Dzieci. Felieton Doroty Masłowskiej

23.05.2022

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Wojna!” – krzyknął chłopiec głosem małej antylopki, która, gdy zostaje sama, udaje w lustrze, że jest lwem. Mimochodem – tak jakby krzyknęło mu się, krzyknęło coś nim, a ciało zaimprowizowało do tego jakiś niezborny gest potęgi. To była niebezpieczna, straszna, ekscytująca, fajna wojna, która mu się nagle uwidziała, wszyscy najpierw po równo naparzali się krepą, potem każdy zwyciężył, a na koniec razem szli do McDonaldsa na Happy Meal, dołączone były do niego małe roześmiane rakiety i mini-bomby. Ogarnęła mnie dziwność: wojna prawdziwa, upiorny konkret martwych i okaleczonych ciał, bombardowań, okopów, tobołów ciągniętych przez uchodźców, odbijająca się w umysłach dzieci. Ich iPhone’y pełne najkoszmarniejszych, niecenzurowanych przez nikogo obrazów wolnego dostępu, a jednocześnie idea wojny zaszczepiana w nich od maleńkości: czekające na nich pod choinką plastikowe karabiny (zabawka od lat trzech, grozi ryzyko połknięcia) i gry komputerowe, obietnica przygody i uzasadnionej, sprawiedliwej, niereglamentowanej przemocy. „Wojna!” – wykrzyknięta podminowanym falsecikiem uświadamia mi, że od dłuższej chwili otaczają mnie duże ilości dzieci. Oznakowane odblaskowymi chusteczkami lub kamizelkami, trzymając, jak topniejące pochodnie, lody, nacierają na starówkę. Nadciągają kolejne ich autokary. Otwierają się i ciągnąc za sobą chmurę charakterystycznego zapachu rozgrzanej tapicerki i wanilii samochodowej, wylewają się z nich kolejne fale wycieczkowiczów.

Jest już za późno, by uciekać, dzieci odcinają mi drogę. Wszędzie wokół ich chaotyczne, żywotne rozlewiska, bezustannie przeliczane i sortowane przez nauczycielki. To defaultowo zdenerwowane kobiety w pastelowych polarach, wygodnych butach, plecakach z Decathlonu – same upodobnione już do dużych, strapionych dziewczynek. Tylko ich niezdyscyplinowane botoksem czoła żyją swoim życiem, schodzą się i rozchodzą jak akordeony, skupione, czujne, w tym ciągłym sprawdzaniu, przeliczaniu, monitorowaniu. To nie są niezmartwione twarze bezdzietnych, niepotrzebujących do niczego mimiki kobiet, gładkie jak tafle jezior w bezwietrzny dzień. To twarze, które ciągłe napięcie ścisnęło w zatroskane pięści. Zaciskają się na wszystkim, na co patrzą; przystosowane do życia w zamęcie, w wywoływanym przez dzieci huraganie, trzymają twarzami rzeczywistość. Głosy mają na stałe napięte, ostrzegawczo podniesione; ich ręce ciągle pracują, machają, poprawiają, przestawiają, wyciągają spod rowerów i hulajnóg.

Lody. Sklepiki i straganiki z tałatajstwem. Pamiątki. Magnesy. Kolumny Zygmunta. Syrenki. Każde dziecko ściska już pod pachą jakiś okropny przedmiot. Szpetne, tandetne, niedorzeczne rzeczy, fragmenty zbroi, flagi, karabiny, korony królów nie budzą jednak jakiegokolwiek zainteresowania czy przywiązania. Po nabyciu momentalnie zaczynają zalegać, ciążyć właścicielowi, ujawniając swoją bezsensowną naturę, podczas gdy znużone dzieci pilnie wodzą już palcami po ekranach smartfonów. Wiadomo, że byłoby wspaniale, gdyby czytały teraz dla odpoczynku od wrażeń Encyklopedię PWN, lecz skoro zajęły się czymkolwiek i na chwilę przestały się przemieszczać i wchodzić ze sobą w reakcje, dobre i to. Nauczycielki korzystają z chwili spokoju i same dają upragnionego nura w swoje smartfony. Ta nagła zbiorowa introwersja, przeniesienie się do przestrzeni wirtualnej, jest dla wszystkich chwilą ulgi, odzyskaniem intymności, regeneracją sił u wodopoju internetu. Ciała jakby porzucone, odłożone na ławkach, zdają się czekać na powrót swoich właścicieli.

Tylko jeden chłopiec pilnie gania ptaki. To prawdziwa, niemająca celu i niemogąca zakończyć się sukcesem, fizyczna zabawa: jej przedmiotem jest niełapalność gołębi. Nie żałując czasu ani kalorii, chłopiec pędzi za nimi w te i we wte („chodź tu, gołąb!”), radośnie wymachując swoimi szczenięco przydługimi, fajtłapowatymi kończynami. Ale już zauważa go nauczycielka, uniwersalnym głosem do krzyczenia „Nie biegaj!” tłumaczy mu, że gołąb zaraz zrobi mu na głowie w odwecie przykrą niespodziankę. Dzieci podnoszą znad ekranów główki. Tak biegłe w obsłudze elektroniki, tak oswojone z widokiem czołgów i zwłok, a stosunkowo nietrudno sprawić, by uwierzyły w niezwykłą mściwość i zdolność defekacji celowanej u gołębi. „Gołąb nasra na ciebie, nasra na ciebie!” – krzyczą wszyscy, ta potencjalność obciąża nieszczęśnika prawie jakby już to się zdarzyło, w związku z czym nauczycielka robi minę „a nie mówiłam? doigrałeś się!”. Zabawa zostaje przerwana. „Brooklyn”, „Autentic”, „Paris”, „Today” – obwieszczają bluzy znieruchomiałych na powrót z telefonami dzieci.

Takie jasne mają twarze, takie żywe, niesmutne jeszcze oczy, takie nieufarbowane włosy. Takie przez kogoś kochane, wyposażone, obwieszone tymi plecaczkami, saszetkami, wysmarowane kremami przeciwsłonecznymi, zadaszone daszkami. Patrzę, jak niosą do autokarów to swoje badziewie, te swoje chopiny, precle, pałace kultury i syrenki – wstrętne rzeczy, które będą ciągać się za nimi po mieszkaniu jeszcze całe dziesięciolecia, przypominając o wycieczce do Warszawy. I odjeżdżają z nimi do swoich miast, do swoich żyć, do swoich przyszłości, do prawdziwych, niefajnych, nieznanych jeszcze wojen. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2022