Czas nie nadszedł

Jeśli idzie o niedawną imprezkę urodzinową Antoniego Macierewicza, gdybyśmy mieli wybrzydzać, wytykać jakieś jej braki, niedociągnięcia klimatyczne, jeżeli mielibyśmy w tej sprawie mieć jakikolwiek głos doradczy, to – rzec trzeba – silnie brakowało nam na niej Mike’a Tysona.

06.08.2018

Czyta się kilka minut

Przydałby się tam jako dopełnienie, by nie rzec dopełniacz, rzeklibyśmy: genetivus ­qualitatis, wyrażający jakość i cechy tej uroczystości. Już sama milcząca obecność postaci tego formatu, wzorca wszelkich cnót i patriotyzmu, miałaby ogromne znaczenie dla tzw. wrogów ojczyzny, ulicy i zagranicy, byłaby takoż krzepiąca dla uczestników heroicznego boju o nowy kształt kraju. Gdyby ów dał się namówić na występ w kontuszu, w mundurze pułkownika wojsk polskich bądź w karacenie, gdyby wygłosił choć krótkie przemówienie na temat historii Polski, jubileusz zyskałby miano niezapomnianego, ale i charakterystycznego dla – jak by to powiedział Gospodarz – „niezwykłej osobowości” jubilata. Gdyby – to już marzenia – Mike Tyson zgodził się, choćby za drobną opłatą, poodgryzać uszy (jak to mu się zdarzało na ringu) uczestnikom i publiczności – mielibyśmy nie tylko tzw. hit sieci, ale przede wszystkim dosłowną ilustrację działań władzy wobec ludu. Naturalnie Mike Tyson dla zabawy, w ramach żarciku oczywiście, mógłby takoż poboksować się z byłym ministrem i dać mu się troszeczkę poszturchać, by tym samym symbolicznie zasygnalizować moc tegoż. Byłaby to – przyznać należy – wspaniała impreza, ale i bez tego było nieźle.

Choćby dlatego, że zagadka usunięcia Antoniego Macierewicza z Ministerstwa Obrony nie została rozwikłana, jako że Gospodarz w swym dziwacznym języku dał do zrozumienia, że czas na objaśnienie tej tragedii „nie nadszedł”. Sposób, w jaki to zostało zakomunikowane, daje nam asumpt do twierdzenia, że była to właśnie tragedia. Naturalnie z tonu oświadczenia Gospodarza możemy na sto procent wnioskować, że Antoni Macierewicz przestał być ministrem bynajmniej nie dlatego, że się zwyczajnie nie nadawał. To z naszych domysłów możemy wykluczyć. Czemu zatem? Pozostaje nam snuć domniemania, zanim się doczekamy kanonicznej wersji. Wydaje się to ciekawsze zadanie niż – dajmy na to – obliczenia, czy liczba uczestniczących w rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem przekroczyła już liczbę jej uczestników w roku pańskim 1410, czy jeszcze trzeba poczekać choćby roczek. Ale, ale, ponieważ Gospodarz zadał nam zagadkę, grzecznie wypada spróbować ją rozwikłać. Idźmyż w tym kierunku powoli, porzuciwszy skłonności do lekkomyślnych mniemań, starając się myśleć logicznie, co jak wiadomo w kraju naszym nie jest zadaniem łatwym.

Odszedł, bowiem się nadawał. Z laudacji na urodzinach wynika jasno, że nadawał się jak nikt. Poprzestańmy tu na stwierdzeniu, że wielu już chłopców i dziewcząt odeszło z naszego puebla, tylko dlatego, że się nadawali. To jednak nie wystarczy. Musiała pojawić się zatem jakaś siła silniejsza od woli Gospodarza, która nadającego się Macierewicza wyssała w kosmos peryferii. Brzmi jak herezja prawem ścigana – prawda? Jest gdzieś ktoś, kto może złamać jego żelazową wolę? Putin? Żarty na bok. Trump? On miałby nastawać na kolegę Macierewicza? Kpina. Jakiś inny sojusznik w umiłowaniu demokracji, w rodzaju Łukaszenki? Śmiech pusty nami wstrząsa. Może zatem wróg jakiś śmiertelny? NATO? Unia Europejska? Bzdura. Za cienkie to są miśki. Może papież obecnie panujący? A ileż on ma dywizji? – zapytamy rezolutnie i z sarkazmem. Może jednak nie należy szukać zbyt daleko. A więc ktoś z krajowego gumna? Służby specjalne? Medycy? Prawnicy? Nic nie pasuje.

Może zatem powody usunięcia Macierewicza leżą gdzie indziej? W głowie Gospodarza po prostu? To jest jakaś szansa. Pamiętajmy, że polszczyzna nie należy do łatwych języków, jej osobliwości mogą, ba, na pewno rzutują na rozpoznawanie rzeczywistości i pracę szarych komórek. Słowa „przeszłość” i „przyszłość” różnią się tylko jedną literą, podobnie jak „wpłata” i „wypłata”, a przede wszystkim „wejście” i „wyjście”. Zaczekajmy zatem, aż Gospodarz dojdzie do wniosku, że jest już gotów, że poukładał to sobie na jego miarę logicznie, by znów objaśnić nam świat, nie tylko ten bez Macierewicza. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2018