Ekumenizm sobie przysnął

Bp Grzegorz Ryś: Kościół najbardziej dzielą ci, którzy są o ten podział strasznie zatroskani.

25.11.2013

Czyta się kilka minut

ARTUR SPORNIAK: Ewangelizacja kojarzy się z akcjami ulicznymi, podczas których młodzi ludzie mówią przypadkowym przechodniom, że Bóg ich kocha. Jak sprawić, by to nie był slogan?
BP GRZEGORZ RYŚ:
Owszem, zdarzają się takie uliczne akcje. Zasadniczo jednak Kościół, głosi kerygmat, czyli dobrą nowinę, przede wszystkim wtedy, gdy staje się adresatem najpoważniejszych ludzkich pytań. Te pytania były i są prowokowane przez znaki obecne w Kościele. W Dziejach Apostolskich Piotr parę razy przepowiada kerygmat. Za pierwszym razem w dzień Pięćdziesiątnicy – uczniowie wychodzą do ludzi jako wspólnota i przez to stają się dla innych znakiem. Drugi raz Piotr głosi kerygmat po tym, jak postawił na nogi człowieka, który był sparaliżowany. Następnym razem przed Sanhedrynem – jego członkowie są zdumieni postawą Piotra i Jana, i nie potrafią sobie wytłumaczyć, skąd prości i z natury tchórzliwi ludzie mają w sobie taką odwagę i spójność świadectwa. Zawsze jest więc postawa, która prowokuje pytania, które z kolei stwarzają możliwość dania odpowiedzi: widzicie, co się dzieje, gdyż Jezus Chrystus zmartwychwstał.
W programie Forum ewangelizacyjnego, które odbyło się w Krakowie-Mogile, znalazł się cytat z dokumentu przygotowanego na zeszłoroczny Synod poświęcony ewangelizacji: „Nowa ewangelizacja oznacza dzielić ze światem jego pragnienie zbawienia”. Naprawdę świat ma pragnienie zbawienia?
W dokumentach posynodalnych Ojcowie Synodu przywołują obraz Samarytanki z pustym dzbanem. Dzisiejszy człowiek jest taki jak ona – ma dzban, który potrzebuje napełnić, i rozgląda się za studnią. Pytania człowieka są odwiecznie podobne. Gdy się przyjrzeć historii, to nawet diagnozy są podobne. Krytyki również – np. w każdym pokoleniu starsi ludzie narzekają na młodzież. Pytania: skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy, skąd zło, skąd cierpienie, jaki jest sens życia – są niezmienne.
Czy Forum przyniosło odpowiedzi, jak dziś ewangelizować?
Na pewno pokazało związek ewangelizacji z przeżywaniem jedności w Kościele. Nie chodzi tylko o ekumeniczne dążenie do jedności, ale o doświadczenie jedności, na ile ona jest faktyczna. Wyznajemy wiarę w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół, i nawet jeśli jedność chrześcijan w tym jednym Kościele nie jest pełna, to jednak jest faktyczna. Na Forum jeszcze raz zdaliśmy sobie sprawę, że kerygmat chrześcijański jest dokładnie taki sam u katolików, prawosławnych i protestantów różnych pokoleń – od Kościołów pierwszej Reformacji po Kościoły najbardziej wolne, powstałe w ostatnich latach. Głoszenie kerygmatu samo w sobie nas zbliża.
Ekumenizm w ostatnim czasie jakby sobie przysnął. Choć istnieje dialog między liderami i ekspertami, jednak niezbyt często przekłada się on na doświadczenie jedności w wierze. Na Forum tego doświadczyliśmy, być może najbardziej podczas ostatniego aktu, którym była modlitwa rozsyłająca do ewangelizacji, gdzie w grupie ośmiu różnych liderów kościelnych wspólnie błogosławiliśmy ludzi. Błogosławiliśmy ludzi nie osobno: jako biskup katolicki, a obok emerytowany biskup anglikański i pastor prezbiteriański, tylko jako przedstawiciele jednego ciała Kościoła, który ostatecznie jest podmiotem ewangelizacji.
Czym innym jest jednak to sobie powiedzieć, a czym innym doświadczyć tego w przeżyciu religijnym.
