Czego nie widać na pierwszy rzut oka. Reportaż z Kijowa

Choć na ulicach ukraińskiej stolicy wojny jest jakby mniej, dotyka bezpośrednio wielu jej mieszkańców.

21.05.2023

Czyta się kilka minut

Iryna na spacerze z synem. W wojsku służy już pięciu mężczyzn z jej rodziny, wkrótce ma dołączyć do nich szósty. Kijów, kwiecień 2023 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK
Iryna na spacerze z synem. W wojsku służy już pięciu mężczyzn z jej rodziny, wkrótce ma dołączyć do nich szósty. Kijów, kwiecień 2023 r. / PAWEŁ PIENIĄŻEK

Iryna Nemyrowycz lubi spędzać czas w kawiarni należącej do popularnej sieci, którą założył mąż piosenkarki Dżamały. W lokalu, położonym w historycznej dzielnicy Padół, dziś jest niewielki ruch. 34-letnia Iryna próbuje zabawiać pięciomiesięcznego syna Seweryna, który tego dnia ma najwyraźniej zły humor.

Na co dzień mieszkają w małej miejscowości nieopodal stolicy, a w Kijowie bywają raz czy dwa razy w tygodniu – Seweryn ma basen, a Iryna zajęcia sportowe. Czasem ma też ochotę napić się dobrej kawy, bo w klubie wiejskim jest tylko rozpuszczalna. W Kijowie są też jej wszyscy znajomi. Przed 24 lutego Iryna z synem żyli w stolicy, ale potem przenieśli się na wieś – mieszkanie na dwunastym piętrze nie wydawało się bezpieczne.

W Kijowie Iryna stara się robić wszystko to, czego nie może na wsi. A stolica znów oferuje wiele. Kawiarnie, kina, teatry, kluby, centra handlowe przyjmują tłumy klientów. Kolejki od dawna nie stoją przed komisjami poborowymi – jeśli już, to w oczekiwaniu na stoliki w popularnych lokalach. W wiosennych parkach atmosfera jest wręcz piknikowa.

Dla zdrowia psychicznego

Prezydent Wołodymyr Zełenski regularnie wzywa Ukraińców, by nie zapominali, że trwa wojna. Przykładowo w połowie kwietnia mówił: „W porównaniu z zeszłym rokiem w wielu miejscach jest teraz ciszej. Ale to nie oznacza, że gdzieś tam można ignorować wojnę czy być mniej skoncentrowanym na pomocy państwu. Wraz z partnerami udało się nam zrobić wiele dla obrony ludzi, Ukrainy, całej Europy. Ale to nie oznacza, że nastał czas, by spocząć na laurach”.

W Kijowie o wojnie przypomina coraz krótsza godzina policyjna i naloty. Nawet jeśli ostatnio są regularne – stolicę atakują rakiety i drony – to ich skutki są mało zauważalne w ogromie trzymilionowego miasta.

Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że ta rzeczywistość nie dotyczy Iryny, jednak ona myśli o niej stale – wojna jest przy niej cały czas. Pięciu mężczyzn z rodziny służy, szósty wkrótce do nich dołączy. Jej partner Arsen uczestniczy w szkoleniu wojskowym. Jeśli sytuacja pójdzie w złym kierunku, Iryna wie, że Arsen zrezygnuje z pracy w administracji publicznej i dołączy do armii.

Rozrywki pozwalają Irynie zapomnieć, choćby na chwilę. – Trzeba zajmować się czymś niezwiązanym z wojną, bo inaczej zwariujesz. Tych oskarżeń o zapominaniu o wojnie nie przyjmuję – irytuje się. – Potrzebna jest mi jakaś przestrzeń, choćby malutka, takie okienko do starego życia, dla mojego zdrowia psychicznego.

Iryna wciąż próbuje odnaleźć się w rzeczywistości, w której z jednej strony trwa wojna, a z drugiej toczy się codzienne życie.

