Gdy turysta jest bogiem

Nepalski rząd ma nadzieję, że turystyka rozwiąże problemy kraju, który wciąż podnosi się po trzęsieniu ziemi sprzed kilku lat. Jednak chaotyczny rozwój turystyki też powoduje problemy.
z Nepalu

17.12.2019

Czyta się kilka minut

Susząca się kukurydza na skraju rolniczej wioski Odar, która znajduje przy drodze do Manang. /
Susząca się kukurydza na skraju rolniczej wioski Odar, która znajduje przy drodze do Manang. /

Słyszeliście o projekcie „Visit Nepal 2020”? Zbudują lepsze drogi i powiększą lotniska. I wi-fi ma być szybsze! – Raj, młody fizjoterapeuta pracujący w stołecznym Katmandu, zbiega ze wzgórza na treku Mardi Himal.

Zasapany, opiera się na kiju do trekkingu. To jego pierwsza wyprawa w Himalaje i na pewno nie ostatnia. Ale na dzisiaj to koniec. Po trzech dniach w górach Raja czeka jeszcze wiele godzin w autobusie. Pokonanie pierwszego etapu podróży, 30 km do turystycznego miasta Pokhara, trwa dwie godziny. – Jak widać, drogi trzeba jeszcze trochę podreperować... – Raj kurczowo trzyma się siedzenia, a autobus podskakuje na dziurawej drodze.

Kampania „Odwiedź Nepal 2020” ruszyła w 2015 r., po potężnym trzęsieniu ziemi. Kraj dopiero podnosił się po kataklizmie, wiele zabytków leżało w gruzach, liczba turystów spadła o jedną trzecią. Ale zła passa dla turystyki nie trwała długo. Już w 2018 r. przybył ich ponad milion – dwa razy więcej niż przed katastrofą. W 2020 r. rząd liczy na dwa miliony, mimo opłakanego stanu dróg i niedostatecznej infrastruktury.

Oferta dla turystów jest za to bogata. Prócz trekkingu i wspinaczki w najwyższych górach świata są w niej rozrywki mniej wymagające: safari, przelot helikopterem nad górami, wyjazd do „autentycznej wsi” (z noclegiem w lepiance) czy pielgrzymka do miejsca narodzin Buddy.

Rząd Nepalu od dawna stymuluje rozwój turystyki. Nic dziwnego, to jeden z najbardziej dochodowych i rozwijających się sektorów globalnej gospodarki – tak wynika z danych Światowej Rady ds. Podróży i Turystyki z 2018 r. Branża tworzy miejsca pracy, zmniejsza ubóstwo. Mogłaby także podnieść standard życia w Nepalu. Jednak masowy napływ turystów oznacza też problemy.

Pokłon tobie, turysto

Najbardziej widoczne są śmieci. Szacuje się, że w samych tylko Himalajach turyści i wspinacze zostawiają rocznie 22 tony śmieci. Nie pomagają tabliczki „Użyj mnie!” przy dziurach wykopanych specjalnie na odpadki w drodze nad święte jezioro Tilicho. Ani budki rozsiane po całej drodze z przełęczy Thorong La do miejsca pielgrzymek Manang.

Władze bezskutecznie apelują o palenie papieru, używanie biodegradowalnych opakowań, zabieranie odpadów do miast i pobieranie wody w punktach z „bezpieczną wodą”. Najwyraźniej sporo turystów woli przepłacać za wodę mineralną (i porzucić potem plastikową butelkę), niż uzdatniać kranówkę tabletkami jodowymi. Albo mają ochotę na colę, którą można kupić nawet w oddalonych rejonach, gdzie żywność dociera na mułach.

Bo turysta zwykle dostaje to, czego sobie zażyczy. Dla Nepalczyków jest niemal bogiem. Przypominają o tym hasła wypisane na murach, wraz z malowanym wizerunkiem Buddy, który błogosławi przyjezdnych pozdrowieniem „Namaste” (Pokłon tobie).

Aby sprostać oczekiwaniom, powstają wciąż wygodniejsze hotele i pensjonaty. Prywatne łazienki z muszlami ­klozetowymi wypierają ubikacje kucane, a prysznice z ciepłą wodą i wi-fi (jeszcze wolnym i niestabilnym) stają się górskim standardem. Także na szlakach praca wre. Odgłos spawania i heblowania słychać do zmroku. Do odległych miejsc materiał budowlany dostarczają tragarze. Na ich plecach piętrzą się konstrukcje z blachy i drewna.

Good service

Sześć lat temu, gdy 25-letni tragarz Sujan zaczynał pracę w branży turystycznej, infrastruktura pozostawiała wiele do życzenia. Za ładowanie elektroniki i ciepłą wodę trzeba było słono płacić, o internecie nie było mowy.

