Czerwony Książę

Zapomnieli o nim europejscy Habsburgowie, bo kompromitował ich swym życiem seksualnym. Zapomnieli o nim polscy Habsburgowie, bo dla nich był czarną owcą, Ukraińcem. Zapomniała Austria, która odmówiła mu obywatelstwa. I zapomnieli Sowieci, którzy pogrzebali go w masowym grobie. Dlatego że był tak niezwykły, nie wpisał swego imienia w wielkie narracje historii.

09.12.2008

Czyta się kilka minut

Wilhelm von Habsburg /fot. archiwum /
Wilhelm von Habsburg /fot. archiwum /

Jak to jest: urodzić się między wiecznością a apokalipsą, między wiarą w imperium a naporem nacjonalizmu? Habsburgowie, rodzina bohatera tej opowieści, przez stulecia władała znaczną częścią Europy i świata. Swych mitycznych korzeni szukali u Greków i Rzymian, pozowali na obrońców chrześcijaństwa, reprezentowali najwspanialszy z królewskich rodów.

Schyłek idei imperium

Jak wszyscy imperatorzy Habsburgowie drwili z czasu, nie wierząc w postęp ani w degradację, swą wiarę pokładając jedynie w nadchodzących pokoleniach przyszłych władców i w rytualnej czci otaczającej tych, którzy odeszli.

A jednak wiek XIX przyniósł niepokojące nowe idee i wizje przyszłości, w których imperia miały być niszczone przez wyzwalające się narody. Napoleon przywiózł tę wizję na grzbiecie swego konia już na początku stulecia, a poeci romantyczni szerzyli ją przez następne dekady.

Gdy idea wyzwolenia narodowego dotarła do ojczyzny Habsburgów - Europy Środkowej i Wschodniej - nie przybrała formy wolnej i liberalnej demokracji. Zamiast tego Habsburgowie, starożytni władcy dominium wielu narodów, stanęli w drugiej połowie XIX w. twarzą w twarz z nowymi i agresywnymi monarchiami, które rządziły w imieniu jednego narodu. Zjednoczone Włochy zabrały Habsburgom część terytoriów; potem jeszcze trochę wzięły zjednoczone Niemcy. Później rządy Habsburgów były zagrożone przez możliwość zjednoczenia Polaków na północy (co pozbawiłoby ich Galicji) i zjednoczenie Jugosławii na południu (w wyniku którego utraciliby Istrię i Dalmację). Gdy wiek XIX przeminął, na horyzoncie pojawił się nowy wiek: nacjonalizmu.

Pomysł arcyksięcia Stefana

Jeśli Habsburgowie mieli przetrwać, musieli uniknąć narodowej dezintegracji. Cesarz Franciszek Józef zawarł wielki kompromis z węgierską szlachtą w 1867 r., a potem (mniejszy) ze szlachtą polską. Następne kilka dekad miały cechować właśnie narodowe kompromisy, mniejsze bądź większe, przy pomocy których tradycyjna monarchia starała się pogodzić z interesami narodowymi.

Arcyksiążę Stefan von Habsburg (ojciec Wilhelma, naszego bohatera) miał w głowie jednak bardziej radykalne rozwiązanie. Wierzył, że znalazł sposób, by utrzymać lojalność wobec jego dynastii narodów należących do imperium: Niemców, Czechów, Polaków i Ukraińców, Żydów i innych. Imperium miało mianowicie nobilitować narody, przyznając każdemu z nich królestwo - i habsburgskiego księcia jako regenta.

Jeśli jednak imperium miało zostać tak przebudowane - jako federacja narodowych królestw - rodzina imperialna musiała zmienić także samą siebie. Książę Stefan przeprowadził ten eksperyment na własnej gałęzi rodziny królewskiej, czyniąc swych synów polskimi książętami, a córki - polskimi księżniczkami.

Zaczęło się to w latach 90. XIX w., gdy Stefan i jego rodzina mieszkali daleko od polskich ziem, bo na wyspie u wybrzeży Adriatyku. Stefan był emerytowanym oficerem marynarki, który służył na Bałkanach i przez pewien czas rozważał wychowywanie dzieci tak, by rządziły przyszłą Jugosławią. Jeden z jego synów nosił nawet imiona Cyryla i Metodego.

Jednak gdy w 1895 r. odziedziczył olbrzymi majątek w Żywcu i okolicy, podjął decyzję: jego rodzina przygotuje się do przeprowadzki do Galicji, uczy się polskiego i uczy się też myśleć o sobie jako o Polakach. Wilhelm, urodzony w tymże roku, polski język przyswajał sobie od kołyski.

Polak? A może Ukrainiec?

Gdy dorósł, przyjął logikę ojcowskiego planu - ale "wybrał" dla siebie inny naród. Wilhelm - urodzony w 1895 r. w najpiękniejszej części starego imperium (nad Adriatykiem) - podobnie jak ojciec wyobrażał sobie Europę narodów, żyjących w harmonii pod berłem Habsburgów. Ale przeniesienie się do Galicji w 1907 r. nie oznaczało dlań spełnienia marzeń. Jedna z jego sióstr wyszła za Czartoryskiego, inna za Radziwiłła. Patrząc, jak bracia dorastają, a siostry wychodzą za mąż, Wilhelm zrozumiał, iż jego miejsce w którejś z polskich rodzin królewskich byłoby skromne. Fakt, mówił lepiej po polsku niż rodzeństwo, ale miejsce w kolejce do schedy po ojcu było dalekie.

Zaczął więc wszystko na nowo, z innym z narodów państwa Habsburgów, który zafascynował go jako "świeży i dziki": Ukraińcami. Czytał Sienkiewicza i identyfikował się z Kozakami. Nauczył się kilku ukraińskich słów, a potem pewnego lata uciekł na jakiś czas z domu, by szukać Ukraińców, których jego szwagrowie określali jako "bandytów". Znalazł Hucułów - i zakochał się w nich.

Choć Wilhelm wierzył, że buntuje się przeciw ojcu, jego młodzieńcze zbliżenie do narodu ukraińskiego służyło imperium. Przed wybuchem I wojny światowej Habsburgowie desperacko chcieli zaprezentować się jako wiarygodni dla wszystkich swoich ludów. A Ukraińcy byli szczególnie ważni: dzielili z Polakami Galicję i w ostatnich dekadach XIX w. dojrzeli politycznie.

Co ważniejsze, na początku XX w. było już jasne, że w każdej z przyszłych wojen Habsburgowie będą musieli wysłać swe armie do walki na froncie ukraińskim. Aneksja Bośni przez Habsburgów w 1908 r. wywołała wrogość Rosji; wojny bałkańskie w 1912 i 1913 r. jeszcze bardziej przybliżyły możliwość konfliktu Wiednia z Moskwą. Jednak taka wojna nie toczyłaby się na Bałkanach, gdzie oba mocarstwa nie graniczyły ze sobą. Do starcia doszłoby na obecnej Ukrainie.

Książę wśród chłopów

Tymczasem choć habsburska armia (i jej kadra oficerska) była wielonarodowa, to nie miała prawie oficerów Ukraińców. Gdy Europa gotowała się do wojny, Wilhelm von Habsburg został ukraińskim oficerem: na akademii wojskowej w latach 1913-14 w tajemnicy studiował język ukraiński.

Zaczęła się wojna - i było to starcie, jakiego nigdy wcześniej w Europie nie widziano. Niekończąca się rzeź wyniosła na powierzchnię nacjonalizmy i pragnienia wyzwolenia narodowego. Tymczasem w 1915 r. Wilhelm, już podporucznik, został wysłany na front wschodni, by "ukrainizować" jednostki armii habsburskiej. Gdy po rewolucji bolszewickiej w 1917 r. ukraińskie terytoria otwarły się na podbój tego, kto okaże się silniejszy, Wilhelm ze swym oddziałem został wysłany na wielką przygodę - na historyczną kozacką Sicz. Tam, na stepie, wykroił sobie małe dominium, rządzone przez oddziały pod jego dowództwem.

