Czarny kwadrat. Anita Piotrowska o nowym filmie Aronofsky'ego

Aronofsky epatuje niepełnosprawnością swego bohatera, ale tak naprawdę chodzi mu o akt przebóstwienia. To zabieg, który jedynie aktorstwo wielkiego formatu mogło uratować przed nadużyciem. I ratuje.

13.02.2023

Czyta się kilka minut

Brendan Fraser / MATERIAŁY PRASOWE A24 FILMS
Brendan Fraser / MATERIAŁY PRASOWE A24 FILMS

Na jednym z plakatów do „Wieloryba” twarz Brendana Frasera, czyli aktora grającego tytułową rolę, zatraciła kontury i rozlewa się na cały kadr. Inny poster przedstawia złotą rybkę uwięzioną w zbyt ciasnym naczyniu. Który z tych obrazów mówi nam o filmie całą prawdę? Bo z pewnością patronuje mu litera „e”, ta od emocji. Ile w nich empatii, ile zaś eksploatacji – tu widownia i krytyka są skrajnie podzielone, co bywa częste w przypadku filmów Darrena Aronofsky’ego, genialnego specjalisty od manipulacji i nadmiaru. Ale też od wyciągania ze swoich aktorów maksimum możliwości.

Zamknięty w czterech ścianach monstrualnie otyły mężczyzna zajmuje tu nie tylko prawie całą przestrzeń, lecz i sto procent czasu ekranowego. Adaptując sztukę Samuela D. Huntera, wiedział Aronofsky, jak ją „ufilmowić”. Cielesność bohatera, rozumiana jako uwięzienie we własnym ciele, poprzez zbliżenia kamery Matthew Libatique’a staje się dla widza testem wrażliwości. Albo estetyczno-etycznym szantażem, bo trudno przyznać się przed sobą do podglądactwa i tym bardziej do wstrętu, jaki wzbudza przykuty do kanapy, sapiący, mlaszczący, spocony mężczyzna w średnim wieku. Jednakże film i aktor robią wszystko, by najpierw przyłapać nas na tak brzydkich odczuciach, a następnie, by na przekór nim rozbudzić współczucie wobec Charliego.


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>


Bo to my mamy się wstydzić, a nie bohater, kiedy prowadząc kursy kreatywnego pisania online, za każdym razem wyłącza kamerkę i chowa się za czarnym kwadratem. Żyjemy wszak w kulturze, gdzie otyłość, bez względu na jej przyczyny, po cichu wyszydza się i piętnuje, czego nie jest w stanie zmienić żadna moda na ciałopozytywność. Tymczasem chorobliwa nadwaga Charliego stanowi dlań śmiertelne zagrożenie. Okazuje się, że pochłaniając tony śmieciowego jedzenia bohater próbuje „zajadać” rozpacz po śmierci ukochanego. I mimo poważnej niewydolności serca odmawia pójścia do szpitala. Nie posiada bowiem ubezpieczenia zdrowotnego, a oszczędności zamierza przeznaczyć na zupełnie inny cel. Charlie postanawia złożyć siebie samego w ofierze.

Pomijając anonimowego dostawcę pizzy, przed którym bohater także się ukrywa, na małej scenie mieszkania Charliego zjawiają się co chwila ważne dlań postacie: oddana opiekunka (Hong Chau), dawno niewidziana córka (Sadie Sink) i młody mormoński domokrążca (Ty Simpkins). Podczas gdy ta pierwsza zapewnia choremu bezpośrednią pomoc, a ostatni uosabia złudę pomocy duchowej czy raczej obłudę życia religijnego, nastoletnia Ellie spełnia rolę budzicielki sumienia. Porzucenie jej przed laty również zyskuje w „Wielorybie” wymiar ofiarny. Owa tęsknota za czymś większym niż zdegradowana doczesność znajduje wyraz już w tytule, który nawiązuje tyleż do budzącej niesmak „góry tłuszczu”, co do „Moby Dicka” i wielu jego biblijnych konotacji. Zresztą scenariusz Huntera nieustannie krąży wokół powieści Hermana Melville’a – i nie tylko dlatego, że Charlie był kiedyś, w lepszych czasach, wykładowcą literatury.

