Heidenau jak NRD

Niemcy obchodzą 25-lecie zjednoczenia. Czy fakt, że schroniska dla uchodźców płoną częściej na Wschodzie, ma związek z dawnym podziałem?

27.09.2015

Czyta się kilka minut

Mieszkańcy Heidenau w Saksonii żądają referendum w sprawie przyjmowania imigrantów, 26 sierpnia 2015 r. / Fot. Tobias schwarz / AFP / EAST NEWS
Mieszkańcy Heidenau w Saksonii żądają referendum w sprawie przyjmowania imigrantów, 26 sierpnia 2015 r. / Fot. Tobias schwarz / AFP / EAST NEWS

Rok 2015 będzie dla Niemiec rokiem rekordów. Wyjątkowo wysoka jest nie tylko liczba uchodźców i migrantów, którzy przybyli lub jeszcze przybędą do Republiki Federalnej. Wyjątkowo niskie jest bezrobocie (ledwie 6,7 proc.), a przedsiębiorstwa odnotowują wyjątkowo duże zyski, na czym korzystają też ich akcjonariusze. Indeks giełdowy „Dax” poradził sobie z niedawnym załamaniem na chińskich rynkach finansowych. A konsumenci są najwyraźniej w dobrych nastrojach – mimo kryzysowej atmosfery nad Europą, kupują na potęgę, napędzając produkcję i usługi...

Tak, 25 lat po zjednoczeniu Republice Federalnej powodzi się dobrze – mimo kryzysu strefy euro i kryzysu greckiego, mimo nowej „zimnej wojny” z Rosją, mimo kryzysu uchodźczego. Gdy w tę sobotę, 3 października, świętowane będzie pokojowe połączenie w 1990 r. „starej” Republiki Federalnej z dawną komunistyczną NRD, zjednoczone od ćwierć wieku Niemcy będą prezentować się jako kraj sukcesu. A prezydent Gauck i kanclerz Merkel, oboje wywodzący się z NRD, będą powtarzać z dumą, że niemiecka jedność stała się faktem.

Ich deklaracje mają oparcie w sondażach. Niemcy są zadowoleni: i ci z Zachodu, i ci ze Wschodu, niemal w równym stopniu. Od lat już „West” i „Ost” upodabniają się do siebie, a różnice, kiedyś wielkie, są coraz mniejsze. Z badań nastrojów, jakie prowadził uniwersytet Halle-Wittenberga, wynika, że ogromna większość Niemców – 90 proc. w „starej” RFN i 82 proc. w byłej NRD – uważa demokrację za najlepszą formę rządów. A cztery piąte wszystkich Niemców jest dziś zgodnych, że zjednoczenie przyniosło generalnie korzyści.

„Ostalgia” za minionym
Jednak w ciągu minionych 25 lat nastroje nie zawsze były tak dobre. A zjednoczenie – faktyczne, nie tylko formalno-prawne – okazało się trudniejsze, niż początkowo sądzono. Właściwie to zaraz po 1990 r. nastroje „siadły”: euforia ulotniła się już na początku lat 90., gdy po obu stronach niedawnej granicy stało się jasne, jak ogromne będą koszty zjednoczenia. Wessis (zachodniacy) ubolewali nad coraz wyższymi transferami finansowymi na Wschód. Z kolei w byłej NRD doszło do załamania gospodarczego: socjalistyczne zakłady okazały się niekonkurencyjne w zderzeniu z zachodnią gospodarką, niemal 2 mln mieszkańców wschodnich landów, jak teraz mówiono na byłą NRD, straciło pracę (gdy NRD liczyła 16 mln mieszkańców).

