy je szacunkiem. Człowiek ma prawo, by zapewniono mu wolność sumienia, szanowano jego przekonania, umożliwiono poszukiwanie prawdy, dzielenie się opiniami; żeby liczono się z jego przynależnością do różnych organizacji. Przewodnikiem po tolerancji są sumienie i zasady moralne. Chrześcijaństwo zachęca do tolerancyjności w przykazaniu miłości bliźniego. To właśnie nakazuje wierzącym Pan Jezus, a także święty Paweł, który w liście do Efezjan podkreśla, że musimy być dla siebie cierpliwi: jedni dla drugich, w miłości. Tolerancja – podobnie jak sprawiedliwość i prawda – nie istnieje bez miłości. Trzeba jednak pamiętać, że jako pojęcie bywa też nadużywana – tak samo jak miłość, która często nosi cechy egoistyczne. Czasem zamiast miłości chcemy dla siebie dobra i przyjemności, sławy czy stanowisk. Brakuje szacunku do innych. Jak mówił Korczak o miłości – a słowa te można też, jak sądzę, odnieść do tolerancji – wszędzie tam, gdzie jest prawdziwa miłość, jest też i szacunek.
Są jednak tacy, którzy obawiają się samej ekspozycji na drugiego człowieka i jego odmienne wizje świata. Co by Ksiądz im powiedział? Przypomniałbym, że tolerancja to coś innego niż indyferentyzm. Wiąże się z możliwością dialogu. Nie ma względnego dobra lub prawdy – choć można je różnie rozumieć. Są ludzie, którzy zło uważają za dobro – na przykład popierają aborcję. Trzeba dać im możliwość wyartykułowania poglądów, a później przekonywać, że jest inaczej. Do sprzeciwu zobowiązuje chrześcijan prawo naturalne. Możliwość dyskusji, jak też utrzymania swojego zdania i przekonań, są ważne w równym stopniu. Nie wolno nawracać – dosłownie i w przenośni – na siłę. Postawmy sobie za wzór polskich teologów na soborze w Konstancji w XV w.: Polska jako jedna z pierwszych wniosła wtedy tolerancję religijną do światopoglądu chrześcijańskiej Europy. Przypomnijmy sobie Pawła Włodkowica... Przez ćwierć wieku pracowałem w Międzynarodowym Kole Ekumenicznym dla Duszpasterzy Osób Głuchoniemych, w którym było reprezentowanych kilka wyznań. Nigdy nie pytaliśmy się, kto jak wierzy, lecz uczyliśmy się od siebie metod pracy duszpasterskiej, pedagogiki i dydaktyki – dla dobra naszych podopiecznych. Bywa więc, że bez tolerancji utrudniona jest skuteczna praca.
Czy w Polsce szwankuje wychowanie do tolerancji? Jak mówił Johann Heinrich Pestalozzi, szwajcarski psycholog i pedagog z przełomu XVIII i XIX w., takim człowiek zostaje całe życie, jakim był na kolanach matki. Rzeczywiście, zarówno w rodzinie, jak i w szkole za mało uczymy dzieci poszanowania innych poglądów i opinii. Za mało pokazujemy, jak zachować się we wszystkich okolicznościach, jakie niesie życie. Przygotowując człowieka do lotu w kosmos, przez wiele miesięcy uczy się go, jak poruszać się w próżni. Każdy ruch jest wypracowywany bardzo długo. Podobnie i my powinniśmy kłaść nacisk na pokazywanie praktycznych zachowań, dyskusje o tolerancji sprowadzić do konkretu.
Światowe Centrum Tolerancji, które powstaje w Jerozolimie, może pokazać taki konkret? Z pewnością uświadomi nam potrzebę współegzystencji. Na odsłonięciu Pomnika Tolerancji w Jerozolimie w 2008 r. był m.in. Lech Wałęsa. Zaapelował do Żydów i Arabów o wspólną modlitwę, przypomniał, że to także dzięki niej zwyciężyliśmy w Polsce komunizm. I my pod tym pomnikiem rzeczywiście modlimy się razem. Już kilka razy stałem tam z brewiarzem obok przedstawicieli judaizmu i islamu. Przypominałem, że wszyscy uważamy, iż Bóg jest naszym stworzycielem. Gdybym powiedział, że wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga, który jest naszym Ojcem, mogliby zaprotestować muzułmanie. Również mowa musi być tolerancyjna.
Czy za sprawą tego ustępstwa nie odstawił Ksiądz na chwilę swojej tożsamości? Nie, ponieważ katolicy uważają, że Bóg jest stworzycielem nas wszystkich. Modlitwę pod Pomnikiem Tolerancji zakończyłem Psalmem 117: „Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go, wszystkie ludy, bo Jego łaskawość nad nami potężna, a wierność Pańska trwa na wieki”. Nie wolno zrażać innych terminologią. Ustalić wspólną – to podstawa. Filozof ks. Kazimierz Kłósak niemal całe życie poświęcił na zweryfikowanie tego, co najważniejsi filozofowie rozumieli pod kluczowymi dla swoich poglądów pojęciami. Fundator Światowego Centrum Tolerancji w Jerozolimie podkreśla rolę duchownych w doprowadzeniu do jedności. Mają oni zasadniczy wpływ na wychowanie ludzi. Religia ma wciąż największy autorytet. Pamiętam sympozjum na temat etyki, które przed laty odbyło się w Brukseli. Prof. Tadeusz Kotarbiński powiedział wtedy, że każda etyka religijna, choćby nawet najsłabszego systemu religijnego, jest potężniejsza od najlepszej nawet etyki świeckiej. Ponieważ stoi za nią autorytet Boga. Wielu z tych, którzy dziś przyjeżdżają pod jerozolimski pomnik – są to zarówno ministrowie rządu izraelskiego, jak i arabscy książęta – dąży do nawiązywania kontaktów i budowania podstaw koegzystencji na Bliskim Wschodzie. Powołanie Światowego Centrum Tolerancji w Jerozolimie to kolejny krok w dobrym kierunku. Wprawdzie nie od razu przyniesie założony efekt, ale na wszystko potrzeba czasu. W Chrystusa na początku również uwierzyło tylko kilkaset ludzi. Dziś są ich miliony.
Ks. infułat JERZY BRYŁA (ur. 1928) jest wieloletnim duszpasterzem osób głuchoniemych oraz środowisk twórczych Krakowa. Były proboszcz parafii na krakowskim Salwatorze, od kilku lat uczestnik seminariów na temat dialogu międzyreligijnego odbywających się w Jerozolimie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Tolerancja tak!