Euro z misją

Kończy się pierwszy okres finansowania Europejskiego Funduszu Społecznego w Polsce. Przed projektodawcami nowy etap zaplanowany na lata 2007-2013. Wiele ma się zmienić, ale zasada zostaje ta sama. Jak sama nazwa wskazuje, Europejski Fundusz Społeczny ma wspierać powstawanie nowoczesnego społeczeństwa oraz wyrównywanie szans.

26.09.2006

Czyta się kilka minut

fot. Ł. Pieńkowski /
fot. Ł. Pieńkowski /

Terminem, który najczęściej przewija się w nowym programie o nazwie "Kapitał ludzki", jest "spójność społeczna", a "wzrost poziomu zatrudnienia i spójności społecznej" stał się jego głównym celem. Spójność społeczna, zarówno "pozioma" (a więc w ujęciu terytorialnym), jak i "pionowa" (czyli w rozumieniu rozwarstwienia na klasy ze względu na status ekonomiczny), ma być osiągnięta poprzez dopasowanie zasobów rynku pracy do zmieniającej się sytuacji, zmniejszenie obszarów wykluczenia społecznego, podniesienie poziomu oraz jakości wykształcenia społeczeństwa, wsparcie dla budowy sprawnego i partnerskiego państwa, wzrost spójności terytorialnej.

Chodzi więc o to, by polski rynek pracy był jak najbardziej przyjazny człowiekowi, aby polski "kapitał" bądź "zasoby ludzkie" były jak najlepiej przygotowane do spełniania swoich zadań oraz by stworzyć szansę konkurowania na rynku pracy tym, którzy z różnych powodów są w gorszej sytuacji. Nowy EFS to także wspieranie otoczenia rynku pracy, budowanie partnerskiego państwa, ochrona zdrowia, działania na rzecz młodzieży, mniejszości etnicznych, niepełnosprawnych, rozwój obszarów wiejskich... Jeżeli udałoby się to wszystko zrealizować, żylibyśmy jeśli nie w raju - to przynajmniej w drugiej Norwegii. Jak zatem patrzyć w przyszłość? Z optymizmem? Czy po polsku, zakładając, że będzie jak zawsze, czyli pieniądze się rozejdą i nic się nie zmieni? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się doświadczeniom poprzedniego okresu działalności EFS...

Łańcuch pokarmowy

Założenia Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwoju Zasobów Ludzkich (w skrócie SPO RZL) były podobne. Przyświecały mu dwa priorytety: aktywna polityka rynku pracy a integracja zawodowa i społeczna, oraz rozwój społeczeństwa opartego na wiedzy. Oprócz SPO RZL mieliśmy również do czynienia ze Zintegrowanym Programem Operacyjnym Rozwoju Regionalnego (w skrócie ZPORR), gdzie obok modernizacji dróg i inwestycji znalazło się również miejsce dla działań na rzecz nowoczesnego społeczeństwa i rozwoju owych fundamentalnych dla EFS "zasobów ludzkich". Instytucjami wdrażającymi SPO RZL były Departament Wdrażania EFS w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Wojewódzkie Urzędy Pracy oraz - w mniejszym stopniu - Biuro Wdrażania EFS w Ministerstwie Edukacji Narodowej, Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i Urząd Służby Cywilnej. Instytucje te odpowiedzialne były za przyznawanie środków i przeprowadzanie procedury konkursowej. Projektodawcą (czyli w języku funduszy strukturalnych beneficjentem) mogły być organizacje pozarządowe, jednostki samorządu terytorialnego, szkoły, uczelnie, jednostki szkoleniowe, instytucje rynku pracy, związki zawodowe. Beneficjentami ostatecznymi (czyli "ostatnim ogniwem" długiego "łańcucha pokarmowego" konsumującego unijne fundusze) mogły być zaś przeróżne grupy - od przedsiębiorców przez bezrobotnych, pracujących, młodzież, kobiety i osoby niepełnosprawne po alkoholików, bezdomnych i inne grupy zagrożone wykluczeniem. Działania podejmowane w ramach pomocy owym beneficjentom ostatecznym mogły być różne - od szkoleń dla firm przez szkolenia dla osób indywidualnych, doradztwo dla firm i osób indywidualnych, subsydiowane zatrudnienie, kampanie społeczne, stypendia... W którąkolwiek stronę się spojrzy - spektrum działań potencjalnych projektodawców i odbiorców pomocy wydaje się bardzo szerokie. Nic tylko pisać projekt i czekać na dofinansowanie...