Dziecko z myślą o przyszłości

Zaraz po 24 lutego 2022 r., w pierwszych dniach inwazji, Iryna i Arsen trafili do Lwowa. Stolica była zagrożona, Rosjanie zajęli lotnisko w pobliskim Hostomlu i wydawało się, że mogą otoczyć Kijów. Właśnie wtedy, we Lwowie, w pierwszych dniach inwazji, Iryna i Arsen zdecydowali, że chcą mieć dziecko. – Rozmawialiśmy o tym, że tylu świetnych ludzi zginie w najbliższym czasie i co możemy zrobić, jeśli nie będziemy walczyć w niej bezpośrednio. Dziecko uznaliśmy za dobry wkład w nasze zwycięstwo – mówi Iryna.

Oboje są zaangażowani. Ona od lat forsuje reformę służby zdrowia, on jest kierownikiem departamentu strategii w Narodowym Banku Ukrainy. Z powodu pracy, istotnej dla funkcjonowania państwa, nie może zostać zmobilizowany. Pewność, że Iryna nie zostanie sama z dzieckiem, była argumentem na rzecz jego posiadania. – Jesteśmy bardziej na czas odbudowy. Dopóki trwa wojna, mogę jeszcze dzieci rodzić – śmieje się.

Gdy była już na oddziale położniczym, doszło do nalotu. Czekała w piwnicy, aż ustanie. Ostrzał spowodował odcięcie prądu, ale szpital miał własne źródło energii.

Seweryn urodził się w drugiej połowie listopada, niedługo po tym, jak ukraińska armia odzyskała Chersoń na południu kraju. Ledwo przyszedł na świat, a wraz z matką znów siedzieli w szpitalnym schronie, gdy zawyły syreny. Iryna szybko nauczyła się, jak nie przerywać karmienia w biegu, w drodze do schronu.

Ojciec, wuj, kuzyn, szwagier, chrzestny

Przez cały ten czas większość jej rodziny przebywała we wsi położonej 17 km od Buczy. Rosjanie tam nie doszli, ale ostrzeliwali i tę wieś. Wówczas to do obrony terytorialnej zgłosili się po kolei: ojciec Iryny, jej wuj i kuzyn. Gdy wiosną Rosjanie wycofali się z obwodu kijowskiego, Iryna i Arsen zdecydowali się przyjechać ze Lwowa do domu rodziców. Wówczas było ich tam jedenaścioro. Iryna żartuje, że czuła się jak w akademiku.

Z czasem dom pustoszał. Latem jej chrzestny, pracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, zgłosił się do oddziałów bojowych i trafił na wschód. Wujek z obrony terytorialnej przeniósł się do piechoty morskiej. W lutym tego roku zmobilizowany został szwagier. Niedawno jej brat przechodził komisję medyczną; jeśli zostanie uznany za zdatnego, trafi do armii. Brat cioteczny Iryny uczy się sterować dronami, bo z szeregów obrony terytorialnej chce trafić do wojskowego zwiadu powietrznego.

Choć Arsen jest wyłączony z mobilizacji, ze względu na bałagan w komisjach poborowych dwukrotnie otrzymał wezwania – zostawiali je przyklejone do drzwi. Na razie Arsen nie wybiera się do armii, ale przechodzi szkolenie i ma już wyposażenie. – Nie mogę powiedzieć, że jestem na to gotowa, ale rozumiem go – mówi Iryna.

Dla nich wojna jest stale obecna. Śledzą newsy, zwłaszcza z miejsc, gdzie służą bliscy. Każdy z nich ciągle czegoś potrzebuje: nowego munduru, rękawiczek saperskich, krótkofalówki, apteczki, peleryny, agregatu, termowizji. Rodzina ciągle coś zamawia, szuka, wysyła. Jak wielu Ukraińców, nabyli doświadczenia w militariach. Udało im się kupić także dwa auta dla oddziału chrzestnego Iryny – dzięki zbiórce, którą zorganizowali. Państwo zapewnia żołnierzom dalece nie wszystko, albo wyposażenie pozostawia wiele do życzenia.

Uczucie z Instagrama

Zbiórki pieniędzy to prawdopodobnie najbardziej powszechny sposób, by zaangażować się na rzecz armii. Prośby o pomoc zalewają media społecznościowe. Pieniądze zbierają i organizacje, i pojedynczy wolontariusze – na wszystko, co potrzebne żołnierzom. W niektórych restauracjach w menu są posiłki, z których część przychodów oddawana jest armii. Do tego oprócz pojemnika na napiwki stoi też oddzielny, gdzie wrzuca się datki na wojsko. Organizowane są dobroczynne treningi, z których dochód trafia do armii.

