Horror nieczystego sumienia

Ważniejszy od pytań „kto zabił?” i „czy to były duchy?” jest w serialu „Nadciąga noc” problem tego, jak daleko możemy się posunąć, by uciec od konfrontacji ze złem, które popełniliśmy.

31.05.2021

Czyta się kilka minut

Bertie Carvel w serialu „Nadciąga noc” / MATERIAŁY PRASOWE
Bertie Carvel w serialu „Nadciąga noc” / MATERIAŁY PRASOWE

Noc, deszcz, mrok, ktoś dzwoni do drzwi schludnego domku za miastem. Otwiera młody mężczyzna: za drzwiami stoi zgarbiony, starszy od niego człowiek z długimi, niechlujnymi włosami, można by go wziąć za bezdomnego. „Co tu robisz, nie możesz tu przychodzić” – mówi właściciel domu. „Rozkopują las” – odpowiada tamten, co wyraźnie porusza jego rozmówcę. Tak zawiązuje się akcja w miniserialu „Nadciąga noc”. W następnych odcinkach, gęsto przetykanych retrospekcjami, dowiemy się, co kryje się w lesie i jaki sekret łączy obu mężczyzn.

Serial jest adaptacją powieści Brytyjczyka Neila Crossa. Cross sam napisał scenariusz wszystkich odcinków – bardziej niż jako pisarz znany jest jako scenarzysta i serialowy showrunner. Ostatnio mocno zajęty. Oprócz „Nadciąga noc” (dostępne na platformie VOD Canal+) niedawno premierę miała jego serialowa adaptacja „Wybrzeża moskitów” (dostępna na Apple Tv), książki Paula Theroux o szalonym wynalazcy, który ucieka od pustki i konsumpcjonizmu Stanów na półdzikie wybrzeże Hondurasu. Wcześniej zekranizował ją Peter Weir w 1986 r.

Melodramat, makabra

Najważniejszym serialem Crossa, który wyrobił mu markę jako twórcy telewizyjnemu, zapewnił rzesze fanów i wrogów, jest policyjny serial „Luther”. Na przestrzeni prawie dziesięciu lat (2010-19) powstało w sumie 21 odcinków, pięć krótkich sezonów – całość można zobaczyć w Polsce na HBO Go.

„Luther” skupia w stężonych dawkach wszystko to, co jednych w twórczości Crossa zachwyca, innych odstręcza: mroczny, przytłaczający nastrój, zamiłowanie do melodramatycznej przesady, teatralnej, czasem wręcz groteskowej makabry, wreszcie głębokiej moralnej ambiwalencji. Tytułowym bohaterem serii jest czarnoskóry detektyw londyńskiej policji, John Luther. Pracuje nad szczególnie trudnymi przypadkami, ściga psychopatycznych morderców, sprawców wyjątkowo okrutnych zbrodni.

Zbrodniarze na celowniku Luthera traktują mord jak dzieło sztuki, jak scenę, na której inscenizują swój teatr ciała i okrucieństwa. Zbrodnia jest w „Lutherze” zagadką domagającą się interpretacji i odczytania, tak jak czyta się ukryte w dziele sztuki sensy i treści. Praca detektywa jest dla głównego bohatera sztuką interpretacji: frustrującą, ciągle napotykającą opór, wymagającą całkowitego poświęcenia się, wręcz obsesyjnego podejścia do przedmiotu „lektury”. W jednym z odcinków Luther mówi, że jako młody chłopak interesował się literaturą, cały czas widzimy go otoczonego książkami, być może gdyby nie odczytywał wskazówek zapisanych w zmasakrowanych ciałach, byłby dobrym krytykiem lub redaktorem.

Każdy sezon przynosi coraz bardziej dramatyczne zbrodnie i stojące za nimi mroczne postaci. Bliźniaków rywalizujących ze sobą o to, kto zrani lub zabije więcej osób w miejscach publicznych. Zaburzonego byłego wojskowego, który zmanipulowany przez ojca morduje policjantów, by wymusić redukcję wyroku dla swojego rodzica. Okultystę co dekadę porywającego młodą matkę, by użyć jej krwi do swoich rytuałów.

Poruszamy się w mrocznej, upadłej rzeczywistości. Londyn z serialu jest pełen przemocy, brudnych, sypiących się, porzuconych przestrzeni: rozpadających się bloków komunalnych, opuszczonych fabryk, pustych magazynów, niszczejących nadbrzeży. Odkąd ostatecznie rozpada się jego małżeństwo, Luther mieszka w kolejnych mieszkaniach wyglądających jak pustostany przeznaczone do rozbiórki – nie wiadomo, czy żyjąc w ten sposób zadaje sobie jakiś rodzaj pokuty, czy po prostu policjanta w Londynie nie stać na wynajęcie niczego lepszego.