Ale jak się do tego zabrać? Skomplikowane procedury biurokratyczne, brak wiedzy na temat ich funkcjonowania, olbrzymia liczba dokumentów, jakie musi przedstawić beneficjent, aby spełnić wymogi formalne, strach przed zaciąganiem zobowiązań finansowych często decydowały o tym, że potencjalni projektodawcy wciąż pozostawali projektodawcami potencjalnymi, a wiele cennych inicjatyw umarło śmiercią naturalną. Kiedy osoba planująca zrealizowanie projektu szkoleniowego (bo takie są obecnie najpopularniejsze) podejmuje się stanąć do wyścigu o unijne fundusze, napotyka na swej drodze program komputerowy o szumnej nazwie - Generator Wniosków. Próba uruchomienia owego Generatora pod innym systemem niż Windows XP grozi śmiercią lub kalectwem. Ze starszymi systemami, np. Windows 98, Generator współpracuje opornie, ładowanie programu trwa czasami do pół godziny, w trakcie zaś komputer zawiesza się kilka razy. Ze starszymi typami komputerów Generator generalnie odmawia współpracy. Następny krok to ściągnięcie z internetu - najlepiej z portalu www.efs.gov.pl lub ze strony internetowej odpowiedniej Instytucji Wdrażającej - dokumentacji konkursowej, podręcznika dla beneficjentów, podręcznika kwalifikowalności kosztów, instrukcji wypełniania wniosku i w końcu - nigdy nie zaszkodzi - Programu Operacyjnego i Uzupełnienia do Programu. Co gorliwsi czytają jeszcze Narodową Strategię Rozwoju lub którąś ze strategii regionalnych. Dobrej lektury nigdy za wiele. W tym momencie projektodawcy zwykle napotykają na pierwszą ważną pułapkę, która później może okazać się brzemienna w skutki - a mianowicie od razu przechodzą do pisania wniosku o dofinansowanie (i to jeszcze w Generatorze!). Projekt, który powstaje w taki sposób, z reguły jest kaleki, trudny do realizacji i nieprzemyślany.

Zostań beneficjentem

Na początku zawsze warto przeprowadzić analizę przepływów finansowych, aby przekonać się, jak duży projekt nasza instytucja jest w stanie udźwignąć. Dotacje w ramach EFS wypłacane są bowiem transzami co kwartał, a tempo ich wypłacania zależy od poprawności tzw. wniosków o płatność składanych przez beneficjenta oraz od aktualnych przestojów w funkcjonowaniu Instytucji Wdrażających. Zatem - między jedną transzą a drugą - beneficjent musi się kredytować, czyli z własnej kieszeni ponosić wydatki związane z wdrażaniem projektu, z nadzieją na ich późniejszą refundację. Czasem wypłata kolejnej transzy przeciąga się, płatności nie mogą czekać, a na koncie pusto, bo beneficjent źle oszacował swoje możliwości i porwał się na projekt, który go przerasta.

Co wtedy? Zwykle bierze się kredyt i czeka na kolejną transzę. Jest to jednak najlepszy sposób, aby dopłacić do projektu - odsetki od takiego kredytu są bowiem niekwalifikowane, czyli nikt nam ich nie zrefunduje. Warto również rozplanować sobie najpierw projekt "na papierze", zanim zacznie się go wprowadzać do Generatora Wniosków. To gwarantuje, że projekt będzie przemyślany, a jego autor nie popadnie w przesadę. Wypełniając kolejne pola w Generatorze łatwo bowiem zacząć myśleć kategoriami "co spodobałoby się Instytucji Wdrażającej" i w rezultacie - wyśrubować wskaźniki osiągnięcia rezultatów, rozdąć projekt do absurdalnych rozmiarów (czyli zamiast przeszkolenia 30 małych lub średnich przedsiębiorstw, co jest racjonalne, wpisuje się 300 - zawsze to efektowniej wygląda w tabelce), co może później spowodować trudności z rekrutacją beneficjentów ostatecznych oraz związane z finansową i organizacyjną stroną projektu. Kierując się tylko Generatorem (który zawiera informacje ważne dla Instytucji Wdrażającej), czasem łatwo pominąć jakiś aspekt projektu, który później okaże się niezwykle ważny, a nawet kluczowy.

