Gazowy poker

Czy Europie grozi kryzys w dostawach gazu? Czy też to tylko kolejny rosyjski straszak? Rzecz może rozstrzygnąć się wkrótce: w trójkącie Moskwa–Kijów–Bruksela.

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Stacja przesyłu gazu, Użgorod, maj 2014 r. / Fot. Alexander Zobin / AFP / EAST NEWS
Stacja przesyłu gazu, Użgorod, maj 2014 r. / Fot. Alexander Zobin / AFP / EAST NEWS

Od zwycięstwa prozachodniej rewolucji Majdanu i rosyjskiej agresji na Ukrainę unijni politycy żyją w oczekiwaniu na kryzys gazowy. Wraz z kolejnymi etapami tej ostatniej rośnie ryzyko wstrzymania dostaw gazu na Ukrainę – i zakłóceń w jego tranzycie do Unii. Jeśli Moskwa i Kijów się nie porozumieją – w sprawie ceny gazu, spłaty ukraińskich długów (realnych i domniemanych) oraz płatności za przyszłe dostawy – to problemy z dostawami błękitnego paliwa do Europy już wkrótce mogą stać się rzeczywistością.

Jak Kreml gra napięciem?

Do tej pory Rosjanie nie zakręcali Ukrainie kurka, choć Kijów od kilku miesięcy nie płaci za odbierany gaz – uzasadniając to m.in. tym, że wraz z Krymem Rosja zagarnęła ukraińskie złoża gazowe pod dnem ­Morza Czarnego. Ale Kreml bezbłędnie eskaluje napięcie: razem z kolejnymi ostrzeżeniami, zwiększaniem ceny (i wysokości ukraińskich długów), z listami z Kremla do unijnych odbiorców, wreszcie razem z zapowiedziami i potem odraczaniem wprowadzenia systemu przedpłat – w Unii rośnie poczucie nieuchronności „wojny gazowej”.

Jak bumerang wraca pytanie: czy to już za dzień, tydzień, od przyszłego miesiąca? I co my, Europa, możemy zrobić: jak się zabezpieczyć i jak pomóc Ukrainie? Na oba pytania nie ma prostych odpowiedzi.

Na razie reakcje Unii są dwutorowe. Z jednej strony Wspólnota chce opracować strategię zwiększania swego bezpieczeństwa energetycznego – także po to, by zmniejszyć uwrażliwienie na przerwy w dostawach z Rosji. Ale dziś trudno stwierdzić, jak spójna będzie to strategia, bo unijne państwa mają tu różne interesy [patrz tekst na str. 49, „Unia, gaz i Rosja: kto w co gra?” – red.]. Trudno też przewidzieć, czy taka strategia przełoży się na szybkie działania, które przygotują unijne kraje, zwłaszcza te z Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej, na najbliższą zimę.

Z drugiej strony Unia usiłuje minimalizować ryzyko przerw w dostawach. Także dlatego zainicjowała i uczestniczy w negocjacjach, wraz z Rosją i Ukrainą (ostatnie rundy odbywały się w Berlinie) – i szuka alternatywnych dostaw gazu z Europy na Ukrainę (zwłaszcza przez Słowację), gdyby Kijów został odcięty od dostaw rosyjskich.

Ale także tu jest wiele niewiadomych: choć rozmowy trwają, nie jest oczywiste, na ile Europa może pomóc w osiągnięciu trwałych rozwiązań. Zbyt wielka jest nieufność między Ukrainą i Rosją. I zbyt odmienne są, także w tym aspekcie „gazowego pokera”, interesy różnych państw Unii.

Moskwa–Kijów: o co ten spór?

Wprawdzie wojna zmienia dziś znacząco kontekst ukraińsko-rosyjskiego sporu gazowego – lecz jego istota od lat jest niezmienna. Przede wszystkim: polityczna niezależność Ukrainy była i jest ściśle związana ze wzrostem ceny gazu z Rosji. Teraz koniec reżimu Janukowycza i ukraiński zwrot na Zachód oznaczały natychmiast gwałtowny wzrost ceny surowca – od kwietnia o ponad 80 proc.! – i skonfrontowanie się z żądaniem szybkiej spłaty długów (realnych i domniemanych). I to w fatalnej sytuacji gospodarczej i finansowej, zawinionej w dużej mierze przez lata nieprzeprowadzonych reform, korupcji, nieprzejrzystych interesów.

Kijów nie uznał tej podwyżki (jej część wynika z jednostronnego wypowiedzenia przez Rosję umów o stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej na Krymie) i wstrzymał – i tak wcześniej niepełne – płatności za rosyjski gaz. To z kolei doprowadziło do kumulacji długów i utrudnień w rozliczeniach.

