Fachowcy do spółek

Im większa transparentność przy obsadzie miejsc w radach nadzorczych spółek skarbu państwa, tym większa pewność, że władza nie traktuje tych stanowisk jak politycznych łupów.

09.03.2010

Czyta się kilka minut

Górnicy z kopalni Bełchatów nie mogli uwierzyć, ile zarabiają związkowcy, którzy reprezentują ich w radzie nadzorczej Petrobanku. Państwowa kopalnia miała w banku swoje udziały. Było to kilkanaście lat temu. Od tamtej pory nie tylko górnicy wiedzą, że zasiadanie w radzie nadzorczej jest intratne. Ale tak jak górnicy nie mogli uwierzyć w wysokość uposażenia członka rady, tak inni nie rozumieli, co związkowcy z kopalni robią w radzie nadzorczej banku - jakie mają kwalifikacje, aby tam zasiadać?

Pytanie to przez lata zadawano członkom rad nadzorczych wielu spółek skarbu państwa. I, niestety, nadal je można stawiać.

Spółki do wzięcia

Platforma Obywatelska wygrała wybory, bo m.in. obiecała odpolitycznienie gospodarki. Wyrazem tego miało być wprowadzenie zasady, że posady w zarządach i radach nadzorczych w państwowych spółkach nie będą obsadzane z klucza partyjnego, tylko poprzez konkursy kompetencji. Innymi słowy: fotele prezesów i szefów rad wykreślono z rejestru łupów politycznych. Tymczasem nowy raport NIK o nadzorze właścicielskim skarbu państwa w latach 2004-2008 wytyka błędy popełniane przez cztery ostatnie administracje rządowe, w tym przez gabinet Donalda Tuska.

NIK wskazuje na konsekwencje gospodarcze i finansowe złego ich funkcjonowania. Choć eksperci Izby dostrzegają poprawę na tym polu w ostatnim czasie i chwalą nowe zasady naboru do rad wprowadzone przez obecnego ministra skarbu Aleksandra Grada, czyli otwarte i jawne konkursy, to jednocześnie podkreślają, jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Nie podoba im się mała przejrzystość w decydowaniu, kto ostatecznie zasiądzie w radzie.

A rad nadzorczych do obsadzenia z puli państwowej jest wiele. Pod swoją kontrolą państwo ma ponad tysiąc firm i mimo zapowiadanej w tym roku przez rząd ofensywy prywatyzacyjnej ich pula pozostanie duża. W wielu bowiem przypadkach na sprzedaż skarb wystawi tylko niewielką część udziałów w spółkach - tak np. planuje z Polską Grupą Energetyczną. Docelowo państwo będzie więc i tak jej największym udziałowcem. Tym samym znaczna część obsady rady nadzorczej pozostanie w jego gestii.

Przejrzystość przede wszystkim

Jak ważna jest transparentność tego procesu, ostatnio przypomniano w związku z tzw. aferą hazardową. Każdy, kto spełnia warunki konkursu, ma prawo starać się o fotel członka rady nadzorczej danej firmy. Ale za jego kandydaturą powinny przemawiać argumenty merytoryczne, a nie poparcie zaprzyjaźnionych osób z administracji publicznej. Gdyby Magdalena Sobiesiak, córka dolnośląskiego biznesmena z branży hazardowej, nie wycofała swoich papierów na członka rady nadzorczej Totalizatora Sportowego i przepadła podczas wyborów, byłby to przykład zadziałania normalnej procedury. Normalnej, bo przecież najbliższa rodzina konkurenta, z oczywistych względów, nie zasiada w radzie nadzorczej danej firmy.

Im większa przejrzystość w obsadzie miejsc w radach nadzorczych, tym większa pewność obywateli, że władza nie traktuje tych stanowisk jak polityczne łupy, zwłaszcza że obiecała tego nie robić.

Liczą się kompetencje

Rady nadzorcze państwowych spółek to nie ciepłe synekury i miłe apanaże. To ciężka praca i duża odpowiedzialność - choćby za miejsca pracy zatrudnionych tam ludzi czy zainwestowane w spółki pieniądze. Podstawowym zadaniem rady i zarządu przedsiębiorstwa jest zwiększanie jego wartości rynkowej. Rady zatwierdzają (albo nie zatwierdzają) strategiczne propozycje rozwoju firmy przygotowane przez zarządy. Każda taka decyzja ma olbrzymie konsekwencje. Ale aby móc właściwie ocenić propozycje zarządu, w radach muszą zasiadać ludzie kompetentni, czyli tacy, którzy są merytorycznie przygotowani do dyskusji z zarządem.