Prezbiteriański pastor Bruce Clewett wspominał o wspólnym głoszeniu Ewangelii przez różne Kościoły podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2008 r. w Austrii. To wspólne głoszenie wywołało podobno w mediach poruszenie.
W Polsce takie wspólne głoszenie odbywa się od dawna, tylko mało kto o nim mówi.
Gdzie?
Na przykład na Przystanku Jezus, gdzie ewangelizują wolontariusze większości wyznań w Polsce, trzymając się żelaznej zasady, że jeżeli natrafią na kogoś ochrzczonego w innym Kościele, to odsyłają go do liderów jego Kościoła. To pokazuje, że ci, którzy rzeczywiście idą ewangelizować, są wolni od prozelityzmu. Natomiast przykład wiedeński był o tyle przejmujący, że po owym wspólnym ewangelizowaniu kard. Schönborn musiał przyznać, iż w Kościele w Austrii są całe obszary, w których „odzyskanego” katolika nie ma dokąd odesłać, bo poza niemrawo funkcjonującymi parafiami brakuje żywych wspólnot. Natomiast łatwiej takie wspólnoty wskazać w Kościołach protestanckich.
Sądzę, że polskie media szybciej zainteresowałyby się taką akcją, gdyby na wspólne wystąpienie odważyli się biskupi katoliccy razem z prawosławnymi i protestanckimi, np. ogłaszając list na jakiś ważny społecznie temat.
Dobrą okazją będzie świętowanie 1050. rocznicy chrztu Polski. Nie wyobrażam sobie, żeby przygotowania do tej rocznicy odbywały się osobno w poszczególnych Kościołach. Przecież data chrztu przenosi nas w czasy, kiedy Kościół nie był jeszcze podzielony. Aż się prosi, żeby przeżyć tę rocznicę razem, uświadamiając sobie, iż w chrzcie jesteśmy jednym ciałem, i że to, co nas łączy, jest fundamentalnie większe od tego, co nas dzieli.
Na Forum pojawił się dalej idący postulat: wspólnej katechezy.
Ważne jednak – i podkreślano to na Forum – by robić to czytelnie, nie udając bezpostaciowego Kościoła. Owszem, współpracujmy, ale wiedząc, gdzie jesteśmy na drodze do jedności.
W Krakowie są szkoły, w których katechezę wspólnie prowadzą katecheta katolicki i protestancki – pokazując, co jest wspólne, nie ukrywają oni różnic. To budujące doświadczenie, gdyż likwiduje wzajemną niechęć wynikającą z niewiedzy.
Podczas Forum historyk odnowy charyzmatycznej ks. Peter Hocken pokazywał, jak po wybuchu Reformacji Kościół katolicki usztywniał swoje stanowisko, skupił się na wzmacnianiu struktur i dbał o lojalność. Zajmując się sobą, zapominano o Jezusie...
To problem nas wszystkich. Po części wynika z faktu, że Kościół jest starą instytucją. Wiele rzeczy funkcjonuje w nim na zasadzie przyzwyczajenia. Myślimy, że porusza tym osobista wiara ludzi, a wcale tak być nie musi.
Hocken zaprezentował główny nurt myślenia o Kościele i o ekumenizmie w świetle dokumentów Soboru Watykańskiego II. Pokazywał, za jakim myśleniem Kościoła nie nadążamy. Ważnym wątkiem jego wykładu (poruszonym także przez bp. Edwarda Dajczaka) było rozumienie autorytetu duchownych. Autorytet w Kościele jest dany nie tyle dla kontroli, co dla rozeznawania i budowania wspólnoty.
Takie myślenie najmocniej doszło do głosu w dokumencie z Aparecidy zredagowanym przez Konferencję Biskupów Ameryki Łacińskiej w 2007 r. – często na ten dokument powołuje się papież Franciszek. Jest tam mowa, że największym wyzwaniem dla kapłanów jest życie tożsamością kapłańską, tak jak ją opisał Sobór, a więc służąc wspólnocie. To znacznie trudniejsze niż przestrzeganie celibatu. Gdy mówiłem o służebnej roli kapłanów w pewnym seminarium, podszedł do mnie jeden z ojców duchownych i powiedział, że nie powinno się tak tego ujmować, bo przestaną zgłaszać się kandydaci do kapłaństwa. Byłem zaskoczony, gdyż mam odwrotne zdanie: uważam, że jeżeli pokazuje się kapłaństwo z naciskiem na służebny charakter, to ten ideał wielu może zafascynować.
