Gorsza sfera budżetowa

Co trzecia organizacja pozarządowa musiała zeszłej wiosny wstrzymać działanie. Jak będzie wyglądał trzeci sektor po pandemii?

17.08.2020

Czyta się kilka minut

Wolontariusz Fundacji Ręka Wielkiej Pomocy. Kraków, 28 kwietnia 2020 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER / EAST NEWS
Wolontariusz Fundacji Ręka Wielkiej Pomocy. Kraków, 28 kwietnia 2020 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER / EAST NEWS

Pod koniec 2018 r. w Polsce zarejestrowanych było 117 tys. stowarzyszeń i 26 tys. fundacji. Łącznie – ponad 143 tys. organizacji pozarządowych. Od tego odejmijmy 30 proc. tych, które figurują w rejestrach, ale nie prowadzą aktywnej działalności. I jeszcze 17 tys. Ochotniczych Straży Pożarnych, które też działają jako stowarzyszenia. Zostaje około 80 tys.

To polski trzeci sektor, określany często angielskim skrótem NGO. Większości z tych podmiotów nie znamy, choć zjawiają się w każdej sferze naszego życia. Wypełniają luki i rozwiązują problemy, z którymi nie radzą sobie pierwsze dwa sektory – państwo i biznes. Współtworzą kulturę i edukację. Realizują projekty naukowe i ekologiczne. Organizują wydarzenia sportowe, turystykę, wspierają mniejszości. Walczą o lepszą ochronę zdrowia i praw człowieka. Wspierają państwowy system opieki społecznej, proces tworzenia prawa i rozwój lokalnych społeczności.

W trakcie pandemii co trzecia organizacja pozarządowa musiała zawiesić działanie. Nie wszystkie będą w stanie to przetrwać, a dla niektórych problemy dopiero się zaczynają.

– Nic, co usłyszysz, nie będzie wielkim odkryciem. Pandemia nie spowodowała nowych problemów. Skupiła wszystkie już istniejące jak soczewka – mówi Ula Ziober, prezeska poznańskiego stowarzyszenia Zielona Grupa, które zajmuje się animacją kultury i edukacją poprzez sztukę. W pracy wykorzystują teatr ilustracji kamishibai. To wywodząca się z Japonii sztuka głośnego czytania i opowiadania (głównie) dla dzieci. Wykorzystuje się kartonowe plansze z ilustracjami oraz drewnianą skrzynię butai przypominającą teatr marionetkowy (jap. kami – papier, shibai – sztuka).

Poza tarczą

Stowarzyszenie prowadzi własne wydawnictwo, organizuje warsztaty i szkolenia. Rok temu stworzyło Dom Sąsiedzki na poznańskim Dębcu. Przy ulicy Bukowej powstało miejsce spotkań otwarte dla wszystkich mieszkańców.

– Organizacje zajmujące się kulturą i sportem ucierpiały najmocniej – przyznaje Ziober. – Musieliśmy jako pierwsi się zamknąć i jako ostatni otworzyć.

Jak wynika z raportu fundacji Klon/Jawor, wszystkie lub większość działań musiało zawiesić 80 proc. organizacji sportowych i 73 proc. kulturalnych. Zwłaszcza dla małych organizacji nawet kilkumiesięczny przestój może oznaczać poważne kłopoty. Zielona Grupa ma trzy główne źródła dochodu: organizacja warsztatów i szkoleń, wydawnictwo oraz największe – granty na konkretne projekty. Pierwsze dwa pandemia przekreśliła z dnia na dzień. Z trzecim wkrótce też pojawiły się problemy.

