Drenda: Co tak chrupie?

Siłą pogłoski, nawet najbardziej z pozoru niebywałej, jest uruchomienie odruchu przezorności: „a co, jeśli w tym jest odrobina prawdy, lepiej dmuchać na zimne”.

13.03.2023

Czyta się kilka minut

Chomik w bułce (to nie jest propozycja podania). / OLGA DRENDA
Chomik w bułce (to nie jest propozycja podania). / OLGA DRENDA

Szczur w panierce – takim tytułem opatrują folkloryści najbardziej uporczywą z legend miejskich. Już w 1980 r. badacz Gary Alan Fine zebrał kilkadziesiąt wariantów „absolutnie prawdziwej” historii o tym, jak to niespodziewający się niczego klient zamówił kurczaka w panierce, a otrzymał danie, które okazało się zawierać chrupiącego gryzonia. Szczury i inne mało apetyczne stworzenia, a także trucizny i wydzieliny ciała, pojawiały się w pogłoskach dotyczących większości sieci fast food, restauracji azjatyckich, supermarketów. Te „legendy spożywcze” to część szerszej kategorii „legend rynkowych”, które, choć początkowo samorodne, często bywają wykorzystywane w nieuczciwej konkurencji jako metoda obrzydzenia klientom rywala i jego wyrobów. Bywają w tym bardzo skuteczne, ponieważ silna emocja obrzydzenia bierze górę nad namysłem, czy informacja nie została aby zmyślona.

Dlatego dementi tak często trafia w próżnię, a nawet pogarsza sprawę. Kto z sentymentem wspomina gumę Turbo, ten być może pamięta również panikę na tle rzekomo rakotwórczych substancji zawartych w tym przysmaku i innych słodyczach z importu. To polskie echa słynnej francuskiej „listy z Villejuif”, zawierającej barwniki i konserwanty mające wywoływać raka. Najgorszą sławę zyskał E330, jak się okazało – kwasek cytrynowy. Lista („tajny wyciek ze szpitala”), dystrybuowana w maszynopisie i na ksero, była zjawiskiem o tyle ważnym, że ukazała, jak przeciwskuteczne bywa zaprzeczanie pogłoskom. Każdy komunikat, w tym ze strony samego szpitala, sprawiał, że przekonani o prawdziwości niebezpieczeństwa tym bardziej w nie wierzyli.

Ta historia odruchowo przychodzi na myśl w związku z ekspresową karierą niedawnej sensacji o planowanym nakazie konsumpcji robaków. Dla każdego, kto zna się na mechanizmie współczesnych mitów i legend, to niemalże klasyk w chwili powstania. Odwołanie do silnych negatywnych emocji (robak – równie apetyczna propozycja, co szczur w panierce)? Niezidentyfikowany, lecz potężny zły („oni”, „elity”)? Przekonanie o zagrożeniu i konieczności walki o prawdę? Odwołania do rzeczywistych zjawisk czy idei, ale interpretowanych tak, by pasowały do logiki opowieści? Mamy tu wszystko.

Od razu uruchomił się też mechanizm znany z „listy rakotwórczych E”: każde zaprzeczenie czy nawet niedowierzanie natychmiast spotykały się z gwałtowną reakcją. Tak jakby pandemia sprawiła, że ludzie stali się skłonni do wiary we wszystko, co wiąże się z elementem kontroli przez jakieś siły. Można byłoby powiedzieć, że ludzie masowo zaczęli wierzyć w teorię Michela Foucault o społeczeństwie nadzorowania i karania, choć nie powoływali się na nią. „Słyszeli państwo o gotowaniu żaby?”, „historia nie takie rzeczy widziała”, „zawsze zaczyna się od zaleceń”, „znają państwo eksperyment z mysią utopią?” – zwolennicy daleko posuniętej nieufności od razu przechodzili do ofensywy.

Siłą pogłoski, nawet najbardziej z pozoru niebywałej, jest uruchomienie odruchu przezorności: „a co, jeśli w tym jest odrobina prawdy, lepiej dmuchać na zimne”. Przemawia ona również do tych, którzy mają w sobie silny instynkt podejrzliwości, każący się doszukiwać wszędzie najgorszego, a przede wszystkim z góry zaplanowanego scenariusza. I to właśnie czynnik obecności scenariusza, a raczej opowieści, przesądza o powodzeniu i faktycznej nieśmiertelności miejskich legend czy teorii próbujących wyjaśniać tajne zasady świata. Jako gatunek przez większość swojego istnienia przekazujący sobie wiedzę ustnie, ciążymy ku spójnym, nawet jeśli nieprawdziwym opowieściom. Zwłaszcza gdy oferują bilet do uczestnictwa w manichejskim teatrze dziejów. Być po właściwej stronie w odwiecznej walce światła i ciemności to wielka pokusa. Prof. Bartłomiej Dobroczyński twierdzi, że większość teorii, w których występują „oni”, ukrywający przed światem „prawdziwą wiedzę”, to spadek po dawnej manichejskiej wizji świata, zgodnie z którą trzeba przejrzeć na oczy i odrzucić złudzenia, by uwolnić się spod wpływu złego demiurga.

Opowieści te są tak trwałe i skuteczne, bo oddziaływają nie tylko na silne emocje, ale też czerpią z naszej wspólnej pamięci kulturowej, w której tkwią utrwalane przez wiele wieków proste schematy opowieści, znane badaczom folkloru: domena baśni, legendy i mitu. Pragnienie zaczarowania świeckiego świata jest potężnym motorem działań i kto chce na poważnie przeciwstawiać się cynicznie wykorzystywanym opowieściom, ma jedno wyjście: musi zastępować je innymi.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Co tak chrupie?