Droga miłosierdzia

Nie ma takiej ludzkiej sytuacji, która byłaby całkiem bez wyjścia i odarta z nadziei. Jakkolwiek nisko upada człowiek, nie spadnie niżej, niż sięga Boże miłosierdzie.

24.03.2014

Czyta się kilka minut

Kard. Kasper na placu św. Piotra w marcu 2013 r.  / Fot. Tony Gentile / REUTERS / FORUM
Kard. Kasper na placu św. Piotra w marcu 2013 r. / Fot. Tony Gentile / REUTERS / FORUM

Musimy być uczciwi i przyznać, że pomiędzy nauczaniem Kościoła w sprawie małżeństwa i rodziny a przekonaniami, jakie żywi wielu chrześcijan, powstała przepaść. Nauczanie Kościoła wydaje się dziś wielu chrześcijanom dalekie od rzeczywistości i od życia. Ale możemy też stwierdzić z radością, że są rodziny dokładające wszelkich starań, by żyć wiarą Kościoła, i dające świadectwo piękna i radości wiary przeżywanej w łonie rodziny. (...)

Obecna sytuacja Kościoła nie jest bezprecedensowa. Przeciwnie, Kościół pierwszych wieków musiał konfrontować się z koncepcjami i modelami małżeństwa oraz rodziny bardzo różnymi od tego, co głosił Jezus, a co było wielką nowością tak dla Żydów, jak i Greków czy Rzymian. Dlatego nasza obecna postawa nie może polegać na dowolnym dostosowaniu się do status quo. Powinna to być postawa radykalna, która sięga do korzeni, czyli do Ewangelii, a stamtąd dopiero spogląda do przodu. (...)

Nauczanie Kościoła nie jest stojącą wodą laguny, lecz strumieniem wypływającym ze źródeł Ewangelii, do którego dołączają się doświadczenia wiary ludu Bożego wszystkich stuleci. Ta żywa tradycja dziś, tak jak po wielokroć w dziejach, doszła do punktu krytycznego i w obliczu „znaków czasu” wymaga kontynuacji i pogłębienia. (...)


PORZĄDEK STWORZENIA


Ewangelia rodziny (...) została jej dana na drogę przez Stwórcę. Dlatego wszystkie kultury ludzkości przypisują wartość instytucji małżeństwa i rodziny. Rozumie się ją jako wspólnotę życia mężczyzny i kobiety wraz z ich dziećmi. Ta tradycja żywa w całej ludzkości ma różne cechy w różnych kulturach. (...)

Wszystkie kultury znają na swój sposób złotą regułę, która nakazuje szanować innego jak siebie samego. (...) Prawo naturalne, które znajduje wyraz w złotej regule, czyni możliwym dialog ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Daje nam kryterium do oceny poligamii, przymusowych małżeństw, przemocy małżeńskiej i rodzinnej, maczyzmu, dyskryminacji kobiet, prostytucji, współczesnych warunków ekonomicznych wrogich rodzinie, określonych sytuacji związanych z pracą i płacą. Decydujące pytanie zawsze brzmi tak samo: co w stosunkach między mężczyzną, kobietą i dziećmi odpowiada poszanowaniu godności drugiego człowieka? (...)

Ewangelia Rodziny w Starym Testamencie zamyka się w pierwszych dwóch rozdziałach Księgi Rodzaju. (...) Można z nich wysnuć trzy fundamentalne stwierdzenia.

1. „Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę”. W swoich dwóch rodzajach człowiek jest dobrym, wspaniałym wręcz stworzeniem Bożym. Nie został stworzony jako singiel. (...) Mężczyzna i kobieta zostali dani sobie nawzajem przez Boga. Muszą dopełniać się i wspierać, znajdować w sobie nawzajem radość.

Oboje – mężczyzna i kobieta – jako obraz Boga mają tę samą godność. Nie ma miejsca na dyskryminację kobiety. Ale mężczyzna i kobieta nie są po prostu równi i tacy sami. Ich równość w godności ma swoje korzenie, tak jak i zróżnicowanie, w stworzeniu. (...) Mężczyzna i kobieta są stworzeni do miłości i są obrazem Boga, który jest miłością (J 4, 8). (...)

