Galera Putina z lekka się kołysze

ROSYJSKA RULETKA | Gdy ogłoszono „częściową” mobilizację, wojna przyszła do domów Rosjan. Część społeczeństwa ocknęła się. Część niewielka – widoczna, choć niestanowiąca masy krytycznej.
w cyklu ROSYJSKA RULETKA

06.10.2022

Czyta się kilka minut

Pożegnanie rosyjskiego poborowego, Rostów nad Donem, 3 października 2022 r. / AA / ABACA / Abaca / East News
Pożegnanie rosyjskiego poborowego, Rostów nad Donem, 3 października 2022 r. / AA / ABACA / Abaca / East News

Po ogłoszeniu mobilizacji w Rosji zapanowała jeszcze większa niepewność, propaganda nie jest już w stanie zaklajstrować niepowodzeń na froncie, pogłębia się rozdźwięk w armii. Nagroda pocieszenia reżimu – ogłoszenie przyłączenia czterech ukraińskich obwodów do Rosji – nie zrekompensowała coraz bardziej odczuwalnych negatywnych skutków wojny.

Przestarzały scenariusz

Sukcesy ukraińskiej armii na froncie sprawiły, że na Kremlu po 21 września włączono akcelerator: znienacka Putin ogłosił mobilizację, a potem w abcugach kazał przeprowadzić niby-referenda akcesyjne na okupowanych ukraińskich terytoriach – w tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republikach Ludowych oraz w obwodach chersońskim i zaporoskim. Wyniki głosowania (prawie sto procent za przyłączeniem), przeprowadzonego z rażącym pogwałceniem wszelkich norm, nie zostały uznane przez społeczność międzynarodową. Choć był jeden wyjątek: referendum poparła Korea Północna. Znamienne.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Za dobrowolne poddanie się do niewoli lub samowolne opuszczenie jednostki grozi kara do 10 lat łagru, za odmowę wykonania rozkazu – do 3 lat łagru >>>>


Kreml w pośpiechu realizował wypróbowany w 2014 r. scenariusz krymski: najpierw wyrażenie woli przed ludność (zachwyconą perspektywą przyłączenia się do Rosji), potem uroczyste podpisanie traktatów na Kremlu i koncert na placu Czerwonym dla rozentuzjazmowanego tłumu rodaków, dumnych z powiększenia państwa. W 2022 r. ramy pozostały te same, ale obrazek różnił się od tego sprzed ośmiu lat.

Putin włączył do Federacji Rosyjskiej terytoria, o które nadal toczą się walki. Kijów oświadczył, że nie uznaje rabunku swoich ziem przez Rosję i będzie walczyć o ich odzyskanie. Co więcej, Wołodymyr Zełenski ogłosił, że Ukraina wstępuje na przyspieszoną ścieżkę członkostwa w NATO, a rozmowy pokojowe z Rosją Kijów, owszem, podejmie, ale dopiero z nowym prezydentem, który nastanie po Putinie.

Przyłączenie podbitych terytoriów Ukrainy spełnia kilka zadań. Jak piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich: „Doraźnym celem politycznym aneksji jest wskazanie, że tzw. specjalna operacja wojskowa przyniosła sukces, a Rosja nie utraciła zdolności do odzyskiwania terytoriów uznawanych przez nią za własne. Przyłączenie omawianych obszarów stanowi przy tym próbę politycznego i propagandowego przykrycia ponoszonych na froncie porażek. Sygnalizuje również, że konflikt zbrojny nie zostanie »zamrożony«, jeśli Kijów nadal będzie odrzucał rosyjską politykę faktów dokonanych. Kreml, zdając sobie sprawę, że zmiana postawy prezydenta Zełenskiego w tej kwestii nie jest możliwa, będzie się starał – wykorzystując straszak atomowy – doprowadzić do ograniczenia zachodniego wsparcia wojskowego dla Ukrainy i wpłynąć na ograniczenie działań bojowych armii ukraińskiej. W tym celu Putin złożył pozorną ofertę pokojową. Przedstawiciele rosyjskich władz podkreślają przy tym, że anektowane terytoria od chwili włączenia ich w skład FR znajdują się pod »parasolem atomowym«”.

