Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prokuratura stawia mu zarzuty dotyczące współpracy z biznesmenem Ryszardem Krauzem. Chodzi m.in. o wspólne przywłaszczenie ponad 92 mln zł z kontrolowanej przez Krauzego spółki Polnord. Grozi za to nawet 10 lat więzienia. W 2007 r. Krauze był pod lupą CBA przy okazji przecieku w tzw. aferze gruntowej. Miał się przyczynić do ostrzeżenia ówczesnego wicepremiera w rządach PiS Andrzeja Leppera przed zatrzymaniem. Służby deptały po piętach także drugiemu ówczesnemu wicepremierowi – Romanowi Giertychowi. Premierowi Kaczyńskiemu i ministrowi Ziobrze nie udało się doprowadzić do ich aresztowania. Teraz też nie, przynajmniej na razie. Sąd zwolnił Krauzego i wszystkich współpracowników Giertycha. Samego Giertycha aresztować prokuratorzy nawet nie próbowali.
Abstrahując od uczciwości Giertycha oraz partactwa prokuratury, warto zauważyć kilka innych wymiarów sprawy. Po pierwsze, jako adwokat w najważniejszych śledztwach w kraju — afera taśmowa, katastrofa smoleńska, piramida GetBack, korupcja w Komisji Nadzoru Finansowego, próba budowy przez spółkę związaną z PiS wieżowca – Giertych ma unikatową wiedzę. Dlatego ekspresowe przeszukania w jego domu wzbudziły opór nie tylko środowiska prawniczego, ale także opozycji.
Po drugie, sprawa Giertycha, a także wcześniejsze operacje służb wobec Sławomira Nowaka, pokazują jedno: czołowi przedstawiciele opozycji są pod lupą, a materiały na ich temat używane w dogodnym dla władzy momencie.
I po trzecie: Krauzego oraz resztę zatrzymanych uwolniła sędzia Renata Żurowska, którą opanowana przez PiS Krajowa Rada Sądownictwa zaopiniowała niedawno do awansu. A zatem nie każdy sędzia zatwierdzony przez KRS jest bezwolnym realizatorem pragnień władzy. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.