Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To pierwsze zdania powieści białoruskiego pisarza i poety. Nieco dalej kierowca trolejbusu wykrzykuje: „Amerykę dogonimy i przegonimy!”. Tak autor przedstawia rok 1960 w stolicy Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W połączeniu z tytułem początek ten może sugerować nostalgiczną, pełną zmysłowych opisów narrację, w której pamięć przechowują codzienne przedmioty. Istnieją również przesłanki, że mogłaby to być opowieść o, tak dobrze przecież znanej, nostalgii za socjalizmem – są tu młodzi bohaterowie, ich miłości, uliczne awantury czy fascynacja ikonami zachodniej estetyki na tle chruszczowowskiej odwilży. Narrator i jego 20-letni przyjaciele są w końcu bikiniarzami w wąskich pstrokatych spodniach, z nabrylantynowanymi włosami, naśladującymi estetykę amerykańskiego rock’n’rolla – idealna sceneria dla mitu dorastania.
A jednak „Automat...” dość szybko wykrzywia przyjemny i łagodnie dowcipny gest nostalgii – choć dla czytelnika nie od razu staje się to jasne. Wraz z rozwojem powieści zmysłowa przeszłość płynnie przechodzi w teraźniejszość, a działalność w młodzieżowej organizacji planującej zamach na Chruszczowa (której miał pomagać Lee Harvey Oswald, zabójca Kennedy’ego) nakłada się na późniejsze aresztowanie pod zarzutem próby zamachu stanu. Czy to możliwe, by Oswald pomagał młodym buntownikom z Mińska? Jest to równie prawdopodobne, jak życiorysy i doświadczenia wszystkich innych postaci powieści.
Niaklajeu odkształca nostalgiczne wspomnienia, brutalizując je z upływem czasu. W tej historii wszystko mogło się wydarzyć, brak tu bowiem przywiązania do faktów. Jest za to fantazja, która pozwala łączyć groteskowy humor z bolesną opresją systemu. I to fantazja, jak zdaje się pokazywać pisarz, jest podstawowym źródłem historii. Dzięki niej możliwe jest poznanie, przyswojenie i przepracowanie minionych i teraźniejszych doświadczeń.
Uładzimir Niaklajeu kandydował w 2010 r. na prezydenta Białorusi z ramienia opozycji – z tego powodu został pobity i porwany ze szpitala. To wszystko może być pokazane czytelnikowi „Automatu...” właśnie dzięki powieściowej fantazji, bo bez niej, bez literackiej narracji, fakty historyczne nie byłyby tak czytelne i zrozumiałe. Historia potrzebuje literackiej fantazji – to być może jedyna pewna rzecz w książce Niaklajeua. ©
Uładzimir Niaklajeu „Automat z wodą gazowaną z syropem lub bez. Powieść mińska”, przeł. Jakub Biernat Kolegium Europy Wschodniej Wrocław-Wojnowice 2015