Jedną z osób, które zachęcają kijowian do konkretnego wysiłku, jest 27-letnia Daria. Do inwazji polityka ją nie interesowała. Nie chciała w kraju nic zmieniać, a już na pewno nie zamierzała się w nic angażować. Trwająca od 2014 r. wojna w Donbasie była dla niej czymś odległym. Nikt z jej znajomych tam nie służył (poza byłym chłopakiem, z którym nie utrzymywała kontaktu). Daria pracowała jako retuszerka zdjęć, interesował ją też marketing. Życie dzieliła między pracę i znajomych, z którymi spędzała czas, jako bywalczyni kawiarni i barów. Określenie „dusza towarzystwa” pasowało do niej jak ulał.

Jakoś tak wyszło, że jesienią 2021 r. poznała się na Instagramie z Ołeksandrem. Pisali do siebie, żartowali, flirtowali. On właśnie zwalniał się z pułku Azow, wywodzącego się ze środowiska skrajnie prawicowego. Gdy przyjechał do Kijowa na jeden dzień, minęli się, Darii akurat nie było w mieście. Przenieśli spotkanie na kwiecień.

W kwietniu jednak nie było mowy o spotkaniu. Ołeksandr bronił kombinatu Azowstal, ostatniego bastionu w otoczonym Mariupolu. Zjawiał się w internecie późnym wieczorem i do rana ze sobą pisali. – Czułam się, jakbym siedziała obok kierowcy prowadzącego auto w nocy i moim zadaniem było nie pozwolić mu zasnąć – wspomina Daria.

Opowiadał jej, co się dzieje w Azowstalu. Rozmawiali o życiu i śmierci. Kwitło między nimi jakieś uczucie, zacieśniała się więź. Wierzyła, że Ołeksandr ocaleje. Zginął.

Milion w półtorej doby

To właśnie relacja z Ołeksandrem sprawiła, że Daria się zaangażowała.

Najpierw była wolontariuszką w kawiarni, gdzie szykowali jedzenie dla potrzebujących. Ale chciała więcej. Zaczęła być aktywna w mediach społecznościowych. Informowała, co dzieje się w Azowstalu. Zachęcała do udziału w zbiórkach. Wraz z grupą znajomych „napadała” w komentarzach na celebrytów i influencerów, którzy nie reagowali na to, co się wydarza w kraju. Po fali takich wezwań, często zaczynali działać.

Aktywność Darii zwróciła na nią uwagę innego żołnierza z Azowu, który zaprosił ją do współpracy. Oddział ma własną platformę zbierającą darowizny „Wesprzyj Azow” i Daria miała im w tym pomóc. Odtąd zajęła się tylko tym. Musiała prosić ojca, by opłacił jej mieszkanie, bo nie miała kiedy zająć się pracą zarobkową.

Kiedyś zażartowała, że zbierze milion hrywien (112 tys. zł). Żołnierze wzięli to na serio i tak zaczęła pierwszą własną zbiórkę, choć miała tylko 3 tys. obserwujących na Instagramie. Widziała influencerów mających ich po sto tysięcy, którzy przez miesiąc zbierali znacznie mniejsze sumy. Jej obserwatorzy okazali się jednak wyjątkowo lojalni: informacja o zbiórce rozeszła się błyskawicznie i cel osiągnięto w półtorej doby. Daria nie mogła w to uwierzyć.

Bachmut wzywa, Kijów działa

Nabrała pewności siebie i ruszyła z kolejną zbiórką: 10 milionów hrywien na ciężarówki dla żołnierzy w broniącym się Bachmucie.

