Gersdorf wywiesza białą flagę

Korzystając z epidemicznej sytuacji, obóz władzy dopełnia marzenia o przejęciu kontroli nad wymiarem sprawiedliwości. Odchodząca szefowa Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf oddaje najważniejszy w kraju sąd w ręce Andrzeja Dudy. Jak dodają przeciwnicy PiS: bez walki.

28.04.2020

Czyta się kilka minut

Siedziba Sądu Najwyższego, Warszawa, styczeń 2020 r. / FOT. STACH ANTKOWIAK/REPORTER /
Siedziba Sądu Najwyższego, Warszawa, styczeń 2020 r. / FOT. STACH ANTKOWIAK/REPORTER /

Prezydent, prezes, nomenklatura PiS oraz twardzi zwolennicy tej partii nie mogli się doczekać tego momentu od niemal dwóch lat. Z końcem kwietnia ze stanowiska odchodzi I prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf.

Dziś nieważne są już spory o ustawy sądowe z 2017 r., na fali protestów społecznych zawetowane przez prezydenta Dudę, a po przejściu tej fali uchwalone na nowo z jego inicjatywy. Nieważny jest też konflikt z 2018 r., gdy PiS próbował sztucznie obniżyć wiek emerytalny sędziów Sądu Najwyższego, by przeprowadzić w nim czystkę. Już wtedy Gersdorf miała położyć głowę, bo swymi prawno-politycznymi wygibasami Jarosław Kaczyński próbował złamać konstytucyjny zapis, że I prezes SN ma sześcioletnią kadencję. Działający na jego zlecenie prezydent Duda już nawet oznajmił, że Gersdorf przestała być prezesem. Uratowała ją presja instytucji unijnych i groźba dotkliwych kar finansowych. PiS się cofnął.

Co zatem dziś jest ważne? Ważne jest to, kto 1 maja obejmie schedę po Gersdorf.

Chaos zaplanowany

Sytuacja prawna prosta nie jest – jak w każdym obszarze, który PiS gmatwa, bo chce, wprowadzając chaos, przejąć nad nim kontrolę.

Uchwalane w ostatnich latach nowelizacje ustawy o Sądzie Najwyższym i innych przepisów sądowych zmieniły procedurę wyboru nowego I prezesa SN – i to wielokrotnie, w zależności od tego, jaki pomysł na zdobycie tego sądu miał aktualnie prezes Kaczyński.

W tej chwili sytuacja jest taka: zgromadzenie sędziów SN – czyli wszyscy sędziowie – powinno wskazać pięciu kandydatów na następcę Gersdorf, prezydent winien zaś wybrać spośród nich nowego I prezesa SN. Obóz władzy tak opisał tę procedurę, aby mieć gwarancję, że w tej piątce znajdzie się co najmniej jeden kandydat wskazany przez tzw. nowych sędziów, a zatem powołanych do SN po dojściu PiS do władzy, przy udziale przejętej przez tę partię Krajowej Rady Sądownictwa. 

Tyle że Gersdorf Zgromadzenia Ogólnego nie zwołała, zasłaniając się epidemią. „Obecnie brak jest podstaw prawnych pozwalających na przeprowadzenie Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego w sposób bezpieczny dla jego uczestników” – stwierdziła w oświadczeniu. „Sędziowie SN w ogromnej większości, ze względu na wiek, należą do grup szczególnie narażonych na zarażenie i ciężki przebieg COVID-19”.

Nie podjęła próby podzielenia sędziów na grupy czy też zorganizowania Zgromadzenia w trybie telekonferencji. Jej zdaniem zabrania tego regulamin SN, narzucony zresztą wcześniej przez Dudę, który sam sobie wpisał takie prawo do ustawy.

W tej sytuacji prezydent ma komfort: wprowadzi do SN swojego komisarza wybranego spośród sędziów i zachowa nadzór nad wyborem pełnoprawnego następcy Gersdorf. To będzie domknięcie przejmowania przez PiS kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.

