Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kto Żyd, czyj tata był w partii albo i w FOZZ-ie, kto miał „resortowych rodziców” – kiedy brak kluczy do zrozumienia świata, bezradni łapią za łomy. W tych polemicznych chwytach nie chodzi przecież o uprawianie – skrótowej choćby – biografistyki, tylko o odmawianie prawa głosu w debacie publicznej, czyli o to, co zwykle: o ustanowienie patriotycznej hierarchii i prawa, lub jego odmowę, do bycia Polakiem. Trafnie komentatorzy nazywają ten proceder „lustracją drugiego stopnia”: kiedy wyczerpało się podniecenie wokół teczek, kiedy działają zimne procedury, media politycznie sfrustrowane łapią się narracji tabloidalnej.
W opowieściach ludzi z pokolenia 68’ często pojawiał się komunistyczny propagandysta Ryszard Gontarz, który też grzebał w życiorysach ich rodziców i wykluczał z polskości. Czasem słuchaliśmy opowieści o nim jak bajki o żelaznym wilku: wrażliwość generacji marcowej na ten gen polskości uznawaliśmy za przewrażliwienie, owoc traumy przynależnej do czasu bezpowrotnie minionego. Wraca jednak w wydaniu polskości – kulturowo i biologicznie – genetycznie poprawnej.
Nie widzę żadnej siły, która byłaby zdolna naszą pękniętą Polskę skleić.