Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tuż po Memorial Day – ostatnim poniedziałku maja, gdy Amerykanie wspominają poległych żołnierzy – krajem wstrząsnęło nagranie z Minneapolis. Na wideo zarejestrowanym przez osobę postronną widać, jak biały policjant dusi kolanem czarnoskórego mężczyznę. Funkcjonariusz nie reaguje, gdy aresztowany skarży się, że nie może oddychać; zwalnia uścisk dopiero po prawie dziewięciu minutach. Wkrótce potem stwierdzono zgon 46-letniego Floyda.
Tak brutalne potraktowanie mężczyzny, podejrzanego o zapłacenie w restauracji fałszywym banknotem, wywołało w mieście zamieszki – doszło do starć z policją, podpaleń i grabieży sklepów. Burmistrz wprowadził godzinę policyjną, a gdy ją zignorowano, gubernator stanu Minnesota ogłosił mobilizację Gwardii Narodowej. Wcześniej Donald Trump oskarżył burmistrza na Twitterze o „totalny brak przywództwa” i zagroził, że „sam załatwi sprawę należycie”. W innym tweecie prezydent nazwał demonstrantów „bandytami” i napisał, że „gdy zaczyna się szabrowanie, zaczyna się strzelanie”.
Gniew wywołany śmiercią Floyda – i szerzej: skalą brutalności policji wobec Afroamerykanów – szybko rozlał się po kraju; epidemia nie powstrzymała protestów. W wielu miejscach miały one gwałtowny przebieg. W Nowym Jorku rannych zostało kilkunastu policjantów, a w kalifornijskim Oakland postrzelony policjant zmarł. W wielu miastach atakowano budynki rządowe. W stanie Kentucky mieszkańcy protestowali też w sprawie zabitej w marcu przez policję czarnoskórej Breonny Taylor. Demonstranci zebrali się również pod Białym Domem.
Protesty trwają. Policjant, który dusił Floyda, został aresztowany i usłyszał zarzut morderstwa trzeciego stopnia. Trzech innych obecnych na miejscu zdarzenia zwolniono z policji. Sprawą zajmą się teraz FBI i Departament Sprawiedliwości.