W ubiegłym roku doszło do "trzęsienia ziemi" w PKO BP. Rada nadzorcza banku nie chciała udzielić absolutorium prezesowi Jerzemu Pruskiemu za osiem miesięcy jego działalności w 2008 r., choć w tym czasie PKO BP zanotował rekordowy zysk: ponad 3 mld zł. Rada stwierdziła, że prezesowi absolutorium się nie należy, dlatego że optował za wypłatą dywidendy w momencie, gdy na rynkach finansowych nie było bezpiecznie. Tymczasem największym udziałowcem banku jest skarb państwa, a dywidenda miała wspomóc budżet. Prezes Pruski bronił swojej koncepcji, gdyż zgodnie z jego planem pieniądze na wyższe kapitały banku (zwiększenie jego bezpieczeństwa) miał pozyskać emitując nowe akcje.

Oceniając ten konflikt niektórzy ekonomiści i bankowcy wskazywali, że nie wszyscy członkowie rady byli przygotowani do merytorycznej rozmowy o meandrach rynku kapitałowego. W efekcie nie tylko prezes stracił posadę, ale też minister skarbu powołał nową radę nadzorczą banku.

Prawdą jest, że karuzela z posadami kręci się znacznie szybciej w spółkach skarbu państwa niż w firmach prywatnych. Częste zmiany prezesów i członków rad nadzorczych to chleb powszedni firm kontrolowanych przez rząd. Po każdych wyborach parlamentarnych rusza lawina zmian, ale do roszad dochodzi też przy wymianie np. ministra skarbu. Nie ułatwia to działalności spółkom: nowe zarządy i rady mają nowe koncepcje rozwoju. Co z tego, że właściciel pozostaje ten sam, skoro reprezentują go inni ludzie. Stąd wielu ekspertów gospodarczych podkreśla, że przedstawiciele państwa w radach nadzorczych co najwyżej doglądają majątku firm, a nie zarządzają nim. Taki stan utrudnia, a czasem wprost uniemożliwia spółkom konkurowanie na rynku z prywatnymi spółkami.

Potrzebna odpowiedzialność

Wraz ze zmieniającymi się rządami i władzami firm rozmywa się odpowiedzialność za podejmowane decyzje.

Obecnie w Polsce toczy się dyskusja, czy rodzimy Orlen dobrze zrobił kupując litewską rafinerię Możejki. Od samego początku wiadomo było, że decyzja miała charakter nie tylko gospodarczy - był w niej również podtekst polityczny. Transakcję, za zgodą rady nadzorczej, zawarł w roku 2006 ówczesny prezes Igor Chalupiec. Rządzący wówczas w Polsce PiS chciał w ten sposób zablokować Rosjanom drogę do Możejek. Wkrótce jednak zaczęły się kłopoty: rafineria ucierpiała na skutek potężnego pożaru, a co gorsza przestała do niej płynąć rurociągiem "Przyjaźń" rosyjska ropa. Żeby zapewnić pracę zakładu, ropa jest obecnie dostarczana tankowcami i koleją, co negatywnie wpływa na kondycję finansową Możejek. Tym samym litewska rafineria stała się kulą u nogi Orlenu, tym cięższą, że branża paliwowa mocno ucierpiała z powodu światowego kryzysu.

- W tym roku PKN Orlen chce rozwiązać problem nierentownej rafinerii Możejki - zadeklarował niedawno obecny prezes płockiej firmy Jacek Krawiec. Na razie jednak podejmowane próby (np. plan budowy rurociągu do terminalu w Kłajpedzie, który polska firma stara się kupić od Litwinów) nie przynoszą rezultatów. Nic więc dziwnego, że coraz częściej pojawiają się spekulacje o sprzedaży Możejek. Niewykluczone więc, że to Rosjanie kupią całą rafinerię, albo część jej udziałów. A jeśli do tego dojdzie, kto wtedy poniesie odpowiedzialność?

***

Dziś PO prowadzi z opozycją debatę o fundamentalnych zmianach w państwie - m.in. o tym, ilu posłów powinien liczyć Sejm, a ilu Senat. Z pewnością te propozycje zmian są ważne, ale prezentując je rządzący często zapominają, że równie ważna jak zmiany w konstytucji jest konsekwencja w wypełnianiu zobowiązań wyborczych. A takim zobowiązaniem jest chociażby transparentność w powoływaniu członków rad nadzorczych, którzy przede wszystkim będą ludźmi kompetentnymi. Na niekompetentnych nas po prostu nie stać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2010