Czy Bogurodzica przegoni Putina

Proces punkowego zespołu Pussy Riot miał zdyskredytować antyputinowską opozycję. Miał pokazać, że umie ona tylko burzyć tradycje i wyśmiewać świętości. Reakcje w Rosji i na świecie świadczą, że nie wszystko idzie po myśli strategów z Kremla.

10.09.2012

Czyta się kilka minut

Członkinie Pussy Riot na ławie oskarżonych. Moskwa, 20 lipca 2012 r. / Fot. Misha Japaridze / AP / East News
Członkinie Pussy Riot na ławie oskarżonych. Moskwa, 20 lipca 2012 r. / Fot. Misha Japaridze / AP / East News

Kremlowscy inżynierowie dusz zimą i wiosną zarywali noce, pracując nad metodami powściągnięcia zapałów „sytych niezadowolonych” z wielkich miast – tych, którzy w ostatnich miesiącch wychodzili na ulice, aby protestować przeciw fałszowaniu wyborów i samowładztwu Putina, którzy rozkołysali nastroje i podważali legitymację władzy. Pospieszne zwijanie haseł modernizacyjnych, zwrócenie się ku biernym i uzależnionym od państwa grupom Rosjan, przykręcanie śruby wolnomyślicielom, przykładne karanie niepokornych, zaostrzanie przepisów dotyczących zgromadzeń i działalności organizacji pozarządowych, wreszcie obranie kursu na rozwój armii i zbrojeniówki – to główne kierunki nowej-starej prezydentury Putina.

Strategia trwania – wyznaczona ponad dekadę temu przez putinowską grupę trzymającą władzę – pozostaje niezmienna. Ale w zmieniających się warunkach musi się zmienić taktyka.

PUTIN BUSZUJĄCY W PODZIAŁACH

W książce-antyutopii Władimira Wojnowicza „Moskwa 2042” Rosją rządzi Genialissimus, opierający się na sojuszu wszechobecnych organów siłowych z partią rządzącą (Komunistyczną Partią Bezpieczeństwa Państwowego) i rządzącą religią, na której czele stoi patriarcha Zwiezdoniusz, działający ręka w rękę z władzą świecką. W niedawnym wywiadzie dla Radia Swoboda Wojnowicz mówił, że miał nadzieję, iż jego futurystyczne wizje nigdy się nie ziszczą, tymczasem rzeczywistość dogania dziś literacką fikcję. Jako przykład podał proces członkiń zespołu Pussy Riot, skazanych na dwa lata kolonii karnej za „odprawienie” pod ołtarzem Świątyni Chrystusa Zbawiciela punkowej „modlitwy”.

Proces ten stał się wydarzeniem, wokół którego w ostatnich miesiącach ogniskują się dyskusje polityczne i społeczne w Rosji – i na temat Rosji w świecie. Zaczęło się od tego, że 21 lutego, na progu wyborów prezydenckich, aktywistki feministycznej grupy Pussy Riot (w wolnym przekładzie: „zbuntowane kuciapki”), znane już z kilku antyputinowskich akcji, przed ołtarzem głównej prawosławnej świątyni Rosji wykonały – w maskach i kolorowych sukienkach – kilka niezbornych podskoków. Wykrzykiwały przy tym: „Bogurodzico, przegoń Putina!”. Zanim skończyły, zostały wyprowadzone przez ochroniarzy. W ferworze przedwyborczego wyścigu niewielu zwróciło uwagę na ten incydent. Tymczasem dwa tygodnie później trzy uczestniczki akcji – Nadieżda Tołokonnikowa, Maria Alochina i Jekatierina Samucewicz – zostały aresztowane pod zarzutem czynu chuligańskiego i osadzone w areszcie jako osoby stwarzające niebezpieczeństwo dla społeczeństwa. 30 lipca stanęły przed sądem.

Sprawa zyskała ogromny rozgłos, a proces podzielił Rosjan. Już wcześniej Putin umiejętnie podsycał i wykorzystywał podziały społeczne. Widoczne było to w okresie poprzedzającym wybory. Na wiec na placu Błotnym, z udziałem liberalnie nastawionej inteligencji i sympatyków opozycji, odpowiedzią było zorganizowanie przez władze wiecu na Pokłonnej Górze z udziałem pracowników sfery budżetowej i wielkich zakładów, akceptujących słuszną linię przywódcy. Czyli: aktywna część „klasy kreatywnej”, starającej się uniezależnić od władz, kontra bierna część „ludu pracującego miast i wsi”, władzę popierająca lub obojętna wobec rządzących.

