Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prowadzona przez ostatnie kilkanaście dni polityczna operacja Gowina obliczona na storpedowanie majowych wyborów to jedna z najbardziej zdumiewających wojen w obozie władzy. Pokazała nie tylko to, jak bardzo podzielona jest Zjednoczona Prawica. Przede wszystkim okazało się, że na progu gigantycznych kłopotów gospodarczych i społecznych, obóz władzy bliski jest destabilizacji. Gowin odchodzi, bo wypowiedział wojnę Jarosławowi Kaczyńskiemu i ją przegrał. W dodatku, przegrał też z własną partią, której większość wojny z Kaczyńskim nie chciała. Trzeba to powiedzieć jasno: moment kryzysu, emocje głównych graczy i finałowe rozwiązanie pokazują, że Zjednoczona Prawica to projekt, który politycznie już jest skończony, choć formalności rozwodowe mogą jeszcze potrwać.
Zarzewiem konfliktu stała się data wyborów prezydenckich. Gowin sprzeciwiał się głosowaniu 10 maja przekonując, że wysłanie 30 mln ludzi do urn w sytuacji, gdy szaleje wirus to epidemiczne i polityczne samobójstwo. Wicepremier korzystał z sytuacji — bez 18 posłów jego partii PiS nie ma większości w Sejmie — postawił veto. Nie przekonało go nawet to, że Kaczyński postanowił zorganizować głosowanie 10 maja wyłącznie korespondencyjnie.
Gowin zaproponował własne rozwiązanie: zmianę konstytucji przedłużającą kadencję Andrzeja Dudy do siedmiu lat. Po tej kadencji, kończącej się w 2022 r., Duda nie mógłby się ubiegać o reelekcję. Taki wariant był dla PiS do przyjęcia, bo dawał Kaczyńskiemu spokój na trudny czas rządzenia podczas epidemii i tuż po niej.
CZYTAJ TAKŻE
Kłopoty zaczęły się, gdy Gowin nie zrealizował swoich zapowiedzi. Obiecał Kaczyńskiemu poparcie PSL dla takiej zmiany konstytucji. To miało zwiększyć presję na PO, żeby także poparła taki sposób na przełożenie wyborów — bez zgody Platformy to byłoby niemożliwe. Tyle, że ludowcy zostawili Gowina na lodzie. Kaczyński był wściekły. Wrócił do pomysłu wyborów korespondencyjnych 10 lub 17 maja i postawił na czele Poczty Polskiej wiceministra obrony, co ma gwarantować karny przebieg głosowania.
Dymisja Gowina to usunięcie ostatniej przeszkody na tej drodze. Wicepremier odchodzi w samotności, bo jego partia zostaje w rządzie, a większość jej posłów jest skłonnych poprzeć PiS w sprawie wyborów.
Autor jest dziennikarzem onet.pl, stale współpracuje z "TP"
Tekst jest zaktualizowaną wersją komentarza, który został opublikowany w TP 15/2020 >>>
CZYTAJ WIĘCEJ: WYBORY PREZYDENCKIE 2020 >>>