Projekt stulecia

Po trwającej 12 lat budowie ruszył rurociąg łączący Baku, Tbilisi i turecki port Ceyhan. To pierwszy duży rurociąg zbudowany po rozpadzie ZSRR, który umożliwia transport na Zachód ropy z Azerbejdżanu, a w przyszłości też z Kazachstanu, całkiem niezależnie od Moskwy. Inicjatywie tej - tyleż gospodarczej, co politycznej - patronowały USA, dla których to element "gry o Kaukaz.

24.07.2006

Czyta się kilka minut

Billboard z wizerunkiem prezydenta Azerbejdżanu w miejscowości Sangaczał, gdzie zaczyna się transport azerskiej ropy spod dna Morza Kaspijskiego na Zachód /fot. A. Łoskot-Strachota /
Billboard z wizerunkiem prezydenta Azerbejdżanu w miejscowości Sangaczał, gdzie zaczyna się transport azerskiej ropy spod dna Morza Kaspijskiego na Zachód /fot. A. Łoskot-Strachota /

W rozpalonym słońcem Baku dojrzewają morwy. Prawie czterdziestostopniowy upał w tej kaukaskiej metropolii udaje się przetrwać dzięki dającym cień parkom i szpalerom drzew przy ulicach. Arteria prowadząca do centrum konferencyjnego "Hyatt" obsadzona jest właśnie morwowcami - nieliczni, którzy zdecydowali się przyjść tu spacerem, muszą przemóc pokusę zatrzymania się na dłużej przy nabrzmiałych słodyczą owocach i pokonać lepki od rozgniecionych morw chodnik.

W tym najbardziej eleganckim w Azerbejdżanie hotelu ma miejsce nie lada wydarzenie: jedno z najważniejszych w regionie spotkań, poświęcone największemu z kaspijskich bogactw. Tegoroczna Międzynarodowa Kaspijska Konferencja Naftowo-Gazowa (Caspian International Oil and Gas Conference) jest szczególna. Wieńczy 12 lat prac nad realizacją "projektu stulecia": rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC). W czerwcu pierwszy tankowiec z azerską ropą wypłynął - pod flagą koncernu British Petroleum - z terminalu w tureckim mieście Ceyhan na Morze Śródziemne.

Rurociąg BTC to pierwszy duży rurociąg zbudowany po rozpadzie ZSRR, który umożliwia transport ropy na Zachód z pominięciem Rosji. Dotychczas bogate zasoby ropy i gazu państw kaspijskich docierały do Europy w ograniczonych ilościach i tylko za pośrednictwem rosyjskiej infrastruktury. Nowy rurociąg, nad którego budową patronat sprawowała administracja waszyngtońska, a realizowało ją konsorcjum zachodnich firm energetycznych pod przewodnictwem BP, zmienia sytuację Azerbejdżanu - i całego regionu.

Maraton uroczystych obchodów zakończenia tej olbrzymiej, bo wartej 4 mld dolarów inwestycji trwa już od zeszłego roku, gdy położono ostatni spaw na rurze. Wykorzystywana jest każda okazja, by podkreślić znaczenie przedsięwzięcia. A jest co chwalić: już sam fakt przeprowadzenia szlaku naftowego przez górzyste i nękane konfliktami kraje Południowego Kaukazu to osiągnięcie. Tak więc na bakijską konferencję, otwieraną przez prezydenta Ilhama Alijewa, przyjechali ministrowie energetyki lub spraw zagranicznych Turcji i Gruzji, przedstawiciel amerykańskiego Departamentu Stanu z listem od George'a Busha, reprezentant brytyjskiej Izby Handlu i Przemysłu oraz szefowie firm i koncernów realizujących BTC.

Znaczenie rurociągu jest ogromne. Znaczenie nie tylko realne - przeliczalne na petrodolary i azerskie manaty. Od chwili powstania pomysłu budowy szlaku, który pozwoliłby sprzedawać bezpośrednio do Europy azerskie "czarne złoto", obrósł on także wielością znaczeń symbolicznych. BTC to szlak eksportu ropy i źródło olbrzymich dochodów; to także sposób na bezpieczeństwo energetyczne nie tylko Azerbejdżanu i sąsiedniej Gruzji, ale może także państw europejskich, szukających dywersyfikacji dostaw.