Entuzjazm z playbacku

Wróćmy do opisu obrazka. W dniu fety na Kremlu 30 września armia ukraińska odbiła z rąk okupantów miasto Łyman, wpisane już w traktaty akcesyjne jako przynależne Rosji. Kreml musiał w biegu wnosić korekty do podpisanych dokumentów. W 2014 r. Putin był pewny swego – o Krym nie trzeba było się bić, wystarczyły sprawne „zielone ludziki”; nowe władze Ukrainy wyłonione w wyniku Majdanu nie panowały wtedy nad sytuacją i nie podjęły walki; Rosjan ogarnął amok: „Krym nasz” – autentycznie wiwatowali na cześć Putina, słupki poparcia dla jego polityki poszybowały w górę. Zachód z trudem, ale jednak przełknął aneksję – choć wprowadzono sankcje, Rosja nie miała wielkich problemów, aby z ważnymi partnerami szybko powrócić do business as usual. Teraz sytuacja jest inna.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KORESPONDENCJA PAWŁA PIENIĄŻKA: Podczas wojny ukraińska kolej stała się jednym z filarów, na których oparło się państwo. Ewakuuje cywilów, przewozi broń i przynosi nadzieję >>>>


Widać to było nawet podczas tegorocznej uroczystości na Kremlu. Zgromadzona elita słuchała przemówienia Putina z grobowymi minami, niektórzy zapadali w niekontrolowaną drzemkę. To wymowny symbol stanu umysłów wysoko postawionych putinistów, którzy od początku wojny nie drgnęli, porażeni paraliżem strachu, i posłusznie realizują polecenia Putina.

Na koncert pod murami Kremla zwieziono z prowincji ludzi, którzy mieli imitować entuzjazm dla „powrotu rdzennych ziem rosyjskich do macierzystej przystani”. Ale entuzjazmu nie udało się wykrzesać ani prezydentowi, ani występującym na estradzie gwiazdom. Uwagę przykuł jedynie Iwan Ochłobystin, dziwna postać obsługująca władzę, niegdyś prawosławny duchowny, aktor, od lat pajac rzucający chwytliwe hasła. Tym razem zabłysnął okrzykiem: „Gojda!”, mającym zagrzać Rosjan do walki z nienawistną Ukrainą i światem zachodnim. „Na tym strasznym balu u Szatana Ochłobystin skradł swoim występem show nawet Putinowi” – pisali komentatorzy w mediach społecznościowych. Analitycy zwrócili uwagę, że realizatorzy transmisji telewizyjnej koncertu podkładali odgłosy wiwatujących tłumów, bo tak naprawdę tłumy stały i gapiły się na scenę w milczeniu (porównano filmiki kręcone telefonami komórkowymi i wrzucane do sieci przez uczestników wydarzenia oraz obrazek i dźwięk przekazywany przez telewizję).

Jak to więc jest z tym poparciem dla „operacji specjalnej”, która ciągle jeszcze w oficjalnej nomenklaturze nie jest wojną? Miarodajnych pomiarów nastrojów społecznych w czasach panikującego putinizmu brak. Można łapać pewne sygnały.

W pierwszej fazie wojny intencją Kremla było stworzenie wrażenia, że działania na froncie są jedynie udziałem profesjonalistów, społeczeństwo może się nie odrywać od swoich codziennych zajęć, byleby tylko nie protestowało. Na kolejnym etapie, gdy okazało się, że ukraińska armia stawia skuteczny opór i Blitzkriegu nie będzie, władze zaczęły wymagać od społeczeństwa większego zaangażowania, przynajmniej w warstwie symbolicznej i słownej. Ciągle można się było jednak nie ruszać z kanapy, na front szli tylko „dobrowolcy” (chętni podpisywali kontrakty albo z armią, albo z prywatnymi firmami militarnymi). Po 21 września, gdy ogłoszono „częściową” mobilizację, powstała nowa sytuacja: wojna przyszła do domów Rosjan. Część społeczeństwa ocknęła się. Część niewielka – widoczna, choć niestanowiąca masy krytycznej. Doszło do protestów ulicznych w kilku miastach. Największe odbyły się w Dagestanie, gdzie ludzi wzburzyła nawet nie tyle sama mobilizacja, ile sposób jej przeprowadzenia. Opór wzbudziły przegięcia, jak to, że z jednej z górskich wsi zabrano wszystkich mężczyzn.

