Dramat reformatora

Był niegdyś nominalnym przywódcą partii i premierem w ostatnim komunistycznym mocarstwie świata. Mimo to jego śmierć oficjalny Dziennik Ludowy (Renmin Ribao) odnotował w trzech linijkach u dołu ostatniej strony. Zmarły 17 stycznia 2005 r. Zhao Zi-yang stał się w swej ojczyźnie orwellowską nie-osobą.

30.01.2005

Czyta się kilka minut

Styczeń 1984, Zhao Ziyang spotyka się z Ronaldem Reaganem w Białym Domu /
Styczeń 1984, Zhao Ziyang spotyka się z Ronaldem Reaganem w Białym Domu /

“Problem samego Zhao już minął" - oznajmił rzecznik chińskiego MSZ. Jakby w myśl znanej maksymy Stalina: “Jest człowiek, jest problem. Nie ma człowieka, nie ma problemu"...

"Jeśli chcesz jeść..."

Przyszły reformator urodził się w 1919 r. w prowincji Henan. Był synem właściciela ziemskiego - komuniści chińscy nader często wywodzili się właśnie z warstwy, którą potem usiłowali zniszczyć. Do Komunistycznego Związku Młodzieży Chińskiej dołączył jako trzynastoletni uczeń, do partii zaś w roku 1938. W czasie wojny antyjapońskiej (1937-45) i w latach zwycięskiej wojny domowej (1946-49) piął się powoli po szczeblach partyjnej drabiny w swej rodzinnej prowincji. Odznaczył się zwłaszcza w trudnej strefie tzw. Regionu Taihang, gdzie stykały się granice prowincji Shandong, Henan i Hebei. Właśnie tam, jeszcze w 1938 r., po raz pierwszy zetknął się z Deng Xiaopingiem, wówczas komisarzem politycznym w 8. Armii Marszowej. Spotkanie to miało odegrać decydującą rolę w jego życiu.

Przeniesiony do podzwrotnikowego, nadmorskiego Guangdongu, zyskał zaufanie Tao Zhu, wówczas jednego z najbardziej wpływowych ludzi w prowincji, a potem i w kraju. Dzięki jego poparciu został kierownikiem Wydziału Rolnego (1951), sekretarzem (1961), a następnie I sekretarzem Komitetu KPCh w Guangdongu. Podczas osławionego Wielkiego Skoku (1958-61), kiedy miliony marły z głodu w wyniku mao-istowskich szaleństw, płomiennie oskarżał chłopów o ukrywanie ziarna; epizod ten uważał potem za najhaniebniejszy w swoim życiu.

W pierwszej fazie osławionej “rewolucji kulturalnej" założył opaskę przywódcy Czerwonej Gwardii w Kantonie. W 1967 r. został jednak zdymisjonowany, pobity i zesłany do pracy fizycznej w fabryce. Mógł się cieszyć, że uratował głowę - jego protektor Tao umarł w więzieniu. Zrehabilitowany, Zhao powrócił w 1971 r. jako sekretarz partii w Mongolii Wewnętrznej. Rok później był już w Kantonie. Wcielał w życie pomysły próbującego ograniczyć terror premiera Zhou Enlaia. Jednak dopiero po przeniesieniu w 1975 r. do prowincji Sichuan, gdzie został I sekretarzem partii, Zhao naprawdę rozwinął skrzydła.

Rewolucja doprowadziła Sichuan, jedną z najludniejszych prowincji Chin (wtedy liczyła 97 mln mieszkańców), do całkowitego upadku - po raz pierwszy w swej historii musiała importować ryż. Zhao, zahamowawszy represje, rozpoczął politykę określaną potem jako “eksperyment syczuański". Polegał on na przekazaniu części ziemi miejscowych komun ludowych do uprawy prywatnej, przy czym plony z tych działek mogły być sprzedawane na lokalnym rynku po nie kontrolowanych przez władze cenach. Fabrykom przyznano finansową autonomię, robotnikom zaś premie za zwiększanie produkcji.

Skutki przekroczyły wszelkie oczekiwania. W latach 1976-79 produkcja rolna w Sichuanie wzrosła o 24 proc., przemysłowa aż o 80 proc. Ludność, wykorzystując podobną wymowę nazwiska Zhao i słowa “poszukać", uczciła to wymownym kalamburem: “jeśli chcesz jeść, poszukaj Ziyanga" (Yao chi liang, zhao Ziyang).

