Deregulator sumień

Jeśli aptekarz może zdecydować, czy sprzedawać środki antykoncepcyjne, to dlaczego samotnej matce nie wolno wybrać, w jaki sposób zajść w ciążę? Konserwatyzm Jarosława Gowina razi niespójnością.

08.05.2012

Czyta się kilka minut

Co łączy Jarosława Gowina z Januszem Palikotem? Różnice światopoglądów i stylów politycznych są oczywiste: z jednej strony szacowny konserwatysta, przywiązany do religii i wolnego rynku, z drugiej skandalizujący poseł zbierający punkty na antyklerykalizmie i lewicowych hasłach w rodzaju „Zero bezrobocia – teraz!”. Niektórzy komentatorzy pytają, czy Gowin nie chce odegrać wśród konserwatystów Platformy Obywatelskiej roli podobnej do tej, jaką odegrał na jej lewym skrzydle Palikot. Chociaż ludzie z otoczenia ministra twierdzą, że zbyt duże jest ryzyko utworzenia nowego prawicowego ugrupowania, które musiałoby się liczyć z zagrożeniem nieprzekroczenia progu wyborczego, to analogia z „koniem trojańskim” na lewicy PO pociąga wielu publicystów.

Niezależnie od spekulacji na temat strategii politycznych, między ministrem Gowinem a Januszem Palikotem istnieje jednak zaskakujące podobieństwo ideowe. Obaj twierdzą, że stoją na straży jednostkowej wolności, choć pojmują ją zupełnie inaczej.

SWAWOLA I SUMIENIE

Można odnieść wrażenie, że dla Palikota sfera publiczna to bazar idei, przekonań, stylów życia. Poruszając się na nim, trzeba mieć twardą skórę, być odpornym na szyderstwa, ale w zamian otrzymuje się gwarancję, że każdy pogląd, o ile głoszony jest w ramach prawa, będzie miał szansę zostać usłyszany. Dla Gowina jednostkowa wolność to przede wszystkim wolność sumienia, rozumianego, jak to ujmował lord Acton, jako „samotna forteca wzniesiona przez wspólnotę”. Jednostka powinna mieć zagwarantowane prawo do głoszenia swoich przekonań i postępowania zgodnie z nimi, ale ich treść nie jest całkowicie neutralna dla państwa, które może się domagać, by jego obywatele „chcieli tego, czego powinno się chcieć” zgodnie z tradycją. Jednostka również ma prawo odwoływać się do tradycji i osobistych przekonań, jeśli uzna, że państwo narusza wolność jej sumienia.

Z tego punktu widzenia to, czy Jarosław Gowin będzie „konserwatywnym Palikotem”, nie ma znaczenia. Od spekulacji, czy swoje przekonania będzie forsował jako minister w rządzie PO, czy jako twarz nowego, konserwatywnego ugrupowania politycznego, o wiele istotniejsze jest pytanie, czy stworzy żywą alternatywę ideową dla mieszanki liberalizmu i lewicowych haseł.

Spór konserwatywnego liberalizmu Gowina z „indywidualistycznym” liberalizmem Palikota mógłby wyjść na dobre obu stronom. Ruch Palikota zostałby dzięki niemu zmuszony do poważnego przemyślenia możliwych punktów stycznych między wolnorynkowymi, indywidualistycznymi propozycjami gospodarczymi a lewicowymi hasłami solidarności społecznej. Jarosław Gowin musiałby się natomiast zastanowić nad tym, czy jego konserwatyzm dopuszcza wolny wybór jedynie w sferze gospodarczej, czy również światopoglądowej. Na razie konsekwencja ideowa nie jest mocną stroną żadnego z potencjalnych rywali w walce o wolnościowy rząd dusz.

W przypadku Palikota zarzuty o brak konsekwencji nie są niczym nowym. Natomiast niedawne kontrowersje wokół Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, dopuszczalności in vitro oraz projektu ustawy o klauzuli sumienia dla aptekarzy zwróciły uwagę na brak ideowej spójności liberalnego konserwatyzmu Gowina.

GOWIN, SALAM

W 2009 r., kiedy wydawało się przez moment, że kwestie gospodarcze nie wystarczą, by Partia Republikańska mogła skutecznie bić w prezydenta Baracka Obamę, miałem okazję rozmawiać z ówczesną nadzieją młodego amerykańskiego konserwatyzmu, ¬Reihanem Salamem. To konserwatysta, jakiego trudno spotkać nad Wisłą – muzułmanin, syn imigrantów z Bangladeszu, w dodatku opowiadający się za prawem osób tej samej płci do zawierania związków małżeńskich.