2. Bóg pobłogosławił im i powiedział „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. (...) Miłość między mężczyzną a kobietą oraz przekazywanie życia są nierozerwalne. Odnosi się to nie tylko do samego aktu płodzenia, ale idzie dalej. W ślad za pierwszymi narodzinami idą drugie, społeczne i kulturowe, wprowadzenie do życia i przekazywanie wartości. (...) Bóg powierza odpowiedzialności mężczyzny i kobiety najcenniejszą rzecz, jaką może ofiarować, czyli życie ludzkie. (...) Z tego wynika nie kazuistyka, ale nacechowany sensem nakaz, za którego konkretną realizację odpowiedzialność zostaje powierzona mężczyźnie i kobiecie. To im jest dana odpowiedzialność za przyszłość. (...)

3. „Zaludniajcie ziemię, czyńcie ją sobie poddaną”. (...) Zadanie to przynależy nie do samego mężczyzny, ale do mężczyzny i kobiety łącznie. Ich opiece i odpowiedzialności zostaje powierzone nie tylko życie ludzkie, ale i ziemia jako całość. (...)


STRUKTURY GRZECHU


(...) Musimy dostrzec także twarde realia i uczestniczyć w smutkach, troskach i łzach wielu rodzin. (...) Nie możemy ulec pokusie idealizowania przeszłości, a następnie – jak to jest modne w niektórych środowiskach – spoglądać na teraźniejszość jak na obraz niczego więcej niż upadku. (...)

Nie tylko Kościół jest szpitalem polowym (jak powiedział papież Franciszek), ale jest nim także rodzina. (...) Bóg może pisać prosto także po krzywych liniach. Dlatego towarzysząc ludziom w ich drodze, nie możemy być prorokami nieszczęścia, ale głosicielami nadziei, dając pocieszenie, a w trudnych chwilach zachęcając do dalszego marszu. (...)


PORZĄDEK ZBAWIENIA


(...) Fundamentalne stwierdzenie Jezusa na temat małżeństwa i rodziny znajduje się w sławnych zdaniach o rozwodzie (Mt 19, 3-9). Mojżesz dopuszczał go pod pewnymi warunkami (Pwt 24, 1), o które spierały się różne szkoły uczonych w piśmie. Jezus nie wdaje się w tę kazuistykę, odwołuje się do pierwotnej woli Bożej: „od początku stworzenia tak nie było”. (...) Jezus pośrednio potwierdza, że z ludzkiego punktu widzenia jest to zbyt ostry wymóg. Musi to być „dane” człowiekowi jako dar łaski.(...)

 Jezus wiąże akt oddalenia żony z zatwardziałością serca (Mt 19, 8), które zamyka się na Boga i bliźnich. (...)

Ponieważ cudzołóstwo bierze swój początek w sercu (Mt 5, 28), uzdrowienie może odbyć się tylko przez nawrócenie i dar nowego serca. Dlatego Jezus dystansuje się od zatwardziałości serca i hipokryzji drakońskiej kary wymierzonej cudzołożnicy i udziela przebaczenia kobiecie oskarżonej o cudzołóstwo. Dobra nowina Jezusa głosi, że ścisły związek małżonków jest objęty i podtrzymany przez przymierze z Bogiem, które dzięki Jego wierności trwa dalej także i wtedy, gdy krucha ludzka więź miłości słabnie albo wręcz zamiera. (...)

Z godności człowieka wynika zdolność do podejmowania ostatecznych decyzji. Wpisują się one na zawsze w historię osoby. Cechują ją w sposób trwały. Nie można ich z siebie zrzucić i udawać, że nigdy się ich nie podjęło. Jeśli zostają złamane, powstaje głęboka rana. Rana może się zagoić, ale blizna pozostanie i będzie boleć. Trzeba jednak żyć dalej, choćby i z trudem. Dobra nowina Jezusa głosi też, że dzięki Bożemu miłosierdziu możliwe jest wybaczenie, wyleczenie i nowy początek dla kogoś, kto się nawróci. (...)