Technokrata na wolnym rynku

Tymczasem w latach 1977-79 do władzy powrócił Deng Xiaoping, w dobie “rewolucji kulturalnej" jeden z głównych obiektów odgórnie sterowanej nienawiści. Niziutki (1,55 m wzrostu) i energiczny, często bezwzględny, lecz twardo dążący do przezwyciężenia zacofania kraju Deng, który - rzecz nie bez znaczenia - był z urodzenia syczuańczykiem, prędko przypomniał sobie dawnego znajomego. Przekonany o odwadze i dynamizmie Zhao, wprowadził go w 1979 r. do Biura Politycznego KC partii, w lutym 1980 r. do Stałego Komitetu Politbiura, a w kwietniu uczynił wicepremierem Chin. 10 września tego roku Zhao Ziyang dostał nominację na szefa rządu po Hua Guofengu, strąconym w polityczną nicość następcy samego Mao.

Jako premier Zhao odegrał istotną rolę w procesie modernizacji Państwa Środka, poświęcając swą energię głównie kwestiom gospodarczym. On i starszy o cztery lata Hu Yaobang, nominalny przywódca partii, uważani byli za dwóch najbliższych współpracowników Małego Sternika Denga. Ten ostatni, faktyczny lider partii i państwa, formalnie dzierżył jedynie drugorzędne godności, z których ostatecznie zechciał zatrzymać tylko prezesurę Chińskiego Stowarzyszenia Brydżowego. Nie miało to znaczenia, skoro faktycznie mógł wydać rozkaz każdemu. O ile Hu Yaobang uchodził za zwolennika demokratyzacji systemu, Zhao miał opinię przywódcy technokratów, obojętnego na zagadnienia ideologiczne. Uważano go natomiast za zwolennika jak najmniej skrępowanej gospodarki rynkowej.

Podczas tzw. drugiego etapu reform, trwającego do 1989 r., tempo rozwoju gospodarczego Chin przekraczało 10,7 proc. rocznie, budząc niedowierzanie, a potem podziw świata. Filarem sukcesu było, jak się wydaje, rozpoczęcie przebudowy od rolnictwa i przywrócenie gospodarstw rodzinnych.

Dla kraju, w którym na wsi mieszkało 3/4 ludności, miało to znaczenie fundamentalne. Pamiętać należy, że ziemię (co prawda “w dzierżawę", czyli bez formalnego tytułu własności) oddawano tym samym ludziom, którym ją uprzednio zrabowano, bowiem komuny ludowe utworzono w ChRL dopiero w 1958 r. Różniło to zasadniczo Chiny od ZSRR, gdzie dominowali mieszkańcy miast i gdzie - po wymordowaniu najlepszych gospodarzy jako “kułaków" - wieś zamieszkiwali zdemoralizowani robotnicy rolni, pamiętający wyłącznie kołchozy. Dopiero następnym etapem było budowanie gospodarki rynkowej w zwesternizowanych nadmorskich enklawach, oddzielonych od interioru barierą celną.

Pogłębiający się rozziew między ekonomiczną transformacją a politycznym marazmem zapoczątkował jednak w listopadzie 1986 r. rewoltę na uniwersytetach. Wspierana dyskretnie przez Hu Yaobanga, który dążył do rozdzielenia aparatu państwowego i partyjnego, zakończyła się wszelako klęską. 16 stycznia 1987 r. Biuro Polityczne przyjęło dymisję Hu z funkcji sekretarza generalnego. Jego funkcję objął Zhao, na razie jako pełniący obowiązki. Formalnie przywódcą partii został dopiero na jej XIII Zjeździe (25 października - 2 listopada 1987). W roli premiera zastąpił go Li Peng, adoptowany syn Zhou Enlaia, uważany nie bez racji za ograniczonego aparatczyka.

Czas pekińskiej wiosny

Zhao Ziyang był u szczytu powodzenia. Na zjeździe mówił o “modernizacji, reformie, otwarciu na świat, energicznym rozwoju". Podróżując po Europie Zachodniej oświadczał, że “nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o projekty współpracy"; w Europie Wschodniej jako “awangardę i pionierów reform" wymieniał modernizujące system Węgry i Jugosławię. Rozsypującej się Polsce Ludowej, którą odwiedził w czerwcu 1987 r., proponował “wymianę doświadczeń". Ze szczególną jednak uwagą śledził sowiecką pierestrojkę. Okazało się, że przejął znaczną część poglądów swego poprzednika Hu, dostrzegając konieczność oddzielenia partii od państwa. Zaczął też mówić o demokratyzacji.