Polowanie na czarownice

Jednym z motywów napędzających protesty jest niekorzystna dla rosyjskiej armii sytuacja na froncie. Brak postępów sprawia, że kruszy się nawet betonowa ściana propagandy, głoszącej dotąd chwałę niezwyciężonego oręża i wysławiającej nieomylność decydentów. W programach publicystycznych i wypowiedziach kapłanów kremlowskiej propagandy pojawia się niepokój o stan armii i możliwość zrealizowania przez nią stawianych celów. A ludzie przecież czekają na zwycięstwo, tylko to ich na dobrą sprawę interesuje. Sukcesy ukraińskich wojsk były do niedawna konsekwentnie pomijane w codziennych przekazach medialnych, od pewnego czasu już się ich nie ukrywa, padają pytania o to, kto ponosi winę za ten przykry stan rzeczy. Od lutego Putin odwołał kilku liniowych generałów, złożywszy na ich barki odpowiedzialność za niepowodzenia w boju. Zwraca uwagę umocnienie się pozycji Ramzana Kadyrowa, który dostał w prezencie urodzinowym od prezydenta stopień generała pułkownika. Nie bardzo wiadomo za co. Może za sformowanie własnej armii?


ROSYJSKA RULETKA: CZYTAJ AUTORSKI CYKL ANNY ŁABUSZEWSKIEJ >>>


To ciekawy aspekt układu sił w formacjach zbrojnych. Podczas ukraińskiej wojny wzrosło znaczenie co najmniej dwóch osób, formalnie pozostających poza strukturami ministerstwa obrony, które dysponują własnymi uzbrojonymi „armiami”. Pierwszą z nich jest Kadyrow, drugą – Jewgienij Prigożyn. „Kucharz Putina”, mroczna postać, wykonawca zakulisowych zleceń Kremla, zawiadujący prywatnymi oddziałami uzbrojonych „wagnerowców”. W komentarzach na marginesie sytuacji na froncie pojawiła się myśl, że wywyższenie Kadyrowa to przygrywka do rozprawy z nieudolnym ministrem obrony Siergiejem Szojgu i jego ludźmi. Jak jest źle, to czas zacząć polowanie na czarownice.

Na razie Szojgu jednak jeszcze działa. Zameldował prezydentowi o zmobilizowaniu 200 tysięcy ludzi (z planowanych 300 tysięcy). Zapewnił, że „wszystko idzie zgodnie z planem”. Wprawdzie z kraju uciekło przed mobilizacją ponad 700 tys. Rosjan (dane „Forbesa”), a w komendanturach kwitnie łapownictwo (kogo stać, próbuje się wykupić od zaszczytnego obowiązku służby), ale przecież o tym się nie mówi w prokremlowskich mediach. Natomiast media społecznościowe pełne są doniesień o długich kolejkach do punktów granicznych i porad, jak uniknąć powołania. Furorę zrobiło nagranie ze stacji w obwodzie biełgorodzkim – duża grupa zmobilizowanych (300, może 500 osób) pokazuje, że nie ma odpowiedniego ekwipunku, że dostali starą broń, niektórzy mówią, że to nie mobilizacja, tylko jeden wielki chaos itd.

Adres URL dla Zdalne wideo

Władze lokalne kilku regionów stają na głowie, aby jakoś uatrakcyjnić ofertę mobilizacyjną albo zrekompensować rodzinom wysłanie ojca, męża, syna, brata na front. W obwodzie sachalińskim obiecują każdej rodzinie po 5 kilo mrożonego mintaja (żeby choć jesiotr drugiej świeżości!), w Buriacji – drwa na opał, a w Tuwie – za każdego zmobilizowanego rodzinom należy się po baranie. Żywym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej