Czarni, czerwoni, niebiescy, zieloni

Formalnie jeszcze nie są partią, a już cieszą się zainteresowaniem, o jakim powstające co chwila partyjki postsolidarnościowe mogą tylko marzyć. Zielonych wzięły na warsztat najważniejsze dzienniki w kraju. Uważnie przyglądają im się politycy. Niezły start, ale prawdziwy sprawdzian - zdobycie wyborców - ciągle przed nimi.

26.10.2003

Czyta się kilka minut

Polska scena polityczna wydawała się już ukształtowana. Obrazu nie mąciły ani sezonowe partie prawicowe, ani zmiany szyldów przez znanych polityków. SLD to SLD, PSL to PSL, a PO i PiS to UW i AWS. Do tego doszły LPR i Samoobrona - partie nie tak znowu egzotyczne nawet jak na standardy europejskie. Jest w czym wybierać. Po co więc kolejna partia?

Jacek Bożek, współprzewodniczący Zielonych: - Organizacje pozarządowe mogą wpływać na świadomość, edukować, ale zmieniać rzeczywistość jest im trudno. Zwłaszcza, że w Polsce środowiska obywatelskie, feministyczne, ekologiczne, czy mniejszościowe coraz częściej trafiają na polityczną barierę. Doszliśmy do wniosku, że tylko partia może zapewnić nam skuteczność.

Przymiarki trwały ponad rok. Pierwszą wspólną akcją była kampania referendalna “Do Unii po zmiany". We wrześniu powołano partię. Jej statut zakłada, że wszystkie stanowiska obsadzane są w równej liczbie przez kobiety i mężczyzn. Dlatego na czele partii stoi dwoje współprzewodniczących: Magdalena Mosiewicz i Jacek Bożek. Teraz Zieloni 2004 czekają na rejestrację.

Ostry spór - ostry start

W partii właściwie nie ma ludzi kojarzonych z polityką. Ale zainteresowanie mediów zagwarantowały głośne nazwiska feministek: Agnieszki Graff, Kazimiery Szczuki czy Kingi Dunin. - Dobrze pamiętam komunizm i wolne wybory uważam za podstawowe prawo. Ale od lat mój wybór sprowadzał się do “mniejszego zła". Głosując na Zielonych nie będę miała dylematu. Pokazali, że w kwestiach światopoglądowych można wypowiadać się jasno i jednoznacznie - mówi Dunin. Pytana, czy partia to najlepsza droga, by realizować swoje postulaty, odpowiada: - Człowiek to zwierzę polityczne. A że po kilkunastu latach wolności obrzydziliśmy sobie politykę, jest tylko porażką polskiej demokracji. Uczciwie uprawiana polityka nie brudzi.

Feministki jak też efekt nowości zyskały Zielonym rozgłos. Dla porównania: informacja o powstaniu 10 dni temu nowej partii z udziałem tak znanych niegdyś nazwisk, jak Stefan Niesiołowski, Jan Rulewski, Zbigniew Romaszewski nie została praktycznie odnotowana przez media.

Udział feministek miał swoją cenę - z partii wycofał się pracujący nad jej powołaniem Janusz Okrzesik (były senator UW). Poszło o aborcję. Na założycielskim zjeździe formułując zapisy do “Zielonego Manifestu" - programu partii - przegłosowano zapis: “jesteśmy za doprowadzeniem do stanu, w którym prawo nie reguluje kwestii aborcji pozostawiając miejsce dla indywidualnego moralnego rozstrzygnięcia". Oznaczałoby to nawet nie liberalizację ustawy, ale jej zniesienie. Okrzesik chciał, by partia nie zabierała w tej kwestii stanowiska i dopuszczała różne poglądy. Jego zdaniem spory światopoglądowe nie powinny być rozstrzygane przez głosowanie. Gdy przegrał, zrezygnował z członkostwa.

- Polscy Zieloni będą klonem zachodnich. To skaże ich na bycie gettem. Szkoda, że zrezygnowano z różnorodności środowisk związanych z ideami zielonych - mówi niedoszły lider partii, któremu jeszcze przed zjazdem środowiska homoseksualne zarzuciły forsowanie poglądów katolickich.

Podobnego co Okrzesik zdania jest Gabriela Szuba reprezentantka polskich zielonych w Europejskiej Federacji Partii Zielonych: - Ten zapis jest zły - mówi, ale ma nadzieję, że zostanie zmieniony w trakcie dalszych prac nad programem. To samo, acz nieoficjalnie, mówią inni działacze partii. Bożek jednak broni przyjętego rozwiązania: - Skoro zwróciliśmy się do środowisk, dla których aborcja jest kwestią zasadniczą, to nie możemy teraz chować głowy w piasek.

