Czas minął

Abp Andrzej Dzięga powinien podać się do dymisji. Zarzutów, które by ją uzasadniały, jest aż nadto, a cierpliwość świeckich wystawia się tu na coraz cięższą próbę.

01.03.2021

Czyta się kilka minut

Abp Andrzej Dzięga na Jasnej Górze,  5 września 2010 r. / BARTOSZ KRUPA / EAST NEWS
Abp Andrzej Dzięga na Jasnej Górze, 5 września 2010 r. / BARTOSZ KRUPA / EAST NEWS

W pierwszy piątek Wielkiego Postu arcybiskup Dzięga prowadził w szczecińskiej katedrze różaniec pokutny za wykorzystywanie seksualne nieletnich. Odprawianie takich nabożeństw nakazał papież Franciszek. Arcybiskup ofiar jednak nie przeprosił, przypomniał tylko, że „nikt z nas nie jest bez grzechu”. Duchowny spod Szczecina: – To jego ulubiona polityka przeczekania.

Na internetowej stronie archidiecezji nekrolog zmarłego właśnie ks. Andrzeja Dymera. Ani słowa o tym, że ks. Dymer latami molestował chłopców, a o jego przestępstwach od 1995 r. wiedzieli kolejni szczecińscy ordynariusze.

Chrystus wirusa nie roznosi

Abp. Dzięgę media cytują często. Przekaz ma prosty, wyraża się dobitnie.

O Strajku Kobiet: „Krzyki te idą za nami od tygodni. Nienaturalne, wręcz wynaturzone odgłosy tych manifestacji, docierając z ulic do serc wrażliwych, stawały się dla nich jak zgrzyt żelaza po szkle”.

O krytyce Jana Pawła II: „Poszczególne kamienie tego ataku trafiają także w innych, którzy w okresie tego wielkiego pontyfikatu trwali przy osobie Jana Pawła II jako jego współpracownicy i świadkowie jego świętości. To także krzyż nowego czasu. Tak patrzymy na ataki na kard. Dziwisza i innych świadków prawdy i świętości”.

O podawaniu w czasie pandemii komunii do ust: „Chrystus nie roznosi zarazków ani wirusów”.

O projekcie ustawy „Stop LGBT” autorstwa Kai Godek: „Podyktowany jest troską o zachowanie ładu moralnego w polskich rodzinach, o bezpieczeństwo i zdrowy rozwój polskich dzieci i młodzieży”.

O Radiu Maryja: „Przybywam z potrzeby własnego serca, by wypowiedzieć, co moje serce czuje, gdy słucha Radia Maryja. A słucham i zachęcam do słuchania. A także by dziękować za bardzo konkretną pomoc w mówieniu o trudnych sprawach społecznych i gospodarczych”.

Do kibiców na Jasnej Górze: „Jako kibic jesteś człowiekiem serca wolnego, rozumnego, odważnego, zdolnego do poświęceń”.

Metropolita szczecińsko-kamieński uchodzi za jednego z najbardziej zachowawczych polskich hierarchów.

Jak Polak z Irlandczykiem

Dziesięć lat temu „Więź” przygotowała numer o pedofilii w Kościele. Znalazła się tam wypowiedź abp. Diarmuida Martina z Dublina i rozmowa Zbigniewa Nosowskiego z abp. Dzięgą (stał na czele Komisji Prawnej Episkopatu).

Abp Martin: „To właśnie zagubione, molestowane dziecko powinno być w centrum uwagi. Kościół powinien aktywnie poszukiwać ofiar, żeby je objąć uzdrawiającą mocą Jezusa Chrystusa”.

Abp Dzięga: „Należy pamiętać, że w tych sytuacjach mamy z reguły słowo przeciwko słowu”.

Ks. prof. Alfred Wierzbicki, etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, komentuje: – Irlandzki biskup mówi o ofiarach, a polski biskup mnoży trudności.

Ma się stać

– Miły, serdeczny w kontaktach – ocenia go dominikanin Maciej Biskup, który spędził w Szczecinie sześć lat. – Ale mam wrażenie, że to jest styl kościelnego dyplomaty, za którym trudno odczytać rzeczywiste intencje.

O. Biskup był przeorem szczecińskich dominikanów i proboszczem prowadzonej przez nich parafii. W czasie kryzysu uchodźczego jako pierwsza parafia w Polsce zaczęli pomagać syryjskiej rodzinie z Aleppo (chory na serce ojciec, sparaliżowana matka i nastoletnia córka). – Gdy współorganizowaliśmy ze stowarzyszeniem Otwarta Rzeczpospolita i Refugees Szczecin otwarte dyskusje i zbiórki na rzecz uchodźców, wielu miało nam to za złe. I mam wrażenie, że miały na to również wpływ poglądy arcybiskupa. ­Usłyszałem kiedyś od niego, że jesteśmy za mało patriotyczni.