Jak często narzekali krytycy „Luthera”, zbrodnia jest w serialu tak komiksowo przesadzona, że trudno ją traktować poważnie, a fabuły grzeszą melodramatyczną przesadą. Te same zarzuty pojawiają się przy okazji „Wybrzeża moskitów” – Cross zapełnił świat powieści Theroux galerią postaci jakby wziętą z serialu „Narcos”, przefiltrowanego przez mrok pierwszego sezonu „True Detective” i barokową wyobraźnię godną najbardziej ekscentrycznych twórców spaghetti westernu.

Dla widzów kupujących estetykę autora „Luthera” podobne zarzuty wynikają z niezrozumienia konwencji. Teatralna przesada, skłonność do melodramatycznych efektów oraz gra z jawnie pulpowymi motywami i schematami narracyjnymi stanowią istotę produkcji Crossa, główne źródło przyjemności, jakie wywołują. Seriale takie jak „Luther” są prawdziwe właśnie w swojej przesadzie, pokazują w wykrzywionym zwierciadle makabreski obraz szalonego świata, który „wypadł z formy”, w ten czy inny sposób doświadczanego przez nas wszystkich.

Droga w mrok

Cross ma też wielki talent do pisania postaci, które nawet jeśli bywają komiksowo przesadzone, to bronią się na ekranie. Doskonałym przykładem jest Alice Morgan (chyba najlepsza rola w karierze Ruth Wilson) z „Luthera”: wybitnie inteligentna naukowczyni, która morduje swoich rodziców – najpewniej z nudów, może z braku intelektualnych wyzwań albo z potrzeby stworzenia zbrodni doskonałej, zagadki, której nikt nie będzie w stanie rozwiązać.

Luther prowadzi śledztwo w sprawie śmierci rodziców kobiety, od początku podejrzewa Alice, jednocześnie nie jest w stanie zgromadzić dowodów zdolnych obronić się w sali sądowej. Relacja między nim i Alice szybko wykracza poza formułę „policjant i ścigana przez niego podejrzana”. Alice wchodzi głęboko w życie Johna, staje się jego stalkerką, z czasem zaczyna ich łączyć głęboka, pełna napięć emocjonalna relacja. Kobieta działa jako ktoś w rodzaju mrocznego „anioła stróża” Luthera, usuwa kolejne zagrożenia i przeszkody stające na drodze policjanta, korzystając ze swojej wybitnej inteligencji, talentu do zbrodni oraz luksusu działania poza wszelkimi granicami prawa. Czasem zastanawiamy się nawet, czy Alice Morgan naprawdę istnieje, czy nie jest uosobieniem mrocznej strony osobowości głównego bohatera, jego przemocowych czy wręcz morderczych instynktów.

Luther ma bowiem skłonność do działania poza granicami prawa, porusza się nieustannie w sferze etycznej ambiwalencji. Z każdym kolejnym odcinkiem przesuwa się coraz dalej poza granicę prawa. Traci żonę, rozpadają się jego związki i wszystkie relacje, które łączyłyby go z „normalnym życiem”, z czymś innym niż obsesyjna, psychicznie wyniszczająca praca. Chce pomóc ludziom znajdującym się w beznadziejnej sytuacji – jakiekolwiek jednak byłyby jego motywacje, zmierza wprost ku miejscu, z którego coraz trudniej wyobrazić sobie powrót do normalnego życia po jasnej stronie prawa.

Tej transformacji nie udałoby się pokazać na ekranie, gdyby nie fenomenalna rola Idrisa Elby. Elba miał wcześniej na koncie świetną rolę Stringera Bella w „Prawie ulicy” – gangstera z Baltimore czytającego Adama Smitha i marzącego o przekształceniu się w poważanego człowieka biznesu – ale dopiero rola Luthera zrobiła z niego gwiazdę, przymierzaną czasami nawet do roli Jamesa Bonda. Elba nadaje postaci policjanta koniecznego ciężaru, charyzmy, gwiazdorskiego magnetyzmu. Wydobywa na ekranie wszystkie jego paradoksy: błyskotliwą inteligencję, skłonność do obsesyjnego pracoholizmu, gotowość do łamania reguł w imię większego dobra, postawę jedynego szlachetnego romantyka w przegniłym, cynicznym świecie, równie jak do szlachetności zdolnego do przemocy, destrukcyjnych i autodestrukcyjnych zachowań.