– Grant na jeden z naszych większych projektów w tym roku pojawił się na koncie fundacji w marcu, podczas gdy rok wcześniej przyszedł w kwietniu – tłumaczy szefowa Zielonej Grupy. – W sprawozdaniu finansowym wygląda to tak, jakbyśmy nagle w marcu 2020, na samym początku pandemii, wygrały na loterii. Przez to nie mogłyśmy ubiegać się o środki z tarczy antykryzysowej, bo trzeba było wykazać spadek przychodów. Przepisy nie uwzględniały faktu, że to grant, który ma pokryć rok pracy nad projektem. To nie są środki, które możemy swobodnie wydawać na stałe koszty działania.

W dodatku grantodawca z początku nie zgadzał się na przeprowadzenie projektu w formie online. W efekcie 50 tys. zł zostało zamrożone na koncie stowarzyszenia, jednocześnie przekreślając szansę na pomoc w ramach tarczy. Negocjacje przeciągały się do końca kwietnia. W tym czasie Zielona Grupa organizowała działania, które Ula opisuje z uśmiechem jako „partyzanckie”. To m.in. Długi Stół – żywność z poznańskich targowisk dziewczyny pakowały i rozwoziły potrzebującym.

– Gdy w końcu, po pismach, prośbach i telefonach udało się podpisać aneks do umowy, było już za późno. Miałyśmy gotowe scenariusze działania na okres lockdownu. W efekcie do teraz realizuję działania, które w obecnej sytuacji są już bez sensu.

Inne konkursy rozstrzygnięto z nawet kilkumiesięcznym opóźnieniem.

– Wyniki konkursu grantowego „Patriotyzm Jutra” zwykle pojawiały się w lutym, tym razem – w maju. I nagle mała organizacja w połowie roku ląduje z dużym projektem, na który ma siedem miesięcy. Teraz już nie patrzymy na harmonogramy – robimy, ile się da, żeby zdążyć przed ewentualną drugą falą pandemii – mówi Ziober.

Gdy pytam o tarczę antykryzysową (w edycji 4.0 pojawiły się zapisy dla NGO, osobne pakiety pomocowe wprowadzały też niektóre samorządy), słyszę w odpowiedzi, że większość tych przepisów traktuje NGO jak zwykłe przedsiębiorstwa.

– Nie ma żadnej refleksji nad tym, że my działamy w zupełnie innym systemie. NGO nie mogą zarobić. Tylko 11 proc. organizacji prowadzi działalność gospodarczą. Nie możemy wypłacać sobie premii ani odkładać pieniędzy na lepsze czasy. Trudno wykazać spadek dochodów na początku roku, kiedy na nasze konta wpływają dotacje i granty, za które musimy działać przez cały rok – wyjaśnia Ziober.

Z puszką na Półwiejską

System finansowania organizacji pozarządowych jest skomplikowany, różny dla każdej organizacji. I niestety, zwłaszcza dla małych NGO – bardzo niestabilny. To one najmocniej polegają na tzw. grantozie.

– Większość grantów jest przyznawana tylko na rok – mówi Ula Ziober. – Nie wiem, czemu jeszcze tego nie zmieniono, organizacje walczą o to od lat. Wyobraź sobie, że co roku w grudniu zastanawiasz się, czy będziesz mieć pracę, a nawet jeśli tak, to dopiero za trzy miesiące. My przecież, jako trzeci sektor, realizujemy zadania publiczne. Zwłaszcza w pracy z grupami wykluczonymi. A tutaj ciągłość jest kluczowa. Jeśli stracimy kontakt z naszymi odbiorcami, z mieszkańcami Dębca, na pół roku, potem wszystko musimy zaczynać od początku.

Roczny budżet statystycznego polskiego NGO to zaledwie 28 tys. zł. W tak niestabilnym systemie bardzo łatwo organizację po prostu zagłodzić, co pokazują ostatnie wydarzenia w Poznaniu. Aleksandra Orchowska jest wiceprezeską fundacji ORCHidea, która prowadzi ośrodek rehabilitacji dla osób z deficytami neurologicznymi (np. po udarach mózgu): – W połowie marca dostaliśmy odgórne polecenie zamknięcia placówki. Do dzisiaj działamy pod bardzo mocnymi obostrzeniami, większość naszych pacjentów to seniorzy.