Czytaj także: Piotr Sikora: Usilnie prosimy, odejdź


Dzięga zaskakuje pomysłami duszpasterskimi. Każe budować w kościołach balaski: uważa, że komunię powinno się przyjmować na kolanach. Jest jednym z najgorętszych zwolenników ­intronizacji Jezusa na króla Polski, kokietował paradujących w czerwonych płaszczach Rycerzy Chrystusa Króla, którym przewodzi suspendowany ks. Piotr Natanek.

Pyszny, lubi celebry, nie słucha ludzi – oceniają go księża. Śmieją się, że jest jak Bóg Ojciec: „Niewidoczny, wypowiada słowo i ma się stać”. Odliczają czas, jaki został mu do emerytury. Zostało prawie siedem lat.

Najpierw msza, potem praca

Anna i Józef Dzięgowie z Radzynia Podlaskiego mają gospodarstwo i pięcioro dzieci. Andrzej przychodzi na świat w 1952 r. Od pierwszej klasy podstawówki służy do mszy w parafialnym kościele Trójcy Świętej, w domu wieczorem wszyscy obowiązkowo klękają do pacierza, dzieci w pierwszy piątek miesiąca idą do spowiedzi.

Chodzi do liceum imienia Manifestu Lipcowego. Polonista chwali go za „polot literacki” wypracowań. Gdy na Wybrzeżu wojsko strzela do stoczniowców, młody Dzięga zakuwa do matury. – Rozmawialiśmy o tym, co stało się w grudniu 1970 r. Andrzej interesował się sprawami politycznymi i był z nas najlepiej zorientowany – wspomina Józef Korulczyk, licealny kolega Dzięgi, później burmistrz Radzynia.

Po maturze wstępuje do seminarium duchownego w Siedlcach. Są już tam jego dwaj starsi bracia: Tadeusz i Jan.

Kilka lat temu dostał honorowe obywatelstwo Radzynia. W sanktuarium Matki Boskiej Nieustającej Pomocy urządzono wystawę „Arcybiskup Andrzej Dzięga – radzynianin wśród radzynian”. Z domu wyniósł głęboki patriotyzm, taki dziewiętnastowieczny. W Radzyniu jest mogiła powstańców styczniowych, w niedalekim Pratulinie kozacy zastrzelili kilkunastu unitów, którzy nie chcieli oddać kościoła prawosławnym. Ksiądz Dzięga będzie wicepostulatorem w procesie beatyfikacyjnym męczenników podlaskich.

Józefa Korulczyka pytam, co sądzi o postawie dawnego kolegi w sprawie ks. Dymera. Nie ma wątpliwości: – To nagonka.

Kazanie o Czyrku

Spotkali się na początku lat 80. Młodszy o kilka lat ks. Alfred Wierzbicki robił na KUL-u doktorat z filozofii, Dzięga – z prawa kanonicznego. Słuchali razem wykładów. Pytam ks. Wierzbickiego, czym odznaczał się wtedy Dzięga. Długo szuka w pamięci. – Na pewno zdradzał silne poglądy antykomunistyczne, co go wyróżniało nawet wtedy.

Przypomina, jak ks. Dzięga głosił kazanie na procesji Bożego Ciała w Nałęczowie. Zamiast mówić o Ewangelii, zaatakował Józefa Czyrka, prominentnego działacza partii. Nałęczowskiego proboszcza nachodzili potem tajniacy. – Jak widać, od głębokiego antykomunizmu do poglądów katolicko-narodowych wiedzie czasem prosta droga – komentuje.

Po habilitacji Dzięga zostaje dziekanem Wydziału Prawa. Z dziekaństwa nie zrezygnuje nawet, gdy zostanie biskupem sandomierskim.

Dwaj z Podlasia

Upadł komunizm. Po pięćdziesięciu latach księża mogą bez przeszkód prowadzić działalność duszpasterską w wojsku. Jan Paweł II mianuje ordynariuszem polowym prałata Sławoja Leszka Głódzia. W kraju mało znany, bo całą dekadę spędził w Rzymie. Dzięga zostaje kanclerzem kurii polowej. – Jeśli prawdą jest, że „biskupów robią biskupi”, to na biskupie nominacje Dzięgi mógł mieć wpływ Głódź – uważa ks. Wierzbicki.

Obaj pochodzą z Podlasia, choć z różnych jego części. Popierają Radio Maryja i polityczną prawicę. Z czasem obejmą dwie ważne metropolie kościelne: Gdańsk i Szczecin. Gdy w dniu 75. urodzin papież Franciszek wyśle Głódzia na emeryturę, Dzięga zajmie jego miejsce w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski. To kilkunastu hierarchów, którzy faktycznie kierują episkopatem.