Świętość rodziny nie jest statyczną wielkością. Ciągle zagraża jej zatwardziałość serc. Musi wciąż kroczyć drogą nawrócenia, odnowy i dojrzewania. (...) Ta zasada stopniowego wzrostu wydaje mi się bardzo ważna dla życia i dla duszpasterstwa małżeństw i rodzin. Nie oznacza stopniowania w stosowaniu prawa, ale stopniowy wzrost w zrozumieniu i stosowaniu prawa Ewangelii, które jest prawem wolności (Jk 1, 25; 2, 12) i które dla wielu wiernych stały się dziś trudne. Potrzebują oni czasu i cierpliwych towarzyszy na swej drodze. (...)


RODZINA JAKO KOŚCIÓŁ DOMOWY


Kościół wedle Nowego Testamentu jest domem Boga. (...) U Pawła Kościół był podzielony na domy, czyli Kościoły domowe. Stanowiły dlań punkt oparcia i miejsce, skąd ruszał w podróże misyjne, były fundamentem i budulcem do tworzenia lokalnej wspólnoty, miejscem modlitw, nauczania katechetycznego, chrześcijańskiego braterstwa i gościnności dla chrześcijan przebywających w podróży. Przed przełomem konstantyńskim był zapewne również miejscem, gdzie chrześcijanie spotykali się, by celebrować wieczerzę Pańską.

Również później w dziejach Kościoła Kościoły domowe odgrywały ważną rolę. (...) [Dziś] nie możemy tworzyć repliki Kościołów domowych z czasów pierwszych chrześcijan. Potrzeba nam wielkich rodzin nowego rodzaju. (...)

Jak zdefiniować Kościoły domowe? To Kościół w miniaturze w łonie Kościoła. Sprawiają, że lokalny Kościół jest obecny w konkretnym życiu ludzi. Tam bowiem, gdzie dwóch albo trzech zbierze się w imię Chrystusa, Chrystus jest pośród nich. Dzięki chrztowi i bierzmowaniu wspólnoty domowe tworzą mesjański lud Boży. Uczestniczą w misji profetycznej i królewskiej. Poprzez Ducha Świętego otrzymują sensus fidei, intuicyjny zmysł wiary i praktyki życiowej zgodnej z Ewangelią. (...) Poprzez swój przykład mogą pomóc Kościołowi wniknąć głębiej w słowo Boże i zastosować je w pełniejszy sposób w życiu. (...)

Bez Kościołów domowych Kościół jest wyobcowany wobec konkretnej rzeczywistości życia. Tylko poprzez rodziny może zadomowić się tam, gdzie zadomowili się ludzie. Zrozumienie go w postaci Kościoła domowego jest więc kluczowe dla przyszłości Kościoła i dla nowej ewangelizacji. Rodziny są pierwszym i koniecznym posłańcem Ewangelii rodziny. Są drogą Kościoła.


PONOWNE ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE


Jeśli weźmie się pod uwagę znaczenie rodzin dla przyszłości Kościoła, to szybki przyrost liczby rozbitych rodzin wydaje się tym większą tragedią. Dookoła jest wiele cierpienia. Nie wystarczy rozważanie problemu tylko z punktu widzenia i perspektywy Kościoła jako instytucji sakramentalnej; potrzebujemy zmiany paradygmatu i musimy – tak jak to uczynił dobry Samarytanin (Łk 10, 29-37) – przemyśleć sytuację również z perspektywy człowieka, który cierpi i zwraca się o pomoc. (...)

Wszyscy wiedzą, że istnieją sytuacje, w których wszelka rozsądna próba ratowania małżeństwa okazuje się daremna. Heroizm porzuconych małżonków, którzy muszą radzić sobie sami, zasługuje na nasz podziw i wsparcie. Ale wielu porzuconych małżonków, dla dobra dzieci, wchodzi w nowy związek i małżeństwo cywilne, których nie mogą odrzucić bez popadania w nowe winy. Często po gorzkich doświadczeniach z przeszłości te relacje pozwalają im poczuć na nowo radość, czasem wręcz są postrzegane jako dar niebios.