Ostrzej sprawę stawia Dunin: - Chodziło o jasne postawienie kwestii wolności sumienia i neutralności światopoglądowej państwa, a nie tylko o aborcję. Ale istotnie, nie ma w Zielonych miejsca dla tych, którzy aprobują stan prawny pozwalający w imię partykularnych wartości zmuszać kobiety do rodzenia niechcianych dzieci.

Spór o aborcję i wolta Okrzesika zdominowały informacje o nowej partii w mediach - zaczęli od sporu, w partii nie ma miejsca dla katolików, to partia lesbijek i feministek. Właśnie etykietka getta dla feministek i homoseksualistów jest największym zagrożeniem dla Zielonych. Póki co w Polsce więcej jest bezrobotnych niż gejów.

“Rzeczpospolita" odnotowując powstanie partii napisała: “Ekolodzy, feministki i homoseksualiści pod wspólnym szyldem", podobny nadtytuł dała “Trybuna": “Ekolodzy, geje, lesbijki, feministki". Awanturom u Zielonych “Gazeta Wyborcza" poświęciła duży reportaż w sobotnim wydaniu.

Socjolog prof. Henryk Domański zwraca uwagę, że w ostatnich latach w Polsce wzrósł sprzeciw wobec związków homoseksualnych. Jego zdaniem także obecność feministek w partii nie będzie przez Polaków dobrze przyjęta: - Kojarzą się one z walką o prawa kobiet, mniejszości seksualnych i liberalizację obyczajów. Ich postulaty w tak tradycjonalistycznym społeczeństwie jak polskie spotykają się z umiarkowanym odzewem. Ludzie nie będą głosować za “feminizmem", który kojarzy się ze skłonnością do anarchizmu.

Dunin ma na to odpowiedź: - Polityka powinna polegać na tym, że szuka się poparcia dla programu, a nie na tym, że sprawdzamy, co jest gotowe poprzeć społeczeństwo, a potem dopisujemy do tego program.

Zieloni na razie zieloni

Do tej pory ludzi o liberalnym światopoglądzie reprezentowały SLD i Unia Wolności. Ale obydwie partie zawiodły ich oczekiwania.

- Widzę potrzebę i miejsce dla samodzielnej siły politycznej głoszącej hasła zrównoważonego rozwoju, ekologii, tolerancji. “Zielony Manifest" raczej nie mógłby być dokumentem UW - mówi Radosław Gawlik, były parlamentarzysta Unii, teraz członek zarządu Zieloni 2004.

- Unia kręciła w sprawach światopoglądowych. Kręciła, kręciła, aż się przekręciła, a SLD oszukało wyborców - mówi Dunin. Inni liderzy Zielonych też zwracają uwagę na rozczarowanie SLD. Nic dziwnego, że politycy SLD i UW przyglądają się powstającej konkurencji.

- Szczuka, Dunin, Graff gwarantują liberalizm światopoglądowy. Cieszy, że mamy partnerów w sprawach wolności osobistych. Mam jednak wątpliwości, czy taki sam liberalizm dotyczy programu gospodarczego - mówi powściągliwie o Zielonych Władysław Frasyniuk, szef UW. Ale już na forum internetowym jego partii nowe ugrupowanie zostało przyjęte co najmniej wrogo.

Niewykluczone, że Zieloni 2004, partia bez obciążeń, może wypchnąć Unię Wolności ze sceny politycznej. Zdaniem prof. Domańskiego, potencjalnym elektoratem Zielonych jest inteligencja, którą wyróżnia większy liberalizm, tolerancja dla różnych mniejszości i uwrażliwienie na potrzeby ochrony środowiska. Wypisz, wymaluj - elektorat UW. Liderzy Zielonych oburzają się na porównanie z Unią - bycie ekologiczną wersją partii Frasyniuka to nie jest cel, do którego dążą. Zdaniem prof. Domańskiego, nowa partia może jednak przypominać UW “ze względu na spory ładunek haseł umoralniających i zdystansowanie się od spraw, którymi teraz żyją Polacy".