Antysemityzm zasłonięty

Ostatnia niedziela listopada 2002 r., w Kościele uroczystość Chrystusa Króla. Andrzej Dzięga leży krzyżem na posadzce gotyckiej katedry w Sandomierzu. Za chwilę otrzyma mitrę i pastorał – kilka tygodni wcześniej papież mianował go biskupem sandomierskim.

Diecezja, którą obejmuje, jest mała, ale z kłopotem na całą Polskę. Chodzi o wiszący w katedrze XVIII-wieczny obraz autorstwa Karola de Prevot: Żydzi toczą krew niemowlęcia wrzuconego do nabitej gwoździami beczki. Obok pies pożera poćwiartowane zwłoki dziecka. Inny Żyd pochyla się z nożem nad przerażoną dziewczynką.


Czytaj także: Ks. Jacek Prusak: Zabójcza protekcja


Szokujące przedstawienie tzw. mordu rytualnego – powszechnie wtedy wierzono, że Żydzi używają chrześcijańskiej krwi do wypiekania macy – latami zatruwało relacje chrześcijańsko-żydowskie. Kolejni biskupi ignorowali problem.

Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita domaga się od bp. Dzięgi usunięcia malowideł „poświadczających nieprawdę, a zarazem uwłaczających godności tak katolików, jak i Żydów”. Biskup każe zasłonić obraz kotarą, a na niej zawiesić portret Jana Pawła II. „Liczono, że wszyscy zapomną, co jest pod spodem?” – pytała retorycznie Zuzanna Radzik na łamach „Tygodnika Powszechnego”.

Dopiero w 2014 r. nowy biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz kazał umieścić obok obrazu tablicę, która tłumaczy motywy i kontekst powstania malowidła.

Zlaicyzowana diecezja

Gdy w 2009 r. biskup sandomierski zostaje niespodziewanie metropolitą szczecińsko-kamieńskim, zaskoczenie jest duże. Publicyści dziwią się, że biskup z naznaczonej tradycyjną pobożnością części Polski przychodzi do najbardziej obojętnej religijnie i liberalnej diecezji w kraju.

Istotnie: w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej do kościoła chodzi mniej niż co czwarty wierny. Zachodnie Pomorze to bastion liberalnego elektoratu: w ostatnich wyborach Rafał Trzaskowski dostał tam prawie 60 proc. głosów. Platforma od zawsze bije tu PiS na głowę.

Kościół szczeciński zmaga się z wieloma problemami. Oprócz laicyzacji – ubóstwo parafii w popegeerowskich wsiach, samotność księży, którzy na prowincji muszą obsłużyć kilka kościołów.

O. Biskup: – Mam wrażenie, że abp Dzięga nie ma żadnego przemyślanego i wybiegającego w przyszłość pomysłu ewangelizacyjnego na swoją diecezję, która, podobnie jak łódzka czy koszalińska, jest mocno zlaicyzowana. To na pewno religijny i pobożny człowiek. Ale w jego kazaniach rzadko odnajdywałem odniesienie do Słowa Bożego. Kaznodziejstwo arcybiskupa, budowane za pomocą pięknej, choć staroświeckiej polszczyzny, uwięzione jest w pobożnościowym patosie i nadużywa wyświechtanych fraz.

Arcybiskup potrafi jednak zaskoczyć otwartością na kościelne nowinki. Zezwolił, by w jego diecezji diakonami byli żonaci mężczyźni. Diakonów stałych (mogą czytać w kościele Ewangelię, głosić kazania, chrzcić, prowadzić pogrzeby) ma w Polsce tylko co czwarta diecezja. Dzięga chętnie zgadza się też na to, by świeccy rozdawali komunię. Podobno nawet księża burzyli się na te pomysły.

Za cicho o Radiu Maryja

– W naszym regionie o Radiu Maryja jest za cicho – ubolewa abp Dzięga po przyjściu do Szczecina. Szybko to się zmieni. Nowy ordynariusz chętnie gości ojca Rydzyka. Księżom każe promować Rodzinę Radia Maryja, skupiającą słuchaczy toruńskiej rozgłośni. Sam pojawia się często w mediach redemptorysty.

W episkopacie uchodzi za jednego z najbardziej radiomaryjnych hierarchów. Należy do Zespołu Biskupów ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. Jeździ na Jasną Górę z pielgrzymkami środowisk związanych z rozgłośnią. Rydzyk zaprasza go do Torunia.

W grudniu głosił kazanie podczas 29. rocznicy powstania radia. To wtedy nazwał Strajk Kobiet „zgrzytem żelaza po szkle”, a krytykę pontyfikatu Jana Pawła II i kard. Dziwisza – „kamienowaniem”. Bez mrugnięcia okiem słuchał, jak Rydzyk lekceważył seksualne wykorzystywanie małoletnich. Bo też – podobnie jak Głódź – Dzięga nigdy nie był gorliwy w ukrócaniu seksualnych przestępstw księży.