Co to znaczy „służebne”?
Kluczowym słowem jest rozeznanie: dostrzegasz w ludziach, jakie mają talenty, jaki zakres obowiązków mogą na siebie wziąć; inspirujesz ich do brania takiej odpowiedzialności; umacniasz ich w tym, bo nie zawsze chcą to robić – czasami czują się niegodni, niepotrzebni; cieszysz się ich darami. Wówczas Kościół staje się wspólnotą, która zaczyna żyć talentami jej członków.
Okazją do mobilizacji świeckich, na razie marnowaną, są przygotowania do Synodu w sprawie rodziny.
Dlaczego marnowaną?
Rozesłana przy tej okazji ankieta zawiera pytania dotyczące konkretnych problemów: życia w ponownych związkach po rozwodzie, życia w związkach nieformalnych, antykoncepcji itd. Wokół tych pytań nietrudno wywołać dyskusję świeckich. Czasu zostało niewiele, a w kwestii przygotowań do Synodu nic się nie dzieje.
Trochę za szybko na takie oceny. W archidiecezji krakowskiej odpowiedniej osobie zlecono zbieranie odpowiedzi i ta osoba zwróci się m.in. do redakcji, która jako pierwsza opublikowała ankietę po polsku, czyli do „Tygodnika”. Konsultacje na naszym terenie na pewno będą szerokie i także was nie ominą. A czasu nie jest aż tak mało, bo do początku lutego.
Ks. Hocken przypomniał za papieżem Franciszkiem, że jeśli Kościół zbytnio zajmuje się sobą, zapomina o Jezusie. Czy publicznie wnoszone przez biskupów skargi, że istnieje nagonka na Kościół, nie są zajmowaniem się sobą?
To trochę dyskurs narzucany Kościołowi przez media. Ja też chciałbym rozmawiać z ludźmi o tym, co najważniejsze w Kościele. W mediach świeckich, poza krakowską „Wyborczą”, która zapowiedziała Forum, nie znalazła się żadna informacja o tej inicjatywie. Natomiast wiele mówiono o konferencji poświęconej gender, która w tym czasie odbyła się w Warszawie. Większość tych tekstów pokazuje Kościół jako wojownika walczącego ze współczesnością. Właściwie wypadałoby się do tego odnieść, ale ja nie chcę dać sobie narzucić takiego dyskursu. Jeśli bez przerwy mówi się do nas o nas samych i my odpowiadamy, to spotyka nas potem zarzut, że zajmujemy się samym sobą. To błędne koło!
Tematu ze straszeniem gender nie wymyśliły media. Można odnieść wrażenie, że walka z gender to kolejny pomysł na duszpasterstwo.
Używając języka naszego Forum: zostawiamy Jezusa Chrystusa, bo Go gdzieś gubimy za zasłoną zagadnień trzeciego i czwartego planu. Ale nie jest jednak tak, że gender jest w całości łagodnym promowaniem kobiety w świecie i Kościele, tylko kryje się za nim też antropologia, której nie sposób pogodzić z chrześcijaństwem! Problem w tym, że przerzucając się skrajnościami, wcale nie mamy ochoty ze sobą rozmawiać.
Róbmy to mimo wszystko!
Zgadzam się, róbmy. Gdy w „Kropce nad i” Monika Olejnik zapytała mnie, jaki jest mój stosunek do Kościoła tak dalece podzielonego, odpowiedziałem, że najbardziej dzielą go ci, którzy są o ten podział strasznie zatroskani. Każda ze stron chciałaby, żeby ten Kościół był scalony, ale „po mojemu”.
Refleksja na Forum ciągle krążyła wokół pytania, jakim powinniśmy być Kościołem, by iść do świata, i ciągle pojawiał się problem relacji świeckich do księży. Powiedziałem: zapytajcie księdza, który jest w jakiejś wspólnocie, np. w Ruchu Światło-Życie (a nie tylko „obsługuje” ją duszpastersko): czy ma kłopoty z relacją ze świeckimi. Nie ma. Zapytajcie ludzi z tej wspólnoty, czy mają kłopot z księdzem. Też nie mają – każdy wie, co ma robić. Jeśli więc ten ksiądz doświadcza takiej współpracy, to ma się czym dzielić z kolegami z prezbiterium. Gdy takiego doświadczenia zabraknie, sprowadzimy duszpasterstwo do zarządzania strukturami za pomocą przepisów i kontroli.