Z INSPIRACJI PUTINA I CYRYLA?

Dziś polaryzacja nastrojów następuje na styku: „bronię Pussy Riot” – „potępiam Pussy Riot”. Moskiewski ośrodek socjologiczny Centrum Lewady przeprowadził na gorąco badania opinii: prawie 45 proc. Rosjan uznało, że proces był „obiektywny i bezstronny”, a 35 proc. nie interesowało się tym, co się dzieje w rejonowym sądzie w moskiewskich Chamownikach. Sam prezydent ostentacyjnie się dystansował od procesu Pussy Riot; w ostatnim wywiadzie dla telewizji Russia Today znów oznajmił, że nie może się angażować w sprawę.

W wielu publikacjach prasowych powtarzała się natomiast teza, że irracjonalne rozdmuchanie punkowej prowokacji do rozmiarów ogólnonarodowej krucjaty i pokazowy proces nastąpiły z bezpośredniej inspiracji Władimira Putina oraz patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Relacje w kontrolowanej przez Kreml telewizji miały wywołać w widzach wrażenie, że przeciw władzom protestują jednostki nieodpowiedzialne, niemoralne. Media publikowały też protesty wiernych i duchownych wobec „niegodnego” czynu skandalistek, domagano się surowej kary.

Po drugiej stronie barykady był mocny głos wielu znanych zachodnich artystów, ujmujących się za prześladowanymi „puśkami” (tak nazywa się w rosyjskim internecie dziewczyny z Pussy Riot). A także listy przedstawicieli rosyjskich środowisk twórczych do patriarchy i prezydenta, apelujące o rezygnację ze średniowiecznych metod prześladowania czarownic, oraz protesty i akcje poparcia dla oskarżonych na ulicach.

Nawet w samej Cerkwi nie było jednomyślności, jak potraktować akcję Pussy Riot. Protodiakon Andriej Kurajew uznał, że akcja nie powinna obrazić uczuć ludzi wierzących, bo została przeprowadzona w zapusty, gdy dozwolone są wybryki, a Putin nie jest przecież świętością, zatem antyputinowskie okrzyki w cerkwi trudno uznać za świętokradztwo. Ale diakon Kurajew okazał się być w mniejszości. Podobnie jak ci, którzy wzywali do okazania chrześcijańskiego miłosierdzia wobec dziewcząt.

CYRYL WIERZY TYLKO W PUTINA

W wywiadzie dla „The New Times” Tołokonnikowa podkreślała, że zamiarem jej i koleżanek nie było obrażanie prawosławnych, a na występ w cerkwi należy popatrzeć jako na akcję polityczno-artystyczną. „Jeśli czegoś żałuję, to tego, że są ludzie, których nasze działania uraziły. Popełniłyśmy etyczny błąd. Nie trzeba było tego robić w cerkwi. Ale nie chciałyśmy nikogo obrażać. Powodowała nami pasja polityczna i bezradność. Nasz występ jednoznacznie był akcją polityczną. Uprawiamy akcjonizm zaangażowany politycznie. Miałyśmy mnóstwo innych planów, ale kiedy zobaczyłyśmy, jak patriarcha agituje, by głosować na Putina, nie pozostało nam nic innego”.

Dziewczyny z Pussy Riot podkreślają, że bardziej niż ich działania, Cerkiew i wiarę obrażają zaangażowani politycznie hierarchowie. W swej pieśni do Bogurodzicy śpiewały, że „Gundiaj” (świeckie nazwisko patriarchy Cyryla to Gundiajew) wierzy nie w Boga, lecz w Putina, i że to wszystko „srań gospodnia”. Szokujące? Bulwersujące? Owszem, nawet bardzo. To dobry temat dyskusji o granicach wolności w sztuce czy o moralności. Tymczasem stał się on tematem dyskusji prawniczych i politycznych.