Co Kościół może uczynić w takich sytuacjach? Nie może wyjść z rozwiązaniem różnym czy wręcz idącym wbrew słowom Jezusa. Nierozerwalność małżeństwa sakramentalnego i niemożliwość zawarcia nowego, dopóki żyje drugi partner, stanowią część wiążącej tradycji wiary Kościoła, której nie można porzucić albo rozwodnić, odwołując się do powierzchownego i taniego rozumienia miłosierdzia. Boże miłosierdzie jest w ostatecznym rozrachunku wiernością Boga wobec siebie samego i swojej miłości. Skoro Bóg jest wierny, jest też miłosierny, a w miłosierdziu także wierny, choć sami odmawiamy wierności (2 Tm 2, 13). Miłosierdzie idzie w parze z wiernością. Z powodu miłosiernej wierności Boga nie ma takiej ludzkiej sytuacji, która byłaby całkiem bez wyjścia i odarta z nadziei. Jakkolwiek nisko upada człowiek, nie spadnie niżej, niż sięga Boże miłosierdzie.

Powstaje więc pytanie, w jaki sposób Kościół w swoich działaniach duszpasterskich wobec rozwiedzionych, którzy zawarli ślub cywilny, może odwoływać się do nierozerwalnego dwumianu wierności i miłosierdzia Bożego. To względnie nowy problem, nieobecny w przeszłości, pojawił się bowiem dopiero od czasu ustanowienia świeckich małżeństw przez napoleoński kodeks cywilny (1804) i następnie przyjęcie tego prawa w kolejnych krajach. Kościół dokonał w ostatnich kilkudziesięciu latach ważnych kroków, reagując na nową sytuację. Kodeks prawa kanonicznego z 1917 r. w kanonie 2356. traktuje osoby, które zawarły nowe związki cywilne, jako bigamistów ipso facto obciążonych infamią i w zależności od ciężaru winy przewiduje ekskomunikę albo osobisty interdykt. Kodeks z 1984 r. (kanon 1093) nie przewiduje już tych ciężkich kar i pozostawia tylko lżejsze obostrzenia. W adhortacjach „Familiaris consortio” (24) i „Sacramentum caritatis” (29) wspomina się o tych chrześcijanach wręcz z miłością, zapewnia się, że nie są ekskomunikowani, należą do Kościoła, i zachęca się do udziału w jego życiu. Oto nowy ton.

Dziś znajdujemy się w położeniu podobnym jak ostatni Sobór. Również wtedy istniały encykliki i decyzje Świętego Oficjum w sprawie np. ekumenizmu i wolności religijnej, które wydawały się wykluczać możliwość pójścia inną drogą. Sobór bez naruszania wiążącej tradycji dogmatycznej otworzył jednak drzwi. Można zadać sobie pytanie: czy w obecnie rozważanej kwestii nie jest możliwy dalszy rozwój, który nie znosiłby wiążącej tradycji, ale uwypuklił i pogłębił nowsze tradycje?

Odpowiedź musi być zróżnicowana. Różne są bowiem sytuacje i należy je starannie rozdzielić. Nie może więc istnieć ogólne rozwiązanie dla wszystkich przypadków. Ograniczę się do dwóch sytuacji, wobec których w oficjalnych dokumentach już zostały zarysowane pewne rozwiązania. Pragnę tylko postawić pytania, ograniczając się do wskazania kierunku, w jakim mogą pójść odpowiedzi. Ale sformułowanie odpowiedzi będzie zadaniem Synodu wespół z papieżem.


SUBIEKTYWNA PEWNOŚĆ


Pierwsza sytuacja. W „Familiaris consortio” stwierdza się, że niektórzy rozwiedzeni w nowych związkach są w swej świadomości subiektywnie przekonani, iż ich poprzednie, nieodwołalnie rozbite małżeństwo nigdy nie było ważne (FC 84). Wielu opiekunów duchowych jest przekonanych, że wiele małżeństw kościelnych nie zostało zawiązanych w sposób ważny. Jako sakrament wiary małżeństwo zakłada bowiem wiarę i akceptację swoistych cech małżeństwa, czyli jedności i nierozerwalności. Czy jednak w obecnej sytuacji możemy zakładać, że nowożeńcy podzielają wiarę w tajemnicę zawartą w sakramencie, a także rozumieją i akceptują kanoniczne warunki ważności ich małżeństwa? Czy praesumptio iuris (domniemanie prawne), z której wychodzi prawo kościelne, nie jest aby często fictio iuris (fikcją prawną)?

Ponieważ małżeństwo jako sakrament ma charakter publiczny, decyzji co do jego ważności nie można pozostawiać wyłącznie subiektywnej ocenie zaangażowanych osób. Według prawa kanonicznego jest to zadanie trybunałów kościelnych.