Na Forum nie mówiono o Smoleńsku i o ratowaniu ojczyzny spod kolejnego zaboru. Ani o szatanie, który „jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć”.
Od początku umówiliśmy się, że rozmawiamy na trzy tematy – kerygmat, Kościół i świat – i że się nie damy zepchnąć na żadne inne, bo jak mówił ewangelizator z Meksyku José Prado Flores: „Pierwsze jest pierwsze”. Ale to nie jest tak, że w ogóle nie mówiliśmy o szatanie, bo w kerygmat wpisane jest wezwanie do nawrócenia. Pytanie tylko, w jaki sposób się mówi o rzeczywistości zła.
Nie mówiliśmy nic o Smoleńsku i ojczyźnie, ale tekstem, który ciągle wracał, był Jezusowy nakaz misyjny: „Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody”. To nie jest tak, że pojęcie narodu nie jest ważne. Człowiek jest kształtowany w konkretnym środowisku. Naród jest dla niego miejscem wychowania – daje mu język, kulturę, zakorzenienie. Tyle tylko że „pierwsze jest pierwsze”. Franciszek niedawno w liście do Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji powiedział, co w ewangelizacji jest najważniejsze: po pierwsze – pierwszeństwo świadectwa, po drugie – paląca potrzeba wyjścia do spotkania i po trzecie – program pastoralny skupiony na tym, co istotne. I rzeczywiście: w Polsce potrzebujemy programu pastoralnego skupionego na tym, co istotne. W przeciwnym wypadku pogubimy się w sprawach trzecio- i czwartorzędnych.
Problem w tym, iż postulat „rozmawiajmy o tym, co najważniejsze” podejmie pastor ewangelicki, bo za sobą mamy pięć wieków bolesnej rozłąki, podejmie rozsądny agnostyk czy ateista, bo część wartości mamy wspólnych, ale nie podejmie zwolennik Radia Maryja.
Różnice między tobą jako katolikiem a katolikiem radiomaryjnym są żadne w porównaniu z różnicami między katolikami a ewangelikami. Mamy problem z uświadamianiem sobie tego, co nas łączy. Ciągle pozostajemy na poziomie dyskursu, który dotyczy rzeczy z piątego albo dziesiątego planu.
Budowanie tożsamości religijnej na tworzeniu wrogów nie jest jednak sprawą trzeciorzędną, bo to jest budowanie na nienawiści.
By mówić o nienawiści, musimy mieć do czynienia z postawą, która ogarnia całego człowieka, aż po dobrowolne i świadome życzenie komuś zła. To nie jest poziom emocji, albo tego, czy się lubimy, czy nie. Nie może być tak, że emocje i budowane na nich odniesienia wyznaczają nasze rozumienie siebie samych i siebie jako Kościoła.
W Polsce istnieje wspólnota Chemin Neuf (Nowa Droga). Podczas sprawowanej w tej wspólnocie liturgii wszyscy ubierają białe alby: mężczyźni, kobiety, katolicy, luteranie czy prawosławni. Nie po to, żeby było ładnie, tylko po to, żeby wszyscy mieli świadomość, że są ochrzczeni i – w związku z tym – równi. To fakt jedności, która przychodzi z samej góry. Natomiast to, co nas dzieli, przychodzi z samego dołu. To nie są zestawialne ze sobą rzeczy – rzadko dajemy Panu Bogu szansę, by nas w tej materii uświadamiał.
Podczas Eucharystii na Forum rozdawałem komunię i podszedł prezbiteriański pastor z palcem na ustach, tak jak podchodzą małe dzieci po błogosławieństwo. Wiem, że to człowiek, który ma w sobie olbrzymie pragnienie jedności. Tym gestem powiedział: będę stał przy ołtarzu tak blisko, jak tylko się da, aż przyjdzie czas, że będziemy mogli komunię przyjąć razem. Natychmiast po liturgii otrzymałem esemesa od jednego z księży, który napisał: „Ojcze, życzę ci, abyś dożył tego czasu, że będziesz mógł mu udzielić nie tylko błogosławieństwa”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2013