DEKLARACJA WIARY I POLSKIE DEMONY

Spór o legalizację aborcji powrócił do Polski z niespotykaną jak dotąd siłą. Zdetonowała go „Deklaracja wiary” podpisana przez wielu lekarzy.

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Deklaracja wiary” Wandy Półtawskiej i wywołana przy okazji sprawa prof. Bogdana Chazana od wielu dni nie schodzą z łamów i ekranów. Gwałtowne emocje zawładnęły wypowiedziami – królują inwektywy, oszczerstwa, wzywanie do publicznego potępienia. Język stracił proporcje do rzeczywistości. Zamiast dyskusji na ważny temat, mamy festiwal nienawiści fundowany przez zwolenników aborcji, który sprowokował reakcje odwetowe ze strony przeciwników aborcji. Niedokończona dyskusja o aborcji powróciła w wersji skrajnej. Mimo wszystko nie mamy innej drogi, jak ciągle ponawiana, wręcz syzyfowa (jak teraz widać) próba rozmowy.

Co wywołało spór?

Pretekstem wywołującym awanturę stała się „Deklaracja wiary”. Jej autorką jest bliska i wieloletnia współpracowniczka i przyjaciółka Karola Wojtyły, lekarka, która jako studentka trafiła do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, gdzie stała się ofiarą eksperymentów pseudonaukowych. Nie jest tajemnicą, że Wojtyła, pisząc teksty o małżeństwie i teologii ciała, czerpał z lekarskiej wiedzy i życiowego doświadczenia Wandy Półtawskiej.

 Czym jest deklaracja wiary? W rozumieniu chrześcijańskim wiara jest dynamiczną relacją z żywym Bogiem, a nie zbiorem prawd. Pierwszym wyznaniem wiary chrześcijanina jest zawsze jego życie, gdyż owa relacja okazuje się rzeczywista, a nie fikcyjna tylko wtedy, gdy na to życie oddziałuje. Świadectwa życia nic nie jest zatem w stanie zastąpić. Nie znaczy to, że nasza wiara nie ma treści. Do pewnego stopnia treść wyznaczają prawdy wiary, np. wyznawane w Credo. Wiara zawsze jest jakimś spojrzeniem na życie, na świat, na bliźniego. Warto pamiętać, że to spojrzenie ma charakter drogi, a nie statycznego obrazu. Prawdy wiary to raczej punkty orientacyjne niż fragmenty determinujące obraz. Wyznanie zbioru prawd wiary w jakimś sensie reprezentuje naszą wiarę, ale jej nie zastępuje. Pomaga nam pamiętać o wierze, rozwijać ją. Historycznie powodem pierwszych wyznań wiary często była konieczność określenia się wobec heretyków. Jednak potrzeba określania się przeciwko komuś zawsze jest motywem niedoskonałym.

„Deklaracja wiary” Wandy Półtawskiej jest publicznie wyrażonym uznaniem pewnych prawd etycznych – które są z kolei konsekwencją naszej wiary, czyli żywej relacji z Bogiem. Problem, który rodzi to wyznanie, polega na tym, że jest ono sformułowane w dość, powiedziałbym, niefrasobliwym języku, na dodatek w oparciu o kiepską teologię. Niefrasobliwość ujawnia się przede wszystkim w potraktowaniu trudnego teologicznie problemu różnicy: naturalne – nadnaturalne. Widać to już w pierwszym zdaniu: „Wierzę w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój”. Nasuwa się pytanie: na czyj obraz stworzył hermafrodytów – osoby posiadające biologiczne cechy męskie i żeńskie? Natura nie zawsze prowadzi do satysfakcjonującej życiowo harmonii – działa brutalnie i na ślepo. Płeć jest rzeczywiście w swoim naturalnym fundamencie zdeterminowana biologicznie – oznacza to, że jest zbudowana z ewolucyjnych „klocków lego”, które pod wpływem mutacji albo hormonów w okresie prenatalnym, czy innych czynników, mogą przypadkowo zmieniać „kolejność”, co skutkuje np. nietypowymi skłonnościami. Wówczas rozwija się człowiek np. o ciele mężczyzny, poczuciu bycia mężczyzną i pragnieniu zjednoczenia z... mężczyzną, a nie z kobietą. Na czyj obraz powstał? Zaskakujących, ale cały czas naturalnych kombinacji i – w związku z tym – trudnych pytań jest wiele.

Półtawska pisze: „Podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła”. Ryzykowne stwierdzenie, co jest bowiem podstawą godności i wolności lekarza niekatolika? Czy godność i wolność różnych ludzi może mieć różne podstawy?