Pierwsze 2 miliony zebrała szybko, ale potem zbiórka utknęła. Do tego Daria zachorowała na covid i musiała zrobić przerwę. Zadanie okazało się trudniejsze, niż sądziła. Ale miała plan. „Bachmut wzywa, Kijów działa” – takie hasło wymyśliła. Udało jej się namówić restauracje, kawiarnie i sale sportowe do przekazania części zysków. Np. jeden z lokali oddawał 50 hrywien za każdy makaron ryżowy z kurczakiem. Do tego ludzie wystawiali najróżniejsze rzeczy na aukcje: rysunki, ubrania, bukiety kwiatów. Pewna kobieta wylicytowała za 87 tys. hrywien tomik poezji Wasyla Stusa, poety i dysydenta z czasów sowieckich, który zginął w łagrze.

Pieniądze zebrano głównie dzięki datkom mieszkańców Kijowa i innych miast. Dla Darii to najlepszy przykład, że o wojnie tam nie zapomniano.

Potańczyć to przywilej

Nazarij (imię zmienione) wstał zmęczony po tym, jak wieczorem wrócił z imprezy techno. Parkiet był pełen ludzi. To popularny klub, który działa mimo godziny policyjnej. Po prostu otwiera się wcześniej, a kończy przed północą, by pracownicy zdążyli dotrzeć do domu. Część pieniędzy od każdej wejściówki przekazywana jest na pick-upy dla 93. Brygady Zmechanizowanej, która walczy w Bachmucie. Np. w weekend 6-7 maja zebrali 483 tys. hrywien (54 tys. zł).

Czasem Nazarij, reżyser filmowy po trzydziestce, ma wątpliwości, czy robi wystarczająco dużo. – Kiedy możesz zjeść coś smacznego albo w sobotę potańczyć do muzyki, myślisz o tych, którzy tego przywileju nie mają – przyznaje.

Rano popija kawę w szlafroku. Z pokoju wychodzą dwie dziewczyny, którym pozwolił przenocować po imprezie. Nazarij pracuje z domu albo z pobliskiego biura. Od czasu do czasu jeździ na zdjęcia. Dużo czasu spędza w kawiarniach, bywa na koncertach.

Ale także przy nim wojna jest stale obecna. 24 lutego miał spotkać się ze swoim byłym chłopakiem. Od jakiegoś czasu pisali do siebie, bo Artem (imię zmienione) mieszkał poza Kijowem. Mówił Nazarijowi, że czuje „lepką atmosferę” oczekiwania na coś, co się zaraz wydarzy. Artem był weteranem z Donbasu i gdy zaczęła się inwazja, już 24 lutego zgłosił się na ochotnika. Choć nie zobaczyli się, znów stali się parą. – Gdy prawdopodobieństwo, że możesz tę osobę stracić, staje się większe, musisz zmienić priorytety – mówi Nazarij.

Na chwilę razem

Ich związek istniał więc na odległość. Pisali do siebie codziennie. Nazarij wolałby rozmawiać przez telefon, ale Artem nie chciał. Nie przepada za tym, no i nie wszyscy w jego oddziale wiedzą, że jest gejem. Nie jest pewien, jak by zareagowali. Nazarij nie naciska. Najważniejsze, że jego partner żyje. To mu wystarcza.

W internecie znalazł porady, jak podtrzymać relację na odległość podczas wojny. Stąd pomysł, by mieli własne rytuały, choćby drobne, które pozwalają zachować intymność.

Zobaczyli się dopiero niemal po roku od inwazji. Najpierw na chwilę w Kijowie, skąd Artem jechał na szkolenia wojskowe do Czech. Nazarij myślał, że będą potrzebować czasu, by przyzwyczaić się do siebie w realu. Może pomogła ich dawna relacja, a może to wojna nie zostawia miejsca na zbędne ceremonie – w każdym razie zachowywali się tak, jakby nie rozstawali się w ogóle. Chcieli mieć trochę przestrzeni dla siebie, pooglądać razem seriale, a przede wszystkim poczuć bliskość ukochanej osoby. To było coś, co przypominało im o życiu sprzed 24 lutego.

Najtrudniej było, gdy Artem musiał jechać na wschód. Stali na peronie i nie wiedzieli, co sobie powiedzieć. Nie wiedzieli też, jak się pożegnać, bo nie chcieli zwracać uwagi. Czy mogą się objąć? Pocałować? Wizja rozłąki przełamała jednak obawy.

Nazarij nie może się doczekać, aż znów będą razem. Najlepiej już w powojennym Kijowie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023