Ponieważ nie powstały one iure divino, lecz rozwijały się historycznie, powstaje czasem pytanie, czy do rozwiązania problemu wiedzie tylko droga sądowa – czy też są możliwe inne procedury, bardziej duszpasterskie i duchowe. Alternatywnie można pomyśleć o tym, żeby biskup powierzał to zadanie kapłanowi z doświadczeniem duchowym i duszpasterskim, takiemu jak penitencjarz albo wikariusz biskupi. >

Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, warto przypomnieć przemówienie papieża Franciszka wygłoszone 24 stycznia 2014 r. do pracowników Trybunału Roty Rzymskiej, w którym stwierdza, że wymiar prawny i wymiar duszpasterski nie stoją ze sobą w sprzeczności. Przeciwnie – działalność sądownictwa kościelnego ma aspekt głęboko duszpasterski. Trzeba więc zadać sobie pytanie: co to znaczy wymiar duszpasterski? Rzecz jasna nie jest to postawa pobłażająca, byłoby to zupełnie sprzeczną koncepcją zarówno duszpasterstwa, jak i miłosierdzia. Miłosierdzie nie wyklucza sprawiedliwości i nie należy go pojmować jako tanią łaskę z wyprzedaży. Duszpasterstwo i miłosierdzie nie przeciwstawiają się sprawiedliwości, ale, by tak rzec, są najwyższą sprawiedliwością, bowiem za każdą sprawą dostrzegają one nie tylko przypadek do rozważenia w świetle ogólnej reguły, lecz także osobę ludzką, która jako taka nie może stanowić bezosobowego przypadku i ma zawsze swoistą godność. To wymaga hermeneutyki prawnej i duszpasterskiej, która w sposób nadzwyczaj sprawiedliwy, roztropnie i ostrożnie zastosuje do konkretnej, nieraz złożonej sytuacji ogólną zasadę. A zatem, jak powiedział papież Franciszek, hermeneutyki ożywionej miłością Dobrego Pasterza, który widzi za każdym działaniem, postawą, sprawą osoby oczekujące sprawiedliwości. Czy to naprawdę możliwe, żeby decydować o dobru i złu osoby w drugiej i trzeciej instancji tylko na podstawie akt, to znaczy papierów, bez poznania osoby i jej sytuacji?


PO ROZPADZIE MAŁŻEŃSTWA


Druga sytuacja. Błędem byłoby szukać rozwiązania problemu tylko na drodze swobodnego poluzowania procedury stwierdzania nieważności małżeństwa. Powstałoby niebezpieczne wrażenie, że Kościół nieuczciwie zabiera się za udzielanie czegoś, co w rzeczywistości jest rozwodem. Wielu rozwiedzionych nie pragnie takiego stwierdzenia nieważności. Mówią: żyliśmy razem, mieliśmy dzieci, to rzeczywistość, której nie można uznać za niebyłą z powodu nieraz tylko jakiegoś braku formy kanonicznej przy zawieraniu pierwszego małżeństwa.

Dlatego musimy uwzględnić także trudniejszy przypadek ważnego i skonsumowanego małżeństwa ludzi ochrzczonych, w którym wspólnota życia małżeńskiego uległa niemożliwemu do naprawienia rozbiciu, po czym jedno albo oboje małżonkowie wstąpili w drugi, cywilny związek małżeński.

Wskazówkę dała nam już w 1994 r. Kongregacja Nauki Wiary, kiedy orzekła (a Benedykt XVI podtrzymał to podczas Światowego Spotkania Rodzin w Mediolanie w 2012 r.), że osoby rozwiedzione w ponownych związkach nie mogą otrzymywać Komunii sakramentalnej, ale mogą otrzymywać tę duchową. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich rozwiedzionych, ale tych o odpowiednim nastawieniu duchowym. Niemniej wielu będzie wdzięcznych za tę odpowiedź, stanowiącą prawdziwe otwarcie.