Dziś sytuacja wydaje się patowa: Ukraina domaga się obniżki ceny gazu jako warunku spłaty długów, zaś Rosja chce spłaty długów przed rozmową o obniżce ceny. Ukraina chce zmian w kontrakcie na dostawy gazu, Rosja wzbrania się przed nimi (dopuszczając tylko obniżki cen poprzez umowy międzyrządowe). Dodatkowo, w związku z brakiem płatności, Rosja poinformowała o wprowadzeniu przedpłat: w czerwcu Ukraina ma dostać tylko tyle gazu, za ile wcześniej zapłaci. A jeśli nie zapłaci z góry, dostawy mogą zostać wstrzymane.

Częściowa spłata należności przez Ukrainę nie rozwiązała konfliktu. Dała tylko ciut więcej czasu na jego rozwiązanie, odsuwając termin spłaty reszty długów i uiszczenia przedpłaty. Groźba wstrzymania dostaw na Ukrainę jest realna.

Czy to nasz problem?

Tymczasem wstrzymanie dostaw na Ukrainę oznacza kłopoty też dla Unii – udowodniły to kryzysy w 2006 i 2009 r. W obu przypadkach wstrzymanie dostaw dla Kijowa odbyło się zimą i doprowadziło do zmniejszenia tranzytu do Unii, a później – w związku z zarzutem Rosji, że Ukraińcy podbierają „unijny” gaz – do jego wstrzymania.

Kwestii domniemanych kradzieży nie wyjaśniono jednoznacznie. Wiadomo za to, że dostawy na rynek ukraiński i tranzyt do Unii są powiązane – m.in. przez wykorzystywanie tych samych gazociągów, zarządzanych przez tego samego operatora. Brak też przejrzystości i dostępu do informacji o przesyle gazu (na wschodniej granicy Ukrainy wciąż nie ma stacji pomiarowych).

Ale dziś sytuacja jest inna niż zimą 2006 i 2009 r. W sezonie wiosenno-letnim Ukraina pokrywa większość zapotrzebowania na gaz z własnej produkcji. Dziś cały odbierany (choć nie opłacany) gaz rosyjski jest pompowany do magazynów. Oznacza to, że w razie wstrzymania dostaw Ukraina – mimo że jej możliwości dywersyfikacji importu są małe – w najbliższych miesiącach ma skąd brać gaz. Ale już za kilka miesięcy jego zużycie skoczy dwu-, trzykrotnie. A to znaczy, że wzrośnie ryzyko dla tranzytu do Unii.

Ponadto, nawet gdyby zimą nie było zakłóceń ze strony Rosji, to dla stabilności tranzytu do Unii – w sezonie największego zużycia – trzeba napełnić ukraińskie magazyny. Umożliwiają one szybkie zwiększenie dostaw do Unii, w razie nagłego zwiększenia jej potrzeb. I to one są elementem stabilizującym: gdy na wschodniej granicy Ukrainy odbierane jest więcej gazu, niż potem wypływa na granicy zachodniej – i następuje uszczuplenie wielkości przeznaczonej dla Unii – uzupełniane jest to z magazynów.

Tymczasem dziś nie ma chętnych, by surowiec na potrzeby „tranzytowe” kupić i zmagazynować. Przyczyną jest koszt (a potrzeba kilkunastu miliardów m sześc.) i zagrożenie „podbieraniem” przez strony trzecie, a zwłaszcza bezpieczeństwo gazociągów w realiach wojny. Gaz, który Ukraina pompuje teraz do magazynów, przeznaczony jest natomiast ewidentnie na użytek wewnętrzny – w tym na sytuację kryzysową.

Kiedy wybuchnie kryzys?

W negocjacjach rosyjsko-ukraińskich na razie nie widać szans na rozwiązanie sporu. A jednak prawdopodobieństwo, żeby w najbliższych tygodniach i miesiącach Rosja przerwała dostawy, wydaje się nie tak duże.

Dlaczego? Po pierwsze – i Rosji, i Ukrainie zależy na stabilności tranzytu do Unii, która jest dziś głównym odbiorcą rosyjskiego surowca i strategicznym partnerem Kijowa. Obu krajom zależy też na reputacji odpowiedzialnego dostawcy/państwa tranzytowego. Po drugie, dla Kremla wstrzymanie dostaw mogłoby mieć dziś skutek odwrotny do zamierzonego: byłoby mało odczuwalne dla Ukraińców (produkcja własna, niski popyt), za to byłoby sygnałem ostrzegawczym dla Unii. I kolejną motywacją dla realnej i w miarę możliwości szybkiej dywersyfikacji dostaw – lub zastąpienia gazu innymi źródłami energii. Dowodem na to jest mocny obecnie sprzeciw ­Komisji ­Europejskiej (wbrew interesom części państw członkowskich) wobec przyspieszenia budowy gazociągu South Stream – omijającego Ukrainę i dywersyfikującego szlaki dostaw rosyjskiego gazu do południowo-wschodniej Europy.

Wreszcie, przedłużanie negocjacji może wiązać się z nadziejami Rosji na korzystniejsza dla niej ugodę – jesienią i zimą koszt zakłóceń w dostawach jest większy, a więc i Komisja Europejska (w nowym już składzie) może okazać się przychylniejsza Moskwie.