Jeśli projekt jest gotowy, można zacząć wprowadzać go do Generatora, odpowiednio uzasadniając potrzebę jego realizacji (tutaj warto powołać się na wspomniane Strategie lub Program Operacyjny), ważne społeczne skutki jego ewentualnego wdrożenia, pochwalić się osiągnięciami na społecznym polu, popisać znajomością eurożargonu (najważniejszym słowem jest w nim "wartość dodana"). Ale to nie wszystko. Wniosek powinien być nie tylko płomiennym dowodem naszego społecznego zaangażowania, ale przede wszystkim musi być poprawny formalnie. Wszystkie cyferki muszą się znaleźć w odpowiednich kolumnach. Powinien tam być odpowiednio wyliczony budżet (ale co zrobić, jeżeli każda Instytucja Wdrażająca ma inne standardy owej poprawności, jak chociażby sposób liczenia i kwalifikowania VAT-u?), skompletowane i potwierdzone za zgodność z oryginałem kopie odpowiednich dokumentów statutowych itp. Deklaracje uczestnictwa osób zaangażowanych w projekt. Programy szkoleń (tylko co jeśli trener przed zaadaptowaniem projektu nie chce nam przedstawić szczegółowych scenariuszy szkoleń, a bez szczegółowych programów wniosek nie będzie poprawny? Błędne koło się zamyka). I tak dalej... Teraz można złożyć projekt. I czekać na poprawki formalne.

Uwaga - czekanie może się przeciągnąć szczególnie pod koniec okresu finansowania, kiedy liczba wpływających projektów idzie w setki. Same poprawki czasem budzą konfuzję (jak przeniesienie jednej cyferki do innej komórki w tabelce), czasem są bardzo potrzebne (jak sprecyzowanie grupy docelowej projektu). Po poprawkach formalnych - pozamiatane. Zostaje tylko czekać na wyrok Komisji Oceny Projektów. Jeżeli jest negatywny - można próbować ponownie, próbując wyprostować to, co było najniżej ocenione. Jeżeli jest pozytywny - to dopiero początek zabawy...W tym momencie należy pogodzić się z faktem, że na EFS-ie się nie zarabia, tzn. można za unijne pieniądze kupić sprzęt, zatrudnić ludzi, wpuścić w koszty projektu wynajem pomieszczeń, materiały biurowe (ale tylko na czas trwania projektu), dzięki projektowi się zareklamować - ale to tyle. Tzw. "zysku" w postaci pieniędzy na koncie nie będzie.

Konfrontacja

Procedura podpisywania umowy wraz z negocjacjami co do ostatecznego kształtu projektu (a co ważniejsze - budżetu projektu), z załatwianiem zabezpieczeń finansowych, może trwać nawet kilka miesięcy. Po podpisaniu umowy nadchodzi czas skonfrontowania naszego pięknego projektu z szarą rzeczywistością. Po pierwsze czekamy na przelew. Na wypłacenie pierwszej transzy Instytucja Wdrażająca ma 60 dni, czyli pierwsze dwa miesiące projektu finansujemy z własnej kieszeni. A na początku projektu jest najwięcej wydatków (trzeba kupić sprzęt, rozreklamować projekt). Dla wielu beneficjentów początek projektu to również pierwsze zderzenie z Ustawą o Zamówieniach Publicznych. Czasami zderzenie to jest bolesne dla obu stron - ale jest nadzieja: od niedawna instytucje spoza sektora finansów publicznych mogą realizować projekty EFS nie stosując ustawy. Nowy wzór umowy o dofinansowanie obowiązuje od niedawna, ale zainteresowanie anektowaniem jego postanowień jest ogromne - stosowanie procedur zamówień publicznych jest bowiem jednym z tych obszarów, w których beneficjenci mają najwięcej kłopotów.

