Dziedzictwo lorda Elgina

Wielkie przenosiny dzieł z Akropolu do nowego muzeum, zbudowanego u stóp wzgórza, rozbudziły nadzieje Greków na odzyskanie tzw. marmurów Elgina: antycznych rzeźb, od blisko 200 lat przechowywanych w Londynie.

15.02.2008

Czyta się kilka minut

Gdzie jest miejsce zabytków przeszłości: tam, gdzie powstały, czy też tam, gdzie znajdują się dziś, jeśli tylko są dostępne dla zwiedzających i badaczy? Czy prawo moralne do własnej przeszłości nie ma znaczenia? A czy znaczenie ma sposób, w jaki kraje i ich muzea weszły w posiadanie "cudzych" dzieł sztuki? Oto pytania na czasie.

Praktyka wygląda różnie. Przed dwoma laty Włochy zwróciły Etiopii obelisk z Axum: łup wojenny, przywieziony z wyprawy Mussoliniego na podbój Abisynii. Zabytek oddano raczej nie dlatego, że łup, ale że łup faszystowski, a to nie uchodzi. Trudniejszy jest problem zwrotu dzieł zwożonych do dawnych metropolii kolonialnych z ich posiadłości w Azji, Afryce, Ameryce Łacińskiej. I nic dziwnego, skoro stanowią lwią część zbiorów największych muzeów w Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii czy Holandii.

Sprawa dotyczy też Polski. I to nie tylko w kwestii "Berlinki": Polakowi, który znajdzie się w muzeum w Sztokholmie, ściska się serce na widok insygniów królewskich, zrabowanych w XVII w. z Wawelu.

Jednak żaden przypadek nie wywołał dotąd takich emocji jak marmury Elgina.

Zdobycz ambasadora

"Tony, oddaj mi marmury, przecież mam wybory!" - błagał premier Kostas Simitis na pierwszej stronie ateńskiego dziennika "Kathimerini". Inne greckie gazety też kpiły niemiłosiernie, gdy na unijnym szczycie w Brukseli w 2003 r. któryś z dziennikarzy podsłuchał rozmowę dwóch premierów. Simitis zaklinał Tony'ego Blaira, by ruszył z miejsca sprawę zwrotu marmurów. "W przyszłym roku - prosił - mamy wybory, ich zwrócenie mogłoby nam pomóc".

Apel greckiego socjalisty do brytyjskiego laburzysty pozostał bez echa. Jakżeby inaczej? W sprawie marmurów Elgina milczał nawet ówczesny minister spraw zagranicznych Robin Cook, choć, jak później ujawnił, był zwolennikiem ich oddania, a po odejściu z urzędu zaangażował się w nieformalne działania w tej sprawie. "Cóż mogłem zrobić, nie mogłem sprzeciwiać się stanowisku całego gabinetu" - tłumaczył Cook swe milczenie.

Ale gdzie znaleźć kraj, w którym dzieło sztuki może wpłynąć na wynik wyborów? Trudno o bardziej namacalny dowód na to, co znaczą marmury dla Greków. Blairowi jednak sprawa ta nie leżała bynajmniej na sercu i marmury pozostały w British Museum, gdzie są od 1816 r.

15 lat wcześniej, w 1801 r., Thomas Bruce - siódmy earl Elgin i ambasador brytyjski przy Wielkiej Porcie w Stambule - zainteresował się starożytnymi ruinami w Atenach, wtedy prowincjonalnej mieścinie, choć o wielkiej przeszłości. W ciągu paru lat lord Elgin, uzyskawszy od władz tureckich zgodę na prowadzenie wykopalisk na Akropolu, wszedł w posiadanie bezcennej kolekcji rzeźb z V wieku p.n.e. Składała się na nią połowa fryzu Partenonu, przedstawiającego procesję panatenajską, jedna z kariatyd i kolumna Erechtejonu oraz wiele pojedynczych rzeźb. Marmury zostały przewiezione do Londynu i po paru latach sprzedane rządowi, z przeznaczeniem dla British Museum.

