Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Każdy, kto choć raz w życiu miał szczęście być na Monte Cassino, ma jeszcze zapewne w oczach ogromny napis PAX, witający go u wejścia do klasztoru. Kto wie, może właśnie ten napis miał przed oczyma kard. Joseph Ratzinger, gdy jako nowo obrany papież przybierał sobie imię św. Benedykta? W każdym razie podczas swojej pierwszej środowej audiencji, wyjaśniając powody tej decyzji, mówił, iż pragnie swoją posługą przyczyniać się do “pojednania i harmonii", tak między poszczególnymi ludźmi, jak i całymi narodami. To zresztą samo serce Piotrowego zadania w Kościele: charyzmat jedności. Funkcja pasterska - gromadzić, nie rozpraszać. W niezwykły sposób dopełnił tej posługi, w ostatnich jej dniach, Jan Paweł II, o czym jego następca mówił wyraźnie w pierwszej papieskiej homilii: “W godzinie śmierci, upodobniony do swego Pana i Mistrza, zwieńczył swój długi, owocny pontyfikat, utwierdzając lud chrześcijański w wierze, zbierając go wokół siebie i sprawiając, że cała rodzina ludzka czuła się bardziej zjednoczona. PAX!".
Gdy wsłuchuję się jednak (w miarę możliwości) w pierwsze wypowiedzi nowego papieża, przypomina mi się nieodparcie nie Monte Cassino, lecz inne - wcześniej i o wiele dłużej związane ze świętym Benedyktem miejsce, a mianowicie Subiaco. Spędził tu blisko ćwierć wieku, z tego pierwsze trzy lata jako pustelnik - ukryty w niedostępnej niemal grocie, znany tylko jednemu człowiekowi - mnichowi o imieniu Romanus, który od czasu do czasu dzielił się z nim swoim szczupłym pożywieniem, opuszczając je do “celi" Benedykta na długiej linie. “Na zewnątrz" przez Italię przewalała się “wędrówka ludów", załamywały się niemal wszystkie struktury (państwowe, eklezjalne, szkolne itd.), z takim trudem wypracowane przez starożytny Rzym; gwałtownie upadała cywilizacja, w której nurcie Kościół właśnie się zadomowił, proponując jej - dzięki ludziom pokroju Augustyna - nową syntezę kultury, sztuki, filozofii, a nawet - w pewnej mierze - religii. Pokój (PAX) był ostatnim słowem, jakie przychodziło komukolwiek do głowy.
Benedykt znalazł go w Subiaco. Nie w grocie. W Chrystusie. Koncentrując się wyłącznie na Nim, wsłuchując się w Niego, w absolutnym milczeniu.
Po trzech latach zaczęli się schodzić do niego pierwsi ludzie... Wyczuwali, że ma im coś ważnego do powiedzenia.
Dziś w grocie św. Benedykta w Subiaco, obok jego figury wyrzeźbionej przez jednego z uczniów Berniniego, płonie oliwna lampka. Z napisem: “O jedną Europę". Odpowiedzi, jakie znalazł Benedykt w odosobnieniu i radykalnym dystansie do świata - odpowiedzi na prawdziwy kryzys cywilizacji - okazały się ważne dla całego kontynentu.
Cierpliwość Boga, ludzka niecierpliwość
Nowy papież, Benedykt XVI, w swoich pierwszych przemówieniach stosunkowo najmniej mówi o świecie i jego problemach. Najwięcej o Chrystusie. Koncentruje się na Nim. Wzywa do słuchania Go na modlitwie. Mówi, że od tego wszystko zależy. Na przykład rzeczywisty postęp w dialogu ekumenicznym zależy od tego, w jakim stopniu wszystkie Kościoły okażą się “pouczalne" (łac. docilitas) wobec tego, co Duch chce im powiedzieć (słowa z audiencji dla przedstawicieli innych religii i wyznań, 25 kwietnia). Milionom ludzi słuchającym go w dniu inauguracji papież mówi, że programem jego pontyfikatu jest nie tworzyć programu - by “nie czynić własnej woli, nie narzucać własnych idei, ale by wsłuchiwać się, razem z całym Kościołem, w słowo i wolę Pana", by “dać się Jemu prowadzić". A potem cierpliwie i głęboko objaśnia znaki i słowa liturgii, w której wszyscy uczestniczą. Kto czytał “Raport o stanie wiary", nie jest zapewne zaskoczony. Odpowiadając Vittorio Messoriemu na pytania o stan Kościoła, dzisiejszy Papież zwracał uwagę na tekst modlitwy wypowiadanej przez kapłana w czasie Mszy świętej, na chwilę przed Komunią: “Nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę Twojego Kościoła" i podkreślał: “Kościół nie jest nasz, tylko Pana!". Ile razy budujemy go po swojemu, wedle własnych pomysłów, odchodzimy od właściwej mu konstytucji.
