Udowodnij, że jesteś potrzebny

Działające w branży gastronomicznej przedsiębiorstwa społeczne ledwo przetrwały pierwszą falę pandemii koronawirusa. Kolejna może oznaczać dla nich katastrofę.

28.09.2020

Czyta się kilka minut

Milana i Madina z Czeczenii pracujące w kuchni Klubokawiarni Życie jest Fajne, Warszawa, czerwiec 2020 r. / MARTA RYBICKA
Milana i Madina z Czeczenii pracujące w kuchni Klubokawiarni Życie jest Fajne, Warszawa, czerwiec 2020 r. / MARTA RYBICKA

Jedną z najbardziej dotkniętych pandemią gałęzi gospodarki jest gastronomia – i to pomimo tego, że wiele miejsc dość szybko zaczęło wykorzystywać w swojej działalności opcję zamówień na wynos przez internet. Nie mogło to jednak w całości zrekompensować związanego z zamknięciem restauracji spadku obrotów o, jak szacował Polski Instytut Ekonomiczny, aż 80-90 proc.

W jeszcze gorszej sytuacji znalazły się przedsiębiorstwa społeczne, których głównym celem nie jest zarobek, tylko pomoc osobom wykluczonym. W takich kawiarniach czy restauracjach zatrudnienie znajdują osoby z różnego rodzaju niepełnosprawnościami (także psychicznymi) oraz mające problemy na rynku pracy. Trafiają do miejsca, w którym – dzięki stworzonym ku temu warunkom – mogą uczestniczyć w życiu społecznym także jako pracownice i pracownicy. I to właśnie w te przedsiębiorstwa kryzys uderzył najmocniej.

Część z nich, jak gdańska Kawiarnia CieKAWA czy warszawska Klubokawiarnia Życie Jest Fajne, zamknęła się kilka dni przed rządowym nakazem. Już wtedy przychodziło coraz mniej ludzi, nie zawsze był sens otwierać lokal. Najwięcej pecha miała Kawiarnia Caffe Aktywni z Gdańska, której misją jest usamodzielnienie młodzieży z niepełnosprawnościami przy wsparciu seniorów.

– Zaczęliśmy działać 15 stycznia, pięć dni później było wielkie otwarcie, a już 13 marca trzeba się było zamykać. Funkcjonowaliśmy tylko przez dwa miesiące, a i tak ludzie zdążyli się przyzwyczaić, przychodzili, interesowali się, skąd taki pomysł, jak to wszystko działa, etc. Teraz musimy rozkręcać wszystko od nowa – opowiada Jolanta Rychlik z Caffe ­Aktywni.

Ale także innym nie było łatwo, tym bardziej że obiecywali sobie nikogo nie zwalniać. Osoby wymagające wsparcia, zanim podejmą pracę, potrzebują często długotrwałych szkoleń lub terapii. Dopiero po nich są gotowe na nowe wyzwania.

– Przygotowanie czterech osób z niepełnosprawnościami trwało dwa lata. Wkład w to, by ich zmotywować, przekonać ich rodziny, by pozwoliły podjąć zatrudnienie, był ogromny. Dlatego stanę na rzęsach, żeby utrzymać wszystkie miejsca pracy – zapewnia Krzysztof Skrzypski z działającej w Gdańsku Kawiarni CieKAWA. – Kilkunastu naszych podopiecznych, osoby z niepełnosprawnością intelektualną, zaburzeniami mowy, spektrum autyzmu lub zespołem Downa, po wielu latach terapii w końcu osiągnęło samodzielność i można było ich zacząć aktywizować do pracy zawodowej. Przez dwa lata mieliśmy wzloty i upadki, ale generalnie wszystko działało nieźle. Przed pandemią weszliśmy wręcz w okres prosperity. Na nasze wydarzenia przychodziło mnóstwo osób, którym opowiadaliśmy o niepełnosprawności. Konieczność zamknięcia była więc dużym ciosem – dodaje Małgorzata Młynarska z wrocławskiej Cafe Równik.

