Dysydent w Kościele

Benedykt XVI, który miał być - w odróżnieniu od Jana Pawła II - papieżem spokojnym i przewidywalnym, już nieraz zaskoczył obserwatorów swojego pontyfikatu. W ostatnim miesiącu np. przyjął na audiencjach dwie kontrowersyjne osobistości, reprezentujące skrajnie odmienne kościelne światy.

09.10.2005

Czyta się kilka minut

Hans Küng /
Hans Küng /

Pod koniec sierpnia Papież spotkał się z bp. Bernardem Fellayem, zwierzchnikiem schizmatyckiego ruchu lefebrystów (zob. tekst "Płomyk nadziei", "TP" nr 37/05), a 24 września - z ks. Hansem Küngiem, szwajcarskim liberałem, profesorem uniwersytetu w Tybindze, od lat największym i najbardziej niepokornym teologicznym dysydentem w Kościele katolickim, ba: najgłośniejszym wśród teologów krytykiem Watykanu. W 1979 r. Jan Paweł II pozbawił go prawa nauczania w imieniu Kościoła za stawianie pod znakiem zapytania dogmatu o papieskiej nieomylności.

Grom

O ile spotkanie Papieża z bp. Fellayem uznano za zaskakujące, o tyle to z Hansem Küngiem przyrównano do "gromu z jasnego nieba" (watykanista Marco Politi na łamach "La Repubblica"). W końcu Küng od lat nie zostawiał na Watykanie suchej nitki; winę za zbaczanie ze szlaku wyznaczonego przez Sobór Watykański II przypisywał szczególnie Janowi Pawłowi II i kard. Josephowi Ratzingerowi, którego zwykł nazywać "Wielkim Inkwizytorem". Jeszcze w 1997 r. mówił o ówczesnym prefekcie Kongregacji Nauki Wiary: "Jest on szefem urzędu inkwizycyjnego. To tak jak rozmawiać o prawach człowieka z szefem KGB".

W kwietniu br., tuż po konklawe, Küng pisał: "Wybór kard. Ratzingera na papieża to ogromne rozczarowanie dla wszystkich, którzy mieli nadzieję na biskupa Rzymu reformatora i duszpasterza", choć przezornie dodał, że na właściwą ocenę "trzeba jeszcze poczekać". Tymczasem po rozmowie z Benedyktem XVI powiedział: "To nie jest papież, który byłby wpatrzony w przeszłość i zamknięty w sobie".

Spotkanie Benedykta XVI z Küngiem - jak poinformował watykański rzecznik Joaquín Navarro-Valls - przebiegło w "przyjaznej atmosferze". Na wszelki wypadek obie strony dyplomatycznie zgodziły się, że "nie ma sensu wchodzić w różnice doktrynalne, które utrzymują się między Hansem Küngiem a Urzędem Nauczycielskim Kościoła". Skupiono się natomiast na dwóch - bliskich i Benedyktowi XVI, i szwajcarskiemu teologowi - zagadnieniach: globalnej etyki, która mogłaby połączyć wielkie religie świata i niewierzących, oraz dialogu między wiarą i naukami przyrodniczymi. Papież docenił działalność Künga na rzecz ponownego uznania zasadniczych wartości moralnych ludzkości za pośrednictwem dialogu religii i spotkania z naukami; podkreślił, że obie sprawy są ważne także dla jego pontyfikatu. "Ze swojej strony prof. Küng wysoko ocenił papieskie starania na rzecz dialogu międzyreligijnego, jak też jego spotkania z różnymi grupami społecznymi współczesnego świata" - poinformował Navarro-Valls.

Küng jest wybitnym znawcą obu podjętych podczas spotkania problemów. Bliski jest mu temat relacji między wiarą i rozumem, od wielu też lat angażuje się w dialog międzyreligijny. Jest założycielem i prezydentem Fundacji "Weltethos" ("Etos świata"), która stara się kłaść podwaliny pod wspólną etykę wielkich tradycji religijnych. Za tę działalność w marcu br. otrzymał prestiżową Pokojową Nagrodę buddyjskiej Fundacji Niwano z Tokio.

Tyle że Papież nie spotkał się z nim z potrzeby zaznajomienia się z poglądem kolejnego eksperta, bo w końcu równej czy większej rangi speców od tych spraw ma pod ręką dosyć. Küng przybył na spotkanie z Benedyktem XVI przede wszystkim jako dysydent.

