Dziury w pamięci

Rosja upija się szampanem zwycięstw, a machina propagandowa na jednym talerzu - obok odgrzanych sowieckich dań - serwuje nowe historyczne mity.

03.06.2008

Czyta się kilka minut

W triumfalistycznej wrzawie coraz trudniej usłyszeć głos rozsądku. Po ekipie rządzącej trudno spodziewać się gotowości do potępienia zbrodni stalinowskich i podjęcia dialogu o przeszłości (chlubnej i niechlubnej), skoro mitologia dotycząca historii jest nieodłączną częścią mitologii dzisiejszej.

Rosja wygrała mecz o mistrzostwo świata w hokeju na lodzie. Pokonanie Kanady telewizyjni komentatorzy okrzyknęli zwycięstwem nad Zachodem. Drużyna piłkarska Zenit zdobyła puchar UEFA. "Nasi górą!", "Rosja wstaje z kolan!", "Nareszcie będą się z nami liczyć!". Plastikowy piosenkarz Dima Bilan wygrał konkurs Eurowizji. "Jesteśmy najlepsi!", "Wszystkich rzuciliśmy na kolana". Do Bilana zadzwonili z gratulacjami Putin i Miedwiediew. Hokeiści (niektórzy w klapkach i dresach) przybyli na Kreml po podziękowania od władz. Za szczytowe osiągnięcie propagandy w tym zakresie można uznać słowa członka sztabu generalnego: "Wystarczy, że pokazaliśmy na placu Czerwonym rakiety Topol-M, a już wygrywamy".

Co ma do tego "wstawanie z kolan" - to ulubione hasło putinowskiej propagandy, zaciemniające ocenę pozycji Rosji w świecie?

Rakiety Topol-M zostały zaprezentowane w Moskwie podczas parady w 63. rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Dzień Zwycięstwa jest jedynym niekwestionowanym ogólnonarodowym świętem. Władze robią na nim polityczne interesy, wyznaczają standardy myślenia o przeszłości.

Każda kolejna ekipa pisze własną wersję historii, głównie do użytku wewnętrznego. Obecne podejście do dziejów wojny wpisuje się w linię propagandową: władze zawsze mają słuszność, także w wyznaczaniu kryteriów oceny historii i współczesności. Kto krytykuje albo choćby zadaje niewygodne pytania - ten wróg.

Wielka Wojna Ojczyźniana została zaliczona do kanonu świętości. Mitologia niepokalanego zwycięstwa trafia w zapotrzebowanie społeczne na zrekompensowanie strat w wyniku rozpadu ZSRR i utraty pozycji supermocarstwa. Po co babrać się w ciemnych sprawkach epoki stalinowskiej i późniejszych, po co odczuwać skruchę za popełnione zbrodnie, po co za nie przepraszać? Przecież ZWYCIĘŻYLIŚMY. I tylko to się liczy. Wtedy byliśmy wielcy. I teraz znowu zwyciężamy, i znów jesteśmy, i będziemy wielcy.

Politycy, zwłaszcza Putin, neurotycznie reagują na próby oglądania wojennych medali z obu stron, a nie tylko tej jednej - zaaprobowanej przez władze. Zwycięzców się nie sądzi, koniec, kropka.

Publicystka Natalia Geworkian w internetowej "Gazecie.ru" zwraca uwagę na brak logiki w zalecanym odgórnie rozumowaniu: z jednej strony współczesna Rosja nie odpowiada za zbrodnie Stalina i szerzej ZSRR, z drugiej Rosja ogłosiła się spadkobiercą ZSRR. "Szczerze mówiąc, nie rozumiem tego. Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej - nasze, a bezmyślne używanie żołnierzy jako mięsa armatniego - nie nasze? Industrializacja nasza, a bezpłatna praca więźniów łagrów - nie nasza? Rozwój przemysłu zbrojeniowego - nasz, a pakt Ribbentrop-Mołotow - nie nasz? (...) Zwycięstwo jest nasze, ale jego cena już w żadnym razie? Rozszerzenie granic na Zachód za czasów Stalina - nasze, a 20 tys. zabitych przez stalinowskie NKWD polskich oficerów obciąża tylko sumienie Stalina, a my za to nie odpowiadamy? Co to za dziwna wybiórcza odpowiedzialność (nieodpowiedzialność) za przeszłość?".