Wysłał sekretarza

W maju 2011 r. Benedykt XVI nakazał wszystkim episkopatom opracować wytyczne dotyczące postępowania w przypadkach wykorzystania seksualnego osoby małoletniej przez duchownego. Redakcją wytycznych zajęła się Rada Prawna Konferencji Episkopatu Polski, którą kierował abp Dzięga.

Redakcja trwała nadzwyczaj długo. Pierwsza wersja okazała się zbyt ogólnikowa – Watykan zwrócił ją do uzupełnienia o bardziej szczegółowe normy wykonawcze. Zespół opracowujący aneksy zebrał bp Wojciech Polak – wówczas sekretarz episkopatu. Szefa Rady Prawnej KEP nie było na żadnym spotkaniu, przysłał tylko jej sekretarza.

– To najlepiej obrazuje stosunek Dzięgi do problemu wykorzystywania dzieci przez duchownych – komentuje nasze źródło. Wytyczne ostatecznie zatwierdzone zostały przez Watykan dopiero w 2015 r.

Był już rok arcybiskupem w Szczecinie, gdy oskarżanego o molestowanie chłopców ks. Dymera mianował dyrektorem Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II. W aktach sprawy do końca zeszłego roku nie było potwierdzenia, żeby arcybiskup zapoznał się z dowodami obciążającymi Dymera. A mija prawie trzynaście lat od nagłośnienia tego przypadku przez „Gazetę Wyborczą”.

Sprawa Dymera nie jest jedyną, z której musi się wytłumaczyć abp Dzięga. Jak napisał kilka tygodni temu na portalu wiez.pl Zbigniew Nosowski, przeciwko metropolicie szczecińskiemu trwa również kościelne dochodzenie w kilku innych przypadkach. Najgłośniejszy dotyczy czasów, gdy Dzięga kierował diecezją sandomierską.

Ks. Józef G., proboszcz jednej z parafii w Tarnobrzegu, miał w latach ­2005-06 molestować dwunastoletniego ministranta. Jak ustalił Nosowski, chłopiec poskarżył się biskupowi. Ale Dzięga nie wszczął postępowania kościelnego, sprawcę zaś przeniósł na drugi koniec diecezji, do Ostrowca Świętokrzyskiego. Józef G. był tam nadal proboszczem i wciąż uczył religii w szkole, wkrótce też Dzięga mianował go kanonikiem tamtejszej kapituły kolegiackiej.

Pokrzywdzony ministrant przekazał kurii w Sandomierzu nagranie z wypowiedziami proboszcza, które potwierdzało zarzuty. Nosowski: „Nagranie zaginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Ks. Józef G. miał ponadto szantażować swego dawnego ministranta. Nękał go, by zmienił zeznania. Padały groźby pozbawienia życia”.

Dopiero dwa lata temu na wniosek oficjała sądu biskupiego w Sandomierzu prokuratura rozpoczęła ściganie Józefa G. Śledztwo po pół roku umorzono, ale w połowie zeszłego roku wznowiono. Józef G. siedzi w areszcie. Gdy sprawą zainteresowała się TVN, Dzięga zaprzeczył, jakoby wiedział o molestowaniu ministranta.

Z jedną z ofiar Dymera arcybiskup szczeciński spotkał się dopiero wtedy, gdy TVN zapowiedziała film o księdzu pedofilu. Pokrzywdzony usłyszał od Dzięgi: „Będę z tobą niósł twój krzyż”.

Do tych słów odniósł się o. Maciej Biskup. „W Kościele zły bardzo często przemawia w pobożnym języku, od którego, przepraszam, ale niekiedy wymioty biorą – mówił dominikanin podczas niedzielnej mszy w kaplicy łódzkiego klasztoru. – Bo jeżeli jeden z hierarchów spotyka się z ofiarą księdza krzywdzoną przez lata i ma mu tylko do powiedzenia: »Będę z tobą niósł twój krzyż«, to tak jakby napluł tej ofierze w twarz. Ta osoba nie chce, żeby z nią nieść krzyż, tylko chce, żeby ten krzyż z niej ściągnąć, nazywając rzeczy po imieniu i naprawiając krzywdy”.

Nie wymienił hierarchy z nazwiska.

Rozmowy nie przewiduję

Szczecińskiemu metropolicie chciałem zadać kilka pytań. Wysłałem maila do jego sekretarza, zadzwoniłem. „W najbliższym czasie ksiądz arcybiskup nie przewiduje tego rodzaju wypowiedzi i rozmów” – dostałem odpowiedź. Nie zdziwiłem się: abp Dzięga z dziennikarzami nie rozmawia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2021