Eseldekadencja

Sytuację SLD określa bilans dotychczasowych rządów - fatalny dla kraju i katastrofalny dla samej partii. Lista pasywów jest długa, z zasługującą na uznanie szczerością i otwartością przedstawił ją na konwencji marszałek Sejmu Marek Borowski. Trzeba dodać, że finanse publiczne zostały doprowadzone pod rządami lewicy do takiego stanu, że wymagają radykalnych oszczędności w okresie przedwyborczym. Nawet w polityce zagranicznej, chwalonej także przez opozycję, rząd Leszka Millera dał się wmanewrować w beznadziejną strategię obrony traktatu nicejskiego.

14.03.2004

Czyta się kilka minut

Gospodarka wprawdzie się rozkręca, ale nie w tempie satysfakcjonującym obywateli (zresztą części z nich szybsze tempo także by nie usatysfakcjonowało), a motorem wzrostu jest eksport, nie konsumpcja indywidualna czy inwestycje - zatem nie przekłada się to na dochody obywateli i liczbę nowych miejsc pracy. Bezrobocie osiągnęło rozmiary społecznej klęski. Kilka spektakularnych rezygnacji zagranicznych inwestorów obnażyło nieatrakcyjność Polski jako kraju do inwestowania. Jedyna z zapowiedzi, którą udało się zrealizować, to deprecjacja złotówki, ale jakoś nikt nie chce się tym chwalić.

Nie jest pewne, czy dokonanie przebudowy finansów publicznych na początku kadencji pozwoliłoby teraz grzać się politykom SLD w cieple rozgrzanej koniunktury. Jednak zaniechanie tych działań zemści się srodze. Trzeba wprowadzać plan ratunkowy i nic nie pomoże przesuwanie najbardziej dolegliwych jego elementów na następne lata. Analitycy ekonomiczni i rynki finansowe nie dadzą się zbałamucić i reagują nieufnością, co tworzy wokół gospodarki atmosferę niepewności. Polacy zaś uważają, że rząd znów chce się ratować ich kosztem. Mówiąc brutalnie: gdyby w sferze wydatków socjalnych postąpiono tak jak na Słowacji, być może część polskiego społeczeństwa zareagowałaby jak tamtejsi Cyganie, za to inwestorzy zagraniczni - być może tak jak Hyundai.

Nie ma pewności, że osobista uczciwość działaczy SLD wystarczyłaby do utrzymania społecznego poparcia. Jednak pasmo afer i skandali zrujnowało ich reputację do szczętu, odbierając resztki wiarygodności. Niedawna weryfikacja, mająca wyeliminować najbardziej skompromitowanych członków partii, skończyła się kompromitacją jej samej. Najwięksi aferzyści przeszli ją gładko i trzeba było ich później usuwać odgórnie, podstępem lub siłą. Niektórzy, w tym bohaterowie Rywingate, pozostali na odpowiedzialnych stanowiskach i odgrażają się wszystkim krytykom.

Lewica europejska przeżywa głęboki kryzys tożsamości i część kłopotów SLD jest jego odbiciem. Tradycyjne ideały i cele socjalistycznej doktryny społeczno-gospodarczej albo nie przystają do wymogów rynkowej konkurencji w warunkach globalizacji, albo okazały się utopijne i nie dadzą się przełożyć na polityczną praktykę. Tymczasem po epoce Millera w SLD pozostała ideowa i programowa pustynia. Rotacja kadrowa tego nie zmieni, bo od wymiany nadzorców na tej pustyni nic nie wyrośnie. Trzeba ją najpierw nawodnić i użyźnić. Nie wiadomo jednak czym, bo SLD zużyło już wszystkie zasoby.

W czasie kryzysu pojawia się zwykle hasło “powrotu do zdradzonych ideałów", w tym przypadku lewicowych. W sferze gospodarki te ideały to mrzonki i próba ich realizacji skończyłaby się katastrofą. Trzeba zacisnąć zęby i “wdrażać" program Hausnera. Pozostaje ewentualnie powrót do haseł ze sfery światopoglądowej, co proponuje część “moralnych odnowicieli" partyjnych. Wojna o aborcję, związki homoseksualne czy rolę Kościoła w życiu publicznym może jednak nie przysporzyć żadnych sojuszników, a na dodatek skończyć się porażką. Ile jeszcze porażek zniesie SLD?

Odejście aparatu ukształtowanego w czasach PZPR jest dla rekonstrukcji SLD konieczne i nastąpi najpóźniej po przegranych wyborach parlamentarnych. Wybór Krzysztofa Janika na przewodniczącego partii może ten proces jedynie odroczyć, ale go nie powstrzyma. Ludzie jego generacji i formacji nie są w stanie już niczego nowego wymyślić i urzeczywistnić. Jeden z młodych działaczy SLD żalił się niedawno dziennikarzowi “Gazety Wyborczej", że w III Rzeczpospolitej nie przeprowadzono dekomunizacji, bo tych starych aparatczyków pozbyliby się cudzymi rękami i dziś lewica byłaby inna. Ale SLD-owska młodzież też nie ma ani interesujących pomysłów, ani ciekawych osobowości, a do tego łatwo wchodzi w buty poprzedników. Czym Katarzyna Piekarska i dokooptowany do prezydium przedstawiciel młodzieżówki SLD mogą zafrapować i przyciągnąć wyborców? Czym zaimponowali im posłowie Anita Błochowiak, Michał Tober czy Sylwia Pusz?

SLD wprowadzi plan Hausnera, ale jego dobroczynnych skutków nie doczeka. Rozpad lub wyeliminowanie partii postkomunistycznej nie powinien jednak cieszyć, gdy nie ma pewności, co pojawi się zamiast niej i dokąd odpłynie jej elektorat. Polska potrzebuje lewicy - nowoczesnej, pragmatycznej, ale uczciwej, ideowej (choć bez przesady) i propaństwowej. Dawnej, poczciwej PPS się nie wskrzesi, lecz tamte tradycje warte są kontynuacji. Kontynuatorów nie widać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2004