Silne reakcje wywołało stwierdzenie: „Uznaję pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim”. Są one do pewnego stopnia zrozumiałe, jeśli uświadomimy sobie, że dziś wiele osób uznaje prawo Boże za arbitralne i nieuzasadnione. Pytano, czy środowiska katolickie nie chcą przy pomocy dumnie brzmiącej nazwy narzucić innym własnej, z konieczności ograniczonej, wizji rzeczywistości. Czy „prawo Boże” nie należałoby z powodu tych bardziej lub mniej uzasadnionych wątpliwości najpierw zrozumiale uzasadnić? Ci, którzy próbują to robić, wiedzą, jak jest to trudne. Dr Półtawska przechodzi nad tym do porządku dziennego.

„Deklarację” podpisało blisko trzystu profesorów i doktorów nauk medycznych. Trudno się dziwić, że wielu publicystów i polityków uznało to za świetną okazję do frontalnego ataku na światopogląd katolicki: „Sami się wystawiają!”. Ale być może dr Półtawska ma rację: możliwe, że dzisiaj jest właśnie ten moment, by sprowokować myślenie, do czego doszliśmy jako społeczeństwo, skoro nie pozwalamy się rodzić chorym dzieciom. Problem w tym, że na razie społeczne koszty „Deklaracji” zdecydowanie przeważają nad zyskami.

W Polsce przeciwnicy i zwolennicy aborcji są wzajemnie na siebie skazani. Trochę jak w małżeństwie, dla którego rozwód jest niemożliwy, gdyż małżonkowie nie mają się gdzie wyprowadzić. Gwałtowny akt agresji środowisk liberalnych natychmiast wywołał ostry mechanizm obronny środowisk konserwatywnych. Obrzucanie się inwektywami do niczego nie prowadzi. Albo zaczniemy rozmawiać, albo eskalacja absurdu będzie postępować. „Tygodnik” widzi tylko jedną drogę: rozmowę.

Na jaki temat – ponownie o aborcji? Tym razem „Deklaracja wiary” lekarzy katolickich wywołała temat nowy i, jak się wydaje, mniej „nieprzejednany” niż sama aborcja: temat klauzuli sumienia.

Klauzula sumienia

Czwarty punkt „Deklaracji wiary” głosi, że lekarz „ma prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem”. „Deklaracja” do działań niezgodnych z sumieniem katolika na równi zalicza czyny rzeczywiście poważne, jak aborcja i eutanazja, a także antykoncepcję czy sztuczne zapłodnienie. To kolejna słabość inicjatywy dr Półtawskiej wykorzystywana skrupulatnie przez przeciwników „Deklaracji”.

Media szybko wśród sygnatariuszy „Deklaracji” odnalazły znanego lekarza, prof. Bogdana Chazana, który w 2001 r. stracił funkcję krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, ponieważ odmówił wykonania aborcji, mimo skierowania stwierdzającego upośledzenia płodu. Domagał się nieprawnie opinii od drugiego lekarza (ustawa wymaga skierowania od jednego lekarza). Tygodnik „Wprost” opublikował rozmowę z kobietą, u której w 22. tygodniu ciąży wykryto poważne wady płodu (brak rozwoju mózgu, brak czaszki, niedorozwój podniebienia, nosa i wodogłowie). Badanie było zrobione w szpitalu im. Świętej Rodziny w Warszawie, którym kieruje prof. Chazan. Według diagnozy lekarzy dziecko umrze podczas porodu albo niewiele później. W takiej sytuacji kobieta zdecydowała się na aborcję. Prof. Chazan odmówił, powołując się na klauzulę sumienia. Nie chciał też wskazać innego lekarza lub innej placówki, która mogłaby dokonać aborcji, do czego zobowiązuje lekarza ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Kobieta oskarżyła profesora, że celowo opóźniał swoją odpowiedź, w związku z tym straciła możliwość dokonania aborcji (prawo zezwala na aborcję tylko do czasu, gdy dziecko nie jest w stanie przeżyć poza ciałem matki, czyli do ok. 24. tygodnia).

Minister zdrowia sprawę prof. Chazana skierował do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej. Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Kozłowska zarządziła postępowanie wyjaśniające, czy nie zostały naruszone prawa pacjenta (patrz ramka na następnych stronach). Kontrolę w szpitalu przeprowadza także stołeczny ratusz, który jest organem założycielskim placówki.