Jak zatem to, co się wydarzyło w Świątyni Chrystusa Zbawiciela, zakwalifikowano od strony prawnej? Znakomita większość wypowiadających się specjalistów twierdzi, że czyn należało uznać za „drobne chuligaństwo” (zaliczane do kategorii naruszeń administracyjnych i karane najwyżej piętnastoma dniami aresztu). Jednak akcję uznano za „poważny akt chuligaństwa”, który podpada pod kodeks karny i jest zagrożony karą do siedmiu lat pozbawienia wolności. Artykuł 213. ściga przestępstwa z użyciem broni, a także czyny popełnione z pobudek „politycznej, ideologicznej, rasowej, narodowej lub religijnej nienawiści lub z powodu nienawiści do grupy społecznej”.

Zadaniem oskarżenia było więc udowodnienie, że autorki akcji punkowej kierowały się nienawiścią do prawosławia. Sąd sięgnął po ekspertyzy biegłych. Autorzy dwóch ekspertyz nie dopatrzyli się inkryminowanego przestępstwa w działaniach Pussy Riot. Autorzy trzeciej, powołujący się na wykładnię soboru sprzed kilku wieków, stwierdzili, że owszem, Tołokonnikowa, Alochina i Samucewicz popełniły przestępstwo, kierując się nienawiścią i próbując wywołać nienawiść z pobudek religijnych. Sąd wziął pod uwagę jedynie trzecią ekspertyzę.

SZARIAT PRAWOSŁAWNO-PUTINOWSKI

Dziewczyny z Pussy Riot skazano na dwa lata pozbawienia wolności (prokurator domagał się trzech), choć dla dwóch z nich można było zastosować okoliczności łagodzące (Tołokonnikowa i Alochina mają małe dzieci). Nie zastosowano. „Ten wyrok sam w sobie jest przestępstwem” – mówił jeden z najbardziej znanych rosyjskich adwokatów Genri Reznik.

„Skazano nas z powodów politycznych. Oni [władze] myśleli, że wsadzają trzy trzpiotki-idiotki, a z więzienia wyjdzie trzech polityków” – oznajmiła Tołokonnikowa. To właśnie polityczna strona procesu była rozgrywana przez obronę członkiń Pussy Riot. Wskazywano na ewidentnie polityczne zamówienie: stawiając oskarżone pod pręgierzem, władze chciały powstrzymać narastanie fali protestu.

Czy to skuteczna metoda, zobaczymy. Już w czasie procesu dochodziło w Rosji do protestów i akcji poparcia dla oskarżonych, choć nie miały one masowego charakteru. Dużo bardziej negatywne reakcje proces wzbudził na Zachodzie: żadne inne głośne wydarzenia – jak choćby proces Chodorkowskiego – nie pozostawiły tak głębokiej rysy na wizerunku putinowskiej Rosji, jak sprawa Pussy Riot. Dziewczyny stały się ikonami ruchu „niezadowolonych”, wokół nich następuje konsolidacja antyputinowskiej opozycji, a surowe potraktowanie punk-artystek uważane jest w tym środowisku za przejaw wzrostu autorytarnych tendencji. Wskazuje się, że znów nagięto prawo zgodnie z odgórnym nakazem, a proces miał pokazać, że stawia się znak równości między obrazą ołtarza i majestatu władzy Putina.

„Wyrok [na Pussy Riot] to część tej wysokiej tamy, jaką władza wznosi wobec spadających stale rankingów lidera i budzącej się świadomości miejskiej klasy średniej, nosiciela świeckiego, modernizacyjnego myślenia – pisze w „Nowoj Gazietie” Andriej Kolesnikow, autor nośnego określenia „prawosławny szariat”. – Fundamentem tej tamy są ustawa o zgromadzeniach publicznych, przewidująca wysokie kary za wszelkie naruszenia drakońskich przepisów, ustawa o »zagranicznych agentach« i inne niespodzianki pierwszych miesięcy nowej kadencji starego prezydenta. Ten wyrok to sygnał, że represje będą trwać, również pod religijnymi sztandarami. Państwo i Cerkiew połączyły się w ekstazie. Kto krytykuje Cerkiew, ten krytykuje państwo. I odwrotnie. Z uczuciami religijnymi nie ma to nic wspólnego”.

KLERYKALIZM RODZI ANTYKLERYKALIZM

To ostre stwierdzenia, charakterystyczne dla dużej grupy liberalnych publicystów.