Wkrótce potem Grecja wyzwoliła się spod władzy ottomańskiej - i nie zwlekając zażądała oddania marmurów. Odtąd żądanie ponawiano wielokrotnie, bez skutku. W 1981 r. regularną, intensywną kampanię zainicjowała znana aktorka Melina Mercouri, gdy została ministrem kultury Grecji. Idea restytucji zyskała wówczas nawet pewne poparcie w kołach politycznych Londynu: konserwatywny rząd Margaret Thatcher odrzucił wprawdzie wniosek, ale opozycja laburzystowska była innego zdania. "Przecież - mówił jej ówczesny lider Neil Kinnock - Partenon bez marmurów jest jak uśmiech człowieka bez zębów". Kinnock jednak nigdy nie został premierem, a gdy Partia Pracy po latach doszła do władzy, sprawa oddania marmurów nikomu nie zaprzątała głowy.

Jak dotąd efekty greckich zabiegów są żadne, jeśli nie liczyć odzyskania trzech niewielkich fragmentów, które przekazali jej, niezależnie od siebie, uniwersytet w Heidelbergu, Szwedka Birgit Wiger-Angner i Duńczyk Carstens Dahl. Wszystkich zainspirowały starania Greków. Dać Anglikom dobry przykład - o to chodziło.

Lęk przed precedensem

W tym samym czasie, gdy Grecy szykują się do nowej batalii o marmury, we Francji wynikł spór o tzw. głowę Maorysa. Muzeum w stolicy Normandii, Rouen, które ma w swej kolekcji ten eksponat, przystało na prośbę Nowej Zelandii i obiecało głowę zwrócić. Ale decyzję dyrekcji muzeum podważył rząd, według którego zmumifikowana głowa Maorysa stanowi element francuskiego dziedzictwa narodowego. Nowa Zelandia, która zdołała już wyegzekwować zwrot głów od muzeów w Australii, Niemczech i nawet Wielkiej Brytanii, tym razem doznała porażki.

Argumentację władz Francji łatwo można by przypisać odmiennemu podejściu Francuzów do dziedzictwa kolonialnego. Więzy Francji i jej dawnych kolonii - gospodarcze, kulturalne i emocjonalne - są silniejsze niż związki kolonii brytyjskich z Londynem. Dlatego Francuzi mogą sobie pozwolić na to, by dzieła wywiezione z kolonii traktować jak wspólną spuściznę francuską, co w wypadku Anglii trudno sobie wyobrazić. Ale, czego zresztą Francuzi nie kryją, w tej sprawie chodzi o coś ważniejszego: nie wolno stwarzać precedensu. Głowa Maorysa to jeszcze nic. Co by to było, gdyby Grecja zechciała się upomnieć o Wenus z Milo? Co by się stało ze zbiorami Luwru i innych muzeów Francji, a także muzeów brytyjskich czy holenderskich? Strach pomyśleć.

Nie są to płonne obawy. Lista dzieł sztuki, o które dziś upominają się kraje pochodzenia, coraz bardziej się wydłuża. Na razie niewiele jest na niej obiektów najwyższej klasy. Ale są, np. kamień z Rosetty - kamienna płyta z czasów Ptolemeuszy, dzięki której odczytano hieroglify (znajdujący się na niej tekst został zapisany w językach staroegipskim i greckim). Kamień z Rosetty, wywieziony z Egiptu przez wojska napoleońskie, trafił ostatecznie do British Museum, które w kwestii jego oddania jest równie nieugięte, jak w sprawie marmurów Elgina. Egipt przedstawił najdłuższą chyba listę żądań - bo ma też wyjątkowo dużo do odzyskania. Egipskie władze starają się m.in. o odzyskanie z muzeum w Berlinie głowy królowej Nefertiti, o statuę faraona Ramzesa II z Luwru i obelisk z Luksoru - centralny punkt paryskiego placu Concorde, wreszcie o statuę królowej Hatszepsut z Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.

