Czy ściąganie z internetu jest grzechem?

Na to proste pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Statystyczny użytkownik mediów, który nie wie np., co to jest dozwolony użytek prywatny, porusza się w gąszczu moralno-prawnym niczym w labiryncie.

30.01.2012

Czyta się kilka minut

W 1992 r. Kongres USA wydał dokument zatytułowany Audio Home Recording Act (AHRA), według którego pojedyncze osoby nie mogą być oskarżone o wykonanie pojedynczej kopii materiału chronionego prawami autorskimi, dopóki robią to na własny użytek. Tyle że ten akt powstał przed upowszechnieniem nagrywarek CD. Sądy amerykańskie zezwoliły także na produkcję odtwarzaczy MP3, mimo że zachęcają one do jeszcze częstszego ściągania muzyki z sieci. Dodajmy jeszcze, że amerykański Sąd Najwyższy stwierdził, iż nie można oskarżać technologii (chodziło o magnetowid Betamax) tylko dlatego, że za jej pośrednictwem możliwe jest pogwałcenie praw autorskich.

Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy grzech się zaczyna już w momencie, gdy pożyczamy sąsiadowi płytę z nagraną z telewizora komedią bądź koncertem (którą też może sobie skopiować). Niektórzy szukają w takich przypadkach analogii z wymianą plików za pomocą technologii P2P. Jest w tym także pewne podobieństwo do książki: nie słyszałem, żeby zabraniano komuś pożyczania książki kupionej czy kserowanej. Wydawcy próbują nas przekonać, że ksero zabija książki, ale – choć wielu z nas o tym nie wie – posiadacze kserokopiarek muszą wnosić opłaty od zysków za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Skoro płacimy, to nie kradniemy.

Ale ściąganie na własny użytek to oczywiste narażenie autora na pomniejszenie zysków ze sprzedaży, zaś rozpowszechnianie pirackich kopii dla pieniędzy to z kolei czerpanie zysków, do których nie ma się prawa. Nie ma wątpliwości, że to niemoralne.

Punkty graniczne wyznaczają więc dwa elementy: cudza szkoda materialna i ewentualny zysk ściągającego (nagrywającego). Nikt z nas nie płaci bezpośrednio autorowi, lecz niezliczonym pośrednikom po drodze. Jeśli nagrywam film z telewizji, by go sobie później obejrzeć, to zapłaciłem za prawo do tego, uiszczając abonament na tej czy innej platformie. Czy pieniądze wydane w księgarni nie dają mi prawa do tego, bym pożyczył książkę koledze? Czy płacąc za usługę internetową, nie płacę także za możliwość umieszczenia na twardym dysku komputera piosenki, której zwykłem słuchać na jakimś portalu? Takie jest myślenie przeciętnego użytkownika internetu, który szuka logicznych – jak mu się wydaje – analogii.

Tak, w tym wszystkim jest zapewne jakieś działanie na szkodę właścicieli praw autorskich, emisyjnych itd. Podchodząc do tego rygorystycznie, należałoby nie pożyczać po przyjacielsku książek, tylko zmuszać wszystkich do ich kupowania; nie nagrywać sobie filmów, tylko kupić DVD, nie kopiować piosenki na twardy dysk, tylko nabyć całą płytę. I nie pozwolić jej słuchać nikomu innemu niż samemu sobie. Trudno to sobie wyobrazić.

Napisałem tutaj o sytuacjach wątpliwych. To, co obiektywnie złe, jest raczej oczywiste: nikt nie zamierza usprawiedliwiać umieszczania w internecie pirackiej kopii filmu przed jego kinową premierą ani książki przed jej wydaniem, tudzież rozpowszechniania pirackich programów czy gier (np. za pośrednictwem sieci P2P). Również o ściąganiu pirackich kopii bez chęci ich rozpowszechniania nie zaszkodziłoby porozmawiać ze spowiednikiem.

Inna sprawa, że czasami po prostu trudno użytkownikowi internetu odróżnić, która witryna umożliwia legalne, a która nielegalne kopiowanie. Trudno też nie być zaskoczonym, gdy z renomowanego portalu pobierze się program, który – jak się okazuje – umożliwia kradzież.

Słowem: więcej wątpliwości niż pewności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2012