Krytyk

Kłopoty Künga z Magisterium Kościoła i Magisterium z Küngiem zaczęły się wkrótce po Soborze, na którym należał do grona ekspertów teologicznych, skądinąd razem z ks. Josephem Ratzingerem (zresztą ich znajomość zaczęła się już w 1957 r.; jak na ironię to za sprawą Szwajcara w 1966 r. młody Ratzinger został profesorem teologii na uniwersytecie w Tybindze). Już dwa lata po Vaticanum II ukazała się książka Künga "Kościół", nieco później zaś "Struktura Kościoła", gdzie w formie zalążkowej znalazło się sedno kolejnego dzieła: "Nieomylny?" (1970), istnej bomby atomowej w świecie teologiczno-kościelnym. Szwajcar nie krył w nim krytycznego stosunku do dogmatu o nieomylności papieża. Dzieło wywołało debatę, w następstwie której Küng wydał kolejną książkę pod znamiennym tytułem "Omylny? Próba bilansu". Zarzucał dogmatowi m.in. słabe uzasadnienie w Biblii i Tradycji, a przy tym podkreślił, że prawda wiary ze swojej natury nie może podlegać żadnym jurydycznym orzeczeniom. Watykan musiał zareagować.

Trudne rozmowy Kongregacji Nauki Wiary z Küngiem w gruncie rzeczy tylko zaogniały sytuację. Na nic się zdało pośredniczenie wybitnych osobistości kościelnych, jak choćby kard. Juliusa Döpfnera, arcybiskupa Monachium, czy innych teologów. Ostateczny werdykt zapadł w 1979 r. Od tego momentu Küng radykalizował nie tyle własne stanowisko, ile język, nad którym momentami zdaje się niestety nie panować, zaciemniając po drodze ważne problemy i pytania, które potrafi stawiać jak rzadko który teolog. Jeszcze w marcu br. na łamach tygodnika "Der Spiegel" zarzucił Janowi Pawłowi II chęć bezwzględnego podporządkowania sobie światowego episkopatu, a przysięgę posłuszeństwa papieżowi przyrównał do niechlubnej przysięgi wierności składanej Führerowi w nazistowskich Niemczech.

Na łamach "Spiegla" Küng skrytykował także pontyfikat Jana Pawła II, a tym samym zarysował sedno - jego zdaniem - szerszego problemu, mianowicie systematycznego odchodzenia Magisterium Kościoła od nauczania Soboru Watykańskiego II. Mówił więc o klęsce poprzedniego pontyfikatu, po pierwsze w odniesieniu do praw człowieka: w tej dziedzinie, owszem - uważał - Kościół broni podstawowych praw, ale jedynie poza swoimi granicami, w Kościele zaś panuje autokratyzm. Po drugie, w odniesieniu do roli kobiet, o czym świadczy sprzeciw wobec udzielania im święceń kapłańskich i wobec możliwości stosowania środków antykoncepcyjnych. Po trzecie, co do sfery ludzkiej seksualności, czego przejawem jest moralny rygoryzm. Po czwarte, co do celibatu duchownych, którego obligatoryjny charakter ma prowadzić do spadku liczby powołań.

Papieska porażka - po piąte - uwidocznia się w dziedzinie ekumenizmu, przede wszystkim w napięciach z prawosławiem i w sprzeciwie wobec interkomunii, czyli dopuszczenia członków innych Kościołów do Eucharystii u nas i jednocześnie możliwości przystępowania katolików do Komunii w innych Kościołach. Po szóste, dziedzina polityki personalnej prowadzonej przez Jana Pawła II: Küng wskazuje na wybór hierarchów, którzy ostatecznie się kompromitowali. Po siódme - w Kościele promuje się klerykalizm; po ósme, zaniedbuje się właściwą kościelną równowagę, preferując nurty konserwatywne i marginalizując liberalne. W końcu - nie wykorzystano wielkiej szansy odnowy Kościoła, jaką stwarzało wyznanie przez Kościół swoich historycznych grzechów: mea culpa Ecclesiae Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 nie przełożyła się na praktykę.