Teraz 95 proc. populacji ma dostęp do prądu, a wrzątek leje się strumieniami dzięki butlom gazowym. Ceny zakwaterowania pozostały przy tym symboliczne. Właściciele pensjonatów zarabiają głównie na posiłkach przyrządzanych dla turystów.

– Na początku miejscowi nie byli zbyt przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców, często zdarzały się grabieże – mówi Sujan łamanym angielskim. – Ale lokalne samorządy wytłumaczyły, jak należy się obchodzić z turystami i jak zorganizować pensjonaty. Teraz wiemy, jak zapewnić good service – dodaje z powagą i dumą, jakby wykładał historię Nepalu.

Napływ turystów faktycznie znacznie poprawił los Nepalczyków mieszkających w górach. Wcześniej byli niemal odcięci od świata i utrzymywali się głównie z nierentownego rolnictwa. Turystyka oznaczała nowe, alternatywne źródło dochodów.

Ale przyczyniła się też do wylesienia okolicy. Pensjonaty musiały gdzieś stanąć. Zwiększyło się zapotrzebowanie na opał – w niektórych wsiach wciąż pali się drewnem. Spotyka się to z krytyką władz, które odradzają korzystanie z usług Nepalczyków karczujących lasy. Duszący dym z palenisk jest nie tylko nieprzyjemny, ale także szkodliwy. A jakość powietrza w całym Nepalu jest opłakana. Stężenie drobnych pyłów PM2,5 – najgroźniejszych dla zdrowia, według Raportu o Stanie Powietrza z 2019 r. jest tu największe na świecie.

Nie poprawi sytuacji powiększanie lotnisk w okolicy Lumbini na południu kraju i Pokhary. Podobnie jak promocja krótkich lotów między Pokharą czy Jomsom a Katmandu. Chętnych jest sporo, lot trwa 30 minut – na pokonanie 200 km autobusem trzeba poświęcić z reguły cały dzień.

Piechotą albo jeepem

Drogi stały się narodową obsesją Nepalu, jako symbol rozwoju. Ale budowane byle jak, naruszają strukturę geologiczną, zwiększając ryzyko erozji i osuwania się ziemi.

Szutrówka, która łączy kilka wsi na Annapurnie z resztą kraju, powstała trzy lata temu. Przyniosła upragniony rozwój, bo warunki życia się poprawiły, ale jednocześnie okazała się przekleństwem mieszkańców – teraz wielu turystów, zamiast zatrzymywać się w pensjonatach, rzuca tylko na nie okiem z pędzącego jeepa. Trek zaczynają dużo dalej, po co nadkładać kilometrów.

Serku Sherpa, przewodnik z 13-letnim doświadczeniem, z politowaniem kręci głową, gdy widzi kolejny pełny turystów samochód wzniecający tabuny kurzu. – Kiedy dotrą do Manangu, gdzie kończy się droga, będą już mieli chorobę wysokościową. Wtedy czym prędzej będą chcieli zjeżdżać na dół, a kierowcy jeepów napełnią sobie kieszenie pieniędzmi – stwierdza rozbawiony. Serku uważa, że Annapurnę trzeba przejść na piechotę. – Bo co zobaczysz z tego zapchanego jeepa? – pyta.

Rozwój infrastruktury drogowej jest ważny. Z tym urodzona i wychowana w Nepalu geograf Monika Schaffner w pełni się zgadza. – Ale ma jeden poważny minus: zakłóca obcowanie z przyrodą – uważa.

Dlatego trekerzy, którzy do Nepalu przyjeżdżają ze względu na opiewane przez marketing „naturalne piękno”, unikają drogi na Annapurnie jak ognia. Uciekają na alternatywne ścieżki, byle z dala od kurzu i jazgotu klaksonów. Chcą zobaczyć miejsca nienaruszone przez drogi. – Niestety, wiele miejsc na Annapurnie i w Górnym Mustangu zostało zniszczonych właśnie przez budowę dróg. Nie sposób ich odtworzyć – uważa Schaffner.

Mniej znaczyłoby więcej

Dwa miliony turystów w 2020 r.? To nierealistyczne założenie, jak uważa Schaffner. Poza tym stawianie na ilość, zamiast na jakość turystów nie jest według niej dobrym rozwiązaniem. – Lepiej podnieść ceny usług i generować ten sam zysk przy mniejszej liczbie turystów. To mniejsze obciążenie dla środowiska. Chodzi o nieznaczną podwyżkę, np. z dolara na dwa – szacuje geografka.

Ale na to się nie zanosi. Nepalczycy często sami zaniżają ceny, by przetrwać walkę z konkurencją. – Gdy właściciel pensjonatu oferuje noclegi za darmo, jego sąsiad musi zrobić to samo. Oczywiście wciąż pozostaje zarobek z posiłków, ale sprzątanie, pranie i wybudowanie pensjonatu przecież sporo kosztuje – mówi Schaffner.