Dla UW Zieloni mogą okazać się śmiertelnym zagrożeniem, ale także wiceprzewodniczący SLD, Józef Oleksy, przyznaje, że jego partia “zauważyła". Jednak nie obawia się on odpływu wyborców. Twierdzi, że jego partia ma dobry program, zwłaszcza dla młodych ludzi. Zdaniem Oleksego radykalne poglądy niekoniecznie przynoszą efekty: - Polacy nieufnie odnoszą się do spraw wzbudzających emocje. Niektóre kwestie należy poruszać rozsądnie i delikatnie. Ugrupowaniom, podchodzącym do nich na zasadzie »wstrząsowej« nie wróżę sukcesu.

Trochę innego zdania jest jego partyjna koleżanka Izabella Sierakowska. Według niej “szczególnie młodzi ludzie o zdecydowanych poglądach lewicowych zainteresują się programem Zielonych", który jest “interesujący i nowatorski". Oleksy przyznaje, że SLD popadło w bierność na polu walki o tolerancję i prawa kobiet. - Przesadna “poprawność" zdominowała także pole sporu o świeckość państwa - mówi.

Te opinie potwierdza socjolog prof. Andrzej Rychard: - SLD nie jest ostatnio kojarzone z jakąś silną orientacją ideową, mocno się “spragmatyzowało". To może czynić ofertę Zielonych bardziej atrakcyjną.

Zarówno SLD, jak UW nie wykluczają współpracy z nową partią. Ta natomiast unika deklaracji w tej kwestii.

- Na razie w świecie polityki jesteśmy nowym zjawiskiem. Nie będziemy wchodzić w koalicje - zapowiada Bożek i przytacza znane powiedzenie Joschki Fischera: “Zieloni nie są ani z prawa, ani z lewa, tylko z przodu".

Sukces niemieckich Zielonych to punkt odniesienia. Wyłonili się z ruchów ekologicznych, ale także anarchistycznych, pacyfistycznych, komunistycznych. Fischer czy obecny minister środowiska Niemiec, Jürgen Tritttin, bynajmniej nie zaczynali jako ekolodzy. Teraz “nowa lewica" - bo taka uogólniająca nazwa się przyjęła - kładzie nacisk na ochronę środowiska, prawa mniejszości, równouprawnienie kobiet, kwestie pokoju. Zieloni przeszli do całościowej wizji świata. Proponują jak organizować życie społeczne, polityczne i gospodarcze, by powstrzymać degradację środowiska, ale również człowieka. Zieloni na zachodzie są radykalni w kwestiach obyczajowych. Wpisali na sztandary równouprawnienie związków homoseksualnych i podnieśli kwestię dopuszczalności aborcji.

Polscy zieloni też przeszli długą drogę. Ich historia sięga opozycji demokratycznej - Ruchu Wolność i Pokój, pokrewnego ideowo z zachodnimi pacyfistami. Pierwsze kontakty między organizacjami sięgają połowy lat 80., kiedy to do Polski przyjeżdżali przedstawiciele niemieckich i francuskich ekologów. Europejski ruch był antyamerykański. Tej postawy nie rozumieli WiP-owcy, traktując ją jako prosowiecką. Szok wywołała akcja krakowskich działaczy, którzy w okresie manifestacji na Zachodzie skierowanych przeciw amerykańskim rakietom Cruise i Pershing, malowali na murach hasła przeciw rozmieszczeniu w Polsce sowieckich rakiet SS-20. Odmienny stosunek do wrogich mocarstw doprowadził do podziałów. Jeszcze na początku lat 90. niemieccy Zieloni przeciwstawiali się wstąpieniu Polski do NATO. Chcieli bowiem rozwiązania Sojuszu, uznając, że po upadku komunizmu stracił rację bytu. Z drugiej strony, jeśli ktoś na Zachodzie jeszcze upomina się o los Czeczenii to Zieloni.

W latach 90. w Polsce z ruchu ekologicznego wyłoniły się nieliczne, ale mocne organizacje pozarządowe. Jedną z bardziej znanych, dzięki spektakularnym akcjom (transport koni, ochrona praw zwierząt, ochrona Wisły przed betonowaniem) jest Klub Gaja. W tym czasie pojawiły się też pierwsze organizacje feministyczne, tradycyjnie związane na Zachodzie z partiami zielonych. Środowiska te, mimo okazjonalnej współpracy, aż do tej pory nie potrafiły przybrać bardziej zorganizowanej formy.