Komiksowy złoczyńca

W „Nadciąga noc” Cross jest blisko klimatów „Luthera”. Serial pokazuje bohatera, który jak we śnie, sam nie do końca świadomy tego, co właściwie robi, przekracza kolejne etyczne granice. Nie zdradzę tu niczego, czego nie dowiedzieliby się państwo z trailera i pierwszych minut serialu, gdy napiszę, że tym, co łączy dwójkę mężczyzn ze wspomnianej na początku sceny, jest zakopane w lesie ciało młodej kobiety. Dopiero w połowie serii dowiadujemy się, jak wyglądały okoliczności tragedii i kto ponosi za nią winę. Od początku wiemy natomiast, że Nathan, mężczyzna mieszkający w domu, do którego drzwi puka stary znajomy, Bob, poślubił siostrę pochowanej w lesie dziewczyny. Ich wspólny dom pełen jest zdjęć ofiary, wygląda jak wystawione zmarłej sanktuarium, ciągły wyrzut sumienia Nathana.

„Luther” sprawdzał się jako gatunkowa hybryda: łączył w sobie klasyczny policyjny dramat proceduralny (zbrodnia jako intelektualna zagadka do rozwiązania) z „brudnym”, realistycznym kinem gangsterskim, a nawet elementami horroru, wprowadzanymi przez najbardziej przerażających zbrodniarzy, których ścigał tytułowy bohater. Podobną hybrydą jest „Nadciąga noc”.


Czytaj także: Bartosz Staszczyszyn: Mniej znaczy więcej


Serial rozwija się wedle reguł kryminału, podstawowe pytanie brzmi, „kto właściwie zabił?”, co stało się feralnej nocy, która tak głęboko naznaczyła Boba i Nathana? Ta zagadka podszyta jest motywami z zupełnie innej konwencji: gotyckiego horroru. Wielokrotnie zastanawiamy się, czy właśnie nie weszliśmy w rejon opowieści o duchach, nawiedzeniach, zmarłych zza grobu domagających się sprawiedliwości, której odmówiono im za życia. Nawet po obejrzeniu wszystkich odcinków wciąż zadajemy sobie pytanie, czy nadprzyrodzone siły były, czy nie były tu czynne.

Zarówno kryminalna zagadka, jak i gotycki horror budują główny wątek: psychologiczny dramat nieczystego sumienia, w jaki uwikłani są Bob i Nathan. Ważniejszy od pytań „kto zabił?” i „czy to duchy?” jest w „Nadciąga noc” problem tego, jak daleko gotowi jesteśmy się posunąć, by zagłuszyć wyrzuty własnego sumienia, jak ucieczka od konfrontacji ze złem, które się popełniło, prowadzi do dalszych przekroczeń.

Temat ten z pewnością bliski jest także bohaterowi „Luthera”; Bob wygląda zresztą trochę jak komiksowy złoczyńca z tego serialu. To były naukowiec zajmujący się w swojej pracy nawiedzeniami – ekscentryczne teorie i praktyka badawcza skutkują wyrzuceniem go z uniwersytetu. W centrum dramatu stoi jednak nie on, ale Nathan. Postać będąca przeciwieństwem Johna Luthera: ostentacyjnie niecharyzmatyczna, zwyczajna, szara, z pozoru biernie poddająca się wydarzeniom, niezdolna stanąć w prawdzie wobec samej siebie.

Wcielający się w Nathana, znany z serialu „Rok za rokiem” Russell Tovey tworzy wybitną kreację, zmuszając nas, byśmy przejęli się losem antybohatera bez właściwości, byśmy zrozumieli jego dziwne, pozornie irracjonalne wybory na czele ze związkiem z siostrą kobiety, w której zniknięcie był uwikłany. W kreacji Toveya ta nijakość Nathana, jego słabość i bierność pozwalają w pełni wybrzmieć moralnemu dramatowi.

Recenzentka „Guardiana” napisała, że gdyby rola Toveya pojawiła się w bardziej prestiżowej produkcji albo w filmie pełnometrażowym, aktora czekałyby pewnie przynajmniej nominacje do najważniejszych nagród. Tak, czasem można odnieść wrażenie, że „Nadciąga noc” i inne produkcje Crossa jeszcze lepiej wyglądałyby na wielkim ekranie. Komiksowe postaci z „Luthera” byłyby bardziej na miejscu w kinie, a dramat Nathana mógłby jeszcze silniej wybrzmieć skondensowany do formuły kinowego ­widowiska.

Niedawno ogłoszono, że w planach jest kinowa wersja „Luthera” – nie wiadomo, czy film zacznie się tam, gdzie skończył się ostatni jak dotąd odcinek serialu, czy przedstawi zupełnie inną historię. Z pewnością wielki ekran daje szansę na pełniejsze wykorzystanie potencjału tej postaci i pisarstwa Crossa – pod warunkiem, że machina kinowej produkcji nie wygładzi chropowatości, brudu, surowości, melodramatycznej przesady oraz klimatu moralnej ambiwalencji, które nadają smak jego ­telewizji.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021