Nie przypadkiem najwięcej roszczeń jest kierowanych pod adresem British Museum, posiadającego ogromne zbiory zwożone ze wszystkich zakątków kolonialnego świata. Jest o co zabiegać. Chiny więc żądają zwrotu wyposażenia Pałacu Letniego w Pekinie, splądrowanego przez wojska angielskie i francuskie w 1860 r. To aż 23 tys. przedmiotów: rzeźb, mebli, bibelotów. Podobno premier Blair, naciskany przez chińskich gospodarzy, gdy parę lat temu składał wizytę w Pekinie, odparł krótko: "Przykro mi, ale to się już stało".

Dalej, Iran chce odzyskać cylinder Cyrusa Wielkiego: ceramiczny walec, zawierający oświadczenie wydane przez władcę starożytnej Persji. Nigeria z kolei domaga się oddania brązów z Beninu: kunsztownych figurek, wywiezionych przez Brytyjczyków z jej terenów pod koniec XIX w. Wszystko z tym samym skutkiem: muzeum odpowiada "nie".

British Museum nie jest oczywiście jedyne. Meksyk żąda, by Muzeum Etnograficzne w Wiedniu zwróciło przybranie głowy Montezumy. Peru - aby uniwersytet Yale oddał przedmioty z Machu Picchu, przywiezione przez odkrywcę inkaskiego miasta.

Listę można ciągnąć.

Łańcuch cywilizacji

Zabiegając o marmury Elgina, Grecy używają jednego argumentu: ich miejsce jest w Atenach, bo tu powstały. Co innego British Museum: jego dyrekcja argumenty dostosowuje do sytuacji. Kiedyś dowodziła, że muzeum nie odda marmurów, bo w Londynie są przechowywane w doskonałych warunkach, jakich biedna Grecja nie może im zapewnić. Gdy Grecy przystąpili do budowy nowoczesnego muzeum, do którego trafi zawartość skromnego muzeum z Akropolu, znalazł się nowy argument: w Londynie greckie starożytności może obejrzeć więcej ludzi, a poza tym są tu prezentowane całościowo, a nie wyrwane z kontekstu.

O jaki kontekst chodzi? Naturalnie - ogólnocywilizacyjny: o miejsce cywilizacji helleńskiej w łańcuchu dokonań innych cywilizacji świata. Tego nie da się poznać w Atenach, bo Grecy koncentrują się tylko na tym, co sami stworzyli, na demokracji ateńskiej, a nie na dziejach cywilizacji świata.

Brytyjczycy podkreślają to przy każdej sposobności. "British Museum nie jest muzeum sztuki. To muzeum historii społeczeństw. Są w nim dzieła sztuki, nie o sztukę jednak w nim chodzi. Chodzi o zrozumienie, a nie o czystą przyjemność estetyczną" - tłumaczył Neil MacGregor, dyrektor muzeum, w wywiadzie dla Bloomberg News.

Za to większość Brytyjczyków wcale nie chce za wszelką cenę zatrzymać marmurów. Sondaże z ostatnich dziesięciu lat niezmiennie wykazywały, że mniej więcej trzy czwarte badanych uważa, iż miejsce marmurów jest w Atenach.

Ale British Museum ma po swej stronie potężne grono wielkich muzeów świata. W grudniu 2002 r. kilkadziesiąt placówek - m.in. Luwr, Prado, Ermitaż, muzea Berlina - wydały wspólne oświadczenie. Promowanie kultury powinno, ich zdaniem, mieć prymat "przed ciasnym nacjonalizmem i kwestią własności", bo "muzea służą nie obywatelom jednego kraju, lecz wszystkim". Dlatego "repatriacja obiektów muzealnych ma charakter destrukcyjny".

Pewnie dlatego Grecy gorąco zapewniają, że nie kierują się, uchowaj Boże, względami narodowymi. Pragną tylko, by skarby Partenonu można było oglądać w całości, w górnej galerii nowego muzeum, gdzie odtworzone zostaną zarysy świątyni Ateny. A póki jest to niemożliwe, miejsce marmurów Elgina zajmą gipsowe odlewy. Spętane drucianą siatką.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2007