Pierwszym sprawdzianem dla partii będą wybory do Parlamentu Europejskiego. Pójdą do nich m.in. z hasłem likwidacji dotychczasowych dopłat do rolnictwa. Zieloni wystawią tyle samo kandydatek co kandydatów. Kobiety będą zajmować nieparzyste miejsca na listach wyborczych - począwszy od pierwszego.

Partia na lepsze czasy

Zieloni 2004 prezentują się jako świeża krew w polityce. Bożek pytany o polityczne strategie, nalega, by nie traktować go jak zawodowego polityka. - Nie myślę o grach politycznych - mówi, jednak niczym rasowy polityk zastrzega sobie prawo do autoryzacji wypowiedzi, a przy niektórych uprzedza: - to nie do druku.

Zdaniem sceptyków Zieloni upaprają się polityką i skończą jak inne partie. Sierakowska zastanawia się, czy śladem SLD z “powodów obiektywnych" nie wycofają się ze swoich postulatów.

- Może to zabrzmi arogancko, ale tego się nie boję - zapewnia Bożek - nie wyobrażam sobie, bym pozostał w polityce, gdybym musiał zmienić poglądy. Przez kilkanaście lat działalności pokazałem, że nie chodzi mi o stołki.

To prawda, liderzy Zielonych 2004 nie wzięli się z nikąd. Mosiewicz pracowała przy inicjatywach ekologicznych i feministycznych, Bożek jest liderem ekologicznego Klubu Gaja. Póki co słabością nowej partii jest mało konkretny program gospodarczy, który sprowadza się do postulatu “zrównoważonego rozwoju", dzielenia się pracą i poszanowania zasobów naturalnych. Tu prosta kalka programu zachodnich Zielonych to za mało.

- Na razie skupiamy się na kilku, ważnych dla nas kwestiach - mówi Bożek. Dunin dopowiada: - W sprawach gospodarczych stanowisko dopiero się klaruje, ale z pewnością będzie w nim obecna nowa jakość, jaką jest podejście ekologiczne. W przeciwieństwie do klasycznej ekonomii, Zieloni nie traktują zasobów przyrody jako wiecznie odnawialnych. Wiąże się z tym globalne spojrzenie na świat i myślenie o długofalowych skutkach działań gospodarczych. Proponują więc “dzielenie się pracą": - Może będziemy pracować mniej, za mniejsze wynagrodzenie, ale będzie pracować nas więcej - przekonuje Bożek.

Zieloni proponują też ekologiczną reformę podatkową polegającą na zwiększeniu opodatkowania zużycia surowców i energii. Pozyskane środki miałyby służyć odciążeniu opodatkowania samej pracy i pracownika. Pomysły na gospodarkę są ściśle związane z ochroną środowiska. Zieloni postulują inne gospodarowania zasobami naturalnym, tak by zostało coś następnym pokoleniom. Na konkrety w wydaniu polskim musimy poczekać.

Czy partia głosząca walkę z patriarchatem, domagająca się prawa do aborcji, legalizacji związków homoseksualnych, poszanowania środowiska naturalnego może liczyć na poparcie Polaków? Według socjologów: tak, ale nie dziś. Zdaniem prof. Domańskiego Polacy chętniej poprą ruchy ekologiczne, gdy dokona się znaczący wzrost stopy życiowej. Wtedy Zieloni mogą liczyć na 8-10 proc. poparcia. Prof. Rychard potwierdza tę opinię: - Nie ma powodu zakładać, że miejsca dla takiej partii w Polsce nie ma. Co nie znaczy, że jest ono od zaraz - choć może pomóc efekt nowości, zwłaszcza biorąc pod uwagę skostnienie polskiego systemu politycznego. Elektorat Zielonych będzie “dzieckiem" przemian, może więc wzrastać wraz z pokonywaniem kryzysu ekonomicznego. Ale zawsze będzie to partia raczej niszowa.

- Zwracamy się do niewielkiego elektoratu. - mówi Bożek - Tak było wszędzie, partie Zielonych powoli zdobywały uznanie i głosy.

Najważniejsze dla Zielonych będzie, jakie postulaty wybiją się na pierwszy plan. Czy będzie to praca obywatelska i ekologiczna reforma podatkowa, czy związki homoseksualne? Edukacja czy edukacja seksualna? Społeczeństwo obywatelskie czy parytet płciowy w instytucjach publicznych? Wbrew uspokajającym wypowiedziom i intencjom Zielonych jest niebezpieczeństwo, że ich program zostanie zagłuszony przez problemy obyczajowości.

Współpraca Wojciech Borkowski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2003