Funkcjonowanie ORCHidei kosztuje 20 tys. zł miesięcznie. Dotacje pokrywają tylko połowę kwoty, resztę organizacja musi zarobić sama, np. sprzedając książki. W pandemii okazało się to niemożliwe.

– Musieliśmy zwolnić dwie osoby. To jest bolesna decyzja w takim momencie, ale wyliczyliśmy koszty i innego wyboru nie było. To i tak nie rozwiązało problemu, robiliśmy, co w naszej mocy, żeby nie utonąć. Gdybyśmy zostali tylko przy działaniach rehabilitacyjnych, to rozmawiałabym teraz, jednocześnie pakując fundację do kartonów.

Inna fundacja przekazała im środki na szycie maseczek, co pozwoliło ORCHidei przetrwać kwiecień i maj. Poprosili o pomoc ludzi. Robili licytacje i zbiórki. Wystawili na sprzedaż ekspres do kawy, a Aleksandra wystawiła na aukcję nawet swój prywatny rower.

– Biały, trochę w stylu retro, spodobał się. Ktoś kupił go za dwa tysiące, a potem oddał fundacji, żebyśmy go zlicytowali jeszcze raz – wspomina z wdzięcznością Orchowska.

Dzięki temu udało się utrzymać m.in. lokal, który fundacja wynajmuje od Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, czyli poznańskiej spółki miejskiej. Teoretycznie organizacje pożytku publicznego powinny otrzymywać ­preferencyjne stawki za wynajem lokali. Teoretycznie, bo w Poznaniu większość płaci ceny zbliżone do rynkowych. Sam czynsz to nie wszystko – ZKZL narzuca duże i często niejasne dodatkowe opłaty, a nie bierze pod uwagę kosztów remontów, które wykonują organizacje.

– Mimo że realizujemy zadania publiczne, pracujemy na rzecz Poznania, płacimy 17 zł za metr. Dlaczego akurat tyle? Od lat Urząd Miasta mówi o indywidualnym podejściu. W praktyce kończy się to na niejasnym widzimisię ZKZL. My wnioskujemy o konkretne, przejrzyste zasady. A miasto w trakcie pandemii zaproponowało nam 50 proc. obniżki (samego czynszu, bez opłat) na trzy miesiące. Dokładnie te same warunki dostali prywatni przedsiębiorcy. Dla mnie to jest żenujące.

Problem jest na tyle poważny, że poznańskie NGO utworzyły nieformalną koalicję w tej sprawie. Trzy miesiące temu wysłali petycję do prezydenta Jacka Jaśkowiaka z propozycją rozwiązania problemu. Podpisało się pod nią kilkanaście organizacji, w tym Zielona Grupa i ORCHidea. Prezydent nigdy na nią nie odpowiedział.

– Od poznańskiej radnej usłyszałam kiedyś, że przecież „sobie poradzimy, bo jesteśmy dobrzy w zbieraniu pieniędzy”. To może ja powinnam się raz w tygodniu przejść na Półwiejską z puszką i zbierać na czynsz?

Duży może więcej

Każda NGO musiała dostosować się do nowych warunków, zmienić sposób pracy, zrezygnować z niektórych działań. Ale zdecydowanie łatwiej jest dużym organizacjom. Nie polegają tak mocno na pracy społecznej, mają stały zespół, większe rezerwy finansowe i społeczności. A przede wszystkim – korzystają z różnych źródeł finansowania, nie są tak bardzo zależne od konkretnych grantów i projektów. Większość jest finansowana głównie z bezpośrednich wpłat indywidualnych.

Draginja Nadaždin, dyrektorka Amnesty International Polska: – To zazwyczaj drobne, regularne wpłaty. Oczywiście przez długi czas nie mogliśmy prowadzić bezpośredniego fundraisingu, co długofalowo może oznaczać straty. Z wielką uwagą patrzymy też na to, co dzieje się w szkołach, bo dużą częścią naszej pracy jest edukacja o prawach człowieka.