Ale równie ostro wypowiadają się politycznie niezaangażowani eksperci. Profesor Jekatierina Ełbakian na łamach dziennika „Niezawisimaja Gazieta” zauważa, że w Rosji nastąpił wzrost tendencji antyklerykalnych. „Antyklerykalizm to reakcja na klerykalizm. Proces Pussy Riot i wyrok nie miały nic wspólnego ze świeckim prawem – pisze Ełbakian. – Wszyscy zobaczyli, że Cerkiew wyszła za ramy działalności duchownej, i to wywołało antyklerykalne nastroje. Doszło nawet do działań agresywnych. W obwodach czelabińskim i archangielskim dopuszczono się aktów wandalizmu: nieznani sprawcy spiłowali przydrożne krzyże. Najprawdopodobniej hierarchowie cerkiewni przypuszczali, że proces Pussy Riot zjednoczy naród wokół Cerkwi. Tymczasem efekt był odwrotny: inteligencja, a nawet niektórzy duchowni odwracają się od Cerkwi, wielu ludzi, dotąd obojętnych wobec spraw religijnych, przechodzi na pozycje antyklerykalne”.

Odnosząc się do częstych w rosyjskich mediach podobnych wywodów, patriarcha Cyryl w niedawnym wywiadzie dla japońskich mediów – w przeddzień podróży do Kraju Kwitnącej Wiśni – ripostował, że „klerykalizacja rosyjskiego społeczeństwa to mit. Nie ma żadnego zrastania się Cerkwi i państwa”.

NIE LECĄ ŻURAWIE

A Putin? Czy jego autorytet zyska, czy straci na sporze wokół punk-artystek? Za granicą stracił. A w kraju? Prezydent stara się, by o nim nie zapomniano. Rankingi poparcia wprawdzie ostatnio nie spadają na łeb na szyję, jak pod koniec 2011 r., ale nie są wysokie. Trzeba walczyć.

Ostatnio wizerunek prezydenta miała poprawić akcja „Lot nadziei”. W ramach wspierania projektu ochrony ginących gatunków, Putin na motolotni poleciał na czele stada młodych żurawi śnieżnych. Lotniarz spełnia w tym projekcie rolę przewodnika stada, prowadzącego ptaki na miejsce zimowej migracji w naturalnym środowisku z hodowli, gdzie gatunek jest odtwarzany.

Ale żurawie nie chciały polecieć za Putinem. O poprawie wizerunku tym sposobem chyba można zapomnieć. Publiczność uznała kolejny popis prezydenta za fanaberię. Internetowi komentatorzy urządzili festiwal żartów. Pewien bloger pisał: „Jesteśmy jak te żurawie: nie wiemy, dokąd lecimy za Putinem, ale wiemy, że już za nim lecieć nie chcemy”.

Co zatem ma do zaoferowania Putin na progu kolejnej kadencji? „Jeśli modernizacja owocuje wzrostem tej klasy, która jest niezadowolona z Putina, na której wyzwania i potrzeby Putin nie może i nie chce odpowiedzieć, to [z punktu widzenia władz] wyjście jest oczywiste: trzeba powstrzymać i odwrócić modernizację, opierając się na archaicznych, konserwatywnych kręgach, na prowincji, która jest powolna wytycznym z góry. Hasłem naczelnym staje się więc kontrmodernizacja” – pisze moskiewski politolog Kiriłł Rogow w „Nowoj Gazietie”.

A kremlinożerca Andriej Piontkowski uzupełnia: „Najważniejsze zadania, jakie stawiają sobie Putin i jego »Politbiuro 2.0«, to: po pierwsze, dalsze wykorzystywanie władzy do przejmowania własności (nowy etap prywatyzacji, wykorzystanie środków budżetowych i preferencji do rozwoju prywatnych biznesów). Po drugie: zapewnienie przekazania własności potomkom, utworzenie dziedzicznej arystokracji. Po trzecie: zapewnienie legitymizacji własności na Zachodzie”.

***

To, że Putin i jego drużyna nie zamierzają się szybko wybrać na polityczną emeryturę, potwierdza ostatnia inicjatywa ustawodawcza prezydenta: do ustawy o służbie państwowej Putin wniósł poprawkę, przewidującą przedłużenie okresu sprawowania funkcji przez wysokich urzędników państwowych do siedemdziesiątego roku życia (z obecnych sześćdziesięciu). „Politbiuro 2.0” zamierza trwać, aż uda się zrealizować wymienioną przez Piontkowskiego triadę. Albo i dłużej.

Opozycja proponuje Putinowi, żeby już dziś przeniósł swój gabinet do mauzoleum na placu Czerwonym, gdzie będzie mógł „pracować wiecznie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012