Prof. Chazan mówi, że nie obawia się tych kontroli. Podkreśla, że miał prawo odmówić dokonania aborcji – i z powodów sprzeciwu sumienia, i z powodów medycznych – twierdząc, że poród jest zdrowszym postępowaniem niż aborcja. Odpowiada też na zarzut, że celowo przedłużał procedurę odmowną, stwierdzając, iż między otrzymaniem prośby o aborcję a jego pisemną odmową minęły zaledwie trzy dni.

Prof. Andrzej Zoll, były przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego i były Rzecznik Praw Obywatelskich, tłumaczy w rozmowie z „Tygodnikiem”: – Wolność sumienia jest podstawową wolnością człowieka. Jest ona gwarantowana nie tylko Konstytucją RP (art. 53), ale także przepisami międzynarodowymi jak Europejska Konwencja Praw Człowieka.

Prof. Zoll uważa, że każde prawo stanowione powinno ją traktować jako punkt wyjścia. Człowiek jest istotą wolną i rozumną. Dlatego może być moralnie odpowiedzialny. „Klauzula sumienia chroni tożsamość moralną lekarza” – mówiła niedawno na tych łamach s. Barbara Chyrowicz, etyk z KUL.

Obowiązki lekarza

Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty w artykule 39. zobowiązuje lekarza odmawiającego jakiegoś świadczenia, np. zabiegu legalnej aborcji, z powodów sprzeciwu sumienia, do wskazania lekarza lub placówki, która takiego zabiegu dokona. Naczelna Rada Lekarska zaskarżyła w tym roku ten artykuł. Prof. Zoll twierdzi, że to zaskarżenie ma podstawy, gdyż wątpliwość budzi, czy artykuł jest zgodny z artykułem 53. Konstytucji RP, gwarantującym wolność sumienia.

Prof. Zoll zauważa, że prawo do klauzuli sumienia zwykle mylnie się interpretuje jako prawo szczególne (a nie podstawowe), które musi być dopiero prawnie ustanawiane przez ustawę: – Jest dokładnie odwrotnie – przekonuje. – Ustawa może ograniczyć prawo powoływania się na klauzulę sumienia. I artykuł 39. należy tak rozumieć. Pytanie: czy to ograniczenie nie idzie za daleko? Moim zdaniem wymaganie od lekarza, ażeby wskazywał, kto z jego kolegów dokonuje aborcji, jest jakimś głębokim nieporozumieniem.

Postępowanie prof. Chazana zostało zaskarżone do prokuratury przez SLD.

– Los tej sprawy w prokuraturze zależy od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego – uważa prof. Zoll. – Jeżeli prof. Chazan zostałby skazany, nim takie orzeczenie Trybunał wyda, radziłbym mu złożenie skargi konstytucyjnej z art. 79. Konstytucji RP. ­(Artykuł ten głosi: „Każdy, czyje konstytucyjne wolności lub prawa zostały naruszone, ma prawo, na zasadach określonych w ustawie, wnieść skargę do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy lub innego aktu normatywnego”.)

Przypadek prof. Chazana wyzwolił stare demony: skoro mamy wojnę, to nie można tolerować nawet cienia niesubordynacji i swobodnej myśli: nie czas na refleksję, czas na zwieranie szeregów – szybko się okaże, kto z Chrystusem, a kto przeciw! Niestety „mordercy” (zwolennicy legalizacji aborcji) są poza zasięgiem tych, którzy pełną prawdę posiadają, i nie zamierzają się nawrócić. Środowiska walczącego katolicyzmu kierują więc agresję na... katolików.

Wypowiedź ks. prof. Andrzeja Szostka, byłego rektora KUL i współpracownika Karola Wojtyły z czasów jego profesury na tej uczelni, wywołała furię i wręcz doprowadziła do medialnego samosądu na nim. Zwrócił on uwagę na obowiązek wypełnienia prawa. Skoro państwo w niektórych przypadkach dopuszcza do legalnej aborcji, musi umożliwić realizowanie też i takiego prawa. Zdaniem ks. Szostka obowiązek ten spada na lekarza – zawierając umowę o pracę, w pewnym sensie godzi się on reprezentować państwo i jego prawa względem pacjentki. Z tą interpretacją roli lekarza można polemizować i zastanawiać się, czy rzeczywiście jest on najlepszą osobą do wskazywania dróg legalnej aborcji. Niemniej etyk z KUL słusznie zwrócił uwagę, że i tak ktoś to musi zrobić – można dodać, jak nie lekarz, to np. urzędnik w Ministerstwie Zdrowia.