Salam był wyjątkowy również pod względem kierunku, jaki postulował dla Partii Republikańskiej. Twierdził, że republikańscy konserwatyści powinni podjąć dyskusję nad kwestiami ekonomicznymi: nie bronić twardo dogmatu niskich podatków i ograniczania wydatków socjalnych, a zamiast tego zaproponować spójną wizję światopoglądową, polemiczną wobec liberalnej (czyli, w amerykańskiej terminologii, lewicowej). Dopiero wówczas mają szansę przyciągnąć wyborców z klasy pracującej i niższej klasy średniej.

Na tle sporów, jakie toczą polscy konserwatyści, Jarosław Gowin, który woli bronić pryncypiów światopoglądowych niż walczyć o Smoleńsk, wydaje się zwierzęciem równie osobliwym, co Reihan Salam w USA. Jeśli jednak chodzi o śmiałość i spójność konserwatyzmów obu tych polityków, zieje między nimi prawdziwa „luka transatlantycka”.

Konserwatyzm Salama opiera się na prostej zasadzie niewykluczania. W tym ujęciu aborcja uznawana jest za nieuprawnione przyznanie pierwszeństwa prawom matki wobec praw dziecka. To stanowisko, które ma problem chociażby z sytuacją, kiedy aborcja ma chronić życie matki, ale pozwala przynajmniej prowadzić rzeczową dyskusję polityczną na temat uprawnień. Co więcej: pozwala pogodzić tradycyjnie konserwatywny sprzeciw wobec aborcji z poglądem odbiegającym od konserwatywnej ortodoksji – poparciem dla małżeństw homoseksualistów. Tacy autorzy jak Reihan Salam czy Andrew Sullivan argumentują, że małżeństwo jest konserwatywną instytucją, z której prawo korzystania powinni mieć wszyscy, niezależnie od preferencji seksualnych. Nie oznacza to ośmieszenia instytucji, ale raczej objęcie ogółu obywateli tymi samymi prawami, które przyczyniają się do większej stabilności społecznej i ograniczenia eksperymentów ze stylami życia.

W tym zestawieniu Jarosław Gowin jawi się nie tylko jako konserwatysta-tradycjonalista, ale przede wszystkim jako konserwatysta niekonsekwentny. Broni projektu ustawy obejmującej klauzulą sumienia aptekarzy – mieliby możliwość odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych, jeśli nie pozwalałyby im na to przekonania. Można zapewne argumentować, że ochrona wolności sumienia aptekarzy narusza w tym przypadku wolność sumienia pacjentów, gdyż niektórzy farmaceuci będą mieli prawo decydować do pewnego stopnia za nich i za lekarzy. Jednak oba rodzaje wolności sumienia można pogodzić, o ile środki antykoncepcyjne będą bez trudu dostępne w innych aptekach.

Z punktu widzenia wolności sumienia o wiele bardziej problematyczne są zastrzeżenia ministra Gowina wobec artykułu 12 Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet (jest w nim mowa o zwalczaniu przez państwo stereotypów na temat kobiet) oraz jego sprzeciw wobec zabiegów in vitro dla konkubinatów i samotnych matek. W pierwszym przypadku minister sprawiedliwości wszedł w spór z Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, pełnomocniczką do spraw równego traktowania, która argumentowała, że minister myli tradycję ze stereotypem: przeciwdziałanie uproszczonym, nieprawdziwym, uwłaczającym wizerunkom kobiet w kulturze i życiu społecznym nie oznacza rozbijania małżeństw.

Jednak nawet jeśli się uda doprowadzić do porozumienia w tym punkcie, nie zniknie o wiele poważniejsza sprzeczność. Obrona „tradycyjnie pojmowanej rodziny” poprzez prawne zakazy kłóci się bowiem z zasadą wolności sumienia.

Jeśli aptekarzowi wolno samemu zdecydować, czy sprzedawać środki antykoncepcyjne, to dlaczego samotnej matce nie wolno wybrać, w jaki sposób zajść w ciążę? Niektórzy konserwatyści powiedzą zapewne, że pomijając sytuacje, kiedy nie pozwala na to zdrowie, samotna matka nie musi korzystać ze sztucznego zapłodnienia, a pacjent chcący skorzystać ze środków antykoncepcyjnych zawsze może pójść do innej apteki. A jeśli samotna matka nie wyobraża sobie współżycia poza związkiem małżeńskim? Takie dylematy są zbyt skomplikowane i osobiste, by państwo wyręczało jednostkę w trudzie skonsultowania się z własnym sumieniem. Żaden konsekwentny konserwatysta nie może przejść wobec tej zasady obojętnie.