Kogo Duda może wskazać na następcę Gersdorf? Niemal na pewno któregoś z sędziów wybranych do SN za czasów rządów PiS. Żelaznymi kandydatkami są szefowa Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dr hab. Joanna Lemańska albo prof. Małgorzata Manowska, była wiceminister sprawiedliwości za rządów PiS w 2007 r. W tej chwili Manowska jest sędzią Izby Cywilnej SN, ale kieruje jednocześnie Krajową Szkołą Sądownictwa i Prokuratury. Kompromituje ją niedawny gigantyczny wyciek danych z tej placówki. Z serwerów uczelni do internetu przedostały się informacje o ponad 50 tysiącach osób związanych z wymiarem sprawiedliwości i organami ścigania, w tym sędziów i prokuratorów: imiona, nazwiska, adresy zamieszkania, a w przypadku około 10 tysięcy osób także numery telefonów. Odpowiada za to informatyk firmy zewnętrznej, pracującej dla uczelni Manowskiej.

I tak trzeba by było ich zaprosić

Decyzja Gersdorf oburzyła opozycję, krytyczne wobec władzy media i prawników. „Niestety, dziś nad gmachem Sądu Najwyższego – przed który obywatele przychodzili miesiącami, palili świece i skandowali: »Kon-sty-tu-cja!« – powiewa wielka biała flaga” – napisał Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej”.

Należy pamiętać, że w styczniu trzy tzw. stare izby SN (czyli stworzone przed dojściem PiS do władzy) podjęły uchwałę kwestionującą legalność działań Krajowej Rady Sądownictwa, wybierającej i awansującej sędziów. Niemal 60 prawników z izb Karnej, Cywilnej oraz Pracy uznało, że nowa KRS – zdominowana przez wybrańców PiS – wyłania kandydatów na sędziów w wadliwy sposób. Wychodząc z tego założenia, sędziowie ze starych izb surowo potraktowali swych kolegów z nowych izb Sądu Najwyższego. Uznali za nielegalną Izbę Dyscyplinarną SN, obsadzoną przez ludzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, a wszystkie jej wyroki za niebyłe. Podważony został także status sędziów drugiej nowej izby – Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. 


CZYTAJ TAKŻE

PAŃSTWO POSZŁO W LAS, CZYLI RYGORYŚCI I CYKLIŚCI: Nigdy po 1989 roku Polska nie była tak dobrze przygotowana na iluzoryczne zagrożenia i tak słaba wobec faktycznych wyzwań. Artykuł Klausa Bachamnna >>>


Dlatego też środowiska antypisowskie wezwały Gersdorf, by bez względu na epidemiczne ryzyko Zgromadzenie jednak zwołała. I by wykluczyła z niego sędziów wybranych za czasów PiS, których dotyczy uchwała trzech izb. W ten sposób Duda dostałby na biuro pięć kandydatur, ale bez nominata wysuniętego przez sędziów z nadania PiS. „Pseudosędziowie nie mogą uczestniczyć w wyborze nowego I prezesa SN. Zgromadzenie Ogólne powinno go wybrać jeszcze w kwietniu, przed upływem kadencji obecnej I prezes. Później bowiem tymczasowy komisarz Dudy dopuści innych nominatów Dudy do orzekania i wyboru nowego I prezesa. Będzie to ostateczny koniec państwa prawa i Sądu Najwyższego” – to streszczenie tego rozumowania piórem Jarosława Kurskiego.

Gersdorf przekonać się nie dała. Odpowiedziała w oświadczeniu: „Do udziału w Zgromadzeniu musieliby zostać zaproszeni jego członkowie zasiadający w Izbie Dyscyplinarnej i Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. (…) Nawet w razie wywołania dyskusji na temat ich statusu wyniki ewentualnych głosowań (...) nie odmieniłyby biegu procedury określonej w ustawie o SN, w wyniku której przedstawia się Prezydentowi pięciu kandydatów do objęcia funkcji Pierwszego Prezesa. Procedura ta jest skonstruowana w taki sposób, że praktycznie pewne jest przedstawienie kandydata odpowiadającego oczekiwaniom Prezydenta”. 

Rzecznik SN sędzia Michał Laskowski tłumaczy: – Uchwała trzech izb nie oznacza, że sędziowie z Izby Dyscyplinarnej oraz z Izby Kontroli Nadzwyczajnej nie są sędziami. Nie mamy kompetencji, by to orzekać, bo o powołaniach sędziów decyduje prezydent. W uchwale uznaliśmy jedynie, że nie ma gwarancji, że tacy sędziowie – wcześniej opiniowani przez obecną KRS – mogą być niezależnym sądem. Formalnie nadal są jednak sędziami i dostają pensje. No i mogą brać udział w Zgromadzeniu Ogólnym. 