Przytulić lodówkę

Cios był związany z finansami, ale także – a może przede wszystkim – kwestiami mentalnymi. Pracownicy przedsiębiorstw społecznych często traktują miejsce zatrudnienia jak dom, a opiekunów i resztę zespołu jak rodzinę. Chodzenie do pracy organizuje im dzień, uczy samodzielności i odpowiedzialności, wyrabia nawyki. W obliczu zamknięcia wszędzie pojawiał się strach i smutek, trudno było się pożegnać nawet z samym lokalem, stanowiącym znaną, bezpieczną przestrzeń. W ostatnich chwilach każdy rozglądał się dookoła siebie, chcąc zapamiętać wszystko i jednocześnie obiecując, że tu wróci. Pracownik warszawskiej Kuchni Konfliktu, Sultan, na odchodne przytulił nawet lodówkę.

– Podczas przygotowywania naszej kawiarni do zamknięcia czułam, że pracowników wręcz rozrywa ból. Kiedy skończyliśmy sprzątać, wszyscy się objęliśmy, ścisnęliśmy za ręce, spojrzeliśmy sobie w oczy i zapewniliśmy, że wrócimy – wspomina Małgorzata Młynarska.

– Te trzy miesiące to była kara za coś, czego nie widać, do tego trzeba było siedzieć w czterech ścianach. Niektórzy całe dnie grali na komputerze, inni patrzyli w sufit, ktoś płakał. Nasze miejsce daje pracownikom kontakt z wieloma osobami, możliwość porozmawiania o wszystkim: to ich życie, mały świat, rodzina. To tym ważniejsze, że często są to ludzie zmagający się z depresją – tłumaczy Aleksandra Smereczyńska z Klubokawiarni Życie Jest Fajne.

Osoby prowadzące przedsiębiorstwa społeczne, często robiące to za darmo, starały się zadbać o swoich podopiecznych. Jak wspomina Blanka Popowska z Klubokawiarni Pożytecznej w Warszawie, już pierwsze spotkania online przy pomocy aplikacji pokazały, jak ważne jest to, by regularnie się ze sobą komunikować. Daje to namiastkę wspólnoty. Wsparcie okazało się szczególnie ważne w przypadku pracującej w Cafe Równik Klaudii, której w trakcie pandemii zmarła mama.

– Wszystko to pomogło im zrozumieć, jak bardzo są dla siebie ważni, że są przyjaciółmi, że mają gdzie wracać. Obawialiśmy się, że sytuacja wywoła u nich regres, pojawią się problemy komunikacyjne. A wszystko jest w porządku – cieszy się Małgorzata Młynarska.

Tarcza nie wystarcza

Prowadzący kawiarnie społeczne musieli też cały czas walczyć o finanse. Przychody zwykle spadły do zera, za to koszty wciąż trzeba było ponosić. Wydawać by się mogło, że dużą pomocą będą zarówno rządowe tarcze antykryzysowe, jak i rozwiązania, które zaproponowały samorządy. Szybko okazało się jednak, że nie w każdym przypadku można z nich skorzystać. A nawet jeśli jest to możliwe, to wsparcie jest zdecydowanie niewystarczające.

Caffe Aktywni mogła skorzystać tylko ze zwolnienia ze składek ZUS, inne przepisy tarcz jej nie obejmowały, bo zaczęła działać w 2020 r., więc nie było do czego porównać spadku dochodów rok do roku. Kawiarnia CieKAWA szybko przekonała się, że przepisy są tak skonstruowane, że trzeba będzie liczyć, co się bardziej opłaca.

– Dostajemy dofinansowanie z PFRON na część wynagrodzenia pracowników. Złożenie dokumentów o zaniechanie płatności ZUS automatycznie powodowało zmniejszenie dotacji z PFRON. Czyli, jak coś się uda uzyskać, to jednocześnie coś się traci. Zamknięte koło – tłumaczy Krzysztof Skrzypski. Podobnie kalkulować musiała Kuchnia Czerwony Rower, w której wynagrodzenia pracowników również są dotowane przez PFRON.