Na krótką chwilę na ogarniętej zamętem Ukrainie zyskał sławę jako "Czerwony Książę": arcyksiążę Habsburg, który wszak mówi po ukraińsku, kocha ukraińskich chłopów i pomoże im zdobyć ziemię, której pragnęli. W swej osobie pojednał monarchię, wyzwolenie narodowe i społeczną sprawiedliwość.

Ale Habsburgowie przegrali wojnę, Wilhelm stracił swe królestwo, a bolszewicka rewolucja pochłonęła jego ukochaną Ukrainę. Pod sowieckimi rządami Ukraina cierpiała głód i terror.

Nadzieje ojca, pragnienia syna

Gdy epoka Habsburgów dobiegła w 1918 r. końca, Wilhelm miał 23 lata. Starał się z godnością znieść apokalipsę, jaką był rozpad imperium i triumf komunizmu na Ukrainie. Interweniował u prezydenta USA Woodrowa Wilsona, twierdząc, że Ukraińcy są takim samym narodem jak inne i zasługują na prawo do samookreślenia tak samo jak ich sąsiedzi. W Wiedniu próbował zorganizować oddziały, które zaatakowałyby ZSRR i wyzwoliły jego ukochaną Ukrainę.

W tej sytuacji musiał zerwać stosunki z ojcem. Podczas I wojny światowej ojciec i syn współpracowali; każdy z nich żywił nadzieję, iż zostanie królem. Stefan rzeczywiście był przez pewien czas niemieckim pretendentem do korony Polski, podczas gdy Wilhelm - w oczywisty sposób, choć nieformalnie - był habsburskim kandydatem na króla Ukrainy. We dwójkę dyskutowali nawet o podziale Galicji między przyszłe królestwa Polski i Ukrainy.

Jednak po 1918 r., gdy ziemie mające przypaść Stefanowi znalazły się w granicach II Rzeczypospolitej, zaś Wilhelm wspierał ukraińskich partyzantów w Galicji, współpraca nie była już możliwa. Jeśli Stefan chciał zachować nadzieje na "swoje" ziemie, musiał potępić Wilhelma; jeśli Wilhelm nie chciał stracić swej reputacji ukraińskiego patrioty, musiał potępić ojca.

W potrzasku

Gdy w 1922 r. Wilhelmowi skończyło się szczęście i pieniądze, postanowił zażyć przyjemności na emigracji w Paryżu, flirtując tam z arystokracją i uwodząc sławy. We wczesnych latach 30. w tajemnicy zaangażował się w spisek, mający na celu przywrócenie władzy Habsburgów w środkowej i centralnej Europie. W czasach, gdy do władzy w Niemczech doszedł Hitler, a w ZSRR Stalin, wspomnienie łagodnej monarchii było inspirujące dla milionów ludzi. Wilhelm miał reprezentować Ukrainę w nowej habsburskiej federacji.

Sam stworzył swą apokalipsę. Miał nazwisko, urok i reputację wśród Ukraińców, ale potrzebował pieniędzy. Wierzono, że jest bogaty, gdy w rzeczywistości z ledwością pozostawał wypłacalny. Choć wolał mężczyzn niż kobiety, związał się ze zręczną oszustką, która obiecała zdobyć dla niego pieniądze, by mógł wrócić do polityki. Zawiodła go, a on okrył hańbą siebie i swą sprawę habsbursko-ukraińską, mieszając się w skandale z absyntem, Rothschildami, paryskim hotelem Ritz i seksem z marynarzami...

Porzucił Paryż, w którym nagle ogarnął go chłód - dla Wiednia i dalszego upadku. Stracił część swych dziedzicznych praw i naiwną wiarę, że jego przyjaciele i pochlebcy muszą być dobrymi ludźmi tylko z tego powodu, że są jego. Kiedyś ufał wszystkim, teraz nikomu. Skonfrontowany z tym, co nazywał austriackim faszyzmem, spróbował odbudować swą pozycję w tajnych organizacjach ukraińskich. Sfrustrowany i samotny, na krótko zbliżył się do nazistów i ich wizji zniszczenia porządku w Europie. Jak wielu Ukraińców, wiedział też, że Niemcy były wtedy jedyną siłą, która mogłaby wyzwolić ukraińskie ziemie od Sowietów i Polaków.