Rośnie też szerzej rozumiane bezpieczeństwo w regionie: w trakcie budowy, dzięki zaangażowaniu i pieniądzom USA, poprawił się potencjał armii azerskiej i gruzińskiej, których specjalnie szkolone jednostki chronią szlak; równocześnie zapewniono satelitarny monitoring całej trasy.

Rurociąg jest również impulsem do rozwoju infrastrukturalnego kaukaskiego "wąskiego gardła" między Zachodem i Wschodem, Europą a Azją: jeszcze w tym roku ma zostać ukończony gazociąg, biegnący równolegle do ropociągu; trwają prace nad rozbudową kolei i autostrad.

Szlak ma wreszcie znaczenie polityczne: może zwiększyć niezależność państw kaukaskich od Rosji, dominującej dotąd nie tylko w energetyce. Łącząc Azerbejdżan z Europą, stanowi dowód "zachodniego" (gospodarczego, geopolitycznego i cywilizacyjnego) wyboru Baku. Spajając Kaukaz z Europą, może wpływać na przyszłość kraju, którego elity wierzą, że BTC rozsławi Azerbejdżan nie tylko na Starym Kontynencie, ale i w świecie, a baryłki ropy staną się symbolem nadkaspijskiej republiki.

Dlatego tak hucznie celebrowano każdy z etapów przybliżających koniec tej największej w historii współczesnego Azerbejdżanu inwestycji; stąd nadawanie faktowi jej ukończenia rangi państwowego święta. Z tego też wynika przeniknięcie BTC do symboliki państwowej i życia społeczeństwa. Zarówno azerski terminal Sangaczał, gdzie rozpoczyna się pompowanie ropy z kaspijskiego szelfu do rury, jak i terminal w tureckim Ceyhan noszą imię poprzedniego prezydenta Azerbejdżanu: popularnego Gejdara Alijewa. Wzdłuż szlaku Baku-Tbilisi-Ceyhan od kilku lat odbywa się wyścig motocyklowy "Naftowa Odyseja". Rurociąg użyczył też swej nazwy azerskiemu winu.

I choć dziś nie mówi się już tak często, że Azerbejdżan stanie się wkrótce "kaukaską Norwegią", to przekonanie o potędze, jaką niesie ropa, jest wciąż silne - głównie wśród elit. To one najwyraźniej odczuły do tej pory dobroczynne skutki: na dopływie pieniędzy z eksportu ropy wyrosły fortuny. Teraz, kiedy surowiec zacznie płynąć dużym strumieniem na Zachód, zwielokrotnią się też dochody kraju. A napływ miliardów dolarów jest szansą: otwiera drogę do reformy całej gospodarki i rozwoju pozanaftowych gałęzi przemysłu, a w perspektywie - poprawy życia społeczeństwa.

Tylko czy Azerbejdżan potrafi wykorzystać tę szansę? Do tego niezbędny byłby pomysł władz na reformę państwa i wypracowanie mechanizmu dystrybucji dochodów. Bo obecnie standard życia większości Azerów jest kiepski: prawie połowa ludności żyje poniżej progu ubóstwa, ponad 2 mln osób (na ośmiomilionową populację!) szuka pracy za granicą, mało kto wierzy w lepsze jutro.

Pozwalając bogacić się nielicznym, ropa nie przekładała się dotąd na codzienność 95 proc. mieszkańców. Stąd w Baku prócz ekskluzywnych restauracji, kasyn i willi mamy obszerne dzielnice zamieszkane przez najbiedniejszych: slumsy, przypominające Trzeci Świat. Cena noclegu w goszczącym naftową konferencję hotelu "Hyatt" to wartość kilkumiesięcznej pensji przeciętnego bakijczyka.

Boom naftowy jest więc szansą. Ale też wyzwaniem: zmarnotrawienie możliwości, jakie ze sobą niesie, pchnie Azerbejdżan na ścieżkę typowego petro-state: doprowadzi do pogłębienia różnic w społeczeństwie i stagnacji w nienaftowych gałęziach gospodarki. Zagrożenie jest tym poważniejsze, że azerskie zasoby ropy - w odróżnieniu od złóż państw bliskowschodnich - nie są wielkie i będą przynosić dochody przez najwyżej dwie najbliższe dekady.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2006