Drugi chrzest Polski

W ostatnich latach coraz częściej wyobrażałem sobie, że mógłbym być Ruskiem.

04.04.2015

Czyta się kilka minut

Albo że wszyscy Polacy są Ruskami. To mnie prześladuje, a może i kusi. No ale jestem już dojrzały. Pozbyłem się złudzeń. Przychodzi taki czas, że człowiek chciałby, żeby go inni poważnie traktowali i żeby sam siebie poważniezaczął traktować.

Zresztą i Dostojewski został Ruskiem, i Potiomkin został, i Chodasiewicz. Źle na tym nie wyszli. Zruszczenie to jednak droga do kariery światowej. Myśmy niby niezawisłość wywalczyli, Tuchaczewskiego pokonali, ale Rosja jak była, tak jest. Nieco się cofnęła, ale jak widać, nie za bardzo, a wręcz odwrotnie. I nawet nie bardzo już możemy podskoczyć, bo Europa nie pozwoli. Interes przed oczy stawia, do umiarkowania nawołuje i boi się, żeby jej ogrzewania nie wyłączyli. A to nie jest jakaś podniecająca perspektywa z tym ogrzewaniem oraz wzrostem praw i dobrobytu. Raczej ślepy zaułek ludzkości. Tam ludzie giną, Donbas w ogniu, Ukraina krwawi, a Europa „wyraża zaniepokojenie”. Że jej ciepłą wodę odetną. Jak wejdą do Białegostoku, żeby się upomnieć o mniejszość białoruską, to też wyrazi.

W Polsce nie ma przyszłości, tylko ciągłe oglądanie się na innych: wejdą – nie wejdą, wyrażą zaniepokojenie – nie wyrażą, przyślą trzy albo cztery samoloty, albo nie przyślą. Jestem zmęczony. Chciałbym od tego odpocząć. Zostałbym Ruskiem i miał to wszystko w d... Przez ostatnie 25 lat zakosztowałem wolności, i wystarczy. Głównie to było merdanie ogonem i czekanie, czy cię pochwalą, że już spełniasz warunki.

A w takim Archangielsku mają cerkiew na prawo od szosy. Gustowna, jasnobrązowa, zielona wieża, złota kopuła i parę mniejszych. Zajeżdżam, wysiadam, idę do batiuszki. Wita mnie bez wylewności, brodę gładzi. „Ochrzcić się przyszedłem – mówię – i do wiary prawosławnej przystąpić”. „A co cię tak wzięło?” – zapytuje. „Wolność mi zbrzydła – mówię – i chcę pod jarzmo”. „Dobrze robisz, synu. Z wolnością jeszcze nikt nie wygrał”. „Tak właśnie zacząłem ostatnio podejrzewać, proszę ojca. Nie da się. Na skutek wolności raz za razem w niewolę się popada”. „Święte słowa. A powiedz mi, synu, skąd cię Bóg prowadzi? Z akcentu wnoszę, żeś Słowianin. Byłbyś bezbożnym Czechem?”. „Niestety. Przybywam z niezwykle religijnej Polski” – odpowiedziałem. Wzniósł oczy do nieba i westchnął: „Zaiste, wszyscy Polacy w swoim pogaństwie chrztu potrzebujecie”. „No z tym pogaństwem to nie wiem...” – próbowałem się bronić, a i swój naród zarazem. „A Iwan Pawieł Wtoryj? Zaś on nie cielec pozłacany? Nie namaszczony przez wszechświatowy kapitał w celu pognębienia świętej Rusi?”. „Przez konklawe...” – próbowałem prostować. „Całe to konklawe siedzi w kieszeni światowego kapitału, synu”. „Proszę ojca, nie wiadomo do końca, kto u kogo siedzi...”. „Ale święta Ruś na skutek jego knowań została pognębiona”. „Przecież to był Związek Radziecki”. „Święta Ruś, mój synu, może się nazywać jak chce” – powiedział i wzniósł oczy do nieba, jakby czekał na potwierdzenie. Widać nadeszło, bo ciągnął dalej: „Mógł Pan posłać Batu chana, by Ruś swoje grzechy odcierpiała, mógł posłać i bezbożnego Lenina. Z niewoli mongolskiej rozkwitło Księstwo Moskiewskie i w Trzeci Rzym się przemieniło. W co się bezbożne carstwo przemieni, jeszcze do końca nie wiemy, ale grzechy swoje Ruś odkupiła i tak czy tak przewodzić będzie światu”. „To mi właśnie przyszło do głowy i dlatego skręciłem. Moja ojczyzna nigdy nie będzie i trochę mnie to zmęczyło”. Popatrzył mi w oczy ze współczuciem i powiedział: „Ja cię rozumiem. Ale od czasów Katarzyny wam to powtarzaliśmy, a wy nic, tylko ta wolność i wolność. Jaka może być wolność między nami a Germanią? No jaka? To nie jest wolność, tylko pech. Tak”.

Podrapał się w głowę, spojrzał na zegarek, a potem pokazał palcem na brudnego zielonego szerszenia: „A tamten nie chciałby się ochrzcić?”. Z. spokojnie patrzył w przestrzeń. „Nie sądzę. Ale mogę go zapytać” – odpowiedziałem. Zawołałem, czy chce, ale Z. pokręcił tylko głową. Rozłożyłem ręce. „No dla jednego to nie będę otwierał” – powiedział batiuszka. „Posprzątane już, podłoga przetarta. Ryzyko w ogóle jest z wami. Ochrzczę, a odstąpicie. Niebieskie bramy uchylę, a wy i tak cichcem do tego swojego Iwana będziecie się modlić”. Zrobił zrezygnowany gest i chciał odejść, ale zatrzymał się jeszcze na chwilę. „Będziesz tędy wracał, synu?”. „Za jakieś dwa miesiące”. „To przemyśl sprawę i jak ci nie przejdzie, to zajrzyj. Nie można się zruszczyć tak hop-siup. A teraz adieu”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2015