Ale to budzi szereg pytań. W rzeczy samej ten, komu zostaje udzielona komunia duchowa, staje się jednością z Jezusem Chrystusem; czy to możliwe, żeby zarazem łamał przykazanie Chrystusa? Dlaczego więc nie może otrzymać komunii sakramentalnej? Jeśli wykluczymy z sakramentów rozwiedzionych chrześcijan w nowych związkach, którzy są gotowi do nich przystąpić, i odeślemy ich na drogę zbawienia pozasakramentalnego – czy nie podajemy w wątpliwość fundamentalnej struktury sakramentalnej Kościoła? Do czego zatem służy Kościół i jego sakramenty? Czy nie płacimy zbyt wysokiej ceny odpowiedzią na to pytanie? Niektórzy twierdzą, że właśnie nieuczestniczenie w Komunii jest znakiem sakralności sakramentu. W odpowiedzi można zadać pytanie: czy nie jest to aby akt instrumentalizacji osoby cierpiącej, proszącej o pomoc, jeśli uczynimy z niej znak i ostrzeżenie dla innych? Pozwalamy jej sakramentalnie umrzeć z głodu, aby inni przeżyli?

Kościół najdawniejszych czasów daje nam wskazówkę, przydatną w rozwiązaniu tego dylematu, wspominał już o niej profesor Joseph Ratzinger w 1972 r. Kościół bardzo wcześnie doświadczył, że między chrześcijanami zdarza się nawet apostazja. Podczas prześladowań niektórzy słabsi chrześcijanie zapierali się chrztu. Dla owych lapsi Kościół wdrożył kanonicznie pokutną praktykę drugiego chrztu nie z wody, lecz z łez pokuty. Po tym, jak jego łódź zatonęła w grzechu, rozbitek dostawał nie następną łódź, ale deskę, której mógł się uczepić dla ratunku.

Analogicznie także pośród chrześcijan zdarzała się zatwardziałość serca (Mt 19, 8) oraz przypadki cudzołóstwa wraz z będącymi ich konsekwencją drugimi związkami quasi-małżeńskimi. Ojcowie Kościoła nie udzielali jednogłośnej odpowiedzi. Pewne jest jednak, że w poszczególnych Kościołach lokalnych funkcjonowało zwyczajowe prawo, na podstawie którego chrześcijanie trwający w drugim związku (mimo że pierwszy partner był wciąż przy życiu) po okresie pokuty mieli do dyspozycji nie drugą łódź, nie drugie małżeństwo, ale poprzez uczestnictwo w Komunii deskę ratunku. Orygenes wspomina o tym zwyczaju, mówiąc, że „nie jest nierozsądny”. Również Bazyli Wielki i Grzegorz z Nazjanzu – Ojcowie jeszcze niepodzielonego Kościoła! – odwołują się do tej praktyki. Sam Augustyn, zazwyczaj dość surowy w tej kwestii, przynajmniej w jednym punkcie zdaje się nie wykluczać jakiegoś rozwiązania duszpasterskiego. Ojcowie owi byli gotowi, z racji duszpasterskich, w celu „niedopuszczenia, by stało się coś gorszego”, tolerować to, co samo w sobie jest niemożliwe do zaakceptowania. Istniała więc praktyka duszpasterska tolerancji, łaski i odpuszczenia i Sobór Nicejski (325 r.) miał dobre powody, aby podtrzymać tę praktykę przeciwko rygoryzmowi Nowacjan.


POZA RYGORYZMEM


Jak to nieraz bywa, eksperci spierają się co do szczegółów historycznych tego rodzaju rozwiązań. W swoich decyzjach Kościół nie może uczepić się tego czy innego stanowiska. Ale od samego początku jest jasne, że Kościół ciągle szukał drogi poza rygoryzmem i permisywizmem, odwołując się w tym do władzy łączenia i rozłączania (Mt 16, 19; 18, 18; J 20, 23), powierzonej przez Pana. W Credo wyznajemy: „wierzę w odpuszczenie grzechów”. A to oznacza: dla tego, kto się nawrócił, zawsze możliwe jest wybaczenie. Skoro jest dla zabójcy, to i dla cudzołożnika. A zatem pokuta i sakrament pokuty były drogą wiążącą oba aspekty: przywiązanie do Słowa Pańskiego oraz do nieskończonego miłosierdzia Bożego. W tym sensie miłosierdzie Boże nie było i nie jest tanią łaską, która zwalnia człowieka od nawrócenia się. I odwrotnie: sakramenty nie stanowią nagrody za dobre zachowanie albo dla elity, z pominięciem tych, którzy ich najbardziej potrzebują (EG 47). Miłosierdzie odpowiada wierności Boga w jego miłości do grzeszników – jesteśmy nimi wszyscy – której wszyscy potrzebujemy.

