Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak zwane stare izby Sądu Najwyższego – czyli stworzone i obsadzone przed dojściem PiS do władzy – podjęły uchwałę w sprawie legalności działań Krajowej Rady Sądownictwa, wybierającej i awansującej sędziów. Niemal 60 prawników z Izb Karnej, Cywilnej oraz Pracy uznało, że nowa KRS – zdominowana przez ludzi związanych z PiS – wybiera sędziów w wadliwy sposób. Uchwała nie pozbawia ich jednak statusu sędziowskiego i nie podważa ich dotychczasowych wyroków. Uznaje za to, że należy zbadać, czy są oni niezależni. O ile tacy sędziowie mogą kontynuować swe sprawy karne, to cywilnych nie.
Obóz władzy wszelkimi sposobami usiłował nie dopuścić do tej rozprawy. Przybierało to czasem formy karykaturalne – jak wówczas, gdy skierowany przez Zbigniewa Ziobrę do SN sędzia Kamil Zaradkiewicz próbował jednoosobowo zawiesić niektóre przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym.
Ostatecznie PiS wybrał dwie metody. Najpierw Sejm wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie rzekomego sporu kompetencyjnego z Sądem Najwyższym, by wierna PiS szefowa TK Julia Przyłębska mogła oznajmić, że do czasu decyzji Trybunału zabrania Sądowi Najwyższemu zajmować się sprawą.
CZYTAJ TAKŻE
ROZMOWA Z WŁODZIMIERZEM WRÓBLEM, SĘDZIĄ SĄDU NAJWYŻSZEGO: Obywatel ma prawo narzekać na sąd, od którego nie może się doczekać wyroku, bo ustawy roją się od luk i sprzeczności. Posłowie, którzy te ustawy piszą, uzdrawianie sądów powinni zacząć od siebie.
Z tego też względu Zbigniew Ziobro uznał uchwałę za nielegalną – bo podjęto ją mimo zakazu Przyłębskiej. Premier poszedł inną drogą: on z kolei zaskarżył do TK przepisy, na podstawie których SN podjął uchwałę. Choć to wersje niespójne – skoro uchwała jest nieważna, to po co kwestionować przepisy wykorzystane do jej podjęcia – to widać wyraźnie, że cel jest wspólny: wykorzystać Trybunał, by uchwałę podważyć i jej nie respektować.
Z tego względu wiara w to, że po decyzji Sądu Najwyższego cokolwiek w polskim wymiarze sprawiedliwości się wyjaśniło, jest złudna. W dodatku sama uchwała sędziów najwyższych ma wiele luk. Przyjęta wykładnia redukuje do miana sędziów gorszego sortu np. młodych prawników, którzy z racji daty urodzenia, a zatem chwili rozpoczęcia kariery, akurat trafili ze swoją nominacją na KRS już obsadzoną przez obóz władzy. Podobnie ze starszymi prawnikami, którzy co prawda sądzą od lat, ale – znów, ze względów metrykalnych – dostali od obecnej KRS awans do sądu wyższej instancji. Teraz wszyscy oni będą się musieli poddać niejasnej procedurze weryfikacji: sądy wyższych instancji ocenią ich status podczas rozpatrywania odwołań od ich wyroków.
CZYTAJ TAKŻE
PUŁAPKA NA SPRAWIEDLIWOŚĆ: Oto skutek wojny PiS z sądami: ważne ustrojowe sprawy nie będą rozstrzygane w dialogu między rządem a opozycją. Będą to robić instytucje, w których Polacy odgrywają minimalną rolę i których demokratyczna legitymizacja jest bardzo słaba >>>
Takich wątpliwości jest znacznie więcej. Sędziowie uznali za całkowicie nielegalną nową Izbę Dyscyplinarną SN, obsadzoną przez ziobrystów. Ale to oznacza, że praktycznie przestaje istnieć system dyscyplinarny sędziów, prokuratorów i adwokatów. Podważony został także status sędziów innej nowej izby – Kontroli Nadzwyczajnej (tu dominują ludzie Andrzeja Dudy). No to kto w takim razie podejmie decyzję o ważności wyborów prezydenckich, które już za cztery miesiące?
Optymiści – jak były wiceszef TK Stanisław Biernat – mówią: nie ma problemu, wracamy do porządku prawnego sprzed PiS. Nie tak łatwo. Nie uznając uchwały Sądu Najwyższego, obóz władzy nie uzna także powrotu do dawnych rozwiązań – tym bardziej że sam z premedytacją je zmienił. A to oznacza w praktyce dwa systemy prawne w Polsce.
Sędziowie muszą teraz wybrać, który honorują. My możemy sobie współczuć – jeśli trafimy przed oblicze Temidy, to niczego nie będziemy mogli być pewni. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.