Ekstrakt z opowieści

Ewa Lipska: SEFER - "Wiedziałem, że udaję się w podróż »służbową«, chociaż nie do końca rozumiałem, co to znaczy. Chciałem wreszcie poznać fragment życia mojego ojca, a równocześnie ciekawy byłem tego innego świata, który znajdował się na tamtym. Płótno na płótnie. Może jeszcze odnajdę zardzewiałe włókna lniane z nierównomiernymi wiązaniami i skomplikowaną osnową minionego czasu?".

30.06.2009

Czyta się kilka minut

Inny świat, którego ciekaw jest Jan Sefer, wiedeński psychoterapeuta, pragnący dotknąć ojcowskiej przeszłości i nawiedzany przez widmo ciotki sentencjonalnie komentujące wszystkie jego poczynania - to nasz świat. Miasto nad Wisłą, Kraków, kamienica przy ulicy Sarego, gdzie wciąż mieszka Maria, wnuczka ukochanej ojca. Kilka miejsc i osób ukrytych pod zmyślonymi imionami, które wtajemniczeni szybko rozszyfrują.

Kawiarnia Limeryk, restauracja Luwr, salon mecenasowej S., pięknie sportretowanej: "ciemnobrązowe włosy, herbata z rumem; oczy, rosa miodowa, w których odbijał się tłum gości; uśmiech ciepły i zapraszający; głos violi d’amore z domieszką whisky, którą mecenasowa trzymała w ręce". Karolina, córka znanego piosenkarza, grafik Aleksander, znawca muzyki mecenas R., milczący poeta, który "przesuwał się po pokojach jak po pustym mieście", emerytowany teoretyk literatury bezlitośnie wytykający swej byłej studentce błąd w datowaniu powieści Reymonta... Zresztą nie tylko krakowscy bohaterowie opowiedzianej przez autorkę historii mają autentyczne pierwowzory, by wspomnieć choćby czeskiego przyjaciela Sefera z Ołomuńca albo Z., właścicielkę polskiej księgarni w Wiedniu. Nie przypadkiem na fotografii umieszczonej na skrzydełku Ewa Lipska trzyma w ręku klucz.

A więc powieść z kluczem? Czy jednak w ogóle powieść? Tak się o tej książce pisze: powieściowy debiut znakomitej poetki. I zaraz niektórzy recenzenci zaczynają narzekać: że rozpada się na kunsztowne zdania, że zbyt wiele metafor i wymyślnych puent, że nazbyt elitarna. Nie wiem, czy ktokolwiek serio spodziewał się po Ewie Lipskiej krwawego naturalizmu, mrocznego studium z życia społecznych nizin albo choćby wielotomowej sagi rodzinnej. Ja miałem raczej w pamięci jej dotychczasowe eksperymenty z prozą: w świetnej poetyckiej "Żywej śmierci" z roku 1979 czy w publikowanych na łamach miesięcznika "Kraków" felietonach, które w aforystycznej niemal, zmetaforyzowanej formie celnie komentują rzeczywistość.

W "Seferze" taki komentarz również jest obecny, a metaforyzacja prozy służy jej zgęszczeniu. Mamy tu mało apetyczną politykę i dwoistość języka, który "z błyskotliwego dżentelmena zamienia się nagle w zgrzebnego prostaka". Drogi szybkiego ruchu, gdzie "na poboczach siedzieli grzybiarze i machali do nas prawdziwkami, co przy szybkości sto dwadzieścia na godzinę mogło się skończyć jedynie zupą grzybową zaprawioną szaleństwem". Pasażerowie autobusu, obróceni tyłem do szosy leją zbiorowo, "dostrojeni do padającego deszczu i ogólnie moczopędnej pogody". Mamy mijanych codziennie "nałogowych znajomych, dla których frustrujący chłodną trzeźwością poranek był wystarczającym alibi, aby obalić buteleczkę wódki". A także cuda i egzorcystów. Bo Polska to kraj, w którym "religia suszy się prawie na każdym sznurku, ale wiary niewiele".

"Byłeś w drugiej Polsce" - mówi do Sefera Maria po urodzinowym bankiecie u mecenasowej. Na pytanie, gdzie jest pierwsza, odpowiada: "Wszędzie... Kiedy wyjeżdżam, to tęsknię tylko za tymi ludźmi, których poznałeś i których nie zdążysz poznać...". Czy i Sefer będzie tęsknił? Wróciwszy z podróży, z której przywiózł "czternaście krakowskich dni, nie rozpakowanych jeszcze, choć już zapisanych w pamięci", odwiedza grób ojca i mówi do niego ("półgłosem, aby nie spłoszyć surfujących po granitowych płytach liści"): "Widziałem dobry sen, ten sen należy już do ciebie". Pamięta, że czas przeszły to "pasożyt nie mogący oderwać się od rzeczywistości". I że "podobnie jak jemioła przeszłość jest rośliną leczniczą i trującą zarazem". (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, ss. 136. Na okładce reprodukcja "Terapeuty" René Magritte’a.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2009