Powstaje pytanie: czy i w odniesieniu do obecnie rozważanej kwestii możemy podążyć drogą poza rygoryzmem i permisywizmem, drogą nawrócenia, prowadzącą do sakramentu miłosierdzia, sakramentu pokuty? Jeśli osoba rozwiedziona w nowym związku: (1) wyraża żal za klęskę pierwszego małżeństwa, (2) wyjaśniła i uporządkowała zobowiązania wynikające z pierwszego małżeństwa, o ile jest ostatecznie wykluczone, by mogła powrócić, (3) nie może bez powodowania kolejnych win porzucić obowiązków podjętych wraz ze związkiem cywilnym, (4) w drugim związku stara się żyć jak najlepiej wedle swoich możliwości, wychodząc od wiary i wychowując w wierze swoje dzieci, (5) pragnie sakramentów jako źródła siły w swoim położeniu: otóż czy powinniśmy albo czy możemy takiej osobie – po odpowiednim czasie na znalezienie w sobie nowego kierunku (metanoia) – odmówić sakramentu pokuty, a następnie Komunii?

Taka możliwość nie stanowiłaby powszechnego rozwiązania. Nie jest to szeroka droga dla wielkich mas, lecz wąska ścieżka dla mniejszej zapewne części osób rozwiedzionych szczerze zainteresowanych sakramentami. Czy właśnie w ich przypadku nie powinno się unikać czegoś gorszego? W rzeczy samej, gdy dzieci takich osób nie widzą rodziców przystępujących do sakramentów, także i one zazwyczaj nie znajdują swojej drogi do spowiedzi i Komunii. Czy nie bierzemy pod uwagę, że stracimy następne pokolenie i być może jeszcze kolejne? Czy nasza wypróbowana praktyka nie okazuje się aby kontrproduktywna?

Należy odróżnić cywilny związek małżeński opisany wedle jasnych kryteriów od innych form „nieuregulowanego” współżycia takich jak potajemne śluby, związki partnerskie, a zwłaszcza rozpusta i tak zwane dzikie małżeństwa. Życie nie jest tylko czarne albo białe, ma zaś wiele odcieni.

Ze strony Kościoła droga ta zakłada i wymaga discretio, rozeznania duchowego, roztropności i mądrości duszpasterskiej. (...) Życzyłbym sobie, abyśmy na drodze takowej discretio, w trakcie procesu synodalnego zdołali znaleźć wspólną odpowiedź, aby w trudnych ludzkich sytuacjach móc dawać w sposób wiarygodny świadectwo Słowa Pańskiego jako przesłania wierności, lecz także przesłania miłosierdzia, życia i radości.

tłumaczył Paweł Bravo


WALTER KASPER (ur. 1933) jest niemieckim kardynałem, jednym z najbardziej liczących się współczesnych teologów. W latach 2001–2010 był przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, na przełomie wieków spierał się publicznie z kard. Josephem Ratzingerem o rolę kolegialności w Kościele.


Powyższy tekst jest skróconą przez redakcję wersją wprowadzenia wygłoszonego 20 lutego na konsystorzu w Watykanie (całość opublikujemy na www.tygodnik.onet.pl).

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.



JEŚLI OSOBA ROZWIEDZIONA W NOWYM ZWIĄZKU:

(1) wyraża żal za klęskę pierwszego małżeństwa,

(2) wyjaśniła i uporządkowała zobowiązania wynikające z pierwszego małżeństwa, o ile jest ostatecznie wykluczone, by mogła powrócić,

(3) nie może bez powodowania kolejnych win porzucić obowiązków podjętych wraz ze związkiem cywilnym,

(4) w drugim związku stara się żyć jak najlepiej wedle swoich możliwości, wychodząc od wiary i wychowując w wierze swoje dzieci,

(5) pragnie sakramentów jako źródła siły w swoim położeniu: otóż czy możemy takiej osobie – po odpowiednim czasie – odmówić sakramentu pokuty, a następnie Komunii?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2014