Oczywiście wskazanie przez Dudę na prezesa SN któregokolwiek z sędziów, których status został zakwestionowany uchwałą trzech izb, doprowadzi do tego, że opozycja i środowiska sędziowskie krytyczne wobec władzy taki wybór będą kwestionować. Ale to będzie tylko retoryka bez praktycznego prawnego skutku. Poprawność wyboru Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego także była kwestionowana. I co z tego? Przyłębska dzieli i rządzi w TK jako namiestniczka PiS. Obóz władzy potrzebuje swoich ludzi w kluczowych miejscach państwa, a przy ich obsadzaniu zastrzeżenia prawne i wątpliwości etyczne odrzuca.

Komunista ma walczyć z komuną

Jest jeszcze jeden problem – wybory prezydenckie. Wszak w uchwale trzech izb zakwestionowane zostały nominacje wszystkich sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, a po zmianach wprowadzonych przez PiS to ona rozstrzyga o ważności wyborów. Jeśli Jarosław Kaczyński postawi na swoim i wybory odbędą się w maju, znaczy to tyle, że o niebywale kontrowersyjnym głosowaniu po nienormalnej kampanii wyborczej zdecyduje izba, w której niezależność sędziów została zakwestionowana przez większość ich kolegów z Sądu Najwyższego. A to da opozycji i krytykom PiS prawo – co najmniej retoryczne – do kwestionowania orzeczenia, a zatem także rezultatu wyborów.


CZYTAJ TAKŻE

PREZES WIRUSOWI SIĘ NIE KŁANIA: W obozie władzy skończyło się wzajemne zaufanie. Problem w tym, że w opozycji też nikt nikomu nie ufa. Tekst Andrzeja Stankiewicza >>>


Ośmiu byłych prezesów TK i SN, wśród nich prof. Adam Strzembosz i prof. Andrzej Zoll, wysłało do Sądu Najwyższego apel o pilne ustalenie statusu członków Izby Kontroli Nadzwyczajnej. W praktyce chodzi o odsunięcie ich od orzekania w sprawie ważności wyborów prezydenckich. Teoretycznie mogłaby to zrobić Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, do której krytyczni wobec PiS prawnicy (w tym sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie Paweł Juszczyszyn) wnieśli wnioski w tej sprawie.

„Należy jednoznacznie przesądzić, czy te osoby są sędziami, czy też nie posiadają takiego statusu. Czas jest nieubłagany” – napisali byli prezesi, podkreślając, że o ważności wyborów orzekać powinni wyłącznie ci sędziowie SN, których powołano w pełni legalnie. I uderzyli w wysokie tony: „Rzeczpospolita Polska znalazła się w dramatycznym momencie. Prawo wyborcze może przejść do historii, a Polska powróci do czasu epoki PRL”. Apel byłych prezesów do Izby Pracy SN jest w tym sensie groteskowy, że kieruje nią Józef Iwulski, w całym Sądzie Najwyższym sędzia z najpełniej zapisaną komunistyczną kartą – w stanie wojennym skazywał opozycjonistów.

Izba koleżanki prezydenta

Zresztą opowieść o Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest czarno-biała. Nie jest podobna do innej stworzonej przez obóz władzy, czyli dyscyplinarnej. Ta druga – sądząca sędziów i innych prawników – ma szczególny status, jest obsadzona przed wysoko opłacanych ludzi Zbigniewa Ziobry, najczęściej byłych prokuratorów. 

Ale Izba Kontroli Nadzwyczajnej organizacyjnie przypomina stare izby SN. Nie jest też wprost kwestionowana przez instytucje unijne, jak Izba Dyscyplinarna, która właśnie została zawieszona przez Trybunał Sprawiedliwości UE. I która sama nie chce słyszeć o tym, że do czasu ostatecznej decyzji unijnego trybunału na swój temat powinna milczeć.