O tym, że Rosjanie mają opory przed wstrzymaniem dostaw na Ukrainę, świadczą choćby kolejne odroczenia wprowadzenia przedpłat (m.in. po tym, jak Ukraina częściowo spłaciła długi) i deklaracja o gotowości rozmów o obniżce cen dla Kijowa po uregulowaniu kolejnej części długów. Taką opcją zainteresowana jest też Unia – akceptuje ona wykorzystanie na spłatę długów zachodnich kredytów (unijnych oraz MFW).

Najbardziej nieoczywista w tym wszystkim jest polityka Ukrainy – pogrążonej w stanie wojny, z olbrzymimi wewnętrznymi problemami i potencjalnie najmniej „pragmatycznym” podejściem do kwestii gazowych. Ale to Ukraina jest też najbardziej narażona na skutki fiaska rozmów z Rosją.

Ile może Europa?

Tymczasem, reagując na rosyjską agresję i spór gazowy, Unia wznowiła prace nad strategią bezpieczeństwa energetycznego – i nasila tu współpracę z krajami grupy G7, głównie USA. Komisja Europejska stara się też, wraz z państwami członkowskimi, przygotować na przerwy w dostawach z Rosji (via Ukraina) i ograniczyć ich negatywny wpływ na unijny rynek. Ale na razie trudno stwierdzić, na ile konkretne są te „plany awaryjne” i czy mogą zadziałać już tej jesieni i zimy.

Szczególnie nieoczywiste jest to, czy powstaje – a jeśli tak, to jaki – plan awaryjny dla krajów Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej. A to im najbardziej zagrażają przerwy w dostawach via Ukraina: są silnie zależne od Rosji i mają małe możliwości dywersyfikacji. Jednocześnie mogą być kluczowym elementem choćby tymczasowych prób pomocy Ukrainie – to właśnie w państwach Europy Środkowej są jedyne alternatywne dla rosyjskich gazociągi, umożliwiające przesyłanie gazu z Unii dla Ukrainy.

Unia chce też minimalizować ryzyko wstrzymania tranzytu. Głównym narzędziem są tu wspomniane – i zainicjowane przez Brukselę – trójstronne negocjacje z Rosją i Ukrainą, które miałyby doprowadzić do tymczasowej choćby ugody. Sukcesem jest już to, że one trwają, że Ukraińcy spłacili (niewielką) część długu i że zaczęły się rozmowy biznesowe Gazprom–Naftohaz. Ale trwała ugoda jest na razie nierealna – dowodzą tego wypowiedzi polityków i fiaska kolejnych rund rozmów.

Jak pomóc Ukrainie?

Na tym jednak nie koniec: Unia i USA, próbując zmniejszyć ryzyko gazowego kryzysu, starają się także pomóc Ukrainie – przez wspieranie reform jej sektora gazowego oraz umożliwienie jej alternatywnych dostaw gazu. Jedynymi połączeniami alternatywnymi dla rosyjskich są te z Polską i Węgrami: umożliwiają dostawy pokrywające 20-25 proc. rocznego zapotrzebowania importowego Ukrainy (ale tylko 10 proc. w sezonie zimowym).

Dużą zmianą byłoby uruchomienie tzw. dużego rewersu na połączeniu Ukrainy ze Słowacją – czyli odwrócenie kierunku, w jakim rurociągiem płynie tam dziś gaz. Na razie, po naciskach Unii i USA, oba kraje porozumiały się tylko co do tzw. małego rewersu (umożliwia dostawy 8-10 mld m3 rocznie). Razem z połączeniami polskim i węgierskim oraz z produkcją krajową może to zimą zabezpieczyć połowę potrzeb Ukrainy.

Potrzebne są więc dodatkowe połączenia (lub duży rewers ze Słowacji) i/lub zgromadzenie – na Ukrainie – gazu niezbędnego do przetrwania zimy. Od kwietnia Kijów przyspieszył takie działania – ma już w magazynach 12 mld m3 gazu. Wpompowuje w nie większość (nieopłacanego) gazu z Rosji – i będzie to robić zapewne aż do osiągnięcia ugody lub do wstrzymania dostaw.

Ale dla Europy to tylko połowiczna pociecha: nadal brakuje mechanizmu, który zapewniłby wpompowanie do ukraińskich magazynów dodatkowych ilości gazu – tego dla Unii. Chodzi o jakieś 10-12 mld m3: tyle potrzeba, by zapewnić stabilność tranzytu do Europy w okresie jesienno-zimowym.

„Gazowy poker” trwa więc nadal – i najpewniej potrwa długo. Może nawet dłużej niż wojna rosyjsko-ukraińska.


Pisane w piątek, 13 czerwca


AGATA ŁOSKOT-STRACHOTA jest analityczką Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie, specjalizuje się w tematyce polityki energetycznej Europy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014