Karolina Skowron, dyrektorka Akcji Demokracja: – Jak chyba wszyscy, wiele z naszej pracy musieliśmy przenieść do sieci, wykorzystać nowe technologie. Udało się, bo 6 maja zorganizowaliśmy pierwszą w Polsce demonstrację online. Od tej pory większość naszych kampanii prowadzimy online i nadal pracujemy wszyscy zdalnie.

Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka WWF Polska: – 83 proc. przychodów fundacji pochodzi z darowizn od osób indywidualnych. W zeszłym roku wsparło nas 85 tys. osób. Od ogłoszenia pandemii zawiesiliśmy prowadzenie działań edukacyjnych i pozyskiwanie funduszy na ulicach. Musieliśmy zrezygnować z najważniejszego dla nas sposobu komunikacji. Ale nie zauważyliśmy, aby rezygnacje czy zawieszenia płatności na rzecz fundacji były większe niż w czasach przed pandemią. Zdecydowanie odczuliśmy brak przybywania nowych darczyńców w miesiącach, kiedy nasi fundraiserzy nie mogli działać. Z ostrożnością patrzymy w przyszłość, co przyniosą jesienne miesiące.

Wszystkie te organizacje podkreślają, że ewentualny kryzys gospodarczy może bardzo wpłynąć także na ich sytuację.

Jeden procent

Nieliczne NGO w trakcie pandemii nie tylko nie zawiesiły działalności, ale wręcz miały więcej pracy niż przed marcem 2020 r. To głównie organizacje zajmujące się pomocą społeczną – wśród nich Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która prowadzi m.in. telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111).

– W naszych placówkach mamy pod opieką dzieci i ich opiekunów po dramatycznych doświadczeniach przemocy i wykorzystywania seksualnego – mówi dr Monika Sajkowska, prezeska FDDS. – To ważne, by kontynuowali terapię, mogli skonsultować się z prawnikiem czy psychologiem. Ciągłość tego kontaktu jest kluczowa. Na początku pandemii, po zamknięciu placówek, kontakty online były wyzwaniem dla terapeutek i terapeutów, ale głównie dla naszych podopiecznych. Była obawa przed nieznanym, pojawiały się też problemy techniczne. Ostatecznie prawie wszystkie osoby, które mieliśmy pod opieką, kontynuowały kontakty związane ze wsparciem psychologicznym, prawnym i psychiatrycznym. Najtrudniejsza była praca z małymi dziećmi, która do dziś często sprowadza się do podtrzymania kontaktu, a nie działania terapeutycznego.

Sajkowska tłumaczy, że zmieniły się też potrzeby telefonu zaufania dla dzieci: – Wzrosła liczba interwencji kryzysowych. COVID pokazał, że w sytuacji spiętrzonych trudności – izolacja, zdalna nauka, napięcia w rodzinie, stres społeczny – ta pomoc jest dzieciom jeszcze bardziej potrzebna. Przekonaliśmy się, że pomoc online może być skuteczna i zapewne zostanie w naszej ofercie również po pandemii. Korzystają z niej ci, którzy z różnych względów nie mogą dotrzeć do naszych placówek.

Pytam Sajkowską o finansową sytuację fundacji. Odpowiada, że ewentualne problemy trudno wiązać wyłącznie z pandemią. Telefon zaufania już od czterech lat działa bez wystarczającego państwowego wsparcia.

– Cały ten czas widzimy z perspektywy organizacji, której działania nie zostały zamrożone, a wręcz uruchomiliśmy nowe. Dostaliśmy duże wsparcie, odezwały się do nas firmy i prywatne osoby, które rozumiały, jak bardzo potrzebna jest pomoc dzieciom w tej specyficznej sytuacji. Ta pozytywna energia społeczna pozwoliła nam dalej działać. Doświadczyliśmy też troski i wsparcia lokalnych samorządów. Nie dotarła do nas natomiast pomoc rządowych resortów odpowiedzialnych za pomoc dzieciom.