Szefową IKN jest wspomniana Joanna Lemańska. To nie jest typ Małgorzaty Bednarek, żony działacza PiS, oddanej Ziobrze kontrowersyjnej eksprokuratorki, która kieruje Izbą Dyscyplinarną. To nie jest także druga Julia Przyłębska, przed karierą polityczną słaba sędzia, prowadząca podrzędne sprawy z marnym skutkiem. Lemańska jest co prawda koleżanką Andrzeja Dudy z uniwersytetu, ale ma swój dorobek zawodowy. 

Pod jej kierownictwem IKN przeszła już test elementarnej politycznej niezależności.


ZAMACH NA SĄDY: ZOBACZ SERWIS SPECJALNY >>>


Gdy w wyborach parlamentarnych jesienią 2019 r. PiS straciło kontrolę nad Senatem, władze partii skierowały do Izby Kontroli Nadzwyczajnej skargi, kwestionując wybór sześciorga senatorów opozycji. 

Gdyby IKN była sądem politycznym, to uznanie takich protestów byłoby formalnością. A IKN wyrzuciła je wszystkie, jeden po drugim, do kosza.

Nie zmienia to faktu, że nie ma dziś w SN struktury, która byłaby akceptowana przez obie strony prawno-politycznego sporu jako arbiter w kwestii legalności wyborów. 

Grzeczna naiwność

Gersdorf za „krzywdzące i niesprawiedliwe” uznaje opinie „o poddaniu się Sądu Najwyższego i wywieszaniu białej flagi”. Tyle że jej zachowanie – uważane przez opozycję za dezercję – nie jest żadną niespodzianką. Stała się ona bohaterką wojny o sądy przypadkiem, bo akurat zajmowała fotel I prezesa SN i stała na drodze PiS. To wszystko. Podczas tej trwającej już ponad cztery lata operacji – poczynając od Blitzkriegu o Trybunał Konstytucyjny, a na podjazdowej wojnie o SN kończąc – wielokrotnie zachowywała się niekonsekwentnie i chybotliwie, ułatwiając zadanie PiS.

Początkowo ostro krytykowała działania PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego. Stała się też twarzą protestów z 2017 r. przeciw radykalnym ustawom sądowym, które ostatecznie zawetował prezydent (zakładały m.in. usunięcie wszystkich sędziów Sądu Najwyższego). Po tym wecie dokonała wolty – pojawiła się na zaprzysiężeniu sędziego TK wskazanego przez PiS, którego większość środowisk prawniczych uważa za tzw. dublera, czyli wybranego na miejsce zajęte przez sędziego, którego nie chce zaprzysiąc prezydent. 

Gdy Duda próbował wyrzucić ją ze stanowiska 2018 r. – dwa lata przed końcem konstytucyjnej kadencji – poszła zrazu na urlop i wróciła dopiero po naciskach sędziów SN.

Początkowo popierała utworzenie w SN Izby Dyscyplinarnej – tak jak tego chciał PiS, wbrew protestom środowisk sędziowskich. Potem zmieniła zdanie, ale nie do końca. Po uchwale trzech izb na początku tego roku opowiadała co prawda, że ID nie jest sądem, ale jednocześnie przekazywała jej sprawy do rozpoznania. Dopiero kilka dni temu, po decyzjach unijnego trybunału nakazujących zamrożenie Izby Dyscyplinarnej, zarządziła odebranie jej spraw (za co zresztą wygraża jej prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, przyjaciel Ziobry). 

Gdy w Sejmie podczas prezydenckiego orędzia spotkała Przyłębską, to sobie miło z nią pogawędziła. Może to było grzeczne, ale na pewno naiwne. Wszak właśnie teraz TK pod przewodem Przyłębskiej pokazał Gersdorf, do czego został powołany – orzekł zgodnie z linią Kaczyńskiego, że uchwała trzech izb SN, kwestionująca status sędziów z nadania PiS, jest nieważna.

Gersdorf nigdy nie była z tych, co po norwidowsku mają tak za tak, a nie za nie. Zawsze była ze światłocienia. W tej sytuacji jej nieformalna kapitulacja jest logiczna. 

Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.


CZYTAJ TAKŻE: WIĘCEJ ARTYKUŁÓW ANDRZEJA STANKIEWICZA >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz Onetu, wcześniej związany z redakcjami „Rzeczpospolitej”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Tygodnika Powszechnego”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Grand Press 2018 za opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Państwo prywatnej zemsty”. Laureat… więcej