Gdy więc Aronofsky epatuje fizycznością i niepełnosprawnością swego bohatera, w owym ostentacyjnym sponiewieraniu raz jeszcze chodzi mu o akt przebóstwienia. Cóż za ryzykowny zabieg, który jedynie aktorstwo wielkiego formatu mogło uratować przed nadużyciem. I ratuje. Nie chodzi jednak o to, że Fraser, słynący ongiś ze sportowej sylwetki, „po holly­woodzku” poświęca się dla tej roli, dźwigając na sobie specjalny silikonowy kostium. Ten akurat aspekt bywa piętnowany jako mimowolna karykatura otyłości. Krytykujący ignorują nawet fakt, iż aktor sam się z nią kiedyś zmagał, podobnie jak i z depresją. Najważniejsze, że ciało przed kamerą, mimo sztucznego naddatku, nie kłamie, i że twarz, mimo pokładów wewnętrznego bólu, stara się unikać nadekspresji, co najwyżej zastygając w przepraszającym uśmiechu. Trudniej natomiast wybaczyć chorobliwą nadmiarowość w sposobie przedstawiania, która na deskach sceny, wzięta w ramy teatralnej umowności, zapewne by tak nie raziła. Zwłaszcza że reżyser zachowuje ową teatralność – kameralny klimat, podział na „akty” i przypisanie określonej funkcji do każdej z drugoplanowych postaci. Lecz skłębienie rozmaitych form męczeństwa związanych z nadwagą, nieheteronormatywnością i skrzywdzeniem przez Kościół zdaje się rozsadzać ciasny filmowy kadr mocniej nawet niż fizyczność bohatera, nie mówiąc o finałowej apoteozie. Za mało tutaj miejsca na tak wysokie tony.

Dlatego nie dziwi fakt, iż nominacje do Oscarów dostali jedynie aktorzy (Fraser, Chau) i ekipa charakteryzatorska. Bez tego trudniej byłoby uwierzyć w opowieść o straceńczym byciu ku śmierci i ukrytej za tym mesjańskiej postawie. Objadanie się przez bohatera potraktowano w „Wielorybie” dość instrumentalnie. Otyłość, jedna z chorób naszych czasów, często wyrosła z zaburzeń odżywiania o podłożu psychicznym, u Aronofsky’ego staje się synonimem poczucia winy, kary za stare grzechy, symbolem totalnego upadku bohatera, z którego podnieść może go wyłącznie nadludzkie samopoświęcenie. Dzięki niemu pozostali bohaterowie również doświadczają „odkupienia” i przeszłość każdemu z nich zostaje wybaczona. Cena za przywrócenie porządku musi być bowiem ostateczna. Dzięki temu i my możemy przez chwilę poczuć się lepiej: wszak zdążyliśmy zobaczyć w „wielorybie” człowieka, w dodatku cierpiącego za i dla innych.

Prawdziwy humanizm tego filmu ujawnia się w czymś zgoła odmiennym, daleko od literalnie wyrażonej transcendencji. Przede wszystkim w świetnie zainscenizowanym poczuciu ograniczenia: (samo)izolacji, zamknięcia, unieruchomienia, osamotnienia, całkowitego zdania się na zewnętrzną pomoc. I nie trzeba pandemii, żeby zrozumieć takie doświadczenie; wcześniej czy później może być udziałem każdego z nas. I choć „Wieloryb” to grubo szyty film o ostatniej szansie na symboliczne wyjście z dożywotniej kwarantanny lub o nadawaniu sensu marnemu życiu, sugeruje też, jak niewiele trzeba, by w takiego „wieloryba” się przemienić. Wystarczy ostry zakręt i spalenie za sobą wszystkich mostów. Bardziej niż metafizyczne oczyszczenia i pocieszenia działa więc w tym filmie to, co do końca nie zostało pokazane i powiedziane. Co nie zamienia ekranu w pokazowe akwarium, wypełnione gargantuicznym, bezbronnym i obcym ciałem. ©

 

WIELORYB („The Whale”) – reż. Darren Aronofsky. Prod. USA 2022. Dystryb. Monolith Films. W kinach od 17 lutego.

 

DARREN ARONOFSKY (ur. 1969) to jeden z bardziej wyrazistych twórców amerykańskich. Zadebiutował niskobudżetowym filmem „Pi” (1998), nagrodzonym za reżyserię na festiwalu Sundance. Kolejne tytuły: „Requiem dla snu”, „Zapaśnik”, „Czarny łabędź” czy „Mother!” też przyniosły mu nagrody, lecz wywoływały kontrowersje ze względu na skłonność reżysera do ekscesu, zarówno w treści, jak i formie.



Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2023