Dobrą wiadomością dla FDDS były też wpływy z 1 proc. podatku. W porównaniu z zeszłym rokiem wzrosły z 770 tys. do 1 mln 200 tys. zł. Wpływ 1 proc. to najbardziej pozytywne wydarzenie tego roku dla wielu instytucji. W sumie Polacy przekazali na rzecz organizacji pożytku publicznego rekordowe 900 mln zł – o 25 mln więcej niż rok wcześniej.

Trzy liczby

W maju fundacja Klon/Jawor opublikowała raport „Organizacje Pozarządowe wobec pandemii”. W badaniu wzięło udział 700 organizacji pozarządowych. Warto wspomnieć trzy liczby z tego raportu.

Liczba pierwsza: 47 proc. organizacji pozarządowych ma problem z pokryciem stałych wydatków (np. czynsz, media). Najczęściej zgłaszanymi problemami są: utrzymanie ciągłości działań i terminowa realizacja projektów.

To pokazuje, jak niestabilny jest system finansowania zwłaszcza małych i średnich NGO. Jak pisze Jakub Wygnański, prezes Fundacji Stocznia: „Organizacje średnie to także często te, których przychody pochodzą przede wszystkim z jednego źródła – od samorządu. Ich zależność od samorządu jest często całkowita, co może skończyć się katastrofą. Samorządy mają i będą mieć coraz mniej pieniędzy. Niebawem okaże się, że w obliczu braku zasobów sektor pozarządowy zostanie potraktowany jak gorsza strefa budżetowa. Obawiam się, że organizacje będą pierwsze do odcięcia, bo samorząd będzie chronił przede wszystkim swoje zasoby, swoich pracowników i swoje instytucje”.

Katarzyna Jagiełło, aktywistka i publicystka, od lat związana z trzecim sektorem: – Podczas pandemii zobaczyliśmy patologię finansowania NGO. Większość organizacji jest uzależniona od jednego źródła, nie umieją pozyskiwać własnych środków, choćby z wpłat indywidualnych. Teraz trwa paniczne nadrabianie lat zaniechań i przyśpieszona nauka ­fundraisingu.

Liczba druga: dwa razy częściej wszystkie działania na czas pandemii zawieszają organizacje ze wsi niż z dużych miast. Tymczasem możliwość lokalnego działania dla konkretnej grupy ludzi jest jednym z największych atutów trzeciego sektora.

Liczba trzecia: 54 proc. budżetu wszystkich NGO to pieniądze publiczne. I to chyba najważniejszy powód, dla którego powinniśmy się przejmować losem NGO. Dla którego warto je wspierać. Przy każdej okazji i w każdej sferze życia zastępują i wyręczają państwo. Ewentualny kryzys trzeciego sektora oznacza pogorszenie jakości usług publicznych, a w konsekwencji – naszego codziennego życia.

Jakub Wygnański we wspomnianym raporcie podsumowuje: „Widzę dwa możliwe scenariusze rozwoju filantropii. Pierwszy, pesymistyczny, jest taki, że jej skala zmniejszy się jeszcze bardziej, mimo że już teraz jest ona śladowa. Ludzie uznają, że nastały trudne czasy, że sami muszą zatroszczyć się o siebie, że muszą mieć rezerwy, bo nie wiadomo, co przyjdzie… Ale możliwy jest też drugi scenariusz. Jego realizacja jest związana z wyciągnięciem podstawowej nauczki z obecnego kryzysu: jak przychodzi co do czego, to uratują cię relacje z innymi, z sąsiadami, zdolność do polegania na sobie nawzajem, umiejętność dzielenia się tym, co posiadamy”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2020