W efekcie szybko zrodziła się legenda o Besserwessis (wymądrzających się zachodniakach) i Jammerossis (narzekających nieustannie wschodniakach). Niemniej – legendy legendami, a na kwitnące krajobrazy, które nowym obywatelom obiecał pochopnie Helmut Kohl, kanclerz jedności, wielu mieszkańców wschodnich landów rzeczywiście musiało czekać długo bądź nadaremnie.
Kto zaś nie chciał czekać, ten pakował dobytek i jechał do zachodnich landów, za pracą i lepszym życiem. Skutkiem był paromilionowy eksodus ze Wschodu na Zachód – w liczbach porównywalny nawet z tamtym poprzednim, sprzed 1961 r. (zanim władze NRD zbudowały mur berliński, uszczelniając granicę). Począwszy już od jesieni 1989 r., co roku do zachodnich landów przenosiły się setki tysięcy ludzi – zwykle tych młodszych, lepiej wykształconych, mających lepszy zawód (jak lekarze, inżynierowie, robotnicy wykwalifikowani).

A ci, którzy zostali we wschodnich landach, coraz częściej powtarzali, że „kiedyś, za NRD, było lepiej”. „Ostalgia” – tak nazwano to zjawisko. Nie było to bynajmniej pragnienie powrotu do tzw. realnego socjalizmu, lecz rodzaj nostalgii za mizerotą i monotonią życia codziennego w NRD – życia, owszem, może mało atrakcyjnego i bez perspektyw, ale za to znanego, opatrzonego i w jakiejś mierze stabilnego, dającego poczucie przewidywalności.

W portfelach i umysłach
Dziś „Ostalgia” należy do przeszłości. Poziom życia w landach zachodnich i wschodnich jest coraz bardziej zbliżony. A jednak, jak zauważają socjologowie, w niektórych sprawach utrzymują się nadal spore różnice. Okazuje się, że aby zapanowała „jedność w głowach”, trzeba więcej niż jednego pokolenia. „Wszędzie widać nadal starą granicę między NRD i Republiką Federalną. Skutki podziału Niemiec okazują się trwalsze, niż sądziło wielu w 1990 r.” – stwierdzają autorzy z berlińskiego Institut für Bevölkerung und Entwicklung (Instytutu Badań nad Społeczeństwem i Rozwojem), którzy analizowali niejako stan niemieckiej jedności.

Jeśli chodzi więc np. o dochody, różnice zmniejszają się, ale nadal są widoczne. Niemiec z byłej NRD zarabia statystycznie trzy czwarte tego, co mieszkaniec zachodnich landów. Podobne różnice widać w emeryturach. Nic dziwnego, że mieszkańcy wschodnich landów wydają mniej na konsumpcję, co widać zwłaszcza w przypadku popytu na produkty droższe, luksusowe.

Różnice widać też w kwestiach religijnych. Trzy czwarte mieszkańców wschodnich landów nie należy do żadnego z wielkich Kościołów chrześcijańskich – odwrotnie niż w landach zachodnich. Można by dodać: ciągle jeszcze, bo jeśli idzie o sekularyzację, landy zachodnie powoli idą śladem wschodnich landów. Tu zaś religijność, i tak słaba, staje się coraz słabsza. Wbrew nadziejom niektórych, po 1990 r. w byłej NRD nie doszło do renesansu chrześcijaństwa – ateizacja, w NRD będąca elementem polityki państwa, okazała się mieć trwałe skutki. A nawet gorzej: o ile 25 lat temu na terenie byłej NRD do obu Kościołów należało 37 proc. ludności, dziś jest to tylko 23 proc. Można więc powiedzieć, że po zjednoczeniu Niemcy stały się bardziej ateistyczne.

A także – bardziej antyamerykańskie. Od 1990 r. w kraju widać narastanie antyamerykanizmu jako postawy społecznej, a wydarzenia ostatnich lat – wojny w Iraku i Afganistanie, afera podsłuchowa – sprawiły, że nastroje takie jeszcze się nasiliły. Jeśli chodzi o wschodnie landy, w przypadku ludzi starszych można tu mówić o „długim trwaniu” kanonów NRD-owskiej propagandy, dla której Stany Zjednoczone były inkarnacją „kapitalistycznego diabła”. Ale trzeba też odnotować, że od wybuchu kryzysu rosyjsko-ukraińskiego na terenie byłej NRD nie zmalała, ale wzrosła liczba tych, którzy skłonni są akceptować czy choćby tylko rozumieć politykę Rosji Putina.