I dalej: "Staramy się nie oglądać filmu Wajdy o Katyniu i odmawiamy odtajnienia dokumentów NKWD nie dlatego, że wstydzimy się za to, co robili nasi ojcowie. I nie dlatego, że mamy dokumenty potwierdzające, że oni się tego nie dopuścili. Wręcz przeciwnie - mamy dokumenty potwierdzające, że oni się tego dopuścili. Żaden z przywódców Rosji nie miał odwagi powiedzieć: To wszystko jest nasze: i zwycięstwo w wojnie, i Gułag, i cała skomplikowana, niejednoznaczna historia, w której największych zbrodni władze dokonały na własnym narodzie. Ponosimy odpowiedzialność za to, co działo się w kraju i w imieniu naszego kraju".

Głos Natalii Geworkian należy do mniejszości. Tuby propagandowe zagłuszają niewygodne pytania.

Wkrótce powstanie rządowa międzyresortowa grupa robocza ds. historii, nazywana przez publicystów "komisją ds. walki z fałszowaniem wojennej historii". "Niezawisimaja Gazieta" pisze, że wejdą do niej urzędnicy i politycy. Ale nie historycy, którzy mogliby formułować niewygodne tezy. Komisja określi, jakie podejście do historii wojny jest właściwe. Jakiej wojny?

Koncert na Kremlu poświęcony był rocznicy zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Wiece w niemal wszystkich miastach - zwycięstwu w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. 9 maja na placu Czerwonym Miedwiediew zwracał się do "weteranów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Jak widać, oficjalnie nie było II wojny światowej, lecz Wielka Wojna Ojczyźniana, w której zwyciężył ZSRR. Sam.

Jednym z pierwszych aktów prawnych, jakie podpisał Miedwiediew, był dekret o zapewnieniu weteranom Wielkiej Wojny Ojczyźnianej mieszkań do 2010 r. Ostatnią decyzją ustępującego prezydenta - dokument przewidujący wydanie wielotomowego dzieła "Wielka Wojna Ojczyźniana 1941-1945". A minister obrony zdecydował o odtajnieniu archiwaliów dotyczących wojny (1,5 mln dokumentów). Czy można w związku z tym liczyć na zrewidowanie mitów? Czy też górą będzie komisja, realizująca zamówienie polityczne?

Ostatnie trendy wskazują na chęć ponownego wykręcenia kota ogonem. Zamiast czerwonych sztandarów, jako symbol Pobiedy propaganda eksponuje czarno-żółtą wstęgę św. Jerzego. Wstążki rozdawano przed 9 maja w milionach egzemplarzy na ulicach; noszą je prezydent i premier; kierowcy przyczepiają do antenek, dziewczyny związują nią włosy. Dlaczego barwy Domu Romanowów stały się, miast czerwieni, symbolem zwycięstwa? To kolory wstęgi Orderu Sławy, najważniejszego odznaczenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (dla najodważniejszych), odziedziczone po najwyższym odznaczeniu Imperium Rosyjskiego - Orderze św. Jerzego.

Pomieszanie pojęć...

Ale dość o historii, która nie może przejść do historii. Do nowych zwycięstw ma zagrzewać "Marsz piłkarzy" autorstwa przewodniczącego Dumy Borysa Gryzłowa, napisany na Euro 2008: "Rosjo, naprzód! Nastał twój czas! Czekają nas zwycięstwa!". Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli rosyjscy futboliści wrócą z Austrii na tarczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008