Przedsięwzięta przez Zhao wiosną 1988 r. próba stworzenia pierwocin wolnego rynku - przez zerwanie z subwencjonowaniem przez państwo cen produktów żywnościowych - załamała się jednak w zderzeniu z inflacją, dochodzącą w miastach do 30 proc. Sekretarz generalny, któremu Deng cofnął poparcie, znalazł się w odwrocie. Latem jego dymisja była już właściwie przesądzona. Decydujący głos w kwestiach ekonomicznych uzyskał Li Peng, a minister bezpieczeństwa Wang Feng oskarżył Zhao o konszachty z CIA.

Był to naturalnie nonsens rodem z minionej epoki. Sekretarz nie był jednak postacią tak kryształową jak zmarły 16 kwietnia 1989 r. Hu Yaobang, którego nie bez racji uważano za nieprzekupnego. Dwóch synów Zhao, parających się działalnością gospodarczą, postrzegano jako beniaminków reżimu. Fakt, że korupcja była już masowa (a rodzina Deng Xiaopinga w niej przodowała), był tu marnym wytłumaczeniem.

Niezadowolenie społeczne - wywołane kłopotami gospodarczymi, korupcją aparatu, narastającą przestępczością i załamywaniem się tradycyjnych wartości - zaowocowało spontanicznym (choć ograniczonym do miast) poparciem dla studenckiej, sześciotygodniowej “pekińskiej wiosny" 1989 r. Jej przebieg splótł się tragicznie z walką o władzę w partii. Nie ulega bowiem wątpliwości, że grupa Zhao udzielała protestom przynajmniej biernego poparcia.

Ruch, najbardziej spektakularny na pekińskim Placu Tiananmen, był tym razem zorganizowany o wiele lepiej niż przed dwoma laty. Uzyskał poparcie prasy, intelektualistów, a nawet wielu posłów do fasadowego parlamentu. Sondaż prasowy z 17 maja pokazał, że popiera go 75 proc. mieszkańców Pekinu. Nawet złodzieje kieszonkowi w niecodziennym odruchu ogłosili moratorium na swoją działalność. Jednak artykuł w “Renmin Ribao" z 26 kwietnia, zredagowany przez samego Denga i opublikowany - nader przezornie - w czasie wizyty Zhao w Korei Północnej, nazywał uczestników protestu “zorganizowaną szajką, zmierzającą do obalenia systemu". Była to obelga i nonsens - hasła studentów, skądinąd głęboko patriotyczne, nie wykraczały poza naiwnie pojmowany “socjalizm". Głównym celem była walka z korupcją i sanacja systemu poprzez wymianę skompromitowanego gabinetu Li Penga. Teraz do tych postulatów doszło jeszcze żądanie odwołania prasowych kłamstw.

"Zhao rozbija partię"

Zhao Ziyang odwiedził Denga w jego domu 13 maja w towarzystwie prezydenta ChRL Yang Shangkuna. Według przemyconych potem na Zachód dokumentów wzywał do dialogu, twierdząc, że “jeśli pozwolimy na trochę demokracji, sprawy z wierzchu mogą wyglądać chaotycznie, ale takie drobne problemy są w demokracji normalne". Deng odparł, że nie ustąpi ani na cal; jeszcze w kwietniu uświadomił towarzyszom, że “w Polsce ustępstwa wiodły do dalszych ustępstw". Z powodu wizyty Michaiła Gorbaczowa (15-18 maja; gość nie mógł odwiedzić Tiananmen) nie był jednak w stanie zadać prędkiego ciosu. Gorbaczowa przyjmował Zhao, ale - co potem uznano za “zdradę tajemnic rodziny" - w przejrzysty sposób dał mu do zrozumienia, że o wszystkim decyduje kto inny.

17 maja na zebraniu u Denga sekretarz generalny przeciwstawił się pomysłowi partyjnego patriarchy, by wprowadzić stan wyjątkowy. Został przegłosowany i podał się do dymisji. Spotkanie zakończyło się sławną wymianą zdań. Deng oświadczył, że wspiera go armia, na co Zhao odparł, że ma za sobą naród. “To znaczy, że nic nie masz" - wyjaśnił mu Mały Sternik.

Rankiem 19 maja Zhao Ziyang (wraz z premierem Li Pengiem, który wszakże zaraz uciekł) przybył na plac Tiananmen i wezwał prowadzących strajk głodowy studentów do zaprzestania protestu. Miał łzy w oczach; mówił, że przybywa za późno. Młodzież odmówiła, nazajutrz wprowadzono stan wyjątkowy.