Próba

13 marca 2003 r., przy okazji swoich 75. urodzin, Hans Küng wyjawił, że ma nadzieję na "praktyczne pojednanie" z Watykanem. "Rzym - powiedział - nie musiałby akceptować moich poglądów, wystarczyłoby, gdyby je tolerował. Przecież niezależnie od nierozwiązanych problemów można uznać to, co i tak uznaje społeczność kościelna, a mianowicie, że jestem lojalnym katolickim teologiem". Z drugiej jednak strony - podkreślił w charakterystyczny dla siebie sposób - warunkiem zbliżenia jest również zmiana postawy Watykanu, który winien "rozpocząć samokrytyczny dialog i nie zadowalać się tylko dekretowaniem potępień".

Publicznie ideę pojednania między Küngiem i Watykanem poparło dwóch wybitnych hierarchów i teologów niemieckich: kard. Karl Lehmann, przewodniczący Konferencji Biskupów Niemiec, i kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan. Pierwszy podkreślił zasługi Szwajcara dla ekumenizmu i teologii, których nie mogą unieważnić poglądy wyrażone przez niego w książce "Nieomylny?". Teologowie nieraz twierdzili, że książka ta nie tyle kwestionuje dogmat o nieomylności, która wyraża się m.in. w nauczycielskiej posłudze papieża, ile ostro stawia pytania i formułuje problemy, które wynikają z nowego historycznego kontekstu, szczególnie ekumenicznego.

Kard. Lehmann wyjawił, że Kongregacja Nauki Wiary gotowa jest rozważyć sprawę pojednania. "Wielu biskupów - stwierdził - z radością powitałoby to pojednanie, o ile będzie ono możliwe, niemniej potrzebny jest kompromis po obu stronach, który nie powinien być motywowany przez emocje, ale przez prawdę". Przewodniczący Konferencji Biskupów Niemiec powiedział, że dobrym mediatorem mógłby być kard. Walter Kasper, który z Küngiem współpracował na uniwersytecie w Tybindze.

Potem nad sprawą zapadło milczenie, ale - można przypuszczać - nie ustały zakulisowe dyplomatyczne działania. Wydaje się, że wrześniowe spotkanie Benedykta XVI ze Szwajcarem jest ich rezultatem. Prośbę o spotkanie wystosował sam Küng, i to szybko po wyborze kard. Ratzingera na papieża. Pozytywna odpowiedź napłynęła równie szybko.

Rozmowa Benedykta XVI z Küngiem trwała około czterech godzin. "To rzadka okazja prowadzić dialog na takim intelektualnym poziomie" - wyznał po spotkaniu teolog z Tybingi, który jednocześnie podkreślił, że razem z Papieżem są zgodni m.in. co do spraw społecznych, relacji między wiarą i rozumem, między nauką i religią oraz co do potrzeby współpracy chrześcijaństwa z innymi światowymi religiami w tworzeniu "etyki globalnej". "Nie jest oczywiście tak - podkreślił - że zgadzamy się we wszystkim. Niemniej jednak to, co nas łączy, jest bardziej fundamentalne. Obaj jesteśmy chrześcijanami, obaj księżmi w służbie Kościoła i mamy do siebie wielki szacunek".

Sedno

Spotkanie Benedykta XVI z Küngiem niektórzy łączą z wcześniejszą rozmową Papieża ze zwierzchnikiem lefebrystów. W obu tych wydarzeniach widzi się znak otwartości Benedykta na nawet radykalną różnorodność w Kościele, od tradycjonalistów po liberałów, o ile wszyscy będą akceptować fundamenty wiary. Być może to właściwa interpretacja zaskakujących gestów Papieża, niemniej spotkanie z Küngiem ma też własną ważną dramaturgię.

Kazus Künga w 1979 r. wydatnie przyczynił się do kryzysu w relacjach między władzami kościelnymi a światem teologów. Cień tego kryzysu - w postaci obustronnej nieufności - wciąż ciągnie się za Kościołem. Cierpi na tym harmonijna współpraca biskupów i teologów, która jest konieczna w rozwiązywaniu poważnych i nowych problemów, przed którymi stoi dziś Kościół.

Sobór Watykański II był klarownym świadectwem, że taka współpraca jest i możliwa, i konieczna. Na pojednaniu Hansa Künga z Watykanem zyskałby Kościół i - przede wszystkim - losy Ewangelii w świecie. Do tego potrzebny jest jednak dialog, zakładający - wróćmy do słów kard. Karla Lehmanna - "kompromis po obu stronach, który nie powinien być motywowany przez emocje, ale przez prawdę". 24 września w Castel Gandolfo został zrobiony pierwszy krok.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2005