Pomoc od samorządów wygląda różnie. Dzięki inicjatywie prezydenta Warszawy Klubokawiarni Pożytecznej obniżono czynsz o 90 proc. Podobnie było w przypadku Kuchni Konfliktu oraz Cafe Równik. Ale już Klubokawiarnia Życie Jest Fajne musiała bardzo długo czekać na decyzję w tej sprawie. Do tego przedsiębiorstwa społeczne zwykle i tak korzystają z czynszów na preferencyjnych warunkach, więc nie są one najważniejszą pozycją na liście kosztów.

Wszyscy zresztą podkreślają, że chociaż doceniają wsparcie zarówno samorządowe, jak i rządowe, to jest ono, po pierwsze za małe, po drugie często nieprzemyślane oraz, po trzecie, za wolne. – Przez trzy miesiące nie dostałam żadnej odpowiedzi na zgłoszenie do tarczy antykryzysowej. Ostatecznie udało się uzyskać postojowe dla pracowników na umowach-zleceniach. Proponowane przez tarczę wsparcie dla osób zatrudnionych na umowie o pracę było poza naszym zasięgiem. Nie mogłam ryzykować tym, że przy utrzymaniu pełnego zatrudnienia nie dostanę dofinansowania do wynagrodzeń – tłumaczy Jarmiła Rybicka z Kuchni Konfliktu. Ostatecznie Kuchnia postanowiła na pewien czas zawiesić działalność. Przez kilka miesięcy organizowała tylko czwartkowe benefity oraz dawała możliwość kupna przetworów. Pomogło to powoli likwidować narosłe przez kilka miesięcy pandemii długi. Od października wraca w nowej formule.

Zrzutka przyjaciół

Przedsiębiorstwa społeczne to specyficzna gałąź gospodarki – zwykle nie mają możliwości odłożenia pieniędzy na czarną godzinę, cały czas funkcjonują z dnia na dzień i walczą o przetrwanie.

Dlatego też, gdy został zniesiony lockdown, stojące przed nimi wyzwania wcale się nie skończyły. Po pierwsze wciąż obowiązują obostrzenia dotyczące liczby osób przebywających w restauracji lub kawiarni. Maseczki, przyłbice i płyny do odkażania też kosztują. Po drugie o klientów nie jest łatwo. Ludzie z jednej strony mogą bać się wizyty w lokalu, z drugiej – bardziej oszczędzają.

– Sytuacja jest trudna, bo utargi są dużo poniżej przewidywanych. Obecnie są one ciut wyższe niż w zimie, a wtedy zwykle jest najgorzej. Tak naprawdę sezon jest stracony: zarabiamy 300 zł, a powinniśmy 1500. Widać, że ludzie ograniczają wyjścia z domu – mówi Krzysztof Skrzypski. – Są weekendy, kiedy zarobimy zaledwie 70 zł, co jest wynikiem katastrofalnym. Ludzie nie przychodzą. Jestem w stanie zrozumieć, że się boją. Nie mamy też cateringów, bo organizuje się mniej imprez oraz konferencji – dodaje Aleksandra Smereczyńska.

W tak trudnym czasie przydała się rozpoznawalność, którą udało się zbudować niektórym przedsiębiorstwom społecznym. Ponieważ wsparcie od instytucji było niewystarczające, zwróciły się one po pomoc do swoich przyjaciół. Klubokawiarnia Pożyteczna uruchomiła internetową zrzutkę, w której udało się zebrać 20 tys. zł. Cafe Równik też przygotowała internetową zbiórkę na stworzenie ogródka przy kawiarni. Wspierały ją filmiki: pracownicy opowiadali, jak spędzają czas w trakcie pandemii.

