„Brexit” zawisł nad Brytanią

Opuszczenia Unii Europejskiej chce już połowa Brytyjczyków. Ale rewizja stosunków ze Wspólnotą to tylko jeden z wielu punktów brytyjskiej agendy na rok 2015. Czas jest burzliwy.

03.01.2015

Czyta się kilka minut

Dwuletni książę George, nowa ikona mody Brytyjczyków / Fot. The Duke and Duchess of Cambridge
Dwuletni książę George, nowa ikona mody Brytyjczyków / Fot. The Duke and Duchess of Cambridge

Nieliczni tylko zaprzeczą, że w naszym społeczeństwie panują: marazm, niepokój, rozczarowanie i brak satysfakcji. Nie pamiętam, abym w czasie niemal 80 lat mojego życia – a w sierpniu tego roku będą moje 80. urodziny – zauważył tak wszechobecne poczucie braku kierunku. Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Wydaje się, że sami już tego nie wiemy” – tak pisał w noworocznym felietonie dla dziennika „Daily Mail” znany brytyjski historyk i pisarz sir Roy Strong.

Wprawdzie w ostatnich latach Brytyjczycy doświadczyli kilku wydarzeń, które skutecznie wzmocniły ducha narodowego i napełniły ich optymizmem. Szczególnie rok 2012 był pełen zbiorowych uniesień: Igrzyska olimpijskie w Londynie, jubileusz królowej Elżbiety II oraz pierwsze w historii zwycięstwo Brytyjczyka Bradleya Wigginsa w Tour de France umacniały poczucie wspólnoty i dawały powody do dumy. Potem jednak było gorzej. Ostatnie miesiące 2014 r. przyniosły dramatyczne referendum w sprawie niepodległości Szkocji, które – choć wygrane, niewielką tylko większością przez zwolenników pozostania w Wielkiej Brytanii – wcale nie zamknęło dyskusji na ten temat.

Dziś gorącą kwestią jest zwłaszcza niesłabnąca imigracja na Wyspy, no i oczywiście – powiązane z problemem imigracji – relacje z Unią Europejską. To właśnie w Unii i płynących z „Brukseli” regulacjach, paragrafach, okólnikach i wytycznych Brytyjczycy widzą źródło wielu swoich bolączek. Każda z tych spraw ma bezpośredni wpływ na to, jaka jest Wielka Brytania, jak się zmienia i jaka będzie dla przyszłych pokoleń. To pytania ważne – i ma rację Roy Strong, że niewiele w tej sytuacji poczucia pewności.

Gorąca wiosna 2015

Strong podkreśla, że zaplanowane na maj wybory parlamentarne będą przełomowe – być może nawet najważniejsze od zakończenia II wojny światowej.

Według ostatnich sondaży, z grudnia 2014 r., dwie największe partie – rządzący dziś konserwatyści premiera Davida Camerona i opozycyjna Partia Pracy – mogą liczyć na zbliżone poparcie (odpowiednio: 32 i 34 proc.). Współrządzący w koalicji z Cameronem Liberalni Demokraci walczą o przetrwanie: zamierza na nich głosować tylko 6 proc. Brytyjczyków. Nieoczekiwanie wyprzedzili ich nawet Zieloni, z 8-procentowym poparciem.

Ale, oczywiście, najwięcej emocji budzą sukcesy eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP): po tym jak w 2013 r. osiągnęła dobry wynik w wyborach samorządowych, a w 2014 r. w wyborach do Parlamentu Europejskiego odniosła zwycięstwo – rosną apetyty jej lidera Nigela Farage’a. Teraz w sondażach UKIP uzyskuje ok. 15–16 proc., ale z perspektywą na więcej.