SAMOTNA FORTECA

Truizmem jest stwierdzenie, że konserwatyzm nie jest przeciwny zmianom i modernizacji, chociaż truizm ten bywa ignorowany w ferworze politycznych bitew. Kiedy zaś konserwatyści zaczynają wierzyć w nieomylność wolnego rynku, bywa, że stają się niemal rewolucjonistami, wywracającymi do góry nogami utarty porządek społeczny, czego dowodem reformy Margaret Thatcher i Ronalda Reagana.

Aby zachować wierność wobec credo powolnej zmiany, politycy tej formacji starają się równoważyć śmiałe posunięcia gospodarcze zachowawczym podejściem do norm społecznych i obyczajowych. Kiedy na skutek wolnorynkowych reform ekonomicznych sfera publiczna eksploduje, konserwatyści usiłują utrzymać sferę prywatną w stanie nienaruszonym. Niedzielne obiady rodzinne mają się odbywać pomimo strajków i demonstracji.

Wydaje się, że jest to wizja bliska ministrowi Gowinowi. Z jednej strony forsuje śmiały projekt deregulacji dostępu do zawodów, czym wywołał falę protestów pracowników z różnych branż. Z drugiej walczy o to, aby polska obyczajowość, wzorce rodzinne, religijność pozostały tradycyjne. Z tej perspektywy taksówkarz jeżdżący po mieście z nalepionym na samochód hasłem „Deregulacja Gowina = niebezpieczna taksówka” może się buntować przeciwko zmianom mającym wyzwalać zaradność jednostki, ale jednocześnie hołduje utrwalonemu podziałowi ról między kobietą a mężczyzną, niepokoi go możliwość produkowania dzieci „z probówki” i nie chce „promowania feminizmu i homoseksualizmu”. Może być niezadowolony z reform (choć z czasem być może zacznie je doceniać), ale wciąż pozostaje do politycznego zagospodarowania pod względem obyczajowym.

Podczas dyskusji o deregulacji podnoszono argumenty, że korzystanie z usług nielicencjonowanych pracowników będzie się wiązało z poważnym ryzykiem dla klienta. Można by na to odpowiedzieć, że obniżający standardy zostaną wypchnięci z rynku, a stworzenie potencjalnego zagrożenia powinno być kwestią indywidualnego sumienia. Dlaczego jednak pozostawić jednostkowemu sumieniu decyzję, która dotyczyć może życia i zdrowia drugiej osoby, podczas gdy w sprawie takiej jak in vitro, gdzie w grę wchodzi życie i zdrowie osoby podejmującej decyzję, nadrzędny jest autorytet tradycji?

Takie podejście stwarza poważne ryzyko pęknięcia między prywatnym a publicznym; pęknięcia, które stawia pod znakiem zapytania kategorię sumienia, najważniejszą z punktu widzenia religijnie inspirowanego konserwatysty. Kiedy wspomniany wcześniej lord Acton pisał o sumieniu jako o „samotnej fortecy wzniesionej przez wspólnotę”, miał na myśli, że sumienie jest sferą, gdzie to, co indywidualne, spotyka się z tym, co zbiorowe. Jednostkowe odczucia, przekonania, intuicje moralne ścierają się z normami, nakazami, dogmatami, a spór między nimi jest za każdym razem rozstrzygany przez konkretną osobę. Jeśli konserwatysta wprowadza sztywne podziały na obszary, gdzie jednostka może decydować sama za siebie, i takie, gdzie musi się podporządkować dyktatowi tradycji, odmawia ludziom tego prawa. Konserwatywna zmiana zaczyna się opierać na hipokryzji, a jej wygrana ze skrajnie indywidualistyczną wizją modernizacji staje się mocno wątpliwa. 


PAWEŁ MARCZEWSKI jest adiunktem w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Kultury Liberalnej” i „Przeglądu Politycznego”, współpracownik „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, historyk idei, publicysta. Szef działu Obywatele w forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego, zajmuje się ruchami i organizacjami społecznymi oraz zagadnieniami sprawiedliwości społecznej. Należy do zespołu redakcyjnego „Przeglądu Politycznego”. Stale… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2012