Tymczasem dla „Gościa Niedzielnego” wypowiedź ks. prof. Szostka okazała się „skandaliczna”. Tomasz Terlikowski zażądał ukarania księdza za „pomaganie mordercom” i szantażował KUL wzywaniem do zaprzestania finansowania przez katolików tej uczelni, jeśli publicznie nie potępi swojego pracownika.

Kto ma informować

– Jeżeli państwo zezwoliło na aborcję w pewnych przypadkach, to państwo jest zobowiązane do poinformowania kobiety, zakwalifikowanej do legalnej aborcji, gdzie taki zabieg może być dokonany. Na pewno jednak nie powinien być do tego zobowiązany lekarz, i to pod groźbą odpowiedzialności prawnej. Na jakiej podstawie ma podawać taką informację? Przez jakieś dochodzenie, który z jego kolegów podejmuje się zabiegów aborcji? – pyta prof. Zoll.

Były Rzecznik Praw Obywatelskich sugeruje, że tym właściwym podmiotem mogłoby być Ministerstwo Zdrowia albo Narodowy Fundusz Zdrowia. Zwróciliśmy się z pytaniem do rzecznika Ministerstwa Zdrowia, dlaczego MZ nie sporządzi listy placówek (po wcześniejszym uzgodnieniu z osobami kierującymi nimi), do których mogłaby się zgłosić kobieta ze skierowaniem na legalną aborcję. To byłoby przecież najłatwiejsze rozwiązanie. W odpowiedzi rzecznik ministerstwa Krzysztof Bąk zwrócił uwagę, że szpitale mają gwarantować pełną listę usług: „Na klauzulę sumienia powoływać się mogą jedynie osoby fizyczne – przepisy ustanawiające klauzulę nie mają zastosowania do podmiotów leczniczych. Szpital nie może deklarować, że pomimo iż udzielane są w nim świadczenia ginekologiczno-położnicze, to nie przeprowadza się zabiegów przerwania ciąży”. Źle to wróży losom szpitala Świętej Rodziny, w którym – jak deklarował prof. Chazan – od lat nie wykonuje się aborcji.

Czy klauzula sumienia ma ograniczenia

Prof. Zoll daje przykład farmaceutów. Odmawia im się prawa do klauzuli sumienia, ponieważ ustawa o zawodzie farmaceuty nic o niej nie wspomina. Takie jest m.in. niedawne stanowisko Komitetu Bioetycznego PAN.

– Jest dokładnie na odwrót: ponieważ ustawa milczy o farmaceutach, mają oni prawo do klauzuli sumienia w pełnym zakresie – mówi Zoll.

Jego zdaniem nie można jednak powoływać się na klauzulę sumienia, gdy chodzi o ratowanie życia: – Gdy lekarz staje przed dylematem, które życie ratować – kobiety czy dziecka – a więc znajduje się w stanie wyższej konieczności, powinien postąpić zgodnie z decyzją kobiety.

Wynikałoby z tego, że z perspektywy prawnej każdy zawód, w którym ważną rolę odgrywają decyzje sumienia, powinien mieć ustawowo uregulowane (czyli racjonalnie ograniczone) prawo do klauzuli sumienia. Potwierdza to perspektywa etyki i zdrowego rozsądku: czymś bowiem zupełnie innym jest odmowa dokonania aborcji na śmiertelnie chorym płodzie, a czymś innym odmowa zrealizowania przez farmaceutę recepty na środki antykoncepcyjne. W pierwszym przypadku lekarz, tak jak prof. Chazan, odmawia wyrządzenia zupełnie niewymiernej krzywdy choremu dziecku, w drugim – farmaceuta w nieuprawnionym stopniu miesza się w moralność seksualną przypadkowej osoby.

Przy całym dotychczasowym zamieszania wokół warszawskiego ginekologa, wygląda na to, że istnieje tylko jedna sytuacja, w której pacjentki ewentualnie mogłyby się obawiać bezkompromisowości sumienia prof. Chazana. W rozmowie z „Polityką” profesor daje przykład ograniczenia klauzuli sumienia: „Mamy na przykład ciążę pozamaciczną, w jajowodzie rozwija się dziecko, na USG widać, że jest żywe, ale wiemy, że donoszenie tej ciąży jest prawie niemożliwe, a krwotok bardzo prawdopodobny. Jeśli wystąpi krwotok, naszym celem jest ratowanie życia matki, a to, że umrze przy tym dziecko, jest akceptowalnym skutkiem”. Gdy wystąpi krwotok, często jest już za późno także dla matki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014