W ostatnich latach Nepal zyskał renomę taniego kraju, który przyciąga turystów niskobudżetowych. Kampania „­Visit Nepal 2020” ma przekonać ich do wydawania więcej pieniędzy. Na razie przez ostatnie lata zyski z turystyki wprawdzie wzrosły, bo kraj odwiedziło więcej osób, ale indywidualni turyści wydali mniej niż w ubiegłych latach.

Schaffner: – Ludzie wiedzą, że w Nepalu można się targować. Negocjowanie cen jest częścią naszej kultury. Ale nagminne ich zaniżanie uruchamia błędne koło: sprzedający pamiątki i właściciele pensjonatów oferują coraz tańsze usługi, a turyści nie zamierzają płacić więcej, niż jest to konieczne.

Deepak Raj Joshi, dyrektor Nepalskiej Rady Turystyki, przyznaje, że kraj stał się celem wycieczek niskobudżetowych. Przyczynę widzi głównie „we wpływie platform, jak Airbnb i innych internetowych platform handlowych oferujących niskobudżetowe zakwaterowanie”.

Sześć dolarów za dzień

Turyści szukają nie tylko tanich noclegów, negocjują też ceny w agencjach turystycznych, a one oferują zniżki, by wyprzedzić konkurencję. W epicentrum branży turystycznej, dzielnicy Thamel w Katmandu, roi się bowiem od agencji, wolnych strzelców nagabujących turystów i sklepów z podróbkami sprzętu do trekkingu.

Dlatego agent Basu poluje na klientów już na lotnisku. Usadawia się z przodu taksówki, prowadzi niezobowiązującą rozmowę, by na końcu podróży dojść do sedna: „Co za zbieg okoliczności, że chcecie iść na trek. Tak się składa, że pracuję w biurze podróży. Wpadnijcie, to przygotuję dla was korzystną ofertę!”.

Cenami można żonglować, bo w Nepalu praca jest tania. Agencja Basu zatrudnia także Sujana – jest „tragarzem na telefon” i zarabia sześć dolarów za dzień na treku. Turyści płacą agencji za niego 24 dolary, bo dochodzi opłata za zakwaterowanie tragarza (które jednak, okazuje się, jest darmowe), wyżywienie, ubezpieczenie i marża dla agencji.


Czytaj także: Marek Kęskrawiec: Jak turystyka niszczy świat


W sezonie Sujan pracuje na okrągło. Bierze wszystkie zlecenia: w Nepalu, Bhutanie i Tybecie. Po kilku miesiącach w górach wraca do rodzinnej wsi, by pomagać w zbieraniu plonów. Możliwe, że po tym sezonie awansuje na przewodnika. Pod warunkiem, że recenzje na portalu z opiniami turystów TripAdvisor będą pochlebne.

Dla Sujana te internetowe rekomendacje są jak najwyższe odznaczenia wojskowe: – Wszyscy właściciele agencji je sprawdzają!

To, co nieuchronne

W turystyce zatrudnionych jest obecnie tylko milion z 20 mln Nepalczyków w wieku produkcyjnym. Wielu wciąż decyduje się na ciężką i niepewną pracę za granicą – w państwach Zatoki Perskiej, Malezji i Korei Południowej. W ostatniej dekadzie za pracą wyjechało 3,5 mln Nepalczyków.

Nepalska turystyka rozwija się powoli, podobnie jak cała gospodarka. Udział turystyki w PKB rośnie wprawdzie z roku na rok, ale na rozkwit trzeba jeszcze poczekać.

Podobnie jak na lepsze drogi. Albo na lotnisko w Lumbini na południu kraju, które od 2013 r. jest adaptowane do ruchu międzynarodowego. Świeżo oddany terminal okazał się za mały, budowa nowego ruszy w 2020 r.

Mieszkańcy gór, którzy decydują się na porzucenie swoich pól i pracę w pensjonacie, rezygnują z dotychczasowego stylu życia. Tak powoli zanikają miejscowe tradycje. Autentyczne wsie stają się zbieraniną pstrokatych pensjonatów, z pól znikają jaki, a uprawę kukurydzy wypierają jardins organiques (organiczne ogrody).

Być może te zmiany są nieuchronne. Kontakt z turystami i połączenia drogowe powodują, że mieszkańcy otwierają się na świat. – Odchodzi się też od buddyjskiej oświaty. Rodzice posyłają dzieci do świeckich szkół – opowiada Sherku. – Wolą, żeby dzieci mówiły po nepalsku i angielsku niż w lokalnym języku.

No bo jak dogadają się z turystami? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2019