Przeciw Hitlerowi i Stalinowi

Nagle, z chwilą wybuchu II wojny światowej, odzyskał młodzieńczą zimną krew i młodzieńcze nadzieje. Naziści byli zaprzeczeniem wszystkiego, czego bronili Habsburgowie: tolerancji narodowej, pluralistycznej Europy, wolności jednostki. Gdy zaatakowali Polskę, zajęli zamek w Żywcu, gdzie dorastał. Hans Frank, rządzący tzw. Generalną Gubernią, ukradł jego rodowe srebra. Gestapo torturowało jego starszego brata Karla Albrechta, który pozostał wiernym Polakiem. Reszta rodziny, jak setki tysięcy Polaków, została przez Niemców wysiedlona z domów. Co gorsza, Hitler nie zrobił niemal nic dla Ukrainy nawet po zaatakowaniu ZSRR. Zgodnie z wizją Hitlera, cała Europa łącznie z jego ukochaną Ukrainą miała służyć rasowemu imperium niemieckiemu.

Wilhelm porzucił światła reflektorów na rzecz cienia - i zaczął pracować jako szpieg dla Brytyjczyków i Francuzów, a przeciw Hitlerowi. Musiał radzić sobie z dylematem, z którym zetknęły się miliony Europejczyków: obiektywnie rzecz biorąc, działając przeciw Niemcom, pomagało się ZSRR. Gdy wojna dobiegała końca, niemieckie imperium zostało zastąpione przez sowieckie, a ziemie, gdzie Niemcy dokonali swych zbrodni, w tym Ukrainę, zajął Stalin. Jeden system totalitarny zastąpił drugi; była to chwila, gdy wielu myślących ludzi szczerze życzyło sobie III wojny światowej.

Zamiast tego była "zimna wojna", a Wilhelm kontynuował swą pracę szpiega w Wiedniu, teraz działając przeciw Stalinowi, którego żołnierze okupowali miasto, tak jak sporą część Europy Środkowej i Wschodniej. Aresztowany przez sowiecki wywiad wojskowy, był torturowany. Umarł w 1948 r. Ciało spoczęło w nieoznaczonym grobie. A pamięć o nim popadła w zapomnienie.

***

Zapomniano o nim jako o monarchiście w stuleciu, które wolało marzenia o postępie. Zapomnieli o nim Habsburgowie, których sprawę zdyskredytował przez skandal seksualny w Paryżu. Zapomnieli o nim polscy Habsburgowie, bo między nimi zawsze był czarną owcą, Ukraińcem. Zapomniała o nim Austria, której władze w 1952 r. odmówiły mu (wstecznie) prawa do obywatelstwa. I oczywiście zapomnieli o nim Sowieci, którzy pogrzebali go w masowym grobie. Właśnie dlatego, że był tak wyjątkowy, nie wpisał swego imienia w wielkie narracje historii.

A jednak jego życie przypomina o niektórych nadziejach XIX w. i wielu potwornościach wieku XX. Dziś, gdy zaczyna się wiek XXI, jego wizje i wybory rozbrzmiewają na nowo, a jedna z nich jest z pewnością trwała i ważna. Narody istnieją tylko wtedy, gdy wybiorą je ludzie, wybierając też poświęcenie. Ukraina, mimo wszystkich przeszkód, jest teraz wolnym i niepodległym państwem. Patriotyzm to miłość do narodu, ale także zrozumienie, w jaki sposób pasuje on do większej układanki pokoju i tolerancji. Unia Europejska, usuwając granice i ustalając wspólną walutę, odbudowała wiele elementów Europy Habsburgów. Być może nadszedł czas Wilhelma.

Przełożyła Patrycja Bukalska

TIMOTHY SNYDER jest profesorem historii na uniwersytecie Yale. Autor m.in. opublikowanej także w polskim przekładzie książki "Rekonstrukcja narodów: Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999" (Pogranicze 2006) oraz "Tajna wojna: Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę" (Znak 2008). Stale współpracuje z "TP". Powyższy esej pochodzi z książki "The Red Prince: The Secret Lives of a Habsburg Archduke", której polski przekład ukaże się w wyd. Świat Książki w 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2008