Osobna kwestia to pytanie o wynik wyborów w Szkocji. Po przegranym referendum zwolennicy niepodległości nie złożyli broni – wręcz przeciwnie, grupy obywatelskie, które prowadziły proniepodległościową kampanię, nadal działają. Rekordowy wzrost liczby członków odnotowała też Szkocka Partia Narodowa (SNP). Rosną nie tylko jej szeregi, ale także poparcie dla niej: aż 48 proc. Szkotów deklaruje, że w maju odda swój głos na SNP! Tym samym stała się ona najsilniejszym ugrupowaniem politycznym w Szkocji, detronizując Partię Pracy (ma tam 27 proc. poparcia).

Jeśli ten trend się utrzyma, posłowie wybrani w Szkocji mogą stać się istotną siłą w Westminsterze. Przewodnicząca SNP Nicola Sturgeon nie ukrywa, że to właśnie majowe wybory i osiągnięcie za ich sprawą jak największych wpływów w Londynie są teraz priorytetem jej partii. Wszystko po to, aby uzyskać dla Szkocji kolejne prawa, zwiększające jej autonomię.

Z Unią czy osobno

Ale majowe wybory w Wielkiej Brytanii będą ważnym momentem również dla całej Unii Europejskiej – a to z powodu referendum, które lider konserwatystów, premier Cameron, obiecał Brytyjczykom. Jeśli konserwatyści utrzymają się u władzy, wówczas w 2017 r. na Wyspach miałby odbyć się ów plebiscyt – w sprawie dalszego członkostwa kraju w Unii.

Rzecz w tym, że w chwili gdy Cameron składał tę deklarację, opuszczenie Unii przez Londyn wyglądało na mrzonkę. Tymczasem teraz staje się to scenariuszem całkiem realnym. Według sondaży za wyjściem z Unii opowiada się dziś aż 48 proc. Brytyjczyków; pozostać we Wspólnocie chciałoby jedynie 37 proc. (reszta nadal nie ma zdania).

W tym niezbyt optymistycznym dla zwolenników pozostania w Unii obrazie jest jednak jeszcze cień nadziei. Gdyby Cameronowi udało się doprowadzić do zmodyfikowania zasad członkostwa Londynu w Unii – czytaj: uzyskać dla Brytyjczyków więcej wyjątków od unijnych reguł – wówczas zwolenników „Brexitu” (tj. wyjścia Brytanii z Unii) byłoby znacznie mniej. Sondaże sugerują, że wtedy 42 proc. byłoby za pozostaniem w Unii, a 36 proc. za wyjściem. Jednak niewielu Brytyjczyków wierzy, że Cameronowi uda się przedefiniować relacje z Unią.

„Większa Szwajcaria”?

Jak wynika z ostatniego raportu Eurobarometru – czyli badań opinii publicznej, prowadzanych na zlecenie Komisji Europejskiej – Brytyjczycy są w gronie najbardziej eurosceptycznych narodów Wspólnoty. Podczas gdy 39 proc. wszystkich mieszkańców Unii ma o niej dobrą opinię, takiego zdania jest jedynie 30 proc. Brytyjczyków (na marginesie: Polacy zajmują w tym rankingu pierwsze miejsce – aż 61 proc. z nas myśli o Unii pozytywnie!). A jeszcze ważniejszy może być inny wskaźnik: aż 66 proc. Brytyjczyków uważa, że ich głos w Unii nie ma znaczenia.

Tymczasem opuszczenie Unii przez tak duży i tak ważny kraj jak Wielka Brytania byłoby wydarzeniem bez precedensu. Nieznane są – bo nikt nigdy ich nie potrzebował – zarówno mechanizmy przeprowadzenia takiej operacji, jak też jej koszty, a także konsekwencje.

Nie wiadomo też, jakie miejsce w Europie zajęłaby potem Brytania. Odpowiedź, że byłaby po prostu „większą Szwajcarią”, jest zbyt ogólnikowa... W grę wchodziłaby konieczność nowych regulacji w tysiącach kwestii, jak choćby wymiana paszportów, kwestią kontroli granicznych czy sytuacja prawna dwóch milionów Brytyjczyków, którzy mieszkają teraz w krajach Unii. W gruncie rzeczy zmieniłoby się wszystko.

