Ładowanie...
Doktor w szafie
Doktor w szafie
Wit Szostak nosi tak naprawdę inne imię i nazwisko i pod tym innym nazwiskiem zawodowo zajmuje się filozofią, zaś „Wit Szostak” to pseudonim.
Kiedyś grał na skrzypcach oberki i nosił wtedy chłopskie, lniane koszule bez kołnierzyka i mankietów, a teraz nie gra już oberków na skrzypcach, tylko pisze Krakowowi mity, zaś jego Ojciec Republiki, Józafat Dumanowski, się materializuje: ma już głos z radiowej adaptacji Klaty, ma twarz (Sieńczyk mu narysował), ma wiele aktorskich ciał w podwójnym spektaklu w Teatrze Starym, ma wreszcie swoje dopełnienie w pierwszym zdaniu „Fugi”, które – „Nazywam się Bartłomiej Chochoł i jestem ostatnim królem Polski” – jest jednym z najlepszych pierwszych zdań, jakie widziałem.
Tymczasem wyobrażam sobie, jak doktor filozofii, wykładowca akademicki, uczeń Tischnera i specjalista od fenomenologii w jednej osobie nieco znużony wraca z wykładów do domu w podkrakowskich Opatkowicach, parkuje niebieską skodę, wspina się do garderoby na piętrze i zdejmuje z siebie tego doktora filozofii razem z imieniem i nazwiskiem (którego tu nie wymienię), po czym ściąga z wieszaka i zakłada na siebie Wita Szostaka, cały komplet. Na komplet składają się, patrząc od góry: trochę kędzierzawa, raczej dłuższa fryzura z przedziałkiem. Dalej gładka koszula, dalej krawat we wzory paisley i jedna z wielu szytych na miarę tweedowych marynarek w kratkę księcia Walii – albo w pepitę, albo z donegalu, czy z czegoś tam, nie znam się na tweedach – a pod marynarką jedna z wielu szytych na miarę kamizelek, również z tweedu: z przepisową, dużą ilością kieszonek, z wyłogami i z dodatkową dziurką, w której nie ma guzika i z której zwisa łańcuszek jednego z kilku kieszonkowych zegarków, które czasem Wit Szostak mi pokazuje, otwieramy wtedy koperty i z fascynacją przyglądamy się intymności zegarczych wnętrzności, cierpliwej a jednocześnie trochę wariackiej pracy rozprężających się sprężyn i kręcących się trybików.
Doktor filozofii o imieniu i nazwisku, których nie zdradzę, ale które posiada jak najbardziej, wisi już w szafie, a Wit Szostak zakłada trzewiki i palto i wychodzi w kompletnej postaci Wita Szostaka, po czym udaje się do miasta, gdzie zjadamy sobie obfitą kolację w jednej z paru sprawdzonych restauracji (obaj nie lubimy zmian i nigdy nie chodzimy do miejsc wcześniej nierozpoznanych), wypijamy parę karafek wina, a potem idziemy na piwo i spokojnie, lecz wesoło spożywamy po kilka albo i kilkanaście kufli piwa, aby potem jeszcze przespacerować się nocnym Krakowem, zakłócać mieszczański spokój głośnymi, pijackimi debatami i w końcu się rozstać.
Rozstajemy się zaś zadowoleni i syci: w sensie dosłownym, ale też syci siebie, rozmów, życia, i Wit Szostak wesoły i nieco figlarny jedzie sobie do domu, gdzie czeka nań cierpliwa, wyrozumiała żona. Pisarz wspina się więc znowu na piętro, idzie do garderoby i podejrzewam, że następnie Wit Szostak ponownie odwiesza do szafy Wita Szostaka, ale czy zakłada od razu doktora filozofii, ucznia Tischnera i specjalistę od fenomenologii, czy przez chwilę pozostaje taki pomiędzy, ani Szostak, ani doktor filozofii, niezdecydowany, niewybrany, siedzi w fotelu w swoim gabinecie pełnym książek od podłogi po sufit, może zapala fajkę albo cygaretkę, albo goździkowego papieroska i tak siedzi w tym fotelu, pomiędzy dwoma nazwiskami, pomiędzy dwoma światami, pomiędzy jedną marynarką a drugą. Mądra żona Wita Szostaka – tak sobie to wyobrażam – widzi go wtedy przez uchylone drzwi, ale nie wchodzi, pozwala mu tam siedzieć samemu i po cichu. Może idzie do garderoby i patrzy, jak na wieszakach wiszą doktor filozofii i pisarz.
A kto siedzi w gabinecie z fajką albo cygaretką, albo goździkowym papieroskiem?
Przeczytajcie „Fugę” Wita Szostaka.
Wit Szostak, Fuga, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2013
SZCZEPAN TWARDOCH (ur. 1979) – jest pisarzem, laureatem Paszportu Polityki za rok 2012. Opublikował m.in. książki „Tak jest dobrze”, „Wieczny Grunwald” oraz „Morfinę”.
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]