– Nasi podopieczni bardzo mocno zaangażowali się w tę akcję i każdego dnia śledzili, jak wygląda sytuacja. Po każdym filmiku kwota się zwiększała, aż w końcu osiągnęliśmy cel i udało się stworzyć ogródek – cieszy się Małgorzata Młynarska. Kawiarnia CieKAWA reaktywowała bazarek na swoim facebookowym profilu – zrobiono 200 licytacji najróżniejszych przedmiotów, co przyniosło spory dochód. Kuchnia Czerwony Rower postarała się z kolei o wsparcie biznesu i je otrzymała.

Będzie jeszcze trudniej

Być może ludzie tak chętnie wsparli przedsiębiorstwa społeczne zarówno dobrym słowem, jak i finansowo, bo po prostu widzą, ile dobrego się w nich dzieje. Pomagają one nie tylko osobom z niepełnosprawnościami czy wracającym na rynek pracy, ale też wielu innym. Nawet w trakcie pandemii angażowały się w najróżniejsze akcje. Klubokawiarnia Życie Jest Fajne przygotowywała posiłki dla osób w kryzysie bezdomności. Kuchnia Konfliktu i Kawiarnia CieKAWA karmiły lekarzy pracujących w okolicznych szpitalach.


Czytaj także: Co trzecia organizacja pozarządowa musiała zeszłej wiosny wstrzymać działanie. Jak będzie wyglądał trzeci sektor po pandemii?


 

Tym bardziej szkoda, że politycy i urzędnicy najczęściej nie widzą potrzeb przedsiębiorstw społecznych albo traktują je tak jak wszystkie podmioty komercyjne. – Ciągle musimy udowadniać, że jesteśmy potrzebni miastu. Osoby z niepełnosprawnościami świetnie sobie u nas radzą, więc tym bardziej nasza kawiarnia powinna być wizytówką Warszawy. Jestem pewna, że przetrwamy, ale głównie dzięki naszym stałym gościom, a nie urzędnikom – mówi Blanka Popowska.

Nie są to tylko opinie osób prowadzących takie przedsiębiorstwa. Jak wynika z tegorocznego raportu Najwyżej Izby Kontroli „Wsparcie osób z autyzmem i zespołem Aspergera w przygotowaniu do samodzielnego funkcjonowania”, system wsparcia działa do momentu opuszczenia przez takie osoby szkoły. Później stają się niewidoczne, wsparcia nie ma.

– Temat autyzmu dorosłych nie jest sexy. Po okresie edukacji człowiek wraca do domu i zwykle jest, przynajmniej w pewnym stopniu, obciążeniem dla rodziców. Kryzys, który w trakcie pandemii przechodziło wiele rodzin, dla rodzin z osobami ze spektrum autyzmu stanowi stan permanentny. Działalność takich miejsc jak nasze jest tym ważniejsza – mówi Aleksandra Smereczyńska. I dodaje: – Ten biznes nigdy nie będzie działać jak normalna gastronomia. Zawsze walczymy o przetrwanie. Musimy być kryształowi, jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów, żeby nikt się do niczego nie mógł przyczepić. Bywało jednak, że wyłączałam prąd w całej klubokawiarni, by mieć niższe rachunki. Naprawdę trudno funkcjonować w takich warunkach, więc dobrze by było, gdyby politycy przygotowali rozwiązania prawne specjalnie dla nas.

Nie jest bowiem tak, że gdyby nie pandemia, przedsiębiorstwa społeczne nie miałyby na co narzekać. Koronawirus tylko wzmocnił problemy, z którymi mierzą się na co dzień. To także czas, gdy prowadzące je osoby coraz częściej myślą o tym, jak zmienić swoją działalność, by przygotować się na chwile jeszcze trudniejsze. Jesienią mogą wrócić obostrzenia, a kolejnego drastycznego spadku dochodów te przedsiębiorstwa mogą po prostu nie przetrwać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2020