Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A podczas konferencji prasowej oceniał: "Wartość i wielkość przekazanego [Kościołowi] majątku niestety zmusza mnie do postawienia takiej smutnej tezy, że mamy w tej sprawie do czynienia z największą aferą korupcyjną w historii Polski".
10 lat temu, gdy SLD zagarniał coraz więcej władzy, Ewa Milewicz pisała w "Tygodniku", że Sojuszowi z racji historycznych "wolno mniej". Gdy upadał komunizm, 35-letni dziś Kopyciński kończył podstawówkę. Czy jemu dziś "wolno mniej"? Nie, od niego trudno wymagać takiego samoograniczenia. Również w kwestii Komisji Majątkowej. Jeśli były przestępstwa, trzeba to wyjaśnić - i także politycy SLD mogą się tego domagać. Odmawianie im tego prawa przez wskazywanie na los Kościoła przed 1989 r. nie jest argumentem.
Ale za to od posła SLD można oczekiwać intelektualnej uczciwości, zachowania proporcji oraz unikania ahistoryczności. Formacja, której prawnym spadkobiercą jest SLD, przez 45 lat prowadziła, jako partia dyktatorska, skrajnie niesprawiedliwą redystrybucję dóbr, a na koniec dokonała konwersji władzy politycznej na ekonomiczną, transferując majątek publiczny w ręce prywatne, tj. swych towarzyszy. Bez wątpienia skala tego, co Kościół odzyskał (podkreślmy: odzyskał) w minionych 20 latach, jest w ogóle nieporównywalna z tym, co 20 lat temu ukradli (to chyba najprostsze określenie) ludzie PRL-owskiego "obozu władzy". Była to największa afera w najnowszej historii Polski. Jest to również jedna z "białych plam" dwudziestolecia. Warto, by historycy w końcu opisali jej mechanizmy i aktorów. Również po to, aby dzisiejsi 35-latkowie wiedzieli, co mówią.