Imigrant wyborcą

Do wyborów do Parlamentu Europejskiego zostało mniej niż sto dni. Możemy głosować także mieszkając na stałe za granicą. To poważne narzędzie polityczne. Polscy imigranci zaczynają z niego korzystać.

10.03.2014

Czyta się kilka minut

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w drugiej połowie maja. Nie budzą takich emocji, jak krajowe wybory parlamentarne czy prezydenckie – choć przecież ponad 700 posłów i posłanek, którzy zostaną wybrani, będzie współdecydować o polityce unijnej.

W Unii do głosowania uprawnionych jest około 400 mln osób, w tym wielu imigrantów. Rzecz dotyczy nie tylko np. Brytyjczyków mieszkających w Hiszpanii i Hiszpanów mieszkających w Niemczech. A z polskiego punktu widzenia najciekawsze jest polityczne przebudzenie – potężnej – polskiej mniejszości w Wielkiej Brytanii. Ma ona szansę stać się poważną siłą: elektoratem, z którym trzeba się liczyć.

ILE WAŻY IMIGRANT?

W niektórych krajach Unii, także w Wielkiej Brytanii, w tym samym czasie organizowane są wybory samorządowe, a jedne i drugie ściśle powiązane są z aktualną sytuacją polityczną. O swoją pozycję walczą tu rządzący konserwatyści, czując coraz większą konkurencję ze strony Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) z jej otwarcie antyunijną retoryką i zapowiedziami ukrócenia dalszej imigracji. UKIP zyskuje w sondażach, jej przewodniczący Nigel Farage jest przekonany, że ugrupowanie ma szansę na zwycięstwo w maju i że w 2015 r. powtórzy ten sukces w wyborach parlamentarnych. Nic dziwnego, że już w tym roku stawka jest wysoka.

Jednym z głównym tematów kampanii w eurowyborach jest właśnie imigracja, z którą Brytyjczycy mają coraz większy problem. Premier David Cameron zdążył już jakiś czas temu określić otwarcie rynku pracy dla Polaków w 2004 r. jako „olbrzymi błąd”, którego nie należy powtarzać. Potem padł komentarz o zasiłkach na dzieci pozostawione w ojczyźnie, którego imigranci nie powinni pobierać.

Podczas gdy jednak konserwatyści i UKIP wykorzystują problemy związane z imigracją w kampanii wyborczej, można na to spojrzeć inaczej – tak jak jeden z kandydatów z ramienia Liberalnych Demokratów, który w imigrantach dostrzegł wart uwagi elektorat. Jeśli chodzi o Polaków, to – jak wynika z sondażu opublikowanego w „Sunday Times” – głosowaliby oni przede wszystkim na Partię Pracy (prawie 38 proc.), a potem właśnie na Liberalnych Demokratów (17 proc.). Swoją drogą ciekawe, że w tym samym sondażu zapytani o najbardziej skutecznego polityka, umieścili lidera UKIP-u Nigela Farage’a na drugim miejscu.

JESTEŚMY U SIEBIE

I tak jednak największym wyzwaniem jest skłonienie Polaków i innych nowych imigrantów, by poszli do urn. Ciężar przekonywania wzięły na siebie organizacje pozarządowe.

– Naszą kampanię „Jesteś u siebie – zagłosuj” zainicjowało trzech partnerów: Szkoła Liderów, Forum Polska–Irlandia oraz Polish City Club – mówi „Tygodnikowi” Aleksandra Minkiewicz. – Te wybory będą inne: po podpisaniu traktatu lizbońskiego Parlament Europejski ma więcej uprawnień. Głosując, mamy wpływ na to, jak będzie wyglądała polityka Unii przez następnych pięć lat.

Są też jednak bezpośrednie korzyści dla głosujących. Np. rejestrując się do głosowania w Irlandii Północnej, otrzymuje się dokument, który jest brany pod uwagę także przez banki przy udzielaniu kredytu: zwiększa wiarygodność danej osoby.

Polacy mieszkający na stałe za granicą mają prawo nie tylko do głosowania w wyborach europejskich, ale też samorządowych. – Emigranci, którzy wyjechali z Polski po 2004 r., zwykle nie planowali, że zostaną za granicą na stałe. To miało być na chwilę, aby zarobić, dorobić, kupić w kraju mieszkanie. Stało się inaczej, minęło 10 lat, a tym samym okres adaptacji – mówi „Tygodnikowi” Maciej Bator z inicjatywy „Vote! Zagłosuj!”. – Teraz ci emigranci mówią nieźle po angielsku, mają pracę, kupili nieraz dom, ich dzieci chodzą do brytyjskiej szkoły. To moment, by uświadomić im, że wybory samorządowe i ich wynik mają wpływ na ich sytuację.

– Obecna imigracja, ta po 2004 r., jest już zmieszana ze społecznością lokalną, staje się jej częścią. Głosując pokazujemy, że chcemy działać na jej rzecz – podkreśla Minkiewicz.

Tymczasem w wyborach samorządowych chodzi nie tylko o to, by Polacy i inni imigranci poszli do urn. Mogą też kandydować – i to tak naprawdę jest decydujący krok, udowadniający, że są na dobre częścią lokalnej społeczności. Niedawno media obiegła wiadomość o Gosi Konarzewskiej: Polce, która została radną w miasteczku Tiverton w hrabstwie Devon. Do Anglii przyjechała w 2006 r. i tu znalazła swoje „miejsce na ziemi”. Teraz deklaruje, że jej celem jest zbliżenie Polaków i Brytyjczyków.

NIC O NAS BEZ NAS

W Wielkiej Brytanii żyje 450 tys. Polaków uprawnionych do udziału w wyborach lokalnych i do Europarlamentu. – To silna grupa. Jeśli zagłosujemy, będziemy postrzegani jako pełnoprawni członkowie społeczności. Po drugie, jeśli wszyscy pójdą do urn, politycy zastanowią się na przyszłość dwa razy, zanim użyją antyimigracyjnych haseł – mówi Maciej Bator. – Ale jeśli nie będziemy głosować, zawsze będziemy postrzegani jako polityczny margines.

Jak dotąd, w brytyjskim spisie wyborców zarejestrowało się 250 tys. Polaków. Trzeba jeszcze przekonać pozostałe 200 tysięcy. A potem wszyscy muszą zagłosować. Razem z Litwinami, Łotyszami i Portugalczykami – wszystkimi, którzy powinni decydować o kształcie wspólnoty europejskiej. A także o tym, jak są postrzegani w miejscu, gdzie postanowili żyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2014