Benedykt XVI mówi językiem głęboko religijnym. Mówi własnym językiem Kościoła. I o istotnych dla jego przesłania prawdach. Nie boi się mówić także o własnej wierze - np. o radości, jaką mu sprawia - i o perspektywie postrzegania Kościoła, jaką przed nim otwiera litania do wszystkich świętych.
Czy mówi językiem zrozumiałym dla współczesnego człowieka? Czy o sprawach dla tego człowieka ważnych?
Wygląda na to, że papież prowadzi Kościół do “duchowego Subiaco". Do głębokiej refleksji nad własną tożsamością. Do refleksji, która nie godzi się na postrzeganie “najważniejszych problemów Kościoła" na poziomie bez końca wmawianych mu przez media kwestii: celibat, kapłaństwo kobiet, antykoncepcja. Do refleksji równie właściwej dla Ewangelii, co nieoczywistej dla nas. W inauguracyjnej homilii Benedykt XVI mówił np. o problemie, jaki wszyscy mamy z zaakceptowaniem cierpliwości Boga, który w historii świata okazuje się jakby “za słaby", nie uderza zdecydowanie w zło, nie tworzy przemocą (a przecież mógłby!) “lepszego świata". “Świat jest zbawiony cierpliwością Boga. I niszczony niecierpliwością człowieka". W tym momencie trudno nie pomyśleć o tym, co się dzieje w Polsce przez ostatnie dwa tygodnie; jeszcze się dobrze nie zaczął - tak chętnie projektowany i recenzowany przez nas - pontyfikat, a już się z nim możemy rozminąć...
Miłosierdzie Boga, ludzkie schematy
“Duchowe Subiaco" jest też miejscem, w którym nikogo nie dziwi postulat “oczyszczenia pamięci". Nowy papież - zapewne ku zdumieniu wielu “watykanistów" - nazwał je (w pierwszej homilii!) postawą “najpilniejszą" w dialogu ekumenicznym, dodając zaraz: “Kościół spokojnie patrzy w przeszłość". Nie, nie dlatego, że jest bezgrzeszna. Ale dlatego, że odkrywa miłosierdzie Boga. Wobec każdego!
Chęć uczenia się (papież mówił do nas: “módlcie się za mnie, bym się nauczył bardziej kochać"!), cierpliwość, dialog, rachunek sumienia - pierwsze dni pontyfikatu objawiają nam pasterza, który nijak nie pasuje do nakładanych nań jeszcze przed miesiącem schematów: “tradycjonalista", “doktryner", “teoretyk". Przypominają natomiast niektóre z jego “dawnych" tekstów, napisanych ewidentnie “w duchu Subiaco". Oto jeden z nich: “Na tym polega novum chrześcijaństwa: logos, prawda w osobie, jest również pokutą, przeobrażającym odpuszczeniem, które sięga poza wszelkie nasze zdolności i niezdolności. Ta prawdziwa nowość stanowi fundament pamięci chrześcijańskiej. Gdy nie wypowiadamy dostatecznie i nie widzimy tego centrum chrześcijańskiego przesłania, prawda rzeczywiście staje się jarzmem, które jest zbyt ciężkie dla naszych barków i od którego musimy się próbować uwolnić" (“Prawda, wartości, władza"). Właśnie tak. Subiaco jest miejscem odkrywania prawdy (Prawdy), którą można zaoferować innym. Jest także miejscem pokuty: odosobnienia, ascezy, postu. Głoszenie prawdy i podjęcie pokuty idą ze sobą razem. Wraz z prawdą trzeba człowiekowi ofiarować przebaczenie. Inaczej prawda stanie się jarzmem nie do uniesienia. Wielki tekst obecnego papieża. Z samego serca Ewangelii.
Ks. Grzegorz RyŚ (ur. 1964) jest historykiem Kościoła, profesorem Papieskiej Akademii Teologicznej i dyrektorem Archiwum Katedralnego na Wawelu. Członek zespołu redakcyjnego “Tygodnika Powszechnego", opublikował m.in. “Inkwizycję" i “Celibat".