Wobec uchodźców
Najbardziej jednak wyraźne różnice między Niemcami z landów wschodnich i zachodnich widać dziś w sferze postaw wobec imigracji i uchodźców. Fakty są takie: na obszarze dawnej NRD odsetek osób z tzw. kontekstem migracyjnym (tj. imigrantów lub potomków imigrantów) jest mały: poniżej 5 proc. Inaczej w landach zachodnich, gdzie w wielkich miastach bywa, że nawet co czwarty mieszkaniec ma kontekst migracyjny. Mowa nie tylko o Turkach, ale też Włochach, Chorwatach, Serbach, Polakach itd. Tymczasem, gdy idzie o postawy, niechęć wobec imigrantów (czy też wobec cudzoziemców, azylantów itd.) jest zdecydowanie większa w landach wschodnich.

Widać to zwłaszcza tego lata i jesieni, w obliczu obecnej „wędrówki ludów”. Ataki na schroniska dla azylantów (zwykle podpalenia) zwiększają się dramatycznie zwłaszcza w landach wschodnich. Wprawdzie miejscowi politycy bronią się przed zarzutem, że prawicowy ekstremizm i/lub niechęć do cudzoziemców są tu silniejsze, ale z faktami i liczbami nie sposób polemizować – one są jednoznaczne.

Zjawisko to nie pojawiło się ostatnio, choć teraz jest bardziej widoczne. Niemniej już począwszy od 1990 r., na terenie byłej NRD odnotowywano nieproporcjonalnie wiele przestępstw o podłożu rasistowskim i/lub mających związek z prawicowym ekstremizmem. Także partie skrajnej prawicy, jak NPD, odnotowują tu w wyborach lepsze wyniki niż w „starej” Republice Federalnej. Spośród 359 odnotowanych dotąd ataków na uchodźców i/lub ich schroniska, aż 215 miało miejsce we wschodnich landach, tu zaś najwięcej w Saksonii. Nadreprezentatywność obszaru byłej NRD w tej statystyce stanie się jeszcze bardziej wyraźna, gdy odnotujemy, że we wschodnich landach mieszka tylko jedna piąta ludności Niemiec.

Przyczyn tego zjawiska szukać należy bez wątpienia w nieistniejącej od 25 lat komunistycznej NRD. Wprawdzie jej władze chętnie szermowały hasłem internacjonalizmu, ale w istocie utrzymywały w kraju klimat izolacji od świata, pielęgnując specyficzną mentalność, niechętną cudzoziemcom czy szerzej: wpływom zewnętrznym (rzecz jasna, za wyjątkiem bratniego Związku Sowieckiego). Dotyczyło to nie tylko wrogiego Zachodu, ale też np. Polaków. W Berlinie Wschodnim obawiano się, że obywatele NRD mogą zarazić się „wirusem Solidarności”. Może więc nie należy się dziwić, że na demonstracjach antyuchodźczych na terenie byłej NRD pojawiają się dziś flagi rosyjskie... parę razy odnotowano na nich nawet flagi rosyjskich „republik ludowych”, które istnieją na wschodniej Ukrainie!
Trafny był, paradoksalnie, ów niezwykły plakat, który nieśli wzburzeni mieszkańcy Heidenau, gdy protestowali przeciw umieszczeniu w tym saksońskim miasteczku schroniska dla uchodźców. Napisali na nim: „Nie chcemy, żeby było tu jak w Niemczech Zachodnich!”. Ludzie, którzy wznoszą takie hasło, chyba rzeczywiście nie chcą otwartości na świat, ani tolerancji, ani innych wartości, na których ufundowano Zachód...

Można więc mieć nadzieję, że gdy 3 października wygłaszane będą państwowotwórcze przemówienia – o zjednoczeniu jako historii sukcesu – politycy nie przemilczą także tego niechlubnego aspektu, który swe oblicze pokazał np. w Heidenau. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2015