A jakby tego było mało – to referendum mogłoby wywołać kolejne. Bo akurat Szkoci z Unii wychodzić nie chcą i w przypadku „Brexitu” mogą żądać własnego, kolejnego referendum...

Niech żyje monarchia!

W zapowiadającym się burzliwie roku 2015 jest też jednak pewne wydarzenie krzepiące: we wrześniu królowa Elżbieta II pobije rekord swojej praprababci, królowej Wiktorii – i zostanie najdłużej zasiadającą na tronie brytyjską władczynią. Jej rządy trwają od 63 lat. To oznacza, że dla większości Brytyjczyków jest jedyną królową, jaką pamiętają. I czymś więcej niż królową: jest instytucją, opoką, jedynym stałym punktem w niepewnych czasach.

W grudniu 2014 r. jedna trzecia Brytyjczyków deklarowała, że to właśnie królowa (a zaraz po niej jej wnuk książę William z żoną księżną Kate) jest najważniejszym moralnym przywódcą kraju. Dla porównania: David Cameron okazał się najlepszym przywódcą jedynie dla 8 proc. ankietowanych, co dało mu niewiele lepszy wynik niż piłkarza Davida Beckhama (7 proc.).

Coraz popularniejszymi twarzami monarchii są dziś księżna Kate i jej syn George – urodzony w 2013 r. przyszły następca tronu (tj. trzeci w kolejce). To, w jakich ubraniach pojawiają się William, Kate i George, kształtuje masowe gusta i napędza sprzedaż. Portal sprzedaży internetowej eBay ogłosił, że w 2014 r. to właśnie niespełna dwuletni George okazał się ikoną mody i największą inspiracją dla kupujących – większą niż celebrytka Kim Kardashian. Po tym, jak na jednym ze zdjęć malec pokazany został w staromodnym bezrękawniku z wydzierganymi nań strażnikami Pałacu Buckingham, taki sam lub podobny zapragnęło kupić 170 tys. rodziców!

Zestawienie z Kim Kardashian – znanej z obfitych kształtów oraz z tego, że jest znana – nie jest tu przypadkowe. Choć bowiem królowa dalej jest postacią posągową i opoką, to sama rodzina królewska stała się w powszechnym postrzeganiu swego rodzaju celebrytami, których życie chętnie się podgląda na łamach kolorowych magazynów. To już jednak bardziej na zasadzie ucieczki od codzienności niż szukania – jak w przypadku Elżbiety – realnego wsparcia.

Noworoczny pesymizm

Ze wspomnianego raportu Eurobarometru wynika również, że największą bolączką Brytyjczyków – jeśli chodzi o sytuację w Unii – jest imigracja. I że niemal połowa z nich jest też przekonana, iż jeśli chodzi o kryzys ekonomiczny na rynku pracy, to najgorsze dopiero przyjdzie. Tego pesymistycznego obrazu dopełnia sondaż YouGov, z którego wynika, że większość obywateli (63 proc.) nie podjęła żadnych noworocznych postanowień. A ci, którzy coś w Nowym Roku chcą zmienić, nie mają wielkich planów: ot, będą więcej ćwiczyć i mniej jeść...

„2015 nie będzie łatwym rokiem. Nie będzie »chleba i igrzysk«, które mogłyby zająć umysły społeczeństwa i odwrócić jego wzrok od możliwej okrutnej rzeczywistości. Nie będzie królewskiego jubileuszu jak w 2012 r. Tylko kolejne dziecko księżnej Cambridge może nas pocieszyć” – podsumowywał w „Daily Mail” sir Roy Strong.

Jesienią 2014 r. poinformowano, że drugie dziecko Williama i Kate przyjdzie na świat w kwietniu 2015 r., a więc tuż przed wyborami parlamentarnymi. Być może nie od rzeczy byłoby przeprowadzenie sondażu, czy narodziny kolejnego delfina – dla wielu niewątpliwy zastrzyk optymizmu – wpłyną także na zachowanie wyborców... Ale chyba nikt takiego sondażu jeszcze nie przeprowadził. Na razie?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2015