21 maja Deng - pod nieobecność Zhao - wyjaśnił towarzyszom, że “Zhao Ziyang ewidentnie stoi na czele rewolty i rozbija partię. Nie ma powodu, by go trzymać". Z pominięciem wszystkich procedur na nowego sekretarza generalnego desygnowano Jiang Zemina, który zasłużył się skutecznym (acz bezkrwawym) zdławieniem demonstracji w Szanghaju w 1986 r. Formalnie stanowisko objął dopiero po trzech tygodniach.

W nocy z 3 na 4 czerwca na demonstrantów opuszczających już Tiananmen po wynegocjowanym porozumieniu uderzyła ściągnięta spoza stolicy 27. Armia. Zginęło co najmniej tysiąc osób, głównie na flankującej plac Alei Changan (Długiego Spokoju). Późniejsze cyniczne zapewnienia partii, że na placu nikogo nie zabito, były więc w sensie dosłownym prawdziwe. Walki uliczne, nasilające się nocami, trwały kilka dni.

***

Po 19 maja 1989 r. Zhao znalazł się w areszcie domowym. Przed jego domem w rządowej dzielnicy Zhongnanhai stały zawsze pozbawione rejestracji samochody z posępnymi agentami za kierownicą. Spekulowano, że partia przywoła go jeszcze w godzinie próby, wszelako nic podobnego nie nastąpiło.

Deng, zmiażdżywszy opozycję, nie poniechał gospodarczych reform, ale realizował je nie w sojuszu z ulicą, a w porozumieniu z wielką finansjerą. Na XIV Zjeździe partii (1992) ostatecznie rozgromił istniejące jeszcze w jej łonie siły antykapitalistyczne. Wiele z jego posunięć naśladowało dawny program Zhao. Lecz Mały Sternik, choć niekiedy żałujący “zbłąkanych" jakoby studentów, o swym byłym protegowanym wyrażał się zawsze ze szczególną zaciętością.

Nawet po śmierci patriarchy Denga (1997) Zhao nie został ułaskawiony, może dlatego, że nigdy nie zgodził się złożyć samokrytyki. Przeciwnie. W 1997 r. miał czelność zaapelować o zmianę werdyktu potępiającego protest na Tiananmen. Za karę pozbawiono go jedynej rozrywki - gry w golfa, której mógł się oddawać pod strażą, po usunięciu z pola innych graczy.

Winnych zbrodni z 1989 r. nigdy nie ukarano, o niej samej zaś modernizujący się kraj próbuje zapomnieć - niczym Polska o stanie wojennym. Analogia jest tym pełniejsza, że obok oficjalnej teorii o spisku sugeruje się tezę, że Deng strzelając do bezbronnych wybrał “mniejsze zło", ratując ojczyznę przed zapaścią i wojną domową.

Zhao Ziyanga nazywano “chińskim Gorbaczowem", czego jednak Chińczycy - stale uświadamiani, że w latach 1990-98 PKB na głowę w Rosji zmalał o jedną trzecią, podczas gdy w ich kraju zwiększył się dwukrotnie - nie muszą uważać za komplement. Do historii przeszedł jako udany gospodarczy i niedoszły polityczny reformator, ale przede wszystkim jako ten z przywódców, który nie chciał strzelać do własnych rodaków. Gorbaczow, acz uwielbiany przez Zachód, nie zawsze się od tego uchylał. Były premier, mający w swym życiorysie także karty niechlubne, do końca uważał się za komunistę, ale należał do nielicznej kategorii komunistów skruszonych.

Był postacią tragiczną. Negocjująca z nim często Margaret Thatcher napisała sarkastycznie, że w przypadku Zhao “rozwaga i rozsądek stały się wielką przeszkodą w jego późniejszej karierze". Partyjni towarzysze, choć żaden z nich nie pofatygował się na jego pogrzeb, muszą być świadomi, że ogromny krok naprzód, jakiego w ostatnich dekadach dokonały Chiny, zawdzięczają w znacznej mierze właśnie jemu. Nikt jednak nie wie, w jakim kierunku ów krok prowadzi - bo w to, że do komunizmu, nie wierzy już w Chińskiej Republice Ludowej nikt.

Dr JAKUB POLIT jest historykiem, pracuje w Instytucie Historii UJ. Autor książek “Odwrót znad Pacyfiku. Wielka Brytania wobec Dalekiego Wschodu, 1914-1922" i “Smutny kontynent" (obie wydały Arcana) oraz “Chiny" (Trio, 2004).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2005