Kolejny krok to zderzenie z tzw. czynnikiem ludzkim (który jak zwykle generuje najwięcej chaosu), czyli rekrutacja beneficjentów ostatecznych. Jeżeli projekt był pisany "z głową", a nie z Generatorem Wniosków, to możemy się o to nie martwić, bo zadbaliśmy o odpowiednią promocję, założyliśmy grupy małe i w racjonalnych liczbach. Jeśli zaś zależało nam na wskaźnikach - mamy kolejną niepowtarzalną okazję do dopłacenia do naszego projektu, starając się rekrutować monstrualne liczby beneficjentów przy pomocy możliwie dostępnych środków, co w rezultacie okazuje się wcale nie takie tanie. Jeśli już mamy beneficjentów i kadrę prowadzącą (co też jest problematyczne - EFS bardzo zepsuł rynek szkoleniowy i mało który z trenerów chce dzisiaj pracować za mniej niż 1200 zł za dzień szkoleniowy) - możemy rozpocząć działalność. I tutaj następuje początek żmudnej, codziennej pracy koordynatora z kserowaniem materiałów szkoleniowych, drukowaniem dzienników i list obecności, zbieraniem faktur za wszystko (od ciastek po komputery), zapełnianiem kolejnych segregatorów rzekomo potrzebnej dokumentacji, wypełnianiem wspomnianych wniosków o płatność, sprawozdań kwartalnych, formularzy PEFS (zawierających dane osobowe beneficjentów ostatecznych), czekaniem na kolejne transze, kontrolami, audytami, negocjacjami z Instytucją Wdrażającą (czy wolno kupić ciastka nie kierując się Ustawą o Zamówieniach Publicznych?), rozliczaniem kolejnych transz aż do ostatniej...

Beneficjent ostateczny

Gdzieś po drodze rodzi się pytanie - a gdzie w tym wszystkim nasze ostatnie ogniwo, beneficjent ostateczny? Czasem wydaje się, że jego los ginie gdzieś wśród papierów, a osiągnięcie rezultatów bardziej polega na wydaniu certyfikatów ukończenia projektu i spełnieniu zapisanych we wniosku wskaźników niż na rzeczywistej poprawie sytuacji naszego beneficjenta. Nie jest to jednak regułą - rzesze ludzi skorzystały już z pomocy projektów EFS, biorąc udział w szkoleniach, które rzeczywiście im pomogły. Każde wsparcie - nawet to mało adekwatne do rzeczywistych potrzeb beneficjentów ostatecznych - wraca w postaci owej mitycznej "wartości dodanej", jaką jest ogólne ożywienie, które generują wokół siebie projekty EFS.

Na projektach zarabiają wszyscy dookoła - trenerzy prowadzący zajęcia, osoby zatrudnione w projektach, dostawcy, podwykonawcy, wreszcie sami beneficjenci ostateczni. Udział w projektach EFS to dla beneficjentów bardzo ważne życiowe doświadczenie, a pozytywne doświadczenia z kształceniem ustawicznym budują kulturę uczenia się przez całe życie (co prowadzi pokrętnymi dróżkami do gospodarki opartej na wiedzy), zwiększają mobilność zawodową, podbudowują pewność siebie... Chociaż część unijnego wsparcia rozprasza się gdzieś po drodze, to jednak nic w przyrodzie nie ginie. Trudno mierzyć skuteczność działań podejmowanych w ramach EFS, ale inwestowanie w ów "kapitał ludzki" jest chyba najlepszą inwestycją, jaką można zrobić, nawet jeżeli miałoby się to zwrócić dopiero z następnym pokoleniem.

Jak zatem patrzeć w przyszłość, w nowy okres finansowania EFS? Czerpiąc z doświadczenia koordynatora projektu, mogę powiedzieć: z optymizmem połączonym z dużą dawką zdrowego dystansu. Nie będzie gruszek na wierzbie ani drugiej Japonii. Będą wnioski o płatność, listy obecności, zmagania z biurokracją na różnych szczeblach, zadowoleni (bądź nie - bo to też się zdarza) beneficjenci ostateczni i dużo pracy. Ale mimo wszystko rzesze potencjalnych projektodawców już ostrzą sobie zęby na nowy okres finansowania. Kolejne miliony euro popłyną w naród, całe szczęście, że na zasadzie wędki, a nie ryby. I chyba o to chodzi.

Małgorzata Fugiel-Kuźmińska (ur. 1982) jest absolwentką kulturoznawstwa i dziennikarstwa UJ. Pracuje we Wszechnicy Jagiellońskiej jako autorka i koordynator projektu szkoleniowego "E-bizneswoman" przygotowującego kobiety do prowadzenia firmy z pomocą internetu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho Igielne - przewodnik (40/2006)